0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Utracony skarb wolności....

Utracony skarb wolności. O zapiskach wojennych René Chara

Piotr Kieżun

„Feuillets d’Hypnos” to zbiór krótkich not i aforyzmów René Chara, który powstał w okresie niemieckiej okupacji. To właśnie w nich francuski poeta postawił jedno z najważniejszych politycznych pytań epoki przełomu: jak zachować ducha braterstwa i politycznej wolności, który zrodził się w wyjątkowym czasie wojny? I czy w ogóle jest to możliwe?

Niedawno w Bibliomanii, antykwariacie na warszawskim Solcu, zdobyłem prawie nienaruszony egzemplarz pierwszego wydania tomu „Feuillets d’Hypnos” francuskiego poety René Chara. Kto wie, o czym mowa, ten zrozumie mój dreszcz podniecenia. Książeczka to słynny zbiór krótkich not i aforyzmów pisanych przez Chara w czasie, kiedy walczył we francuskim ruchu oporu. Tuż po wojnie w 1946 roku wydał je u Gallimarda późniejszy przyjaciel poety Albert Camus w prowadzonej przez siebie serii „Espoir”. Seria nie była finansowym sukcesem, ale małe białe tomiki z zieloną obwódką miały swój gatunkowy ciężar. Obok utworów Chara Camus publikował w niej teksty między innymi Simone Weil i Rogera Greniera. Znalezisko z Solca było więc bez wątpienia bibliofilską gratką.

Ale nie tylko tym. Patrząc na egzemplarz „Feuillets d’Hypnos”, czyli w wolnym tłumaczeniu „Kartek Hypnosa”, pomyślałem, że trzymam również w ręku świadectwo niezwykle ciekawego okresu, jakim w historii Francji był czas niemieckiej okupacji i powojennych rozliczeń. Francuzi, najpierw zaangażowani w tak zwaną dziwną wojnę [fr. drôle de guerre], a następnie upokorzeni przez Niemców w czerwcu 1940 roku, po przegranej przyjęli postawę wyczekującą. Wkrótce część z nich poparła nacjonalistyczną politykę marszałka Petaina lub zaczęła kolaborować z Niemcami, reszta przyjęła najprostszą strategię przetrwania – po prostu żyła. Nieliczni zaangażowali się w walkę z okupantem w podziemnych strukturach la Résistance.

Milczenie kapitana Alexandre’a

Do tych ostatnich należał René Char. Oficjalny wybuch wojny zastał go w Paryżu. Tam został zmobilizowany, a następnie już po kilkunastu dniach przeniesiony do Nîmes, gdzie służył jako szeregowy żołnierz. Po klęsce w 1940 roku nie wrócił do stolicy. Zaszył się w niewielkiej wsi Céreste, położonej w górach w departamencie Basses-Alpes, którą w lipcu 1941 roku tak opisywał w liście do poety Gilberta Lely: „Nie ma tutaj nic oprócz lasu, krzemienia i szronu […]”. Charowi najzupełniej to wystarczało. Po młodzieńczej przygodzie z ruchem surrealistów, od którego odciął się w połowie lat 30., miał serdecznie dość literackich koterii. Ponadto czuł, że wojna to czas czynów. W pobliskim Manosque nawiązał kontakt z socjalistą i członkiem ruchu oporu Louisem Martin-Bretem. W Céreste powoli zaczął organizować tajne struktury. Wkrótce został inspektorem w ramach Zjednoczonych Ruchów Oporu [Mouvements unis de la Résistance], a gdy w 1942 roku w strefie nieokupowanej na południu Francji powstała gaullistowska Tajna Armia [Armée secrète], dołączył do niej jako kapitan Alexandre.

