Gdy mały Daniel nie może zasnąć, jego opiekunka Julia opowiada mu historię ze swojego dzieciństwa, inspirowaną perłą z noszonego przez nią pierścionka (czyżby subtelne nawiązanie do Proustowskich magdalenek?). Kobieta wspomina, że pewnego dnia zaginął jej ukochany starszy brat Tomek, a rodzice, aby pocieszyć córkę, podarowali jej czerwone sanki. Mimo ponurego nastroju, Julia wybrała się na przejażdżkę, która niespodziewanie zakończyła się w tytułowej Krainie Szczęścia. Tam bohaterka, skurczywszy się do niewielkich rozmiarów, zostaje nazwana przez zamieszkujące świat owady Tyczką. Bawi się wspaniale, bo jak mówi ubrany we frak chrząszcz, pan Jacobi – „w Krainie Szczęścia wszyscy ciągle się cieszą, od rana do wieczora”. I rzeczywiście, dziewczynka spędza wspaniały dzień, zapominając na chwilę o smutku spowodowanym zniknięciem brata. Niestety, nic nie trwa wiecznie, również szczęście Tyczki – następnego ranka zły Krab zmusza ją do pracy przy wydobywaniu pereł. Jak się bowiem okazuje, zastraszony chrząszcz co roku dostarcza mu nowe dziecko do pracy. Tak też do Krainy Szczęścia trafił Tomek i inne dzieci, które spotyka bohaterka. Dzięki pomysłowości i odwadze Tyczki-Julii wspólnymi siłami udaje im się pokonać Kraba i wrócić do domu.
Powrót do (Dzieci) korzeni
„Tyczka w Krainie Szczęścia” to pierwsza wspólna praca szwedzkiego autora Martina Widmarka (twórcy m.in. popularnej w Polsce serii „Biuro detektywistyczne Lassego i Mai” wydawanej przez Zakamarki) i wielokrotnie nagradzanej ilustratorki Emilii Dziubak. Zarówno na poziomie tekstu, jak i ilustracji jest to historia mocno osadzona w świecie natury: woda, kwiaty, owady i inne zwierzęta zaludniają karty książki, przywołując na myśl klasykę literatury dziecięcej i książki obrazkowej. W szwedzko-polskim projekcie pobrzmiewa tradycja picturebooków z końca XIX i początku XX w. (choć wtedy nikt ich tak nie nazywał). Twórczość Szwedki Elsy Beskow (1874–1953), której książki, takie jak „Słoneczne jajo” (Zakamarki, 2010), ukazują dziecięcych bohaterów w zetknięciu z mniej lub bardziej fantastyczną naturą, czy dzieła Niemki Sibylle von Olfers (1881–1916) wydane po raz pierwszy po polsku w 2016 r. przez Przygotowalnię („Dzieci korzeni” [1] i „Wietrzyk”), wydają się silną inspiracją zarówno dla Widmarka, jak i dla Dziubak. O ile wznawiane dzieła sprzed stu lat nabierają wartości kolekcjonerskiej czy nostalgicznej, o tyle „Tyczka w Krainie Szczęścia” zdecydowanie jest opowieścią współczesną, odzwierciedlającą nie tylko fantazję dziecka, lecz także jego emocje, takie jak ciekawość, otwartość i ufność, czy też smutek i strach.
Inspiracje i trawestacje
W warstwie tekstowej można również dostrzec grę z konwencją baśni literackiej, w tym z „Calineczką” i „Królową Śniegu” Hansa Christiana Andersena. Tyczka, malutka dziewczynka otoczona owadami i innymi zwierzętami, wydaje się równie bezsilna jak tytułowa bohaterka pierwszej baśni. Z drugiej strony (podobnie jak Gerda) pokonuje złego Kraba (Królową Śniegu) i uwalnia Tomka (Kaja) oraz inne dzieci. Tradycja Andersenowska przejawia się także w nastroju opowieści, zmieniającym się dynamicznie wraz z kolejnymi sytuacjami, którym Tyczka musi stawić czoła. Również ilustracje Dziubak, choć zwykle jasne i ciepłe, miejscami stają się mroczne i niepokojące. Warto też przywołać słowa Widmarka, który powiedział, że po raz pierwszy podczas pisania inspirował się muzyką: na początku, kiedy wszystko miało być „smutne i ponure”, słuchał Bacha; potem, gdy Tyczka trafia do Krainy Szczęścia – Mozarta [2]. Kolejną nasuwającą się inspiracją, wskazaną również przez wydawcę, jest „Alicja w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla, której echa pobrzmiewają w opowieści. Mimo obecności wielu tradycji kulturowych, „Tyczka w Krainie Szczęścia” to tekst świeży i zaskakujący, przekształcający klasyczne motywy i stosujący rozwiązania literackie i artystyczne, które z pewnością zainteresują współczesnego czytelnika, zarówno dziecięcego, jak i dorosłego.
W Krainie Szczęścia wszyscy są (nie)szczęśliwi
Pewne zabiegi autorskie zastosowane przez Widmarka i Dziubak mogą zaskakiwać i zachęcić do dyskusji. Podróż Julii-Tyczki i jej przygody w Krainie Szczęścia tylko z pozoru są klasyczną baśnią literacką. Napotykane przez bohaterkę owady to dziwne stworzenia. Zastraszony przez Kraba pan Jacobi często przekręca słowa, co budzi rozbawienie (zamiast „kapelusz” mówi „jubileusz”, zamiast „krówka” – „mrówka”), jednak pewne gry słowne zalatują makabrą („truskawki i jagody” to „pruskawki i bijgody”, na widok zupy mówi: „Jedz trupa, Tyczko”). Te niepokojące zmiany na poziomie języka (przywołujące na myśl gry słowne Carrolla), dopełnione postacią strasznego Kraba wykorzystującego do pracy porwane dzieci, znajdują odzwierciedlenie w ilustracjach Dziubak. W książce zobaczymy więc, jak Julia płacze rzewnymi łzami po stracie brata, wielki Krab góruje nad wszystkimi postaciami, a wyławianie pereł to niebezpieczne nurkowanie w głębinie. W dodatku stwierdzenie pana Jacobiego: „Nikomu nie jest smutno w Krainie Szczęścia” w oczywisty sposób zostaje podane w wątpliwość, skoro dzieci są tam więzione wbrew woli, a owady terroryzowane przez Kraba. Widmark podejmuje więc filozoficzny problem opozycji szczęścia i nieszczęścia: czy jedno może istnieć bez drugiego? „Tyczka w Krainie Szczęścia” zawiera w sobie odpowiedź przeczącą, dając czytelnikowi obraz skomplikowanego świata ludzkich uczuć, nieobcych zarówno dorosłym, jak i dzieciom. Właśnie w tym tkwi siła tej książki.
Przypisy:
[1]Recenzję „Dzieci Korzeni” można przeczytać w archiwalnym numerze „KL”.
[2] „Tyczka w Krainie Szczęścia” – book trailer, prod. Instytut Polski w Sztokholmie.
Jesienią nakładem wydawnictwa Mamania ukaże się druga książka duetu Widmark/Dziubak – „Dom, który się przebudził”.
Książka:
Martin Widmark, il. Emilia Dziubak, „Tyczka w Krainie Szczęścia”, przeł. Marta Dybula, wyd. Mamania 2017.
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.