Do książki Stasi Budzisz „Pokazucha. Na gruzińskich zasadach” zajrzałam z dużym zainteresowaniem. Pomyślałam, że wreszcie ktoś napisał coś niesztampowego, alternatywę dla większości książek wydawanych o Gruzji, traktujących głównie o toastach, pięknych krajobrazach i gościnnych Gruzinach, którzy wiodą biedne i proste życie orientalnych „Kaukazców”, przy których prawdziwy Polak może w końcu naprawdę poczuć, że jest z Zachodu.

Rosyjskie słowo pokazucha oznacza po polsku „pokaz”, „popis”. Tytuł książki odnosi się więc do tego, że w Gruzji jest dużo rzeczy „na pokaz”, że prowadzi się tam nieustanną grę pozorów. Na zewnątrz wszystko powinno wyglądać porządnie i ładnie. Jednak rzeczywistość często odbiega od kreowanego obrazu. To, co jest w środku, to sprawa prywatna, nieprzeznaczona dla oczu postronnego widza. Paradoksalnie tytuł nie tylko odzwierciedla część mentalności gruzińskiej, ale też samą książkę, która na pierwszy rzut oka wydaje się rzetelną analizą i reportażem, ale tak naprawdę nie jest ani jednym, ani drugim. „Pokazucha” jest subiektywnym komentarzem autorki na temat wybranych zjawisk społecznych, zaobserwowanych przez nią w Gruzji.

Początkowo „Pokazuchę” czyta się jak kronikę wydarzeń kryminalnych. Czytałam ją i myślałam: „Gdybym miała zdecydować o podróży do Gruzji na podstawie tej książki, na pewno nie chciałabym tam pojechać”. Autorka niewątpliwie podejmuje bardzo ważne dla Gruzji problemy, przede wszystkim związane z przemocą domową, kulturowo sankcjonowanym brakiem równouprawnienia czy przywilejami męskiej populacji. Czytałam i kiwałam głową: „Tak, to prawda, rzeczywiście Gruzja jest pod tym względem wyjątkowa”. Mężczyzna nigdzie chyba nie ma tak dobrze jak tutaj. Tak jak w Gruzji, nie jest ani w Polsce, ani na Kaukazie Północnym, ani na Bliskim Wschodzie, ani w Azji Centralnej i innych krajach, które znam. Stasia Budzisz porusza również inne ważne problemy: aborcje selektywne dotyczące dziewczynek i ograniczanie praw osób LGBT+. Autorka opiera się na wieloletnim doświadczeniu pracy w Gruzji, co zresztą widać po zebranym materiale.

Jednak po głębszym zastanowieniu zaskakuje dość powierzchowna jego analiza. Po pierwsze, poza danymi z gruzińskiego urzędu statystycznego, Stasia Budzisz podaje bardzo wiele faktów zebranych z raportów organizacji międzynarodowych, co oczywiście jest dużym plusem książki, ale, jak powszechnie wiadomo, dane podawane w raportach zawierają często fragmentaryczne informacje. Badania są robione na małych próbach, a analiza służy konkretnemu celowi projektowemu. Dlatego powinny być traktowane krytycznie. Przykładowo w publikacji pojawia się obszerna informacja o aborcjach selektywnych. Ze względów kulturowych w Gruzji, wiele rodzin preferuje chłopców. Istnieją więc przypadki usuwania płodów żeńskich nawet w zaawansowanej ciąży. Autorka wspomina, że aborcja wiele lat zastępowała środki antykoncepcyjne, co jest niewątpliwie prawdą. Było tak jeszcze do niedawna praktycznie na całym obszarze byłego ZSRR, łącznie z bardzo muzułmańskimi Tadżykistanem i Uzbekistanem. Obecnie jednak w Gruzji dość powszechne są zastrzyki antykoncepcyjne, tabletki oraz inne środki. Autorka wspomina, że sytuacja się zmienia, ale dość sprawnie prześlizguje się po temacie. Można odnieść wrażenie, iż hołduje zasadzie, że lepiej jest pokazać coś w dość sensacyjny sposób, niż podjąć się solidnej analizy tematu.

