0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > Siostrzeństwo krwi. Recenzja...

Siostrzeństwo krwi. Recenzja filmu „Eastern” Piotra Adamskiego

Ada Minge

Pełnometrażowy debiut Piotra Adamskiego to oryginalny mariaż filmu gatunkowego i autorskiego stylu, którego sercem są dwie buntownicze „dziewczyńskie” kreacje. W tej opowieści o opresyjnym systemie i jednostkach, które próbują go przechytrzyć, western łączy się z duchem filmów Yorgosa Lanthimosa.

Życie bohaterów „Easternu” to niekończący się łańcuch „zatargów krwi”. Podporządkowane jest brutalnemu kodeksowi, zgodnie z którym za obrazę czyjegoś honoru sprawca może spodziewać się śmierci z ręki obrażonego lub członka jego rodziny. Nastoletnia Klara właśnie pomściła swojego ojca, zabijając syna Nowaków i tym samym sama znalazła się na ich celowniku – a konkretnie na celowniku Ewy, którą pozbawiła brata. Ewa jednak wcale nie kwapi się do zemsty, przez którą stałaby się tylko kolejną ofiarą. Chociaż krew Klary można by „wykupić” i tym samym zakończyć międzyklanowy spór, rodzice dziewczyny odmawiają zapłacenia astronomicznej sumy zaproponowanej przez notariusza i postanawiają tymczasowo potrzymać córkę pod kluczem. Ale wiadomo, że to rozwiązanie ma krótkie nogi. Zwłaszcza że Klara właśnie dostała wymarzoną hulajnogę i nie może się powstrzymać przed jej przetestowaniem. Zarówno Klara, jak i Ewa mają inne priorytety niż zajęcie swojego miejsca w łańcuchu rzezi – wygląda na to, że system będzie musiał zmierzyć się z ich pomysłowością i dziewczyńską solidarnością.

„Eastern” to film oszczędny w środkach: dialog jest tu przycięty do minimum, a nacisk położony na drobiazgową inscenizację poszczególnych scen.

Ada Minge

„Eastern” to prawdziwa fuzja gatunków i stylów; western w polskiej scenografii, w którym pobrzmiewają echa „Kła” Yorgosa Lanthimosa, „Przekleństw niewinności” Sofii Coppoli, „Ostrych przedmiotów” Marti Noxon, a nawet „Thelmy i Louise” Ridleya Scotta. Dzięki magnetyzującym bohaterkom i wartkiej akcji wszystkie te tropy łączą się w zaskakującą, zwartą całość – niekonwencjonalną opowieść o antysystemowym buncie.

Girl power w westernowej szacie

Społeczność, w której dominują osobiste zatargi; puste przestrzenie, po których krążą bohaterowie; pościgi i ucieczki; muzyka Huberta Zemlera, nadająca podwarszawskim suburbiom klimat Dzikiego Zachodu – to główne elementy, które w „Easternie” składają się na paragatunkowy sztafaż. W kategorii postmodernistycznej gry z gatunkową ikonografią najefektowniej jednak wypada przepisanie męskocentrycznego, westernowego kodu na postaci dziewcząt, w klasycznym westernie jeśli w ogóle obecne, to marginalizowane do roli biernych trofeów. Kluczowa dla tego gatunku figura kowboja, samotnego rewolwerowca, który wymierza sprawiedliwość w skorumpowanej społeczności, zostaje rozczłonkowana na te dwie „karabinierki”, które postanawiają oszukać system.

Skojarzenia z filmem Coppoli generują dodatkowo sceny „aresztu domowego”, za pomocą którego rodzice chcą ochronić dziewczynę przed krwawą wendetą.

