W dniu ogłoszenia wyników wyborów do europarlamentu Jarosław Kaczyński powiedział podczas spotkania z dziennikarzami, że „nikt nigdy nie uzyskał więcej niż przeszło 45 procent”. Następne zdanie, bardzo charakterystyczne dla retoryki prezesa PiS-u, było klasyczną tautologią: „Ten sukces to wielki sukces”. W trzecim zdaniu lider rządzącej partii zarysował program na następne miesiące: „To nie jest sygnał do zaniechania pracy”. Przytaczam tę wypowiedź, celowo rozbijając ją na trzy części, ponieważ każda jest istotna, jeśli chcemy zrozumieć dynamikę ostatnich wydarzeń.
Zdanie pierwsze jest bez wątpienia prawdziwe: od 1989 roku takiego sukcesu w wyborach nie osiągnęło żadne ugrupowanie, a co dopiero ugrupowanie rządzące. Doświadczenie naszej młodej demokracji to zazwyczaj następujące po sobie rządy koalicji oraz opozycji. Osiem lat rządów PO stanowiło do tej pory wyśrubowany rekord, tym baczniejszą uwagę należy zwrócić na to, że PiS nie tylko wygrało wybory europejskie, ale jeszcze uzyskało znaczącą przewagę nad konkurencją.
Jak to się stało? Odpowiedź tkwi znowu w słowach Jarosława Kaczyńskiego, który oparł kampanię właściwie na jednej, bardzo skutecznej frazie: „oni (Koalicja Europejska) odbiorą wam to, co myśmy dali”. Próby logicznego odpierania tego argumentu są skazane na niepowodzenie, bo lęk przed utratą materialnego wsparcia sytuuje się w zupełnie innym porządku niż polityczne kalkulacje.
Niezwykle istotne jest również zdanie numer trzy, które zarysowuje dalszą perspektywę. Wybory do europarlamentu są dla prezesa Kaczyńskiego zaledwie jedną z bitew, które muszą zostać wygrane, jeśli ma zwyciężyć ostatecznie. Na czym to ostateczne zwycięstwo ma polegać? To oczywiste: na zdobyciu konstytucyjnej większości w jesiennych wyborach, a następnie na utrzymaniu reprezentanta PiS-u na fotelu prezydenta RP. Dopiero samodzielne sprawowanie władzy umożliwi realizację wszystkich śmiałych założeń i reform.
45-procentowe poparcie w eurowyborach jest jasnym sygnałem, że ten plan może zostać zrealizowany. Wytrawni analitycy rodzimej sceny politycznej zwracali uwagę na to, że w tych wyborach sytuacja PiS-u była trudniejsza, ponieważ sprawy europejskie uważa za istotne przede wszystkim niesprzyjający partii rządzącej wielkomiejski elektorat. Okazało się jednak, że mobilizacja wyborców z mniejszych miejscowości przyniosła nadzwyczajne efekty.
W tym kontekście warto przypomnieć opozycji inny ważny cytat, że „wybory wygrywa się w Końskich, a nie w Wilanowie”. I nie powiedział tego wcale Jarosław Kaczyński, tylko Grzegorz Schetyna.
Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: wieczór wyborczy PiS.