W książce omawiane są również szeroko przykłady przemocy domowej, która niewątpliwie stanowi w Gruzji (i nie tylko tam) bardzo poważny problem. Jednak i tutaj trudno nie odnieść wrażenia, że autorka wybiera bardzo specyficzne historie – dziennikarskie rodzynki, które dobrze się czyta, ale które nie do końca odzwierciedlają realną sytuację. Oto jeden z nich: narkoman i przestępca poniewiera kobietę pochodzącą z patologicznej rodziny, a następnie trafia do więzienia. W tym czasie ona znajduje sobie kochanka – „patrona”, mężczyznę, który za nią stoi i wspiera w trudnych chwilach. Mąż wychodzi z więzienia i grozi kobiecie, że ją zabije. Czytam to i myślę, że tak rzeczywiście jest w Gruzji – każda kobieta powinna mieć „patrona”. Sama to parokrotnie odczułam, gdy pracowałam lub podróżowałam samotnie po tym kraju. Męskie poczucie honoru może doprowadzić do sytuacji takich, jak opisana powyżej, a przypadki tego typu morderstw są zręcznie kryte przez otoczenie. Gruzja dość późno zaczęła zajmować się przemocą domową. Dopiero od niedawna mówi się o niej otwarcie (i to też w wybranych kręgach społecznych). Ale w książce dalej coś zgrzyta. Może właśnie to, że autorka opisuje podobne sytuacje jako normę, a nie patologię, i skrzętnie przemilcza, że taką patologią są.

Zaskakujące jest również dość niefrasobliwe podejście do samego materiału etnograficznego. Autorka cytuje historię opowiedzianą przez kogoś o osobie trzeciej, nie potwierdzając u źródła zebranych informacji. To ryzykowny zabieg dziennikarski, ponieważ dość trudno o poznanie prawdy, która powinna być podstawą rzetelnego reportażu. Poza tym wydaje się, że w ciągu wielu lat pracy badacz lub dziennikarz powinien zebrać na tyle dużo własnego materiału, żeby nie musieć opisywać historii z trzeciej ręki. Nawet jeśli są bardzo ciekawe i pasują do konkretnego kontekstu.

Autorka przyznaje na koniec, że książka powstała trochę na przekór i ze złości na to, co obserwuje od lat w Gruzji. Ma dosyć gruzińskich pozorów, fasady, pod którą kryje się zupełnie inna rzeczywistość. Bardzo dobrze to rozumiem. Wchodząc w długą interakcję z inną rzeczywistością społeczno-kulturową, zdarza się, że stajemy przed ścianą. Nie jesteśmy w stanie zaakceptować obserwowanego świata, ponieważ przekracza on nasze granice mentalne. Jesteśmy zmęczeni, wkurzeni i mamy dość. Inność uwiera, staje się jak za ciasne ubranie, wszystko nas irytuje. Wtedy zaczyna się kryzys. Może właśnie tak było z autorką w momencie, w którym podjęła decyzję o napisaniu książki. Kryzys zmusił ją, aby zastanowić się nad rzeczywistością, którą obserwowała, spojrzeć inaczej na to, jakie zajmuje w niej miejsce oraz na swoje relacje z otoczeniem.

Niewątpliwie Stasia Budzisz opisała wybrane problemy społeczne Gruzji w sposób otwarty, rozprawiając się z pewnymi mitami dotyczącymi tego kraju. Zebrany materiał jest ciekawy, niemniej jednak książka może być niebezpieczna dla czytelnika nieznającego Gruzji i Kaukazu. Taka osoba może odnieść wrażenie, że jest to straszne miejsce, którego trzeba unikać za wszelką cenę. Mimo że autorka pisze o ważnych problemach nie tylko dla Gruzji, ale też dla Polski i innych krajów, książka pozostawia pewien niedosyt dotyczący jej wartości poznawczej w odniesieniu do innej rzeczywistości społeczno-kulturowej.

 

Książka:

Stasia Budzisz, „Pokazucha. Na gruzińskich zasadach”, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2019.