Nowa powieść Michela Houellebecqa może trochę rozczarowuje, ale jednocześnie potrafi zaskoczyć. Z jednej strony jej fabuła jest banalna i powtarzalna. Główny bohater też: to społecznie uprzywilejowany „życiowy przegryw”. W książce panuje ogólny klimat schyłku i dekadencji, pojawiają się odniesienia do aktualnej sytuacji społeczno-politycznej, a styl jest lekki, pełen humoru i erudycji, łatwy w odbiorze. Nawet jeśli to ostatnie w polskim wydaniu jest nie tylko zasługą samego Houellebecqa, ale i doskonałego tłumaczenia Beaty Geppert.
Jako że premiera książki w styczniu br. zbiegła się w czasie z apogeum ruchu „żółtych kamizelek”, jej odbiór został zdominowany przez aspekt publicystyczno-polityczny dzieła. Podobnie jak po publikacji „Uległości”, Houellebecq znowu został okrzyknięty prorokiem. W istocie, nie sposób odmówić pisarzowi ogromnego wyczucia w opisie współczesności i umiejętności wychwytywania rosnących napięć społecznych. Książka jednak ma też inny, głębszy wymiar i pod wieloma względami wyróżnia się na tle jego poprzednich dzieł.
Bohater – antybohater
Mimo że cała powieść (zresztą jak wszystkie poprzednie powieści Houellebecqa) przesiąknięta jest smutkiem, melancholią, tęsknotą i zniechęceniem, które wypełniają duszę bohatera, wydaje się znacznie mniej pesymistyczna i deprymująca niż wszystkie inne dzieła prozatorskie pisarza.
Główny bohater Claude-Florent Labrouste, 46-letni inżynier agronom (jak niegdyś sam Houellebecq), pracuje jako urzędnik kontraktowy w ministerstwie. Cieszy się sytym życiem na poziomie, dobrze zarabia, dodatkowo ma spadek po rodzicach i o dwadzieścia lat młodszą partnerkę Japonkę, której w sumie nie znosi. Ma też ostrą depresję. Lekarz przepisuje mu Captorix, antydepresant nowej generacji, który w sztuczny sposób powoduje wydzielanie serotoniny, ale niestety zabija libido. I rzeczywiście w powieści to widać.
Bohater ma wyższy poziom serotoniny i energii życiowej niż inni bohaterzy Houellebecqa oraz równie nieprzeciętnie mało interesuje się seksem. W książce, za wyjątkiem sceny odkrywania sekretnego życia Japonki, prawie w ogóle nie ma werystycznych i wulgarnych opisów zbliżeń seksualnych, z których przecież proza Houellebecqa słynęła. Seks jest dla bohatera wspomnieniem lub fantazją i to wcale nie namolną czy specjalnie hard-pornograficzną.
Labrouste jest również – nawet jeśli to zasługa leków i mimo że umiera ze smutku – zdecydowanie bardziej witalny od bohaterów innych powieści Houellebecqa, których apatia, pasywność i obojętność były obezwładniające. Podejmuje on wysiłek zmiany swojego życia, które mu już nie odpowiada, (czyli zniknięcia), odwiedza starego przyjaciela, sili się nawet na pocieszanie go w trudnych chwilach, wiedząc zresztą, że robi to raczej na próżno. Odnajduje swoje dawne miłości Claire i Camille, by zrozumieć, dlaczego poszło nie tak. Udaje się w podróż w poszukiwaniu utraconego szczęścia i snuje bardzo konkretne plany, jak odzyskać Camille, kobietę, która była jego największą miłością.
Takie plany, a przede wszystkim konkretne działania bohatera, to walka o swoje życie, którą jeszcze próbuje podjąć ze sobą samym. Labrouste nie jest człowiekiem, który nie potrzebuje seksu czy bliskich relacji, bo jest pogrążony w apatii, tak jak Jed z „Mapy i terytorium” czy Michel z „Cząstek elementarnych”. Nie jest on też mężczyzną, który ostrym seksem próbuje zrekompensować sobie inne deficyty emocjonalne, jak Bruno z „Cząstek” czy Michel z „Platformy”. Claude-Florent to człowiek, który wie, czego mu brakuje, wie, że seks jest środkiem do celu, a nie celem samym w sobie, i stara się go ponownie doświadczyć, zanim ostatecznie zniechęci się do życia i umrze ze smutku.
Bunt normandzkich hodowców krów mlecznych
Najtragiczniejszą postacią „Serotoniny” nie jest jednak sam bohater, ale jego najbliższy przyjaciel Aimeric.
To arystokrata i kolega Labrousta ze studiów, który odrzucił perspektywę kariery w międzynarodowej korporacji i wybrał proste życie blisko natury w rodzinnym zamku jako hodowca krów. Zmaga się on z meandrami wspólnej polityki rolnej UE, coraz mniejszymi dopłatami bezpośrednimi i kolejnymi umowami o wolnym handlu, negocjowanymi przez rząd francuski (przy udziale samego Labrouste’a), które sprawiają, że francuska produkcja rolna przegrywa z zagraniczną konkurencją jako droga i nieopłacalna. Jego niepowodzenia zawodowe nie wynikają z braku kompetencji czy lenistwa, ale obiektywnych trendów ekonomicznych i galopującej globalizacji, za którą zwykli ludzie nie nadążają. Brak możliwości realizacji planów zawodowych przekłada się na porażkę w życiu osobistym i rozpad jego rodziny. Aimeric nie ma już nic do stracenia, gdy w symboliczny sposób oddaje życie w obronie niegdyś ciemiężonych przez jego przodków francuskich rolników.
W osobistym i zawodowym dramacie ostatniego męskiego potomka tysiącletniej rodziny pisarz obrazuje koniec pewnej epoki, ale też napięcia między peryferiami a metropolią w nowym zglobalizowanym świecie. Labrouste jako dobrze opłacany ekspert, pomimo swoich osobistych dramatów, jest uprzywilejowanym mieszkańcem metropolii, zaś Aimeric niepotrzebnym złogiem dotychczasowego porządku świata, który nie nadąża za zmianami narzucanymi przez metropolię. Ten właśnie wątek powieści został odczytany jako kolejne proroctwo Houellebecqa, wieszczące ruch „żółtych kamizelek”.
Hymne à l’amour
Tym, co oprócz dramatu przyjaciela Labrousta przykuwa w „Serotoninie” uwagę, są postaci kobiece i rozważania o miłości. Po pierwsze, w przeciwieństwie do dotychczasowych dzieł Houellebecqa w powieści nie ma postaci złej matki, która swoim brakiem miłości okaleczałaby emocjonalnie bohatera, pozostawiając na nim piętno na resztą życia. Więcej nawet, pojawiają się w niej dobrzy rodzice, którzy dali mu szczęśliwe dzieciństwo i bardzo się kochali. Aż za bardzo. Bardziej niż własne dziecko. Ta nieosiągalna dla niego miłość rodziców tkwi w jego sercu niczym zadra. Po drugie, w „Serotoninie” Houellbecq, za wyjątkiem może mało sympatycznej Japonki, nie pisze o kobietach źle ani wyłącznie przez pryzmat ich seksualnych dokonań i umiejętności. Owszem to też się liczy, ale ludzka egzystencja nie sprowadza się wyłącznie do tego.
Cała powieść w zasadzie jest swego rodzaju pożegnaniem z życiem bez miłości, ucieczką od powolnej śmierci bohatera z powodu braku tego uczucia i poszukiwaniem oraz próbą odzyskania utraconej miłości, czyli Camille. A jako że bohater zażywa Captorix i nie ma libido, nie o miłość fizyczną mu chodzi.
Zakończenie książki jest bolesnym rozliczeniem bohatera z życiem, w którym on sam nie umiał docenić miłości kobiet i nie potrafił ich przy sobie zatrzymać. Nie sprzyjały temu ani płynna nowoczesność, w jakiej przyszło mu żyć, ani złudzenia indywidualnej wolności i neoliberalnych polityk, którym nie potrafił się oprzeć. Ale życie bez miłości na dłuższą metę nie ma sensu i nie pomoże tu nawet Captorix ani wyuzdana, acz oziębła Japonka.
Konserwatywny prawicowiec czy tylko pesymista?
Na zakończenie warto odnieść się do ogólnego przesłania „Serotoniny”. Polityczny wymiar powieści, której francuska premiera zbiegła się z powstaniem ruchu „żółtych kamizelek”, poniekąd narzucił jej odbiór jako dzieła, które w domyśle popiera populistyczną politykę prawicowego Frontu Narodowego czy innych antysystemowych sił.
Wymowa powieści jest jednak zupełnie inna. Autor i bohater z melancholią patrzą na odchodzący świat. Czują, że żyją w czasach schyłku, ale też mają bolesną świadomość, że do dawnego świata nie ma już powrotu. I to ich zasadniczo różni od konserwatystów i populistycznej prawicy. Poczucie, że przed siłami rynku czy koniecznością dziejową nie ochronią nas ani politycy, ani szalone ideologie i religie, jest dużo wyraźniejsze w „Serotoninie” niż „Uległości”, która może się wydawać snem konserwatysty o powrocie do „tradycyjnych porządków”.
Nie ma takiej siły strukturalnej czy ideologii, która nas uratuje i przywróci to, co było, lub to, co nam się wydaje, że było, a więc stary porządek, który dawał nam poczucie bezpieczeństwa. Jedynym, co może nas uratować w wymiarze jednostkowym, jest miłość i związek z drugim człowiekiem. A miłość kobiety – czy to żony, czy młodej Mołdawianki, czy dawnej miłości (choć już niekoniecznie 20 lat młodszej Japonki) – zwłaszcza. Oto prawdziwe przesłanie „Serotoniny”.
Książka:
Michel Houellebecq, „Serotonina”, przeł. Beata Geppert, wyd. WAB, Warszawa 2019.