Lata 1943–1944 były okresem intensywnej partyzanckiej działalności Chara. Na początku wojny zaczynał swoją walkę wespół z kilkudziesięcioma młodymi, niedoświadczonymi chłopakami z okolic. Pod jej koniec był odpowiedzialny za okrzepłą już strukturę, złożoną z blisko dwóch tysięcy osób. To nie był czas na szlifowanie wierszy, a tym bardziej na ich publikowanie. Zarówno w strefie okupowanej, jak i w strefie podległej rządowi Vichy każdy tekst musiał przejść przez sito cenzury. Dla Chara poddanie się takiej kontroli było niedopuszczalnym kompromisem. W czasie wojny nie wydał żadnego tomiku i nie opublikował żadnego wiersza w jakimkolwiek czasopiśmie. W liście do przyjaciela Francisa Curela z 1941 roku przyczynę swojego milczenia jako poety przedstawił jasno: „Powodem był dość niesłychany i obrzydliwy ekshibicjonizm, uprawiany od czerwca 1940 roku przez zbyt dużą liczbę intelektualistów, których imionom towarzyszyły niegdyś lub poprzedzały je aura dobroczynności, gwarancja solidarności, aż do momentu, kiedy nadeszła godzina próby, której wynik był łatwy do przewidzenia. […] Można być zaniepokojonym, przybitym lub niestałym moralnie, a jednak zachować honor! Czy trzeba ich wymieniać? To byłoby zbyt bolesne”.

Świadectwo oporu

Jedyne zatem, co pozostało Charowi, to notować na prywatny użytek urwane myśli, aforyzmy, krótkie opisy życia w partyzantce, które potem złożyły się na „Feuillets d’Hypnos”. Char poeta stara się w nich ująć w słowa doświadczenie Chara żołnierza i oddać sprawiedliwość tym, którzy postanowili przeciwstawić się złu bez gwarancji zwycięstwa. „Te zapiski – napisze po wojnie we wstępie do zbioru – są świadectwem oporu humanizmu świadomego swoich obowiązków, nie sławiącego swoich cnót, pragnącego zachować niedosięgłą przestrzeń otwartą na fantazje jego słońc, i zdecydowany zapłacić za to cenę”. Są również, a może nawet nade wszystko, poetyckim hołdem dla cnoty braterstwa; opisem „czasu gór rażonych gromem i fantastycznych przyjaźni”.

Myliłby się jednak ten, kto pomyślałby, że „Feuillets d’Hypnos” są typową literaturą ku pokrzepieniu serc, prostą apologią słusznego sprzeciwu. U Chara role są, rzecz jasna, rozdane. Wiadomo, po czyjej stronie leży racja. Jednak pytanie, czym tak naprawdę jest „czas przeklętej algebry”, jak poeta określił lata wojny, pozostaje w zapiskach bez jasnej odpowiedzi. To okres prostych moralnych wyborów, ale także „piekielnych obowiązków”, które zmuszają do tego, by „działać jak człowiek pierwotny”, wykazywać się brutalnością, nietolerancją wobec słabości nie tylko własnych, ale i swoich podwładnych. Odkrycie Chara, że „człowiek potrafi uczynić to, czego nie jest sobie w stanie wyobrazić”, napawa tyleż nadzieją, co niepokojem.

Doświadczenie politycznej wolności

Na stronach „Feuillets d’Hypnos” pojawia się zresztą jeszcze inny znak zapytania. Jeśli to właśnie wojna nauczyła nas działać razem, dała nam poczucie wolności i odpowiedzialności za bliźniego, czy będziemy potrafili zachować ten skarb również po jej zakończeniu, czy też – jak pytał z troską Char – „będziemy potem podobni do tych kraterów, gdzie wulkany już nie wzbierają i gdzie żółknie łodyga traw”?

Sam poeta patrzył na sprawę trzeźwo i raczej pesymistycznie. „Obawiam się zarówno przegrzania – notował na ostatnich stronach zapisków – jak i chlorozy lat, które przyjdą po zakończeniu wojny. Przewiduję, że wygodna jednomyślność, głód sprawiedliwości będą trwały krótko, do momentu, w którym zniknie więź scalająca naszą walkę”.

Innego zdania była Hannah Arendt, która w przedmowie do wydanego na początku lat 60. zbioru esejów „Między czasem minionym a przyszłym”, zinterpretowała „Feuillets d’Hypnos” zgodnie z własną filozoficzną myślą. Według niej na prawdziwy skarb Chara i jego wojennych towarzyszy składały się dwa doświadczenia. Po pierwsze, wojna, która niczym rewolucja za jednym zamachem unieważniła dotychczasową strukturę polityczną Francji, pozwoliła im zrzucić społeczne maski i „odnaleźć siebie” bez uciekania się do filisterskiej gry pozorów. W tym geście nie było nic z anarchicznego buntu. Chodziło raczej o oczyszczające poczucie, że nikt niczego nie udaje, co Char ujął we właściwy sobie poetycki sposób: „Dziś między rzeczywistym światem a mną nie ma już smutnej nieprzezroczystości”.