Ada Minge

I właśnie dla nich warto ten film zobaczyć, a dzięki nim – zapamiętać. Bo, choć świetnie obsadzony na wszystkich planach, „Eastern” to przede wszystkim film Mai Pankiewicz i Pauliny Krzyżańskiej, obydwu kapitalnych i podobnie jak reżyser debiutujących w pełnym metrażu (Pankiewicz ma już na koncie występy w filmach i serialach, ale nie pierwszoplanowe, nie licząc krótkich filmów). Krzyżańska łączy w sobie niewinność podlotka i brawurę – bezpośrednie, niewzruszone, momentami lekko ironiczne spojrzenie jej podkrążonych oczu sprawia, że momentami przypomina najmłodszą z sióstr Lisbon z „Przekleństw niewinności” (zwłaszcza w momencie, kiedy kierowała w stronę psychologa pamiętne zdanie: „Widać, że nigdy nie był pan trzynastoletnią dziewczynką”). Skojarzenia z filmem Coppoli generują dodatkowo sceny „aresztu domowego”, za pomocą którego rodzice chcą ochronić dziewczynę przed krwawą wendetą. Spuszczone story, symbol nudy, czyli program przyrodniczy w TV, odpijanie kolejnych puszek coli, robienie smętnych kółek na hulajnodze po pokoju za dnia i wymykanie się nocą – Klara mogłaby pozbijać piątki z siostrami Lisbon.

Nieco starsza Pankiewicz jest twardsza i pewna siebie; o ile dla Klary te „igrzyska śmierci” mają jeszcze coś z zabawy, w niej wyraźniej widać oznaki buntu. Chemia między tą dwójką początkowo opiera się na grze spojrzeń zaklętych w kamiennych twarzach i ewoluuje w miarę jak ze śmiertelnych przeciwniczek stają się wspólniczkami, a Pankiewicz w pewnym sensie przejmuje rolę starszej siostry. Dziewczyńska komitywa zarysowuje się jednak tyle pewnie, co oszczędnie – na pewno nie będzie tu wspólnego malowania paznokci.

Bohaterki „Easternu”, a zwłaszcza Klara, wpisują się w jeden z ulubionych w ostatnich latach motywów w popkulturze – dziewczyn(ek)-predatorek („Killing Eve”, „Ostre przedmioty”); przemocy i okrucieństwa ucieleśnionych w tym, co kulturowo jest nośnikiem niewinności, czyli dziewczęcym ciele. Klara, kiedy jedzie na hulajnodze po pustych uliczkach przedmieść, z powiewającymi na wietrze włosami i nieodłącznym karabinem na ramieniu do złudzenia przypomina pędzącą na wrotkach przez senne amerykańskie miasteczko Elizę Scanlen, młodszą siostrę Amy Adams z „Ostrych przedmiotów”. Obydwu siła genderowego stereotypu może w razie czego posłużyć za kamuflaż i wypchnąć poza sferę podejrzeń. Są ostatnie w kolejce do posądzenia o przemocowe instynkty i obydwie potrafią to wykorzystać. Podobnie jak zabójczyni Villanelle z „Killing Eve” w scenie, w której podążą za dwiema dziewczynami ciemną uliczką. Kiedy te w końcu odwracają się, zaniepokojone, i stają twarzą w twarz z atrakcyjną blondynką, wzdychają z ulgą: „Przestraszyłaś nas, tu jest niebezpiecznie! Chodź z nami, we trójkę będzie nam raźniej”.

„Kieł” po polsku

„Eastern” to film oszczędny w środkach: dialog jest tu przycięty do minimum, a nacisk położony na drobiazgową inscenizację poszczególnych scen. Reżyser koncentruje uwagę widza na twarzach aktorów i aktorek, z których niełatwo coś wyczytać, tym bardziej zachłannie się w nie wpatrujemy, uważni na najmniejszy grymas czy mrugnięcie. Żaden gest czy dźwięk nie pływają luzem w tej konstrukcji; żaden niesforny kosmyk nie wymyka się z ciasnego splotu. Ciasność i sztywność tej zdyscyplinowanej formy pracują na atmosferę filmu. To w końcu opowieść o świecie ściśle skodyfikowanym, hermetycznym i napiętym jak struna.

