0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Temat tygodnia > Patriotyzm nie jest...

Patriotyzm nie jest „dobry”

Łukasz Pawłowski

„Nacjonalizm to ideologia, która uczy cię, jak być dumnym z osiągnięć, w których nie miałeś udziału i nienawidzić ludzi, których nigdy nie spotkałeś”, mawia amerykański komik Doug Stanhope. Trudno mi się z tą definicją nie zgodzić. Co więcej, niespecjalnie widzę różnicę między tak rozumianym nacjonalizmem a dominującą wersją polskiego patriotyzmu.

Ależ skąd! Nieprawda – patriotyzm to przecież miłość do ojczyzny, a miłość tym się różni od nienawiści, że jest uczuciem pozytywnym, nakierowanym na kogoś, a nie przeciw komuś. Możemy kochać swój kraj, a jednocześnie pozostawać otwarci na innych. Kochamy swoich najbliższych – rodziców, dzieci, żonę, męża – ale nie znaczy to, że nienawidzimy wszystkich wokół. Patriotyzm to właśnie – w odróżnieniu od ksenofobii i nacjonalizmu – taki rodzaj miłości do ojczyzny.

„Tak jak szczególna miłość w rodzinie nie musi i nie powinna przeszkadzać miłości bliźniego, tak i umiłowanie wspólnoty narodowej winno być podporządkowane tej samej nadrzędnej normie moralnej”, pisał w słynnym eseju „Dwie ojczyzny, dwa patriotyzmy” Jan Józef Lipski. Niestety, problem z porównaniem patriotyzmu do miłości rodzinnej polega na tym, że jest ono niespecjalnie trafne.

Ilustracja: Joanna Pietrowicz

Ilustracja: Joanna Pietrowicz

Po pierwsze, miłość do człowieka jest miłością do konkretnej osoby, a nie do bytu wyobrażonego, jak w przypadku ojczyzny. To zasadnicza różnica – patriotyzm nie ma bowiem polegać na umiłowaniu konkretnych Polaków, ale wspólnoty jako takiej. Mamy kochać Polskę, a niekoniecznie ludzi mieszkających za ścianą, siedzących obok w autobusie czy pracujących przy sąsiednim biurku.

Po drugie, osobę zwykle kochamy za to, jaka dla nas jest teraz lub jaka na przestrzeni lat była. Ojczyznę – szczególnie w kraju takim jak Polska, przez większość czasu nieistniejącą lub funkcjonująca w jakiejś formie podległości – każą nam kochać nie za to, jaka jest, ani nie nawet za to, jaka była, ale za to, jaka m ó w i n a m s i ę, że była na długo przed naszym się w niej pojawieniem. Jeśli już trzymać się porównań do relacji rodzinnych, to patriotyzm byłby nie jak miłość do rodziców, żony czy dziecka, ale raczej do dawno zmarłego dziadunia, którego nigdy nie poznaliśmy, ale który podobno był wspaniałym człowiekiem. A przynajmniej tak twierdzi babcia.

Jeśli już trzymać się porównań do relacji rodzinnych, to patriotyzm byłby nie jak miłość do rodziców, żony czy dziecka, ale raczej do dawno zmarłego dziadunia, którego nigdy nie poznaliśmy, ale który podobno był wspaniałym człowiekiem. A przynajmniej tak twierdzi babcia.

Łukasz Pawłowski

Po trzecie, miłość do drugiej osoby nie jest konstytutywną cechą naszej osobowości, a miłość do ojczyzny – zgodnie z patriotyczną narracją – właśnie taką funkcję ma spełniać. „Kto ty jesteś? Polak mały” brzmi dumnie, ale gdyby „Polaka” ze słynnego wierszyka zastąpić wyrazem „dziecko”, „babcia”, „tata”, „wujek” dla wielu patriotów byłoby to niedorzeczne. Bo polskość to rola najważniejsza i wspólna nam wszystkim, przy której role rodzinne bledną. Ojcem, dziadkiem, dzieckiem lub mężem się bywa – Polakiem jest się całe życie.

komorowski

Po czwarte, patriotyzm – w przeciwieństwie do miłości międzyludzkiej – wymaga zwykle odróżnienia się od Innego. I Jan Józef Lipski ma bez wątpienia rację, kiedy pisze, że „Ojczyzna istnieje tylko wtedy, gdy istnieje też obczyzna; nie ma «swoich», gdy nie ma «obcych». Od stosunku do «obcych» bardziej niż od stosunku do «swoich» zależy kształt patriotyzmu”. Jak wiedzielibyśmy, że jesteśmy Polakami, jeśli obok nas nie byłoby nie-Polaków, w jakiś sposób od nas odmiennych? Stąd wniosek, że nasza tożsamość narodowa jest kształtowana przez nieustanne porównania do ludzi, których do naszej wspólnoty nie zaliczamy. Miłość rodzicielska czy małżeńska porównań nie potrzebuje.

Tym samym miłość do ojczyzny siłą rzeczy nie może przypominać miłości do drugiego człowieka. Jeśli już, to przypomina raczej miłość do bóstwa – abstrakcyjnego tworu, który każdy z nas jakoś tam sobie wyobraża na podstawie tego, co powiedzieli nam o nim inni.

I właśnie taką religijną rolę owo uczucie do ojczyzny spełnia w życiu jednostki. Patriotyzm, podobnie jak religia, daje wrażenie przynależności i zakorzenienia, a nawet poczucie sensu – bo pozwala „podczepić” się pod byt wykraczający poza nasze jednostkowe życie. Trudno tych potrzeb nie rozumieć, ale absurdalne jest ich ocenianie w kategoriach dobra i zła. To tak, jakby twierdzić, że wiara w tego lub innego boga jest z gruntu dobra. Ludzie wierzą, bo mają taką potrzebę. Wiara pozwala ukoić lęki, dostarcza tożsamości, pomaga znaleźć cel w życiu – ale nie jest tak, że człowiek wierzący jest z definicji lepszy od niewierzącego.

Ale jak to?! Czy można żyć przyzwoicie bez miłości do ojczyzny? Patriota to przecież człowiek honorowy i odważny, gotów zginąć za ojczyznę. Ta romantyczna wizja patriotyzmu, sprowadzająca się do chęci złożenia najwyższej ofiary, była już wielokrotnie przedmiotem krytyki. I słusznie. Bo patriota powinien przede wszystkim ojczyźnie służyć na co dzień, a nie ginąć za nią od święta. Mesjanistycznej wersji patriotyzmu przeciwstawia się więc w Polsce patriotyzm – z braku lepszego słowa – pozytywistyczny, oparty na uczciwej, codziennej pracy na rzecz kraju i sumiennym wykonywaniu obywatelskich obowiązków.

„Polska to taki kraj, w którym każdy chciałby umrzeć za ojczyznę, a nikt nie chce płacić podatków” – na takie twierdzenie o polskim patriotyzmie natknąłem się w sieci. Zgrabne i zabawne, ale także nieprawdziwe. Bo czy płacenie podatków to faktycznie wyraz patriotyzmu? Czy Polacy pracujący w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Holandii i uczciwie płacący podatki stają się tym samym brytyjskimi, niemieckimi lub holenderskimi patriotami? Przecież to absurd. Uczciwe prowadzenie interesów to przejaw zwyczajnej przyzwoitości, podobnie jak jest nim szacunek dla drugiego człowieka, utrzymywanie porządku w swojej okolicy czy – tak często przywoływane jako przejaw „nowoczesnego” patriotyzmu – sprzątanie po swoim psie. Nie mylmy patriotyzmu z dobrym wychowaniem.

Czym więc jest patriotyzm? Jest doczesną wersją religii. Irracjonalnym uczuciem do bytu wyobrażonego, które odpowiada na nasze potrzeby. To nie ojczyzna potrzebuje nas, to my – a przynajmniej część z nas – potrzebujemy ojczyzny.

Patriotyzm, podobnie jak religia, daje poczucie przynależności i zakorzenienia, a nawet poczucie sensu – bo pozwala „podczepić” się pod byt wykraczający poza nasze jednostkowe życie. Trudno tych potrzeb nie rozumieć, ale absurdalne jest ich ocenianie w kategoriach dobra i zła.

Łukasz Pawłowski

Nie ma sensu z tą potrzebą walczyć, ale jeśli patriotyzm, podobnie jak religia, jest wyrazem miłości, to pamiętajmy, że miłości można dawać wyraz w różny sposób. A oszczędność w wyrażaniu uczuć nie musi być dowodem ich braku.

Wręcz przeciwnie. To przesadne okazywanie uczuć zwykle prowadzi do rozczarowania, które poprzedza kicz i farsa. Dziś wyraźnie widzimy to w przypadku pamięci powstania warszawskiego, które można uczcić budową barykady z klocków, widzimy to w przypadku żołnierzy wyklętych, którzy na T-shirtach i pościeli biegają po lasach z wilkami, widzimy to wreszcie od lat w niezliczonych wizerunkach Jana Pawła II, który w towarzystwie polskiej flagi pozdrawia nas czule z talerzy, szklanek, sztućców i szeregu innych przedmiotów domowego użytku.

Ta ostentacja nieuchronnie czyni patriotyzm śmiesznym i jak każda moda, która zatacza zbyt szerokie kręgi, zacznie stopniowo gasnąć. Nie znaczy to, że reakcją na dzisiejszy, wszechobecny i ostentacyjny patriotyzm ma być schowanie flag do piwnicy i wywrócenie wszystkich koszulek z orzełkiem na lewą stronę.

Warto tylko pamiętać, że patriotyzm ma jeszcze jedną cechę wspólną z religią i religijnością – obnoszenie się z religijnością niekoniecznie jest dowodem wielkiej i szczerej wiary. Jak pisał ukochany przez wielu patriotów Jan Kochanowski: „Jeśli nie grzeszysz jako mi powiadasz, czemu się miła tak często spowiadasz?”.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 457

(42/2017)
10 października 2017

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj