0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Sawczuk w poniedziałek]...

[Sawczuk w poniedziałek] Czego nas uczy Jarosław Kaczyński

Tomasz Sawczuk

W piątek miała miejsce konwencja Platformy, w sobotę zebrało się PiS. Platforma nałożyła kolejną maskę, aby się trochę spodobać. Kaczyński, Morawiecki i Szydło pokazywali wizję.

Druga Beata Szydło?

Małgorzata Kidawa-Błońska po raz pierwszy wystąpiła w piątek w charakterze kandydatki Koalicji Obywatelskiej na premiera.

Kandydaturę tę można oceniać wedle trzech miar. Z punktu widzenia dobra państwa, trzeba by zapytać, czy Kidawa-Błońska w ogóle nadaje się na premiera. Jej poglądy nie są szerzej znane. Na podstawie jej dotychczasowych wypowiedzi trudno stwierdzić, czy orientuje się w sprawach państwowych, nie mówiąc o szeroko rozumianych problemach współczesnego świata.

Z punktu widzenia kampanii, zejście Schetyny na drugi plan i wysunięcie Kidawy-Błońskiej na pierwszą linię wydaje się sensowne. Schetyna przewodził dotąd Platformie w nietypowy sposób. Na zapleczu uchodził za szefa zdecydowanego i pozbawionego sentymentów. Przed publicznością zdawał się jednak onieśmielony i niepewny swojej pozycji. Lider opozycji nie budził entuzjazmu nawet wśród zwolenników.

Z punktu widzenia dobra państwa, trzeba by zapytać, czy Kidawa-Błońska w ogóle nadaje się na premiera. Z punktu widzenia kampanii, zejście Schetyny na drugi plan i wysunięcie Kidawy-Błońskiej na pierwszą linię wydaje się sensowne.

Tomasz Sawczuk

Kidawa-Błońska miałaby to zmienić. To polityczka kulturalna, spokojna, łagodna. Budzi sympatię i nie ma własnej agendy, więc nie zdołała się nikomu narazić. PiS-owi trudniej byłoby uderzać w nią niż w Schetynę – choć PiS będzie uderzać w całą Platformę, a kandydatkę PO na premiera może równie dobrze zignorować.

Niektórzy porównują Kidawę-Błońską do Beaty Szydło. Porównanie to ma jednak swoje granice. To prawda, że nominacje te mają podobne źródło – Jarosław Kaczyński i Grzegorz Schetyna w kluczowym momencie zrzucili odpowiedzialność na kogoś innego, ponieważ sami nie mogli lub nie chcieli jej wziąć.

Można się zatem zastanawiać, czy nie jest to przykład instrumentalnego traktowania kobiet. Całkiem możliwe, że jeśli Platforma wygra, to Kidawa-Błońska nie zostanie premierem, a jeśli przegra, to będzie można podzielić się z nią odpowiedzialnością za porażkę.

Trzeba jednak pamiętać, że Szydło i Kidawa-Błońska podjęły autonomiczne decyzje. Powiedzieć, że są tylko pacynkami swoich szefów albo dały się wykorzystać, oznaczałoby odebrać im tę autonomię.

Natomiast zasadnicza różnica między polityczkami polega na tym, że mają odmienne ideały i stoją przed nimi odmienne wyzwania – pominięcie tej różnicy byłoby przejawem cynizmu. Jeśli kandydatura Kidawy-Błońskiej pomoże demokratycznej opozycji w kampanii wyborczej, to w czym problem?

Czy Kidawa-Błońska pokona PiS?

Tu dochodzimy do kwestii trzeciej, czyli pytania o to, czy kandydatura Kidawy-Błońskiej przybliża opozycję do pokonania PiS-u.

W piątek miała miejsce konwencja Platformy, a w sobotę zebrało się PiS. Trudno było nie zauważyć zasadniczej różnicy między tymi wydarzeniami. I nie chodzi mi w tym miejscu o oprawę wizualną. Uwzględniając styk partii i państwa, PiS ma nieporównanie większe środki finansowe do prowadzenia kampanii, a jeśli chodzi o relację z konwencji, telewizja publiczna działała w symbiozie z partią rządzącą. Konwencji PO TVP Info nawet nie pokazało.

Nie chodzi mi także o podstawowy profesjonalizm. Wystąpienie Kidawy-Błońskiej było bardzo słabe, wydukane i pełne błędów. Media społecznościowe obiegła scena, w której kandydatka Platformy na premiera szukała programu ugrupowania i roześmiała się perliście, kiedy nie mogła go znaleźć. Było to zabawne, ponieważ niektórzy zarzucali Platformie od lat, że ta nie ma programu, a od kilku miesięcy partia próbuje dowieść, że jest wręcz przeciwnie. Pozostałe wystąpienia w czasie konwencji były pośpieszne, sztuczne, by nie powiedzieć szkolne. Zdecydowanie najlepiej i najpoważniej wypadł Schetyna, który w teorii miał wycofać się na drugi plan.

Zostawię także na boku kwestie programowe. Platforma podeszła do kwestii programu na sposób techniczny, tak jakby w tworzeniu programu politycznego na kampanię chodziło o przedstawienie zbioru rozwiązań prawnych. Dla porównania, lider PiS-u w swoim wystąpieniu opowiedział o własnej wizji historii III RP i polskiej kultury, a poza tym podał trzy konkretne postulaty ustawodawcze.

Od wizji do władzy

Mam zatem na myśli sprawę bardziej zasadniczą, która dotyczy samej kwestii odwrócenia antyliberalnego zwrotu w polskiej polityce. Otóż Platforma nałożyła kolejną maskę, aby się trochę spodobać. Kaczyński, Morawiecki i Szydło pokazywali wizję.

W sprawie tej potrzebne jest dłuższe wyjaśnienie, a z pewnością będę w przyszłości wracać do niej jeszcze wiele razy. To, co robiła partia rządząca w czasie konwencji, warto było uważnie obserwować. Zjednoczona Prawica próbuje budować szeroko rozumianą formację polityczną w sensie, który wydaje się w polskich warunkach nowy.

To, co robiła partia rządząca w czasie konwencji, warto było uważnie obserwować. Zjednoczona Prawica próbuje budować szeroko rozumianą formację polityczną, w sensie, który wydaje się w polskich warunkach nowy.

Tomasz Sawczuk

Państwo ma być suwerenne, silne i dobrze zorganizowane. Społeczeństwo ma cieszyć się bezpieczeństwem i dobrobytem. Kultura ma opierać się na mocnym fundamencie symbolicznym religii, historii i polskiej tradycji narodowej. Partia rządząca ma być profesjonalna wizerunkowo, skuteczna w rządzeniu, zmotywowana na wybory. Wszystkie te sfery mają zaś istnieć we wzajemnych związkach, wzmacniając sterowność systemu społecznego.

W niespokojnych czasach tego rodzaju zestaw odniesień do silnych źródeł normatywności daje poczucie bezpieczeństwa, ale i poczucie pewnej swobody, wynikające z poszerzenia pola możliwości. PiS buduje historyczno-społeczny blok, który ma nadać rządom partii szerszą podstawę i większą energię niż tylko wynikającą z kompetencji parlamentu i rządu.

Suweren w akcji

Oczywiście, krytycy PiS-u szybko wskażą punkty, w których wizja tego rodzaju jest nieprawdziwa albo nierealistyczna. Grupa Kasta afiliowana przy Ministerstwie Sprawiedliwości prowadziła nagonki na sędziów, a to trudno uznać za budowanie instytucji, kultury czy moralności. W wielu obszarach władza sprawowana jest źle, a niekiedy skandalicznie źle. Można też powtarzać, że PiS-owi najlepiej wychodzą proste transfery pieniężne, ale w sumie co z tego – to nie jest tak, że w polskiej polityce na każdym rogu czekają wielcy architekci instytucji, gotowi do wzięcia.

Co jednak ważniejsze, krytyki tego rodzaju często chybiają celu. Kiedy Kaczyński mówi o tym, co jest normą, nie oznacza to, że norma zawsze będzie przestrzegana. Założenie tego rodzaju nie byłoby realistyczne i prowadziłoby jedynie do naiwnego moralizatorstwa albo dogmatyzmu. Kiedy więc Kaczyński mówi, że rodzina to mężczyzna i kobieta z dzieckiem – która to część jego wystąpienia oburzyła wiele osób – to nie znaczy, że w praktyce rodzina zawsze taka będzie.

Kaczyński wierzy, że władza ma charakter materialny – to znaczy: realizuje się w przestrzeni i czasie, a jej sprawowanie wymaga stosowania siły.

Tomasz Sawczuk

Po pierwsze, Kaczyński jedynie sygnalizuje, co jest normą, a co wyjątkiem. Ludzie nie są doskonali. Norma nigdy nie będzie realizowana w pełni – oczekiwanie czegoś innego byłoby fanatyzmem. Aby przynależeć do grupy, wystarczy ogółem orientować się na normę, nie trzeba jej przestrzegać – Kaczyński mówił, że ateiści są w porządku, jeśli uznają ważną rolę Kościoła dla polskiej kultury.

Po drugie, Kaczyński wierzy, że władza ma charakter materialny – to znaczy realizuje się w przestrzeni i czasie, a jej sprawowanie wymaga stosowania siły. Sprawowanie władzy przypomina w tej wizji raczej przeciąganie liny, mozolną przeprawę przez góry, przebudowywanie statku na otwartym morzu, a nie podejmowanie wyłącznie słusznych czy racjonalnych decyzji.

Po trzecie, wszystko to oznacza, że rzeczywistości nie da się łatwo kontrolować. Aktorzy mają swoje słabości, rzeczy nie dzieją się na zawołanie, z czasem powstają nieporozumienia i rośnie dezorganizacja, bez pracy pozytywnej państwo, społeczeństwo, kultura i partia rozchodzą się w szwach. Formacja rekonstytuuje się zatem wraz z każdym kolejnym wystąpieniem Kaczyńskiego, który przy pomocy szeregu sygnałów recenzuje i wyznacza kierunek rozwoju.

Inny postęp jest możliwy

Rzecz jasna, na tego rodzaju koncepcję władzy składa się miks przekonań słusznych i problematycznych. Łatwo zauważyć, że partia rządząca przyznaje sobie prawo do arbitralnego decydowania o tym, kiedy norma będzie egzekwowana i w jakim zakresie – suweren to ten, kto decyduje o stanie wyjątkowym, jak powiedziałby Carl Schmitt. Do tego lojalność wobec partii staje się w praktyce ważniejsza niż przestrzeganie norm – swoim krzywdy nie robimy. Co więcej, następuje także stopniowe utożsamienie partii, państwa i narodu.

Oczywiście, wszystko to brzmi trochę poważniej, niż można było zobaczyć na scenie podczas PiS-owskiej konwencji, na której dominował uśmiech i telebimy. Ale mówię o tych sprawach, by zwrócić uwagę na fakt, że walec historii się toczy, a każde z sobotnich wystąpień Kaczyńskiego, Szydło i Morawieckiego miało pewną funkcję formacyjną. W porównaniu z tym, radość Małgorzaty Kidawy-Błońskiej z odnalezionego programu Platformy razi jako powierzchowna i niewystarczająca. Po piątkowej konwencji PO wciąż można zapytać: co takiego formuje Platforma?

Walec historii się toczy, a każde z sobotnich wystąpień Kaczyńskiego, Szydło i Morawieckiego miało pewną funkcję formacyjną. Po piątkowej konwencji PO wciąż można zapytać: co takiego formuje Platforma?

Tomasz Sawczuk

I nie chodzi o złośliwe i maniakalne dopytywanie Platformy o szczegóły programu – mam nadzieję, że na tym etapie jest już jasne, że nie prowadzę tu dyskusji rachunkowo-księgowej. Szczegółowe postulaty to kwestia ważna, ale w tym momencie poboczna. Pamiętam także o fragmencie wystąpienia Kaczyńskiego, w którym powiedział, że po wyborach PiS na nowo zajmie się sądami, co oznacza kolejny atak na prawa obywatelskie.

Mam jednak wrażenie, że Polska potrzebuje nowego, pragmatycznego liberalizmu, a potrzebne zmiany zajdą po stronie opozycyjnej dopiero wtedy, gdy będzie ona zdolna myśleć o społeczeństwie i polityce nie w terminach ochrony społeczeństwa przed polityką, lecz w kategoriach współtworzenia liberalnej wspólnoty politycznej, czyli pozytywnych norm działania.

Dobra zmiana po stronie przeciwnej PiS-owi zajdzie wtedy, kiedy opozycja zapyta o to, jak mogłaby działać liberalno-demokratyczna wspólnota, trwająca w przestrzeni i czasie – i kiedy będzie zdolna przedstawić w odpowiedzi postępową opowieść o III RP. Taką opowieść przedstawił podczas sobotniej konwencji Jarosław Kaczyński. Mateusz Morawiecki przeciwstawiał „socjalizmowi” Lewicy i „neoliberalizmowi” Platformy… pragmatyzm PiS-u!

Taka mocna historia powinna powstawać po stronie opozycyjnej przez ostatnie cztery lata, ale opozycja tego nie zrobiła i teraz musi liczyć na Kidawę-Błońską.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 556

(36/2019)
9 września 2019

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj