0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > Krew nie woda....

Krew nie woda. Wokół „Bożego Ciała” w reżyserii Jana Komasy

Grzegorz Brzozowski

Tegoroczny polski kandydat do Oscara jest kolejnym filmem włączającym się do dyskusji o stanie polskiego Kościoła. „Boże Ciało”, zamiast krytykować kler, zadaje jednak pytania o społeczną rolę duchownych.

„Boże Ciało” mogłoby zatrzymać się na samym znakomitym komediowym zamyśle: Daniel, po wyjściu z poprawczaka, w wyniku serii fortunnych nieporozumień zostaje osadzony w wymarzonej przez siebie roli księdza. Już sama gorąca krew nieoszlifowanego seminaryjną formacją bohatera wróży tu serię nieprzewidywalnych wypadków na miarę „Młodego papieża” Paolo Sorrentino – choć w scenerii prowincjonalnej podkarpackiej parafii. Popalanie szlugów w przedsionku Kaplicy Sykstyńskiej zastąpi tu jaranie innych substancji (ale też „od Bozi”) w towarzystwie parafialnej młodzieży; mistyczną ekstazę – skłonność do wiksy na podwórku przy plebanii; platoniczne wzdychanie Lenny’ego Belardo do jednej z pracownic Watykanu – bynajmniej nieplatoniczne uczucie do córki kościelnej. Daniel rozsadzi nową energią skostniałą w nawykach wioskę. Komasa świetnie sprawdza się w nienachalnie komicznych scenach paniki młodego przed spotkaniem z proboszczem czy improwizowania w konfesjonale z pomocą ściągniętego na komórkę skryptu. Historia Daniela nie zostaje jednak sprowadzona do serii gagów: z wielkiej improwizacji z czasem wyrasta coś więcej – słodko-gorzki obraz roli, jaką religia mogłaby odgrywać w życiu publicznym, a która często pozostaje niewykorzystana.

materiały dystrybutora Kino Świat

Religia w czasie żałoby

Kwestia deficytów Kościoła nie została tutaj przedstawiona krytycznie z bezkompromisowością i rozmachem instytucjonalnej diagnozy na miarę „Kleru” Smarzowskiego. Mówiąc mniej, Komasa mówi jednak bardzo dużo, nie wpadając przy tym w publicystyczne schematy czy przewidywalny antyklerykalizm. Nie unikniemy tu wrażenia ciężaru instytucji, w której obok księży z powołaniem (opiekun Daniela w poprawczaku) znajdziemy też wypalonych, trwających w nierozwiązanym poczuciu winy i alkoholizmie (proboszcz parafii). To też instytucja, która osobom takim jak Daniel – których powołanie jest przekonujące – nie daje możliwości wstąpienia do seminarium, po pobycie w poprawczaku. Przez instytucjonalne ograniczenia jego marzenie o byciu duchownym z konieczności jest krótkoterminowe – nieważne, jak sprawnie realizowana, rola pozostanie nieosiągalna. Bez względu na jego „uzurpowany” charakter, Komasa świetnie pokazuje jednak psychiczne i społeczne koszty statusu księdza: rozdarcie między różnorodnymi lokalnymi „grupami wpływu” (od surowej kościelnej po wójta, którego Daniel nauczy pokory na miarę podkarpackiej Canossy) czy emocjonalną pracę, którą duchowny wykonuje, stając się w wymiarze wioski nie tyle głosem sumienia, co odpowiednikiem pracownika społecznego, mediatora konfliktów i psychologa rodzinnego w jednym. Daniela można uznać za doskonały przykład osoby krążącej „między konfesjonałem a kozetką” – pomimo pozorów swobody, świadomie przyjmuje coraz większe obciążenie związane z odkrywanymi pokładami lokalnych napięć. Najważniejsze wyzwanie przyniesie niewyjaśniona historia wypadku, w którym zginęli młodzi z wioski: Daniel skonfrontowany zostanie z zapiekłymi w żałobie mieszkańcami, niezdolnymi do uwolnienia się od bólu, a tym bardziej przebaczenia domniemanym sprawcom.

Mówiąc mniej, Komasa mówi bardzo dużo, nie wpadając przy tym w publicystyczne schematy czy przewidywalny antyklerykalizm.

Grzegorz Brzozowski

Trudno rozstrzygać, na ile twórcy „Bożego Ciała” myśleli o filmie jako o metaforze dynamiki żałoby po katastrofie smoleńskiej, na której podstawie można by wyobrazić sobie inny scenariusz jej przebiegu z udziałem Kościoła. Mierząc się z cierpieniem swoich parafian, Daniel pokazuje, że religia może sprowadzać się nie tyle do uświęcenia zastanych podziałów, co do konfrontacji z tym, co wyparte – nierozwiązywalną kwestią obecności zła w świecie, przypadkowości jego przejawów i nieuchronności cierpienia, które ze sobą niesie. Religia okazuje się tu ścieżką do skonfrontowania z najtrudniejszymi emocjami i podjęcia przez parafian próby przebaczenia samym sobie, a przez to odtworzenia więzi społecznej – tym samym w wykonaniu Daniela wraca ona do swojego źródłosłowu: łacińskie religare znaczy „wiązać”. Stworzenie tej więzi pomimo cierpienia niewinnych stanowi być może największe wyzwanie – podszyte nierozwiązywalnym problemem teodycei, pogodzenia boskiej wszechmocy z niezawinionym doświadczeniem zła. To przewrotne, że w „Bożym Ciele” wyzwanie to podejmuje nie tyle oficjalny przedstawiciel Kościoła, ale „uzurpator”, który nie ma nic do stracenia w konfrontacji z tym, od czego uciekał jego poprzednik.

materiały dystrybutora Kino Świat

Dar z niczego

Podobny wątek destrukcyjnego zapamiętania w żałobie znajdziemy w „Dzienniku wiejskiego proboszcza” Roberta Bressona [1951]. Główny bohater trafia do wioski, w której zmaga się nie tylko z powojenną biedą, ale też z uogólnioną niechęcią wiernych. Najważniejszą próbą staje się dla niego spotkanie z hrabiną z okolicznego majątku; jej trwanie w rozpamiętywaniu straty syna okazuje się sednem rodzinnego kryzysu promieniującego na całą wspólnotę. Postawa księdza u Bressona to inne oblicze napięć, z którymi mierzy się bohater Komasy: choć będąc „legalnym” w oczach Kościoła, „wiejski proboszcz” nie boryka się z lękiem przed demaskacją, podobne u obu jest poczucie osamotnienia i obciążenia cierpieniem, z którym spotykają się na co dzień. Istotna różnica leży w  repertuarze, do którego odwołują się obaj bohaterowie w radzeniu sobie z wyzwaniami: o ile „wiejski proboszcz” pogrąża się w samoumartwieniu, stając się ofiarą parafialnej opresji, Daniel nie powstrzyma się przed przerwaniem kłopotliwej sytuacji ciosem z dyni.

W „Bożym Ciele” wątek osobistych zmagań Daniela z religią nie został właściwie wykorzystany: zastępuje je napięcie związane z nieoczekiwaną rolą społeczną, do której musi się dostosować.

Grzegorz Brzozowski

Znamienne jest jednak, że w przypadku Bressona główny bohater trwa w swojej roli społecznej pomimo mierzenia się z prywatnym kryzysem wiary – niezdolnością do modlitwy. W „Bożym Ciele” natomiast wątek osobistych zmagań Daniela z religią nie został właściwie wykorzystany: zastępuje je napięcie związane z nieoczekiwaną rolą społeczną, do której musi się dostosować. Możemy przyjmować, że jego wiara jest stabilna i płomienna na miarę wygłaszanych przez niego kazań, lub też podszyta strategią „ucieczki pod sutannę” od realnego zagrożenia, które czeka na niego w poprawczaku (co też wypomina mu w pewnym momencie jeden ze znajomych). U bohatera Komasy trudno jednak znaleźć napięcie, jakie mogłaby stworzyć w osobie wierzącej świadomość sprawowania sakramentów teologicznie nieważnych; trudno też doszukiwać się tu powoli narastającego lęku przed skonfrontowaniem się z prawdą przed oszukiwanymi (w dobrej wierze) wiernymi (to wątek świetnie wygrany przez innego duchownego w przebraniu – „Kumare. Guru dla każdego” z dokumentu Vikrama Gandhiego [2011]). Podobnie psychologicznie niepogłębiona pozostanie postać romansującej z nim parafianki – choć jej sytuacja w każdym z wariantów byłaby dramatyczna: czy jako godzącej się na związek z duchownym, czy odkrywającej prawdziwą tożsamość Daniela. Reżyser przecina te psychologiczne domysły strategią pokazywania bohaterów w działaniu, pod które można podkładać rozmaite interpretacje – jak chociażby w przypadku gestu publicznego zrzucenia przez Daniela sutanny, mogącego kojarzyć się nie tylko z ujawnieniem swojej prawdziwej tożsamości wypisanej na jego ciele, ale i z gestem świętego Franciszka – buntem przeciw Kościołowi, który nie daje mu miejsca pomimo poczucia powołania. Trudno oprzeć się wrażeniu, że o ile dla Bressona i jego widzów sprzed 70 lat kryzys wiary mógł jeszcze stanowić o istotnym dla filmu dramaturgicznym napięciu, w przypadku „Bożego Ciała” zastępuje je raczej napięcie emocjonalne – autentyczność komunikacji parafian po przybyciu Daniela kontrastująca z doświadczanymi na co dzień rutyną i osądem. W przypadku obu postaci fascynujące jest jednak to, że niezależnie od obecności wiary lub jej braku, od uświęcenia czy uzurpacji pozycji duchownego, obaj potrafią odegrać w swoich wspólnotach rolę niezbędną dla ich przetrwania – jak zauważa w pewnym momencie bohater Bressona: „to ciekawe, że można dać innemu coś, czego samemu się nie posiada”.

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 562

(42/2019)
15 października 2019

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj