Zbliżenie Ukrainy do struktur euroatlantyckich nie jest kwestią ostatniej dekady. Już w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych ówczesny prezydent Łeonid Kuczma (1994–2004), uważany za polityka prorosyjskiego, zadeklarował, że integracja europejska jest jego strategicznym celem. Za jego rządów Ukraina podpisała z UE pierwszy układ o partnerstwie i współpracy, który zaczął obowiązywać w 1998 roku. Dotyczył on głównie gospodarki , praworządności oraz swobód obywatelskich.

Do ponownych starań o włączenie się w struktury zachodnie doszło za rządów prezydenta Wiktora Juszczenki (2005–2010), który objął urząd po tym, jak Ukraińcy w czasie pomarańczowej rewolucji z 2004 r. wymusili powtórkę drugiej tury sfałszowanych wyborów prezydenckich. To pod koniec kadencji Juszczenki, w lutym 2010 roku, powstało Partnerstwo Wschodnie.

Proeuropejska rewolucja

Definitywna decyzja co do formuły umowy stowarzyszeniowej została podjęta w Paryżu we wrześniu 2009 roku, ale jej finalizacje opóźniła decyzja ukraińskich władz o uwięzieniu byłem premierki Julii Tymoszenko. Podpisanie umowy miało nastąpić w Wilnie w listopadzie 2013 r., gdzie analogiczny dokument podpisała Mołdawia z Gruzją. Na tydzień przed szczytem ukraiński rząd, po wcześniejszych naciskach ze strony Rosji, niespodziewanie zadecydował, iż nie podpisze dokumentu, co wywołało pierwsze protesty w Kijowie. Demonstracje po próbach stłumienia przez jednostki specjalne przerosły się w masowy ruch, a ostatecznie w brutalną rewolucję, podczas której w lutym 2014 r. w stolicy zginęło ponad stu demonstrantów. W reakcji na Euromajdan Rosja dokonała aneksji Krymu i rozpętała wojnę we wschodnioukraińskim Donbasie, co miało uniemożliwić Ukrainie integrację z zachodnimi strukturami politycznymi. Paradoksalnie rezultat był dokładnie odwrotny, co wpłynęło również na nastroje ukraińskiej opinii publicznej. Wraz z stopniowo rosnącym poparciem dla integracji euroatlantyckiej gwałtowanie spadało społeczne zainteresowanie integracją w ramach państw poradzieckich, pod przewodnictwem Rosji. Doszło nie tylko do dramatycznych zmian w ukraińskiej opinii publicznej, lecz także do ucieczki prezydenta Wiktora Janukowycza. Podczas swojej kadencji retorycznie wspierał kierunek proeuropejski oraz podpisanie umowy stowarzyszeniowej, ale nie dopuszczał do wprowadzenia większych zmian politycznych. Za jego zarządów odnotowano wyraźny wzrost korupcji oraz represji wobec niezależnych dziennikarzy i politycznych oponentów.

Po rewolucji Ukrainie udało się podpisać i ratyfikować umowę stowarzyszeniową. Nie przeszkodziło w tym nawet referendum w Holandii – frekwencja wyniosła 32,28 proc., a większość głosujących sprzeciwiła się podpisaniu umowy. Holandia otrzymała jednak gwarancje, że umowa nie będzie związana z perspektywą wstąpienia do Unii i nie oznacza przyznania Ukrainie statusu kandydata do UE. Drugim dużym sukcesem nowej ekipy rządzącej z prezydentem Petrem Poroszenką na czele było zniesienie obowiązku wizowego na krótkoterminowe pobyty w strefie Schengen, w czerwcu 2017 r. Analogiczne decyzje UE podjęła wobec Mołdawii i Gruzji.

Łapanie za słówka

W styczniu bieżącego roku, z inicjatywy ówczesnego prezydenta Poroszenki parlament zapisał w konstytucji cel dołączenia kraju do UE i NATO. Ten ruch miał potwierdzić, że Ukraina traktuje integrację euroatlantycką poważnie. Ambitne plany napotykają jednak na trudności związane z ukraińską rzeczywistością. Kijów jeszcze przez wiele lat nie będzie przygotowany do członkostwa, któremu nie sprzyjają również nastroje wewnątrz Unii Europejskiej. Nie jest tajemnicą, że szereg członków unijnej piętnastki (kraje UE przed 1 maja 2004) nie chce obecnie słyszeć o kolejnym rozszerzeniu na Wschód. Również z tego powodu od samego początku projekt Partnerstwa Wschodniego był problematyczny dla wielu państw „starej Unii”. Inicjatywa była bowiem rozumiana jako swoisty etap wstępny przed pełnoprawnym członkostwem w Unii Europejskiej. Tę koncepcję promowała głównie  Polska, jeden z pomysłodawców Partnerstwa, do czego istotnie przyczynił się ówczesny minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.

Cały problem wymownie ilustruje sytuacja przed szczytem Partnerstwa Wschodniego w Brukseli, który odbył się w listopadzie 2017 r. Prowadzono wtedy długie dyskusje w celu sformułowania integracyjnych dążeń Ukrainy, Gruzji i Mołdawii, które miało zostać zamieszczone w dokumencie końcowym. Dla Niemiec i Holandii szczególnie problematyczne były słowa, że UE uznaje europejskie aspiracje wschodnich partnerów. Angielskie słowo „recognize” zostało z tego powodu w wersji końcowej dokumentu zastąpione łagodniejszym i bardziej kompromisowym wyrazem „acknowledge”.

Ślepa uliczka Partnerstwa Wschodniego

Z powodu niechęci części państw UE do postrzegania Partnerstwa Wschodniego jako ewentualnego elementu drogi unijnej akcesji, program ten jest oceniany sceptycznie również przez ukraińskie elity. Tym bardziej, że po ratyfikacji umów stowarzyszeniowych oraz zniesieniu obowiązku wizowego dla trzech najściślej współpracujących krajów cała inicjatywa znalazła się w ślepej uliczce. Nie wiadomo, w którym kierunku powinna zmierzać, jeżeli nie zawiera obietnicy potencjalnego członkostwa we Wspólnocie.

Mimo to w ramach Partnerstwa Wschodniego istnieje szereg korzystnych dla Ukrainy projektów. Dotyczą one rozwoju regionalnego, wzmocnienia instytucji państwowych i praworządności, a także bezpieczeństwa energetycznego. Z perspektywy wzmacniania państwa kluczowymi kwestiami są także wsparcie niezawisłego sądownictwa oraz walka z korupcją i przestępczością zorganizowaną. Są to chroniczne problemy państw wschodnioeuropejskich i bez ich rozwiązania nie mają one co liczyć na możliwość  członkostwa w UE.  Program Partnerstwa Wschodniego nadał całej koncepcji pewne ramy, ale z pewnością nie zaspokaja ambicji Ukraińców.

 

Artykuł po raz pierwszy ukazał się 4 czerwca 2019 r. w czasopiśmie Demokratický střed.

Z czeskiego przetłumaczyła Olga Słowik.

Redakcja tłumaczenia: Jakub Bodziony.