Bohaterki „Easternu”, a zwłaszcza Klara, wpisują się w jeden z ulubionych w ostatnich latach motywów w popkulturze – dziewczyn(ek)-predatorek („Killing Eve”, „Ostre przedmioty”); przemocy i okrucieństwa ucieleśnionych w tym, co kulturowo jest nośnikiem niewinności, czyli dziewczęcym ciele.

Ada Minge

Dlatego właśnie silniej jeszcze niż elementy westernowej ikonografii wybija się w „Easternie” wpływ nowego kina greckiego, a w szczególności „Kła” Yorgosa Lanthimosa (w którym dorosłe rodzeństwo wychowywane jest pod kluczem przez rodziców i karmione spreparowanymi treściami medialnymi). W obydwu filmach bohaterki są częścią opresyjnego systemu, na straży którego stoi rodzina; akcja osadzona jest w znajomej, ale jednak alternatywnej rzeczywistości o bezwzględnych regułach, a przemoc jest sterylna i chłodna, nie obliczona na współczucie ze strony widza. Obydwa te światy – zarówno Lanthimosa, jak i Adamskiego – to krzywe zwierciadła społecznych mechanizmów; to, co znajome, w jakiś sposób doprowadzone do ekstremum. O ile „Kła” Lanthimosa można traktować jako opowieść o działaniu mechanizmów propagandy i życiu w medialnej bańce (nieważne, przez kogo i w jakim celu wytwarzanej), tak „Eastern” traktuje o świecie, w którym jednostka nie może w pełni decydować o własnym ciele, a związane tradycją kolejne pokolenia zobowiązane są powtarzać destrukcyjne rytuały ustanowione przez poprzednie generacje. Ani jedno, ani drugie nie brzmi skądinąd zupełnie obco.

Męskie female gaze

Niech za niejednoznacznością i hybrydowością filmu Adamskiego przemówi jeszcze fakt, że pomimo całego swojego feministycznego ładunku, testu Bechdel – czyli jednego z najbardziej potocznych barometrów reprezentacji kobiet w filmie zaproponowanego przez Alison Bechdel w latach 80. [1] – wcale nie zdałby śpiewająco. Owszem, mamy tu dwie postaci kobiece, obydwie posiadające imiona, i owszem, zdarza im się rozmawiać o czymś innym niż o mężczyznach, ale wcale niekoniecznie w przeważającej mierze, bo po pierwsze, w ogóle pada tu niewiele słów, a po drugie, bohaterki siłą rzeczy wspominają o swoich ojcach i wujach.

To jednak uwaga anegdotyczna, bo „Eastern” zdecydowanie można uznać za reprezentanta female gaze [„kobiecego spojrzenia”], co dowodzi, że wcale nie ogranicza się ono (jak często mylnie się zakłada) do kina reżyserowanego przez kobiety. Francuska badaczka Iris Brey definiuje je szeroko jako „czyniące podmiotem postać kobiecą i pozwalające widzowi/widzce odczuć jej doświadczenie bez konieczności identyfikacji z nią” [2]. Chciałoby się widywać w polskim kinie więcej tak zaskakujących bohaterek i tak filmowanych dziewczyn i kobiet.

Po sukcesie na festiwalu Młodzi i Film w Koszalinie, „Eastern” był pokazywany na ostatnim festiwalu w Gdyni w sekcji Panorama Kina Polskiego, choć z powodzeniem mógłby znaleźć się w Konkursie Głównym. Obok „Supernovej” Bartosza Kruhlika był to jeden z najciekawszych, najoryginalniejszych tytułów zaprezentowanych w tej edycji. To film w którym czuć, nomen omen, świeżą krew.

 

Przypisy:

[1] Aby go „zdać”, film lub dzieło musi spełnić trzy warunki: muszą pojawić się co najmniej dwie (posiadające imię) postacie kobiece, 2) które prowadzą ze sobą rozmowę, 3) dotyczącą czegoś innego niż mężczyźni.
[2] Iris Brey, „Le regard féminin – Une révolution à l’écran”, Éditions de l’Olivier, 2020, s. 28 [tłum. własne].

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 599

(29/2020)
30 czerwca 2020

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj