KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Chiny] A Q...
[Chiny] A Q – suma wszystkich wad
Wyrażenie „duch A Q” [A Q jingsheng] jest zrozumiałe (i przykre!) dla wszystkich Chińczyków, którzy przeszli choćby przez szkołę podstawową. Nowelę opowiadającą o perypetiach pewnego chińskiego everymana „Prawdziwą historię A Q” uważa się za jeden z najważniejszych i najlepszych utworów Lu Xuna, giganta współczesnej literatury chińskiej. W Polsce niestety wciąż mało znany, w czym z pewnością zawiniła spektakularnie długa nieobecność tłumaczeń jego dzieł, ale i w Chinach, i na Zachodzie Lu Xun stanowi niekwestionowany autorytet, z którym nieustannie wchodzi się w dyskusje, krytykuje lub wychwala. I mimo tego, że jego krótkie formy powstały prawie sto lat temu, a sam pisarz zmarł w 1936 roku, wprowadzone przez Lu Xuna tematy i postacie literackie nieustannie stanowią punkt odniesienia w literaturze i w życiu codziennym. Albo się go potępia i odrzuca – bo przestarzały, negatywny i złośliwy; albo kocha – bo przenikliwy, z niezwykłym darem obserwacji i trafnością sądów. Ale z pewnością nie lekceważy i nie odstawia do lamusa.
Lu Xun nie brał jeńców. Mało kto pisał tak źle i tak kąśliwie o Chińczykach. Niedoszły lekarz – rzucił studia medyczne, gdy uznał, że ważniejsze jest leczenie chorej duszy narodu chińskiego niż ich ciał – został pisarzem, którego celem życiowym zostało przebudzenie rodaków i podsunięcie im pod nos lustra z mało sympatycznym odbiciem. Jego przypowieść o ludziach śpiących w zamkniętym na wszystkie spusty żelaznym domu stała się jedną z najważniejszych metafor o kraju od kilku dekad duszącym się od problemów wewnętrznych i zmagającym się z naporem agresywnych sąsiadów i kolonialnych mocarstw. Co powinien zrobić obserwator – pozwolić im dalej spać, chroniąc śpiących przed przerażeniem i świadomą agonią w cierpieniach, czy jednak wołać na trwogę, licząc na to, że mimo wszystko, istnieje wciąż szansa na ocalenie? Lu Xun nie miał wątpliwości – zawsze jest nadzieja. Do wybudzania rodaków ze słodkich snów nie wybrał jednak miotełki z piórek, ale rzemienny bat i cebry zimnej wody. Pisał o mrocznych i brudnych twarzach Chińczyków – ciemnocie, tchórzostwie, serwilizmie, ślepym przywiązaniu do tradycji i przeszłości, okrucieństwie czy chciwości. Piętnował pozorne wykształcenie bogatych, szydził z zabobonów biedoty, niekiedy litował się nad losem skrzywdzonych i upamiętniał cichych bohaterów.
A Q to główna postać wydanej w 1921 roku „Prawdziwej historii A Q”. Zaskakuje już jego nazwisko – A to często spotykany prefiks dodawany do imion, ale Q, zapisane łacińską literą, to świadoma decyzja Lu Xuna zafascynowanego jej kształtem – w literze Q dostrzegł pustą twarz i zwisający warkocz. Biedny prostak, bez wykształcenia i stałego zajęcia, każdą doznaną porażkę i krzywdę potrafi w swojej głowie przerobić na sukces. Niezwykła umiejętność samooszukiwania się i taktyka „duchowych zwycięstw” – ekwilibrystyka faktami i naginanie ich dotąd, dokąd nie zaczynały łechtać ego – sprawiały, że A Q miał zawsze doskonałe samopoczucie i świetną samoocenę. To, czego nie rozumie, uważa za głupie, poniża i bije słabszych, gardzi kobietami, płaszczy się przed silniejszymi, podlizuje bogaczom. Nie grzeszy bystrością – nie domyśla się nawet, że jedzie na miejsce kaźni, a jego śmierć okazuje się jeszcze nędzniejsza niż życie. Zgromadzony tłum gapiów uznaje go za żałosnego skazańca, ponieważ „obwozili go tyle czasu po mieście, a on nie zaśpiewał ani linijki arii. Szli za nim na próżno”. Szokuje pozbawione cienia empatii zachowanie gawiedzi – A Q nie dostarczył im oczekiwanej rozrywki, więc sarkają na dziadowską egzekucję…
W ciągu kilku lat A Q stał się symbolem wszystkich wad obecnych w społeczeństwie chińskim tamtego okresu. Nawet dziś jego imię funkcjonuje jako synonim dla sporej garści przywar: obsesji na punkcie zachowania twarzy, kompleks wyższości, służalczość wobec wysoko postawionych, okrucieństwo i bezwzględność wobec słabych i biednych. A Q potrafił dostosować się do wszystkich i wszystkiego i „był wiecznie zadowolony: to być może kolejny dowód na moralną wyższość kultury chińskiej nad resztą świata”. Lu Xun wyśmiewając A Q, wyśmiewał swoich krajan – tak typowe dla Chińczyków godzenie się z tym, co los przynosi, dostosowywanie do wydarzeń, jakiegokolwiek by były, gotowość do podporządkowania się władzy i odruchowe wykorzystywanie swej pozycji do gnębienia tych, co są niżej, są słabsi i mniejsi. Sarkazm pisarza nie był jednak wycelowany wyłącznie na przywary związane z tradycyjną kulturą chińską. Lu Xun uważał, że to między innymi konfucjanizm jest przyczyną zacofania i nędzy Chin z początków XX wieku, ale równie zjadliwie szydził ze świeżo upieczonych rewolucjonistów. Dla kilku postaci w noweli dołączenie do rewolucji oznacza jedynie pozbycie się warkoczy, przebranie się w zachodnie ubrania i świetną okazję do ograbienia buddyjskiego klasztoru. Stronnicy starego i nowego porządku okazują się siebie warci i zgodnie ponoszą porażkę.
Czy „duch A Q” zniknął z dzisiejszych Chin? Spierają się o to sami Chińczycy. Część uważa, że Lu Xun przestał być aktualny – jego diagnozy i obserwacje się po prostu zestarzały i kudy ówczesnym zacofanym i tępym prostakom do dzisiejszych nowoczesnych i ogarniętych obywateli Państwa Środka. Inni zaś zwracają uwagę, że „aquizm” jednak jest wciąż żywy i przejawia się na przykład w zachowaniu Chińczyków wobec cudzoziemców na poziomie jednostek, czy też na poziomie polityki międzynarodowej. Niestety w Państwie Środka wysocy blondyni spotykają się wciąż z innym traktowaniem niż czarnoskórzy czy mieszkańcy innych azjatyckich krajów. Zaś chińscy politycy zupełnie inaczej zachowują się w kontaktach ze Stanami Zjednoczonymi niż z małymi krajami, co coraz częściej wywołuje międzynarodowe skandale i nadwyręża pieczołowicie budowany wizerunek Chin jako przyjaznej i sympatycznej dużej pandy.
Nie da się również ukryć, że pesymizm i bezlitosny sarkazm Lu Xuna i żałosna postać A Q niezbyt pasują do obecnej propagandy sukcesu wschodzącego mocarstwa.
Skoro tu jesteś...
...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa
Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.
Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!
PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU
KOMENTARZE