Filmowe i serialowe adaptacje przyciągają fanów literackich pierwowzorów, nawet jeśli zderzenie czytelniczych wyobrażeń z wizją reżysera często okazuje się bolesnym rozczarowaniem. Proces odwrotny natomiast – wydawanie książki na podstawie filmowego scenariusza – nawet jeśli wzbudza zainteresowanie odbiorcy, postrzegany jest raczej w kategoriach marketingowych niż artystycznych.
Takie podejście do powieści „Labirynt fauna”, ukazującej się po trzynastu latach od kinowej premiery oryginału, byłoby jednak krzywdzące. Adaptację obsypanego nagrodami obrazu Guillerma del Toro, z wykorzystaniem uhonorowanego Oscarem scenariusza, napisała Cornelia Funke, autorka bestsellerowej „Atramentowej serii”, nazywana „niemiecką Rowling” – i niech to będzie pierwszy argument za sięgnięciem po tę mroczną opowieść.
Dawno, dawno temu w Podziemnym Królestwie żyła księżniczka Moanna, która tak bardzo pragnęła zobaczyć ziemski świat, że pewnego dnia uciekła swoim rodzicom i przedostała się na powierzchnię. Faun, królewski doradca, bezskutecznie próbował odnaleźć dziewczynkę, ale nie poddawał się, nawet gdy zabrały ją choroby; wierzył bowiem, że dusza Moanny powróci w innym ciele i gdy nadejdzie odpowiedni moment, będzie można sprowadzić ją z powrotem.
W tę opowieść i swoją w niej rolę zaczyna wierzyć jedenastoletnia Ofelia, gdy przyjeżdża wraz z będącą w ciąży matką, Carmen, do małej wioski na północy Hiszpanii w 1944 roku. Do podróży zmusił je ojczym dziewczynki, bezwzględny kapitan Vidal, wysłany w odległe rejony kraju do walki z ukrywającymi się w lasach republikańskimi partyzantami. Ofelia bardzo tęskni za ojcem, ofiarą wojny domowej. Nie może porozumieć się z zapatrzoną w okrutnego kapitana matką i jednocześnie martwi się o jej podupadające z każdym dniem ciąży zdrowie. Panicznie boi się samego Vidala i tego, co może zrobić z doglądającą gospodarstwa troskliwą Mercedes, gdy dowie się, że kobieta potajemnie współpracuje z guerrilleros.
Nic dziwnego, że przygnieciona tyloma troskami dziewczynka nie chce zaakceptować otaczającej ją rzeczywistości. Magiczny świat, w którym zaczyna się zamykać, można by więc rozumieć jako ucieczkę; szybko okazuje się jednak, że nie sposób powiązać go z eskapizmem – w znajdujących się nieopodal domu ruinach kamiennego labiryntu Ofelia spotyka niepokojącego fauna i na jego polecenie wykonuje trudne zadania, stawiając czoła rzeczom potwornym, obrzydliwym i śmiertelnie niebezpiecznym.
Jak podkreśla Jack Zipes, amerykański badacz folkloru i baśni, w recenzji filmowego pierwowzoru powieści [1], fantastyczna rzeczywistość nie jest tu kojącą zasłoną dymną, niczym opowieści poddane disneyfikacji. Umożliwia natomiast podejmowanie własnych decyzji, kultywowanie odwagi i przeciwstawianie się tyranii. „Wszyscy tworzymy własne baśnie”, czytamy w „Labiryncie fauna” – Ofelia tworzy taką, która pozwala jej na przejęcie kontroli i aktywne działanie w opozycji do faszystowskiego reżimu reprezentowanego przez Vidala i jego żołnierzy. Podkreśla to siłę storytellingu – fantastyczna narracja dziewczynki ma wartość nie dlatego, że jest piękniejsza i bardziej optymistyczna, ale dlatego, że jest alternatywą dla baśni, w które wierzą frankiści albo nawet Carmen, której baśń jest „najbardziej niebezpieczna ze wszystkich […]: […] o księciu, który przybędzie i ją uratuje”.
„Tylko baśnie nadają [złu] […] właściwy kształt”
Spiskująca przeciwko Vidalowi Mercedes nie wierzy co prawda ani w baśnie kapitana, ani matki Ofelii, ale nie wierzy także w magię. Kiedyś jednak było inaczej, mówi dziewczynce. Magia u Guillerma del Toro i Cornelii Funke to zatem atrybut dzieciństwa – i bardziej niż wróżkami czy zaklęciami jest raczej umiejętnością patrzenia – „Dzieci zauważają […] szczegóły, ponieważ mogą jedynie obserwować”.
Powieść pokazuje, że to właśnie najmłodsi i ich opowieści pozwalają dostrzec to, co niewyraźne, bo przysłonięte „nonsensami dorosłych”: „Zło rzadko od razu nabiera kształtu. Często na początku jest niewiele wyrazistsze od szeptu. Jest spojrzeniem. Zdradą. Ale potem rośnie i się zakorzenia, nadal niewidoczne, niezauważone. Tylko baśnie nadają mu właściwy kształt. Wielkie złe wilki, okrutni królowie, demony i diabły…”.
Poza poetycką narracją zastępującą filmową akcję i wplecionymi między dialogi baśniowymi analogiami Funke inkrustowała scenariusz dziesięcioma magicznymi opowieściami, wyróżnionymi w tekście inną czcionką niż wiodąca część książki. Towarzyszą im sugestywne czarno-białe ilustracje Allena Williamsa. Każda opowieść przedstawia historię innej postaci lub przedmiotu pojawiających się w powojennej Hiszpanii i Podziemnym Królestwie. Tym samym łączą one oba plany powieści, realistyczny i fantastyczny, tworząc świat, w którym te dwa porządki stają się jednym i tym samym. Dodatkowe rozdziały są autorskim odczytaniem filmowych wątków i symboli, a jednocześnie tworzą przestrzeń do dodatkowych interpretacji. I kreują nowe kształty.
„O życiu i śmierci. O dobru i złu”
Kiedy w 2006 roku „Labirynt fauna” wchodził na ekrany, wielu dorosłych – zwiedzionych baśniowym tytułem, plakatem i dziecięcą protagonistką – zabierało do kin swoje dzieci, dla których film Guillerma del Toro jest dzisiaj wspomnieniem prawdziwej traumy i koszmarów sprzed lat. Wydaje się, że wydana w 2019 roku literacka adaptacja zastawia tę samą pułapkę. Chociaż powieść dodatkowo kusi młodych czytelników nazwiskiem autorki znanej z publikacji tekstów dla dzieci i młodzieży, nie pomija żadnego z pełnych okrucieństwa filmowych epizodów – czy więc powinna trafić do działu „KL dzieciom”, a przede wszystkim, w ręce nastoletniego (bo na pewno nie młodszego) czytelnika?
Odpowiedzią niech będzie fragment recenzowanej powieści. Ofelia burzyła się przeciwko matce i ojczymowi odmawiającymi jej dostępu do literatury, ponieważ „jedynie książki mówiły o wszystkich tych rzeczach, o które dorośli nie pozwalali pytać: o życiu i śmierci. O dobru i złu”. „Labirynt fauna” jest więc jedną z takich zakazanych książek. Być może dziś, po trzynastu latach od kinowej premiery, nadeszła właśnie odpowiednia pora, by wręczyć młodym odbiorcom literacką wersję przerażającej opowieści o jednoznacznie antyfaszystowskiej i feministycznej wymowie. Wbrew dorosłym odważnie opowiadającą o życiu i śmierci. O dobru i złu.
Przypisy:
[1] Jack Zipes, „Pan’s Labyrinth (El laberinto del fauno)”, „The Journal of American Folklore”, 121(480), 2008, s. 236–240.
Książka:
Cornelia Funke, Guillermo del Toro, „Labirynt fauna”, il. Allen Williams, tłum. Ewa Wojtczak, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2019.
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.