bruno-okladka

Pierwszy raz zobaczyłam tę książkę i jej autorki na jubileuszowym Międzynarodowym Festiwalu Brunona Schulza w 2012 r. w Drohobyczu w Ukrainie. Pośród wielu fantastycznych okołoschulzowych wydarzeń, spotkań literackich, wykładów i akcji artystycznych, na które zjechali się schulzolodzy i schulzoidy z całego świata, nie umknęło mi jednak jako ilustratorce, to wydarzenie. Na spotkanie z autorkami książki, reklamowanej jako pierwsza na świecie publikacja dla najmłodszych o Brunonie Schulzu, przybyła spora grupka zainteresowanych osób dorosłych, ani jedno dziecko i ja. Właściwie brak dzieci wówczas niespecjalnie mnie zdziwił, pomyślałam nawet, że Schulz to nie jest temat odpowiedni dla najmłodszych. Ani pod względem jego twórczości literackiej, ani graficznej, choć przecież zdarzyło mu się namalować freski z wyobrażeniem królowej śniegu i siedmiu krasnoludków. Należy jednak pamiętać, że do tamtej skierowanej do dzieci twórczości został przymuszony i nie było to działanie wolne artystycznie, ale raczej zamówienie bez prawa do weta. Schulz stworzył malowidło w pokoju dziecięcym w willi bezwzględnego oprawcy i mordercy – nazisty Feliksa Landaua – by uratować od głodu i śmierci siebie i kilka najbliższych osób, z którymi dzielił życie w drohobyckim getcie. W tym kontekście jego biografii i jej tragicznego zakończenia nie potrafiłam znaleźć punktów wspólnych dla Schulza i książeczki dla dzieci poświęconej jego osobie. Dlatego jako autorka i ilustratorka książek dla najmłodszych, a jednocześnie wieloletnia fascynatka twórczości Brunona Schulza, podeszłam do sprawy dość sceptycznie, ale wsłuchałam się w głosy osób, dzięki którym ta publikacja powstała.

bruno-1

Dwie młode, miłe panie: autorka tekstu Nadia Terranova, Włoszka, oraz ilustratorka Ofra Amit, Izraelka, przedstawiły swoje wydane po włosku najnowsze dzieło, książkę dla dzieci pt. „Bruno. Il bambino che imparò a volare”, czyli „Bruno. Chłopiec, który nauczył się latać”.

Podczas tej prezentacji zwróciłam szczególną uwagę na szatę graficzną, bo tekstu, ponieważ nie znam włoskiego, nie potrafiłam ocenić. Od tamtej pory minęło kilka lat i proszę – książka właśnie ukazała się po polsku nakładem wrocławskiego wydawnictwa Format, które znane jest z publikacji ciekawych, ambitnych i starannie opracowanych. Choć zachowałam w pamięci oryginalną, subtelną, utrzymaną w monochromatyczno-sepiowej tonacji szatę graficzną, to z ciekawością zajrzałam do wnętrza książki raz jeszcze, by zapoznać się z jej treścią w tłumaczeniu Joanny Wajs.

Bruno – bohater Nadii Terranovy – to chłopiec inny niż wszyscy, niewpisujący się w schemat, nieśmiały, skryty i wyróżniający się zaskakująco dużą głową:

„Nie miał ani zwinnych nóg, ani nadzwyczajnego umysłu, ani przeistaczających się oczu. Był zbyt mały i zbyt nieśmiały. A przede wszystkim wstydził się swojej dużej głowy, z którą nigdy nie zdołałby wzbić się w powietrze jak ptak, biegać szybko jak pająk, poruszać się zręcznie jak strażak”.

Pomimo tylu niedoskonałości i braków (w tym również nieobecności ojca – Jakuba) Bruno zbiera siły, by pozbyć się melancholii i wreszcie znajduje sposób na siebie:

„Tak długo przetrząsał własną głowę, aż trafił na coś, co mogło mu się przydać: ołówek. Podłogę zaścielały rozrzucone wspomnienia i trochę czystych kartek. Postać Jakuba przybrała kształt obrazu i słowa. Syn kupca został pisarzem i rysownikiem. Niebawem miał usłyszeć o nim cały świat”.

 Layout 1

Historia napisana przez Nadię Terranovę nie jest oczywiście wiernym odwzorowaniem życiorysu Brunona Schulza, który mimo upływu niemal stu lat nadal inspiruje pisarzy, badaczy biografii i artystów na całym świecie. Jest raczej opowieścią zainspirowaną oniryczną literacką twórczością i tragicznym losem tego wybitnego polskiego pisarza międzywojennego, zamordowanego na ulicy drohobyckiego getta. Jak głosi legenda, morderca – wysoko postawiony oficer niemiecki – miał zabić Schulza na złość innemu oficerowi, Landauowi, w odwecie za zabicie swojego protegowanego, Żyda. Współczesny izraelski pisarz Dawid Grosman w eseju „Il mio Schulz segreto”, opublikowanym w 2009 r. na łamach „L’Espresso”, napisał:

„Nawet gdybyśmy rozmowę między oficerami uznali za zmyśloną, to i tak porusza nas ona do głębi, ponieważ, mimo wszystko, jest zasadniczo wierna swego rodzaju tragicznej, ironicznej prawdzie dotyczącej Brunona Schulza – jego poczuciu egzystencjalnej obcości […]”.

Mam wrażenie, że również Nadia Terranova, autorka książki dla dzieci o Schulzu, chciała przekazać owo poczucie egzystencjalnej obcości. W sposób niedopowiedziany, nieoczywisty i za pomocą sennej narracji snuje opowieść o smutnym chłopcu z nienaturalnie dużą głową, który dorastając, wciąż za czymś tęskni: za utraconym ojcem, za światem ukrytym pomiędzy racjonalną rzeczywistością a dziecięcym irracjonalnym marzeniem. Tęsknotę za czymś, czego ciągle tak bardzo w swojej ulotności brak, wzmaga powtarzający się kilkakrotnie w książce zwrot: „Daremnie. Bez powodzenia. Na próżno”.

bruno-3

Podkreślają ją, a wręcz dosycają ilustracje Ofry Amit. Bohaterowie i przedmioty ukryte w cieniach, sylwetki odwrócone tyłem – jakby z innego wymiaru, nieobecne jak w obrazach niemieckiego romantyka Caspara Davida Friedricha, wypatrujące innych, ukrytych światów. Z kolei unoszące się w powietrzu skrzydlate postacie jak z obrazów Chagalla nadają opowieści melancholijną nutę, czym wpisują się też w graficzną, często groteskową, twórczość Brunona Schulza.

Książka na pewno nie należy do łatwych i niekoniecznie jest pozycją tylko dla dzieci. Od dorosłych, rodziców czytających swoim pociechom, wymaga refleksji. Należy do tych, które inspirują do rozmowy na tematy trudne, w tym przypadku o inności, samotności i przemijaniu, o których, jak deklaruje autorka, należy rozmawiać z najmłodszymi.

 

Książka:

Nadia Terranova, „Bruno. Chłopiec, który nauczył się latać”, il. Ofra Amit, tłum. Joanna Wajs, Wydawnictwo Format, Wrocław 2016.

 

Rubrykę redaguje Katarzyna Sarek.