René Char w 1941 roku. Źródło: wikimedia

Arendt w tym cytacie poprawiłaby zapewne jeden szczegół: nie „między światem a mną”, lecz „między światem a nami”. Według niej fundamentalnym doświadczeniem uczestników ruchu oporu był bowiem nie tyle sprowokowany przez okoliczności zewnętrzne indywidualny akt wyzwolenia się ze społecznych okowów, ile to, co nastąpiło po nim – wspólne działanie równych, szanujących się wzajemnie jednostek, nakierowane na odbudowę sfery publicznej, która jest koniecznym warunkiem pojawienia się wolności politycznej. To nie sama walka o słuszną sprawę, ale owo ulotne, przeszywające dreszczem poczucie, że oto przed każdym, kto dołączył do grona bojowników, otworzyła się możliwość działania i decydowania o wspólnym losie, było dla filozofki najważniejszym cudem, który przydarzył się tej „armii cieni”, jak francuską la Résistance nazwał Joseph Kessel.

Piękne marzenie

Czy ten cud mógł trwać nadal po wyzwoleniu? Przypominał przecież, jak przyznawała sama Arendt, rewolucyjną iskrę, nagły wybuch politycznej wolności, który przez chwilę można było zaobserwować w 1776 roku w Filadelfii czy w 1789 w Paryżu. Wszystkie rewolucje zaś niosą ze sobą nierozstrzygalny polityczny problem. Ich największa zdobycz, a więc możliwość wspólnego inicjowania czegoś nowego przez wolne i równe jednostki, ulega nagłej atrofii w momencie, gdy pragniemy tej zdobyczy nadać trwały polityczny kształt. A jednak, jak przekonywała Arendt, już sam akt namysłu nad tą sprzecznością dawał szansę na wynalezienie dla tego wyjątkowego doświadczenia instytucjonalnej formuły.

Samej Arendt nigdy nie udało się zaproponować (a przynajmniej ja nigdy nie zdołałem tego znaleźć w jej pismach) konkretnego ustrojowego rozwiązania, które umożliwiałoby zachowanie tego, co stało się niespodzianym udziałem Chara i jego towarzyszy. Inspiracją były dla niej lektura pism Jeffersona, który postulował zapisanie w amerykańskiej konstytucji prawa do jej rewizji przez nowe pokolenia, po to, by również one mogły wziąć udział w decydowaniu o fundamentach wspólnoty politycznej. Ba, dostrzegała również dobre strony idei rewolucyjnych rad, które powstawały jak grzyby po deszczu w Rosji po wybuchu rewolucji październikowej. Jednak koniec końców jej filozoficzne rozważania na ten temat zawsze zamykał ogólnikowy postulat ustanowienia jakiejś formy demokracji deliberatywnej, przypominającej wyidealizowaną grecką polis – „ową przestrzeń wolnych uczynków i żywych słów ludzkich, mogącą napełnić życie blaskiem”.

Czyż nie brzmi to jak piękne marzenie? I czy to raczej nie Char miał rację, przewidując, że po wojnie uczestnicy ruchu oporu szybko zapomną o skarbie wolności, który według Arendt był ich najcenniejszym dziedzictwem? Trudno się z tym nie zgodzić. Jednak w pewnym sensie ów skarb nie został zaprzepaszczony. Trwa przecież uwieczniony w zapiskach Chara. I nawet jeśli dla wielu z nas zamienił się obecnie w literacką fikcję, to sam fakt, że kiedyś przez chwilę był podstawą międzyludzkich relacji, nadal niesie ze sobą to, co Char nazwał „nieujarzmionym przeciwieństwem losu” – nadzieję. W czasie, gdy przestajemy wierzyć w politykę, która nie byłaby cyniczną grą emocjami, ta ostatnia jest dziś na wagę złota.

 

Bibliografia:

Pisząc tekst, korzystałem z następujących książek:

René Char, „Feuillets d’Hypnos”, éd. Gallimard, Paris 1946;

Laurent Greilsamer, „René Char, un poète en armes” [w:] Laurent Greilsamer, Veyne, „René Char”, Culturesfrance, Paris 2007.

Hannah Arendt, „Between Past and Future”, Penguin Books, 2006.

Hannah Arendt, „O rewolucji”, przeł. Mieczysław Godyń, wyd. Czytelnik, Warszawa 2003.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 603

(33/2020)
28 lipca 2020

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj