Koszmar orła z czekolady

Książkę Marcina Napiórkowskiego „Turbopatriotyzm” otwierają dwie historie. W pierwszej prezydent Bronisław Komorowski przedstawia Polakom trzymetrowego orła z czekolady w czasie majówkowego marszu. Druga dotyczy zapoczątkowanych w 2011 roku Marszów Niepodległości.

Zdaniem Napiórkowskiego czekoladowy orzeł symbolizuje w polskiej polityce szczytowe osiągnięcie tego, co określa mianem softpatriotyzmu. Mówiąc w skrócie, softpatrioci byli zdania, że Polacy powinni spojrzeć na siebie krytycznym okiem i więcej się uśmiechać: „Miękki patriotyzm Komorowskiego i radiowej Trójki był na inność otwarty, łaknął jej, pragnął się w niej roztopić”.

Turbopatriotyzm był według autora reakcją na tę narrację. Patriotyzm Marszu Niepodległości „pragnie się określić, otoczyć symbolicznym lub rzeczywistym murem, wyznaczyć precyzyjne granice. Potrzebuje do tego wroga, czerpie bowiem energię z przełamywania oporu, z walki z entropią czy chaosem”.

Chociaż Napiórkowski przyznaje się do sympatii wobec softpatriotyzmu, to nie demonizuje ideowych przeciwników. Jak pisze, „dostrzegam teraz mnóstwo błędów, śmieszności i sprzeczności tkwiących u źródeł softpatriotycznej mitologii postępu, której bywam gorliwym głosicielem. Jest wiele punktów, w których to «druga strona» ma rację i dla własnego dobra powinniśmy wziąć sobie krytykę do serca”.

Autor optymistycznie zakłada przy tym, że Bronisław Komorowski „dziś już dobrze wie, jak surowo bogowie karzą śmiertelników za znieważenie zwierzęcia totemicznego” i sugeruje, że „gdyby mógł przenieść się z powrotem do 2013 roku na Krakowskie Przedmieście, by uniknąć popełnionych wtedy błędów”, to pewne sprawy mogłyby się potoczyć inaczej. Jednak sam Komorowski, już jako były prezydent, kilka lat później w rozmowie z „Kulturą Liberalną” wciąż czekoladowego orła bronił.

Prawo moralne we mnie

Sposób, w jaki Napiórkowski pisze o polskiej prawicy, jest mi dość bliski i w wielu punktach zbieżny z poglądami wyrażonymi na ten temat w moim „Nowym liberalizmie”.

Zastanawiają mnie natomiast dwie kwestie, którym Napiórkowski poświęca w książce mniej uwagi. Po pierwsze, w czym właściwie turbopatrioci mają rację, a w czym już nie? Po drugie, jaka jest właściwa odpowiedź na zjawisko turbopatriotyzmu?

Jeśli chodzi o kwestię pierwszą, turbopatrioci mają rację tam, gdzie ich myśl zbiega się z poglądem Kanta, że być dojrzałym oznacza podlegać tylko tym prawom, o których wolno nam myśleć, że jesteśmy ich autorami. Na tej samej zasadzie mogliby oni zapytać: po co czcić czekoladowego orła – czy nie lepiej po prostu być sobą?

Softpatrioci organizowali swoją politykę wokół ogólnie słusznego celu „doganiania Zachodu”. Zarzut wysuwany niekiedy wobec tego sposobu myślenia polega więc na tym, że w praktyce utożsamiali oni słuszne działanie z naśladowaniem zachodniej mody – w tym sensie pozostawali zawsze zależni od pewnej zewnętrznej siły, co najmniej w sensie intelektualnym.

Liberalna odpowiedź na turbopatriotyzm oznaczałaby w tym kontekście, że warto popierać porządek liberalno-demokratyczny z powodów, które sami uznajemy za ważne, a nie ze względu na to, „jak nas widzą inni”.

[promobox_publikacja link=”https://bonito.pl/k-90669821-nowy-liberalizm” txt1=”Tomasz Sawczuk, Nowy liberalizm. Jak zrozumieć i wykorzystać kryzys III RP” txt2=”O książce napisali:
Książka Tomasza Sawczuka to największe intelektualne osiągnięcie szeroko rozumianego obozu liberalnego od czasu dojścia PiS-u do władzy. Jest świeża, intelektualnie dojrzała, łatwa w odbiorze i jednocześnie erudycyjna.
Michał Kuź, Klubjagiellonski.pl” txt3=”28,00 zł” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2019/02/nowy_liberalizm_okladka-423×600.jpg”]

Turboliberalizm

Odpowiedź na pytanie drugie jest trudniejsza, ponieważ idzie wbrew pewnym ideowym intuicjom szeroko rozumianej polskiej tradycji liberalnej.

Zostając przy kategoriach analogicznych do tych zaproponowanych przez Napiórkowskiego, można powiedzieć, że potrzebujemy przejścia od softliberalizmu do turboliberalizmu – czy też do „nowego liberalizmu”, tak jak pisałem o nim w książce pod tym samym tytułem.

Czym jest softliberalizm, zrozumieć łatwo. Jest to koncepcja polityczna zorganizowana wokół kwestii rządów prawa (ograniczonej władzy) i wolnego rynku. Softliberalizm ma zasadniczo charakter negatywny – interesuje się tym, czego władza nie powinna czynić. Nie powinna ona, na przykład, ingerować w życie jednostek i w działalność gospodarczą.

Słabość tego podejścia, na której żeruje turbopatriotyzm, widać jak na dłoni. Skoro zasady gry określamy negatywnie, to bieg spraw społecznych zostawiamy z definicji spontanicznym procesom. Wiążą się z tym dwa główne problemy. Po pierwsze, nie wiemy, czy ład spontaniczny będzie sprawiedliwy. Softliberalizm nie ma polityki społecznej, tylko interwencje policyjne. Z tego kierunku PiS krytykował III RP jako system, który zaniedbywał biedniejszych obywateli.

Po drugie, na gruncie softliberalizmu nie wiemy nawet, czy będziemy mieć do czynienia z ładem czy z bezładem. Przyszłość staje się radykalnie nieokreślona, a rzeczywistość społeczna może równie dobrze zmierzać do rozpadu. Z tego kierunku PiS krytykowało III RP jako system niesterowny, dopuszczający moralną degenerację, ale też podatny na zewnętrzne wpływy, szczególnie w obliczu softpatriotyzmu jego elit.

Porządek, lepszy porządek

Odpowiedź na turbopatriotyzm prawicy polega więc na tym, by ideały liberalne rozumieć w kategoriach pragmatycznych – myśleć o nich tak, jakby składały się na pewien porządek normatywny, uporządkowany, zorganizowany ład, który jest lepszy, bardziej sprawiedliwy, bardziej pasuje do potrzeb obywateli niż alternatywy.

W tradycyjnej, softliberalnej opowieści liberałowie są racjonalni i postępowi, natomiast ich przeciwnicy są reakcjonistami, którzy chcą zatrzymać postęp albo wrócić do przednowoczesnego świata. Podział ten czyni więcej przysług prawicy niż liberałom, stąd warto go porzucić.

Z perspektywy pragmatycznej nie ma podziału na postępowców i reakcjonistów. Konkurentów politycznych postrzegać będziemy jako ludzi, którzy chcą, aby społeczeństwo zorganizować w oparciu o odmienne normy, aby realizowało ono odmienny zestaw wartości albo nawet te same wartości, lecz w innej konfiguracji.

Konserwatyści to ci, którzy chcą reprodukować ład społeczny w niezmienionej formie. Konserwatyzm może bywać niemoralny, ponieważ sam istniejący ład może być niemoralny albo może z czasem wyrodzić się w taki – dlatego PiS krytykuje dzisiaj miękkich konserwatystów, którzy chcieliby w systemie III RP – tak po prostu – „pielęgnować instytucje”.

Obok miękkich konserwatystów (nie jest przypadkiem, że softliberałowie i softkonserwatyści to często te same osoby), inni aktorzy nastawieni są nie na obronę tego, co istnieje, lecz na budowanie kolejnych instancji porządku politycznego. Niektóre wybory polityczne są złe, niesłuszne, destrukcyjne. Inne są lepsze – i za tymi powinniśmy się opowiadać. Zwolennicy PiS-u rozkwitają, gdy mogą opowiadać o tym, jak to rozmontowano w sądach postkomunizm, ale na ogół nie mają nawet pojęcia, co jest w PiS-owskich ustawach sądowych i w jaki sposób miałyby one tworzyć lepszy wymiar sprawiedliwości.

Napiórkowski trafia zatem w sedno, kiedy pisze, że spór toczy się właśnie o to, na jakich normach powinien opierać się porządek społeczny. Stawia mianowicie tezę, że „w latach 2011 i 2013 spór toczył się w istocie o definicję normalności. […] Był to także spór o to, skąd w ogóle mogą przychodzić do nas kryteria normalności. Kto ma prawo wyrokować o tym, co jest etyczne, estetyczne, nowoczesne, mądre czy dobre. Zachód? Elity? Intelektualiści? Lud?”. Warto się zastanowić.

 

Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Pixabay.com