Tatiana Barkovskiy: 30 marca Sejm zdecydował, że projekt ustawy Ordo Iuris „Tak dla rodziny, nie dla gender” będzie dalej procedowany w komisji. Co to oznacza?
Katarzyna Sękowska-Kozłowska: Projekt ten będzie dalej procedowany. Nie przesądza to o tym, czy zostanie uchwalony, czy nie, natomiast pokazuje wolę polityczną, by nad tą propozycją się pochylić. Nawet jeśli ta ustawa nie zostanie uchwalona, nie zamknie to kwestii ewentualnego wypowiedzenia przez Polskę konwencji stambulskiej. Takie deklaracje ze strony rządu już były – jest wniosek Prezesa Rady Ministrów w Trybunale Konstytucyjnym o stwierdzenie niezgodności konwencji z Konstytucją.
O podjęcie działań zmierzających do wypowiedzenia konwencji stambulskiej wystąpił jeszcze w lipcu 2020 roku Zbigniew Ziobro, który wysunął w tej sprawie wniosek formalny do Ministerstwa Rodziny. Czego dotyczy ta konwencja?
To bardzo szczegółowy traktat międzynarodowy, który zobowiązuje strony do wdrożenia konkretnych instrumentów przeciwdziałania przemocy. Nakazuje reagować na przemoc, która już miała miejsce (poprzez procedury ścigania, ochrony ofiar, penalizacji przestępstw), a także dotyczy prewencji i stworzenia odpowiednich struktur koordynacyjnych wewnątrz państwa. Jest narzędziem kompleksowym.
Konwencja ma przeciwdziałać zarówno przemocy wobec kobiet, jak i przemocy domowej, bez względu na płeć ofiar. Jej twórcy wyraźnie wskazali, że państwo, które ją realizuje, musi jednak skupić się na kobietach, które są głównymi ofiarami przemocy domowej.
Jak przyjęcie tego dokumentu przełożyło się na sytuację kobiet w Polsce?
Można wskazać trzy główne zmiany w polskim prawie, związane z obowiązywaniem konwencji. W 2013 roku wprowadzono tryb ścigania z urzędu zgwałcenia oraz innych przestępstw seksualnych — tej zmiany dokonano jeszcze przed ratyfikacją konwencji, jednak miała ona wyraźnie na celu dostosowanie polskiego prawa do jej założeń.
Wtedy, a także w kolejnych latach dokonano też zmian dotyczących procedury karnej w odniesieniu do osób pokrzywdzonych przestępstwami seksualnymi. Wprowadzono między innymi procedurę, w ramach której ofiara może być przesłuchiwana tylko raz, w ciągu 14 dni od dokonania zgłoszenia, w obecności psychologa, sądu i prokuratora. Przesłuchanie jest nagrywane i odtwarzane w czasie rozprawy, co ma zapobiegać wtórnej wiktymizacji ofiary.
Ostatnia spektakularna zmiana to wprowadzenie w 2020 roku policyjnego nakazu eksmisji dla sprawców przemocy domowej i zakazu zbliżania się do mieszkania. O ten instrument w polskim prawie zabiegano od bardzo dawna, już w trakcie prac nad ustawą o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie z 2005 roku. Wtedy to się nie udało. Zakaz pozwala reagować natychmiastowo – wcześniej ofiara musiała szukać pomocy i bezpieczeństwa poza domem. Z doniesień prasowych widzę, że ten instrument jest rzeczywiście stosowany. Co ciekawe, obecne władze przy wprowadzaniu tego środka wyraźnie odcinały się od konwencji stambulskiej, twierdząc, że nasze prawo jest od niej lepsze, zatem nie jest ona potrzebna. Nie da się nie zauważyć, że ta zmiana jest jednak powiązana z obowiązywaniem tego traktatu.
Mimo wszystko we wpisie na blogu International Association Of Constitutional Law pisała pani, że w Polsce wciąż brakuje systemowego podejścia do problemu – nie ma ani ogólnego planu działania, ani adekwatnego organu, ani specjalnego budżetu przeznaczonego na przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet.
To prawda – a celem konwencji stambulskiej jest to zmienić i w pewnym zakresie widać jej pozytywne działanie. To traktat dotyczący praw człowieka, a ich realizacja przebiega stopniowo. Pewne jej elementy są implementowane lub istniały wcześniej w polskim porządku prawnym, jednak pozostaje tu dużo do zrobienia. Należy odpowiedzieć na pytania fundamentalne: czy przemoc wobec kobiet jest w ogóle problemem, czy jest problemem związanym z dyskryminacją ze względu na płeć, czy jest czymś, czym państwo powinno zająć się w sposób systemowy, czy też – co dostrzegamy w linii obecnego rządu – nie ma czegoś takiego jak przemoc wobec kobiet, a jedynie przemoc w rodzinie, uważana za zjawisko neutralne płciowo (mimo że statystyki pokazują, iż przeszło 90 procent ofiar tej przemocy to kobiety).
Jeśli nie nastąpi tu rozpoznanie, że są to kwestie związane z równością płci, to zabraknie kompleksowego spojrzenia na problem przemocy i tego, że do jej przeciwdziałania potrzebne jest przeciwdziałanie dyskryminacji kobiet. Jednostkowe działania, sprowadzające się na przykład do zaostrzania kar za gwałt, na dłuższą metę za wiele nie dadzą.
Elementem konwencji stambulskiej, który wzbudza największy sprzeciw Ordo Iuris, ma być wprowadzenie do polskiego prawa kategorii płci społeczno-kulturowej i promowanie „niestereotypowych ról przypisanych płciom”. Z kolei przemoc wobec kobiet jest w konwencji określana jako gender-based violence, tj. przemoc, która w przeważającym stopniu dotyka kobiet i jest skierowana do nich właśnie dlatego, że są kobietami. GREVIO, grupa ekspertów do spraw przeciwdziałania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej przy Radzie Europy, na drodze badań uznała, że źródłami tej przemocy jest posługiwanie się stereotypami płciowymi, utrzymywanie tradycji szkodliwych dla kobiet i ogólna społeczno-ekonomiczna nierówność płciowa. Tymczasem pomysłodawcy „Tak dla rodziny, nie dla gender” przekonują, że przyczyn należy się dopatrywać w „dekompozycji więzi rodzinnych i wartości społecznych”. Jako dowód przytaczają badania amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości z lat 1993–2010, według których przemoc częściej dotyka kobiet niezamężnych, w szczególności samotnych matek. Czy taka amerykańska statystyka przekłada się na europejską i polską rzeczywistość?
Na całym świecie można znaleźć wiele badań kryminologicznych, które będą zależały od danego kontekstu społecznego. Przede wszystkim kwestia powiązania przemocy wobec kobiet z dyskryminacją nie jest wynalazkiem konwencji stambulskiej i badań GREVIO. Już od lat 70. w międzynarodowym prawie praw człowieka możemy zauważyć, że te kwestie są ze sobą powiązane.
Nie byłoby ani konwencji stambulskiej, ani problematyki przemocy wobec kobiet jako aspektu naruszenia praw człowieka, gdyby nie konwencja ONZ w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji kobiet z 1979 roku. Opiera się ona na założeniu, że przyczyną dyskryminacji kobiet są stereotypy i określona wizja tego, co jest kobiece (w uproszczeniu: zajmowanie się domem i wychowywaniem dzieci), a co jest męskie (domena publiczna, zarabianie, głosowanie). Nierówność zaczyna się od tego, a nie naszego ubioru czy preferencji seksualnych.
Powiązanie przemocy z dyskryminacją to efekt obowiązywania przez dekady różnych regulacji związanych z prawami człowieka?
Tak, a kompleksowa konwencja stambulska, oparta na różnorodnych badaniach, jest zwieńczeniem tego procesu i zaprezentowaniem modelowych rozwiązań wypracowanych przez różne państwa. Przeciwstawianie jej wyrywkom badań amerykańskich mija się z celem. Dodatkowo należy pamiętać, że przemoc domowa dotyka rodziny, niezależnie od tego, jak ją pojmujemy — moim zdaniem im szerzej, tym lepiej dla przeciwdziałania temu zjawisku. W interesie państwa jest dbanie o przeciwdziałanie przemocy w każdego rodzaju rodzinie, bez względu na jej prawny status.
W dokumencie komitetu inicjatywy ustawodawczej „Tak dla rodziny, nie dla gender” dotyczącym konwencji stambulskiej czytamy, że najwyższy odsetek przemocy (około 50 procent) występuje w krajach skandynawskich, podczas gdy w Polsce wynosi on „tylko” 19 procent, najmniej w UE. Czy to prawda, że ten odsetek nie oddaje faktycznej liczby aktów przemocy wobec kobiet, a jedynie niewydolność systemu, który powinien z nimi walczyć, oraz panujące w naszym społeczeństwie tabu, przez które kobiety nie zwracają się po pomoc?
Są to dane z badań Agencji Praw Podstawowych, które w przeciwieństwie do tych amerykańskich są z pewnością wiarygodne, ale i obciążone pewną słabością. To pierwsze tego rodzaju badania zrobione na skalę europejską, przy wykorzystaniu metodologii mającej za zadanie porównać sytuację w poszczególnych krajach UE. Próba badawcza (w sumie kilkadziesiąt tysięcy kobiet) nie jest zbyt duża, więc jej wyniki bywają dyskutowane.
Ważne jest to, że te badania nie dotyczyły statystyk policyjnych i sądowych – czyli przypadków, które już zostały zgłoszone, będących wierzchołkiem góry lodowej – tylko „czarnej liczby”, odzwierciedlającej faktyczne odczucia kobiet dotyczące tego, co uznawały za przemoc. Bada się to, dlaczego najwyższe liczby wykazano w krajach skandynawskich, które jako nakierowane na równość płci powinny być przodownikami w przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet. Mówi się nawet o „paradoksie nordyckim”.
To znaczy?
Głównie tłumaczy się to tym, że w krajach o daleko wdrożonej równości płci kobiety są dużo bardziej świadome swoich praw i tego, co stanowi przemoc. Pewne zachowania, które u nas są niezauważalne lub akceptowalne, o których powszechnie się nie mówi, że są przemocowe, w tych krajach są społecznie niedopuszczalne. W badaniach APP rozumienie przemocy było bardzo szerokie: dotyczyło przemocy fizycznej, seksualnej, ekonomicznej i psychicznej, którą możemy rozumieć nawet jako pewne gesty i żarty. Społeczeństwo, w którym dana kobieta się wychowuje, wpływa na poczucie dyskomfortu związane z takimi zachowaniami.
W tym samym dokumencie czytamy, że pewne artykuły konwencji są niezgodne z Konstytucją, „naruszają zasadę bezstronności światopoglądowej państwa oraz respektowania religijnych i filozoficznych przekonań rodziców”. Czy ten lęk ma odniesienie do polskiej rzeczywistości prawnej?
Rozumiem, że jest to nawiązanie do edukacji dzieci. To, co widzę w konwencji, to zobowiązanie państwa do podjęcia działań na rzecz edukowania dzieci już od najwcześniejszych lat, w sposób, który w przyszłości będzie przeciwdziałał przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. O ile państwa mają tu duży margines swobody, o tyle taka edukacja powinna być przede wszystkim powszechna, oparta na prawach człowieka, nauczaniu wzajemnego szacunku i wdrażana jak najwcześniej.
Konwencja zakłada także wprowadzenie nowoczesnej edukacji seksualnej, choć nie mówi o tym wprost. Wiele badań wskazuje na to, że edukacja seksualna jest jednym z podstawowych sposobów przeciwdziałania przemocy. Warto uczyć dzieci od najmłodszych lat, w jaki sposób reagować na zachowania o charakterze pedofilnym, a nastolatki o bezpiecznym prowadzeniu aktywności seksualnej oraz o tym, że seks bez zgody jest gwałtem (jak na przykład tak zwany gwałt na randce). Są to fundamentalne rzeczy, elementy edukacji dzieci i młodzieży na całym świecie. W Polsce edukacja seksualna zawsze była zaniedbywana, a propozycje Ordo Iuris stanowią kolejny krok w tył w tym zakresie.
We wspomnianym wpisie mówiła pani, że polski rząd od bardzo długiego czasu systemowo neguje płciowy wymiar przemocy domowej oraz ignoruje krzywdę kobiet. Tymczasem w miejsce konwencji stambulskiej Ordo Iuris postuluje wprowadzenie „Konwencji o prawach rodziny”. Jej konkretne założenia ma opracować zespół, w którego skład będą wchodzili także przedstawiciele Kościołów – tu Ordo Iuris najwyraźniej nie widzi sprzeczności z Konstytucją. Ta konwencja ma oprzeć się na założeniu, że czynnikiem profilaktyki aktów przemocy są „silne więzi rodzinne”. Ma zawierać między innymi „gwarancje opieki i ochrony rodziny przez organy władzy publicznej” oraz„zakaz naruszania autonomii rodziny przez nieuprawnione ingerencje urzędników”.
Trudno spekulować, jak taka konwencja miałaby się odbić na polskim prawie i praktyce, ponieważ taki traktat jeszcze nie powstał. Nie ulega jednak wątpliwości, że przez ten pomysł Polska chce promować na arenie międzynarodowej swoją wizję rodziny i społeczeństwa. Jednocześnie deklaruje, że ta konwencja przepisze niektóre postanowienia konwencji stambulskiej – zawarte w rozdziałach IV–VI, dotyczących kryminalizacji określonych czynów, wdrożenia konkretnych procedur prawnych i mechanizmów ochrony ofiar.
Z jednej strony, obecny rząd i środowiska związane z Ordo Iuris pokazują, jaka konwencja stambulska jest zła, a polskie prawo dobre i efektywne, a z drugiej – decydują się zostawić połowę jej przepisów i dodać do nich drugą połowę o rodzinie i odpowiadających im wartościach.
Czyli na poziomie polskim, nawet gdyby doszło do wypowiedzenia konwencji stambulskiej i zastąpienia jej „Konwencją praw rodziny”, to procesy zgłaszania aktów przemocy i dalszych działań odpowiednich organów się nie zmienią?
Tego nie wiemy, ale prawdopodobnie wiele dotychczasowych procedur zostanie utrzymanych – rząd nie zaprzecza, że trzeba przeciwdziałać przemocy domowej, zdaje sobie sprawę z jej istnienia. Z przemocą wobec kobiet jest już trochę inaczej. Nawet jeśli rząd przyznaje, że ona istnieje, nie chce w niej widzieć kontekstu równościowego. Przez to nadal będziemy mieli do czynienia z fragmentarycznym zapobieganiem przestępstwom związanym z płcią. Przestępstwa takie jak gwałty, niepożądane chyba w każdym społeczeństwie, będą oczywiście ścigane, jednak zabraknie samej prewencji. Nie zmieni się też definicja gwałtu.
Wiele sprowadza się do tego, w jaki sposób rozumiemy przemoc seksualną – czy jest to tylko efekt podstępu, groźby czy przemocy (o czym mówi polskie prawo), czy każda czynność seksualna bez zgody osoby poddanej tej czynności. Istnieją na szczęście rozsądne sądy i organy ścigania, które rozstrzygają te sprawy w sposób sprawiedliwy dla ofiar, ale wciąż funkcjonuje wiele stereotypów dotyczących przykładowo tego, w jaki sposób powinna zachowywać się ofiara przemocy seksualnej. Jeśli państwo nie podejdzie do tego systemowo, nadal będziemy mieli same doraźne reakcje nacechowane populizmem, takie jak podnoszenie sankcji karnych.
* Zdjęcie użyte jako ikona wpisu: Pixabay.