Adam Józefiak: Donald Trump podjął decyzję o wycofaniu 12 tysięcy żołnierzy z Niemiec. Co to oznacza dla Polski?
Andrzej Fałkowski: Pomysł wycofywania wojsk amerykańskich z Europy nie jest nową koncepcją. Już za prezydentury Baracka Obamy prowadzono rozmowy dotyczące „zwrotu ku Azji” [ang. pivot to Asia – przyp. red.], który zakładał przeniesienie środka ciężkości militarnej ingerencji Stanów Zjednoczonych w region Pacyfiku.
Nie wiadomo, jaką ostatecznie formę przyjmie obecne wycofanie tych jednostek. Ponadto, przy obecnych możliwościach szybkiego przerzutu wojsk, ma to drugorzędne znaczenie. Aczkolwiek, jest to wyraźny sygnał polityczny w kierunku Niemiec.
Część ekspertów sugeruje, że decyzja Trumpa wynika nie ze strategicznej, ale prywatnej kalkulacji amerykańskiego prezydenta i jego niechęci wobec Angeli Merkel.
Nie sądzę, żeby istniało coś takiego jak „prywatna kalkulacja” w przypadku polityków na tym poziomie. Angela Merkel jest bardzo doświadczonym przywódcą i raczej nie pozwoliłaby sobie na jakiś nieprzyzwoity komentarz wobec Trumpa. Napięcie na linii Berlin–Waszyngton wynika częściowo z pragmatycznego, wręcz biznesowego podejścia amerykańskiego prezydenta do polityki. Każde państwo członkowskie NATO od szczytu sojuszu w Walii, który odbył się w 2014 roku, ma obowiązek wydawać co najmniej 2 procent PKB na obronność. Republika Federalna Niemiec na swoją obronność przeznacza jedynie 1,2 procent PKB, co jest osłabieniem całego NATO. Nasi zachodni sąsiedzi dodatkowo podejmują decyzje pozostające w wyraźnej sprzeczności z interesem sojuszu – takie jak budowa drugiej nitki gazociągu Nord Stream. Trump wyciągnął z tego zachowania konsekwencje.
Ale amerykańscy żołnierze zostaną z Niemiec przesunięci do Włoch i Belgii, czyli państw, które na obronność przedstawiają jeszcze mniejszy ułamek PKB niż Niemcy. Z czego wynika ta decyzja?
Nie doszukiwałbym się w niej drugiego dna. Należy pamiętać, że w Belgii znajduje się Kwatera Główna NATO i Sojusznicze Dowództwo Operacji, a we Włoszech Amerykanie administrują na przykład dużą bazą sił powietrznych w Aviano. Dziś trudno spekulować na temat zasad stacjonowania sił USA w nowych miejscach. Do czasu podpisania odpowiedniej umowy międzynarodowej nie będziemy mieli wiarygodnych informacji na ten temat.
Wraz z decyzją o wycofaniu części sił z Niemiec Pentagon zapowiedział, że dowództwo V korpusu armii amerykańskiej będzie mieściło się w Polsce. To realne wzmocnienie obronności Polski czy tylko symboliczny gest?
Rosja, jako główny potencjalny agresor, będzie inaczej oceniać nasz potencjał obronny. Z jednej strony zwiększą się nasze zdolności do odstraszania. Z drugiej – obecność wojsk amerykańskich często przyciąga inne siły sojusznicze. Podobnie było w przypadku batalionu w północno-wschodniej Polsce, w skład którego obecnie wchodzą żołnierze z trzech innych krajów.
Warto podkreślić, że nie powinniśmy mylić dowództwa korpusu, w tym przypadku składającego się z około 600 sztabowców, z całym korpusem, w skład którego wchodzą trzy dywizje ogólnowojskowe, wsparcie bojowe i logistyczne, a więc dodatkowo kilkanaście brygad. Polskie Siły Zbrojne na ten moment dysponują trzema dywizjami (czwarta w trakcie osiągania pełnej zdolności operacyjnej), więc gdyby cały korpus trafił do Polski, mielibyśmy drugą armię.
Na Białorusi doszło do masowych powyborczych protestów przeciwko Aleksandrowi Łukaszence. Czy wzrost napięcia społecznego u naszych wschodnich sąsiadów może zakończyć się rosyjską interwencją?
Trudno jest mi spekulować na temat zamiarów Kremla. Jednak na pewno Białoruś jest dla nas niezwykle ważnym sąsiadem, z którym dzielimy aż 418 kilometrów granicy. Mińsk nie jest dla nas zagrożeniem – według statystyk Global Firepower, dotyczących militarnego potencjału państw, Polska jest na 21. miejscu, a Białoruś na 53. Ale ewentualna ingerencja Rosji na Białorusi wiązałaby się z przesunięciem wojsk rosyjskich w kierunku naszych granic, co radykalnie zmieniłoby sytuację.
Jak Polska powinna się zachować wobec wydarzeń na Białorusi?
Wśród członków NATO jesteśmy największym i najmocniejszym krajem Europy Środkowej i Wschodniej, a więc polscy wojskowi i służby będą pełnić rolę ekspertów w kwestii sytuacji na Białorusi. Andrzej Duda i prezydent Litwy Gitanas Nausėda wydali wspólne oświadczenie, w którym zaapelowali o przestrzeganie podstawowych standardów demokracji. Uważam, że na tym etapie nie musimy rozważać radykalnego podnoszenia gotowości bojowej. Straż Graniczna powinna być jednak przygotowana, gdyż dalsza eskalacja protestów za naszą wschodnią granicą może doprowadzić na przykład do fali migracji. Musimy na bieżąco monitorować i analizować wydarzenia u naszego wschodniego sąsiada, aby w razie konieczności bardzo szybko zareagować na kryzys w naszym regionie zagrażający naszemu krajowi.
Współpraca: Jakub Bodziony.