0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Hongkong] Zdeterminowani i...

[Hongkong] Zdeterminowani i wściekli

Katarzyna Sarek

Czy igranie z ogniem może zakończyć się dobrze? Hongkończycy właśnie sprawdzają to na własnej skórze.

„Gdyby pokojowe protesty coś dawały, nie musielibyśmy co tydzień wychodzić na ulice”. Namazany sprejem na murze napis dobrze oddaje sedno problemu. Podczas gdy w demokratycznym kraju skala protestów – przypomnijmy trwających już od czerwca i podczas których jednorazowo potrafiło demonstrować ponad milion ludzi – już dawno zmiotłaby rząd, w pozostającym pod zarządem Chin Hongkongu sprzeciw i oburzenie mieszkańców są otwarcie lekceważone.

Początkowo chodziło tylko o nowe prawo o ekstradycji, ale nawet gdy władze częściowo ustąpiły, odkładając kontrowersyjną ustawę na półkę, protestujący nie zwinęli śpiworów i nie rozeszli się grzecznie do domów, jak po parasolkowej rewolucji. Gniew nie zniknął, to Hongkończycy nauczyli się po prostu okazywać go w inny sposób. Władze, które chyba uznały, że demonstrowanie jest męczące i w końcu ludziom się odechce, nie mają pomysłu albo pozwolenia na deeskalację. I choć właściwie ciężko stwierdzić, czego domagają się protestujący – nie ma przecież liderów, komitetów, zarządów – to najczęściej występujące żądania, czyli definitywne odrzucenie prawa o ekstradycji, dymisja Carrie Lam, śledztwo w sprawie działań policji w czasie demonstracji i uwolnienie aresztowanych, nie wydają się wygórowanym zestawem. Jednak Pekin oznajmił, że bezwarunkowo popiera stojącą na czele władz Carrie Lam, a ona, w sporadycznych wypowiedziach publicznych, nie wyraziła gotowości spełnienia któregokolwiek z postulatów.

Dlatego ludzie wciąż, praktycznie codziennie, wychodzą na ulice. Ponieważ wzięli sobie do serca słowa Bruce’a Lee (o czym pisałam tutaj), dokładne miejsce protestów i dokładny czas są podawane chwilę wcześniej, a informacje rozchodzą się za pomocą niespotykanych kanałów, na przykład Tindera, AirDropa czy Pokemon Go. W poniedziałek miasto stanęło. W strajku generalnym wzięli udział pracownicy służb publicznych, którzy uznali, że nie chcą swym milczeniem wspierać działań władz i wezwali do podjęcia rozmów. Na ulice wyszli nawet prawnicy – ubrani na czarno zademonstrowali swój sprzeciw. Czują, że kruszy się system prawny miasta – władze zdają się nie zauważać gangsterów grupami napadających na demonstrantów, policja działa coraz brutalniej, a jej działania zaczynają budzić wątpliwości. Za przykład może służyć aresztowanie na ulicy za posiadanie niebezpiecznego narzędzia, czyli… wskaźnika laserowego. Zdaniem rzecznika policji taki wskaźnik może przepalić papier, a uzbrojony w ten spsób student stanowi poważne zagrożenie dla porządku publicznego. Widocznie policjanci w Hongkongu są z papieru… Aresztowanym, których każdego dnia przybywa i ciężko podać ich dokładną liczbę, stawiane są zarzuty uczestnictwa w zamieszkach, za co grozi kara nawet dziesięciu lat więzienia.

W czasie konferencji prasowej zorganizowanej we wtorek, 6 sierpnia, rzecznik Hong Kong and Macao Affairs Office of the State Council nie bawił się w dyplomację: „Chcemy powiedzieć to wprost nielicznej grupie bezwzględnych i gwałtownych przestępców i stojącym za nimi brudnym siłom: Ci, którzy igrają z ogniem, spłoną w nim. A wymierzenie im kary to wyłącznie kwestia czasu”. Ostrzeżenia płynące z ust przedstawicieli władz lokalnych i tych pekińskich stają się coraz mocniejsze, a pytania o interwencję wojskową nie są gwałtownie odrzucane. Coś, co zdawałoby się kilka tygodni temu nie do pomyślenia, czyli wkroczenie wojsk chińskich, staje się pytaniem coraz częściej pojawiającym się w mediach zachodnich, relacjonujących sytuację w Hongkongu. Ale biorąc pod uwagę usztywnienie stanowisk obu stron, ta opcja jest coraz bardziej możliwa. Pekin z zasady nie ustępuje żądaniom ludzi – partia wie lepiej, co dla nich dobre i nie ma zamiaru ulegać kaprysom wichrzycieli, bo straciłby twarz; ale protestujący nie mają już dużo do stracenia – od ponad dwudziestu lat na własne oczy obserwują erozję praw i swobód swojego miasta, a całokształt problemów ekonomicznych i społecznych nie pozwala liczyć na poprawę sytuacji.

Świat w 2019 roku wygląda inaczej niż w 1989 i nie można snuć prostych analogii o nadchodzącej powtórce wydarzeń z Tiananmen. Chiny są innym krajem, o wiele bardziej splątanym milionem zależności i połączeń z resztą globu i bardziej dbającym o swój wizerunek. Mają też inne, poważniejsze problemy – wojna handlowa z USA zamiast wygasać, nabiera coraz to nowych rumieńców i wypływa coraz mocniej na sytuację gospodarczą kraju. Wprowadzenie czołgów i uzbrojonych żołnierzy na wąskie uliczki Mong Koku czy Tsim Sha Tsui prawdopodobnie jest ostatecznością, po którą Pekin sięgnie, gdy uzna, że już wyczerpał wszystkie inne opcje.

 

Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Stand News.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 552

(32/2019)
8 sierpnia 2019

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj