W ostatnich dniach kwietnia media zainteresowały się Azją Centralną. Powód? Kolejny konflikt o dostęp do wody – tym razem pomiędzy Kirgistanem i Tadżykistanem. Zaczęło się od nadgranicznego ujęcia wody z rzeki Isfar, rozgraniczającej terytoria obu tych krajów. Zarówno Tadżycy, jak i Kirgizi uważają, iż stacja poboru wody o nazwie Gołownaja znajduje się na ich terytorium. Z takiego przekonania każda ze stron wyciąga wniosek, że to właśnie oni mają prawo do administrowania punktem poboru wody. Ostatni konflikt, który przerodził się w starcia zbrojne, w których po obu stronach zginęli ludzie, a dziesiątki osób zostały ranne, jest kontynuacją sporów o wodę trwających w Azji Centralnej już od wielu lat. Ten ostatni jednak różni się tym, że miał miejsce w cieniu pandemii, nieubłaganie nękającej także kraje tego regionu.
Zanim jednak o wpływie covid-19 na życie w krajach Azji Centralnej, słowo o sporach dotyczących wody w tym rejonie świata. Azja Centralna składa się z pięciu państw powstałych na gruzach Związku Sowieckiego – Kirgistanu, Tadżykistanu, Uzbekistanu, Kazachstanu i Turkmenistanu. Kolejność, w której je wymieniam, nie jest przypadkowa. Dwa pierwsze to kraje zasobne w wodę wypływającą z lodowców Pamiru i Ałtaju. Na ich terytoriach płyną rzeki, które swój początek biorą w sąsiedztwie gór pokrytych śniegiem i lodem. Trzy pozostałe – to kraje zależne od dostaw wody z dwóch rzek: Amu Darii, która płynie przez terytorium Tadżykistanu i zasila w wodę Uzbekistan i Turkmenistan, oraz Syr Darii, która płynie przez terytorium Kirgistanu i zasila w wodę Uzbekistan i Kazachstan.
W czasach sowieckich dystrybucja wód wypływających z Kirgistanu i Tadżykistanu regulowana była centralnie, zgodnie z planami Moskwy. To Moskwa decydowała o budowie zbiorników retencyjnych w górach i na przedgórzu, o budowie systemów nawadniających na środkowoazjatyckich nizinach, czy wreszcie – o kwotach wody, którą mogły otrzymywać poszczególne republiki. Wraz z upadkiem Związku Sowieckiego nowopowstałe niepodległe państwa stanęły przed koniecznością zawarcia nowych umów dotyczących gospodarki wodnej w regionie.
Jednak mijały lata, a umów takich nie zawierano. Pojawiły się za to pretensje terytorialne, bowiem granice pomiędzy republikami z czasów sowieckich nie odpowiadały podziałom etnicznym i narodowościowym. Problem ten dotyczył przede wszystkim żyznej i bogatej rolniczo Doliny Fergany – to właśnie tam najczęściej dochodzi do konfliktów o podłożu etnicznym, a także lokalnych sporów o wodę. Znajdują się tam enklawy Kirgizów w granicach Tadżykistanu, Tadżyków w granicach Kirgistanu, czy wreszcie Uzbeków na terytorium Kirgistanu. Wraz z pojawieniem się silnych ruchów o charakterze narodowym, relacje pomiędzy tymi grupami etnicznymi zaczęły się pogarszać, a dostęp do wody stawał się coraz większym problemem.
Okazało się, że bez regionalnych porozumień pomiędzy pięcioma młodymi państwami Azji Centralnej trudno o właściwą dystrybucję wody. Stare zbiorniki retencyjne wymagały renowacji, a kanały nawadniające konserwacji. Braki w tym zakresie powodowały i powodują ogromne straty wody, której Azja Centralna nie ma w nadmiarze. Kraje bogate w wodę – Tadżykistan i Kirgistan – zaczęły domagać się od odbiorców wody partycypowania w kosztach konserwacji i rozbudowy infrastruktury wodnej, twierdząc, że woda jest takim samym darem natury jak gaz i ropa naftowa, którą muszą one importować z zasobnych w te surowce państw regionu – Kazachstanu, Uzbekistanu i Turkmenistanu. Tyle tylko, że za surowce energetyczne płacą niewspółmiernie dużo w stosunku do zysków płynących z dostarczania wody bogatszym sąsiadom.
Dyskusje dotyczące dystrybucji wód od lat nie przynoszą rezultatów. W efekcie zawierane są dwustronne umowy, które nie rozwiązują problemu w skali regionu, a jedynie zaostrzają rywalizację pomiędzy młodymi państwowościami Azji Centralnej. Wszystkim tym konfliktom bacznie przygląda się Moskwa, szukając w nich szans na odbudowywanie swych wpływów w regionie. Nieprzypadkowo gotowość grania mediatora w ostatnim konflikcie pomiędzy Kirgistanem i Tadżykistanem zgłosił – ustami rzecznika Kremla – sam Władimir Putin. Dla zwaśnionych stron miał być to sygnał, że bez udziału Moskwy państwa regionu nie rozwiążą wielu spraw.
Zadawnione konflikty o wodę toczą się w Azji Centralnej w cieniu pandemii covid-19. Świat zewnętrzny niewiele wie o skutkach zarazy w tym regionie globu. Tymczasem walka z pandemią w pięciu krajach Azji Centralnej pokazuje, z jakim trudem młode państwowości i społeczeństwa przez lata poddane hegemonii Rosji carskiej, a później Związku Sowieckiego radzą sobie z tego typu kryzysami.
Zacznijmy od dwóch krajów, które twierdzą, że pokonały pandemię i nie odnotowują już nowych zachorowań. To Tadżykistan i Turkmenistan. Nie ulega wątpliwości, iż są to dwa najbardziej zamknięte i nietransparentne państwa regionu. Z tego też względu trudno przyjąć oficjalne informacje płynące z obu tych krajów za wiarygodne. Tym bardziej, że w Tadżykistanie już od jakiegoś czasu nie przeprowadza się testów – skoro prezydent oznajmił, że koronawirus został pokonany już latem ubiegłego roku, to po co kogokolwiek testować… W przypadku Turkmenistanu sytuacja jest jeszcze mniej przejrzysta, bowiem granice tego kraju pozostawały w ostatnich miesiącach zamknięte, a informacje dotyczące sytuacji epidemicznej wyciekały na zewnątrz nieczęsto.
Sytuacja w obu krajach przypomina więc znane powiedzenie: „stłucz termometr, a nie będziesz miał gorączki”. Takie podejście do zarazy jest w gruncie rzeczy dość podobne do działań znanych z okresu sowieckiego – co nie jest oficjalnie ujawnione, po prostu nie istnieje.
W trzech pozostałych krajach Azji Centralnej sytuacja wygląda nieco inaczej. Są tam wykonywane testy, a władze informują o stanie epidemicznym kraju. Jednocześnie jednak eksperci nie kryją obaw, iż testów przeprowadza się za mało, infrastruktura medyczna nie jest wystarczająca, a stopień uświadomienia społeczeństwa w sprawie covid-19 – daleki od ideału. Przykładem jest choćby Uzbekistan, w którym otwarte są bary, kawiarnie i restauracje, niewiele osób nosi maseczki i zachowuje społeczny dystans. To wszystko sprawia, że trudno uznać za wiarygodne oficjalne statystyki, które mówią, że liczba zakażeń i zgonów nie jest zbyt duża. Eksperci ostrzegają, iż rzeczywista skala jest wielokrotnie większa od tej podawanej przez władze.
Doniesienia docierające z Kazachstanu sugerują, iż – na tle innych państw regionu – władze tego kraju prowadzą najbardziej racjonalną politykę zwalczania wirusa. Kraj został podzielony na trzy strefy. W marcu tego roku strefa czerwona obejmowała między innymi Ałmaty oraz Nur-Sułtan, czyli dwie największe metropolie. Ograniczono tam możliwości organizowania masowych imprez, zamknięte były galerie handlowe, kina, sale koncertowe i teatry. W ograniczonym zakresie działał także w weekendy transport publiczny.
Pozostaje jeszcze kwestia szczepień. W Kazachstanie, gdzie mieszka 18,5 miliona ludzi, rozpoczęły się one na przełomie lutego i marca, ale liczba zaszczepionych osób jest wciąż niewielka w stosunku do całej populacji. Władze deklarują, że do końca roku w kraju będzie 12 milionów dawek szczepionki – między innymi rosyjskiego Sputnika V, który od lutego produkowany jest w Karagandyjskim Kompleksie Farmaceutycznym. W drugiej połowie kwietnia rozpoczęły się również szczepienia kazachskim preparatem o nazwie QazVac, wyprodukowanym przez Państwowy Instytut Badawczy Kazachstanu. Do tej pory zaszczepiono tam około 5 procent obywateli. Rosyjska szczepionka używana jest także od początku marca w sześciomilionowym Turkmenistanie, ale brak jest oficjalnych danych na temat liczby zaszczepionych.
Kirgistan (6,4 miliona ludzi) z kolei jest pierwszym państwem regionu, w którym rozpoczęto w marcu szczepienia chińskim Sinopharmem. Chiny przekazały Kirgistanowi 150 tysięcy dawek w formie daru. Władze w Biszkeku spodziewają się dostaw rosyjskich szczepionek na przełomie maja i czerwca, ale w ramach programu COVAX, realizowanego przez Światową Organizację Zdrowia, Kirgistan ma też otrzymać preparat AstraZeneca.
Szczepienia rozpoczęły się także z początkiem kwietnia w Uzbekistanie (33,5 miliona ludzi). Kraj ten otrzymał bezpłatnie 660 tysięcy dawek AstraZeneki w ramach programu COVAX. Władze w Taszkiencie negocjują dostawy szczepionek także z Rosją i Chinami. Tadżykistan (9,3 miliona ludzi) rozpoczął program szczepień w końcu marca preparatem AstraZeneca, również otrzymanym w ramach programu COVAX w ilości 192 tysięcy dawek.
Biorąc pod uwagę przywołane tu liczby, trudno mieć nadzieję, że programy szczepień przeciw covid-19 zakończą się w krajach Azji Centralnej szybko. Tym bardziej, że kraje te mogą liczyć przede wszystkim na preparaty otrzymywane z Rosji i Chin oraz na szczepionki przekazywane im nieodpłatnie w ramach programu COVAX. W przypadku państw tego regionu widać więc wyraźnie, iż niedorozwój służby zdrowia, pozostałości sowieckiego systemu zarządzania oraz braki finansowe sprawiają, że walka z koronawirusem nie może przebiegać tam sprawnie.
* Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: United Nations Development Programme in Europe and Central Asia / Flickr.com