Bycie dziadersem się nie opłaca
I oczywiście można powiedzieć, że młodych jest coraz mniej, a ich głosami nie wygrywa się wyborów, ale jeśli Platforma chce wygrywać, to powinna wyjść poza swój bazowy elektorat. Poza tym, to właśnie młodsze pokolenie potrafi nadać istotny ton społecznym narracjom. Widzieliśmy to zarówno podczas Strajku Kobiet, jak i protestów związanych z kryzysem klimatycznym. Ponadto, odsetek młodych wyborców o progresywnych poglądach rośnie. Jak podaje CBOS:„W 2020 roku odsetek młodych Polaków (18–24 lata) o poglądach lewicowych wzrósł w stosunku do poprzedniego roku niemal dwukrotnie, osiągając najwyższy poziom w historii naszych badań (30%). Po raz pierwszy od niemal 20 lat lewicowe sympatie przeważały w tej grupie nad prawicowymi”. Jednak nie przekłada się to na poparcie dla lewicowych formacji, co może sugerować, że deklarowane poglądy w dużej mierze sprowadzają się do progresywnego światopoglądu. Aspirację do bycia politykiem „nowego pokolenia” do tej pory przejawiał Rafał Trzaskowski, który w kwestiach klimatycznych, społecznych (a od niedawna również urbanistycznych) jest w Platformie awangardą. Ten zestaw idei przybliża PO do pozyskania nowej grupy wyborców, gdzie notowania PiS-u są dramatyczne.
Platforma upupia potencjalny elektorat
Nie sposób też forsować narracji o tryumfalnym powrocie, kiedy na spotkaniach z Tuskiem będą przeważać ludzie w wieku 60+. Ten fakt zresztą został prawdopodobnie dostrzeżony przez sztabowców, bo na kolejnej konferencji były premier występował już na tle wyraźnie młodszych osób. Jak trafnie pisała na naszych łamach Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin, Tusk uczynił sobie z Trzaskowskiego wroga, a przynajmniej mocno pokazał mu swoje miejsce. Jednak jeśli Platforma rzeczywiście chce odzyskać prymat na opozycji, a docelowo przejąć władzę, to potrzebny jest sprawnie działający tandem, a nie pojedynek na wyniszczenie.
Szczególnie że powrót Tuska oznacza również powrót starej gwardii, a jej stosunek do młodych dobrze obrazuje reakcja na wypowiedź Franciszka Sterczewskiego. Poseł KO zasugerował, że Tusk mógłby im pomóc roznosić ulotki. Co okazało się zniewagą nie do wybaczenia – w jego stronę posypały się paternalistyczne i upupiające gromy platformianych seniorów: Rafała Grupińskiego, który sugerował młodszemu koledze, że ten mógłby więcej poczytać, i Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej. Do nich dołączył chór sprzyjających Platformie komentatorów.
Z kolei reakcja Tuska po raz kolejny pokazała, że przerasta on swoich partyjnych kolegów, co jest dobrym sygnałem dla jego przywództwa. Na pytanie dotyczące wypowiedzi Sterczewskiego odpowiedział: „Na pewno znajdę okazję, żeby pomóc posłowi Sterczewskiemu roznosić ulotki, to też jest mój żywioł. Młodzi, którzy myślą politycznie, chcą być traktowani serio i poważnie”.
Nie ma miejsca na niuanse i powroty do przeszłości
I chociaż Tusk twierdzi, że nie interesują go partyjne gry, pierwszym krokiem było właśnie spacyfikowanie macierzystej partii.
Potem przyszedł czas na odezwę do twardego elektoratu. W zgrabnym wystąpieniu Tusk przedstawił powody swojej decyzji i jasno zdefiniował cel – pokonanie Jarosława Kaczyńskiego. Nie było tam miejsca na niuanse, a odwołanie do wielkich kwantyfikatorów, nazywanie PiS-u złem wcielonym, to podsycenie emocji najbardziej wrogiego partii władzy elektoratu. W bardzo dobrym retorycznie przemówieniu Tusk z powodzeniem i w typowym dla siebie nonszalanckim stylu kanalizował gniew wobec władzy. Można go krytykować za wiele rzeczy z przeszłości, ale trudno byłoby mi wskazać kogoś, kto z równą finezją potrafi zgasić pracownika TVP Info. Jednak był to również rodzaj moralnego szantażu, który szybko podchwycili jego zwolennicy i część publicystów. Bo jeśli Kaczyński jest złem w czystej postaci, to jedyną opcją jest stanięcie w szeregu przeciwko niemu.
Patrząc na działania Zbigniewa Ziobry, Przemysława Czarnka, czy Jacka Sasina, destrukcje całych instytucji, jego słowa padają na podatny grunt. I w tym znaczeniu to wystąpienie spełniło swoją rolę, bo Tusk jest esencją skutecznego, bezkompromisowego anty-PiS-u. Jednak poza słusznym gniewem niewiele było tam innej treści. Wiemy, co Tuskowi się nie podoba w państwie PiS-u – to pierwszy krok. Naprawa państwa po PiS-ie będzie niezbędna, nie może się jednak koncentrować na powrocie do przeszłości, musi być wyjściem do przodu. Wkrótce przyjdzie czas na przedstawienie alternatywy w kluczowych kwestiach – klimatu, opieki zdrowotnej czy mieszkalnictwa.
Zapewne wielu wyborców PO marzy o restauracji „starych, dobrych czasów”, ale to pułapka, w którą łatwo wpaść. Nie ma powrotu do przeszłości, bo to ona doprowadziła nas do obecnej sytuacji. To w końcu rządy schyłkowej PO, za której kształt odpowiada Tusk, przyczyniły się do jej upadku i przełomowego zwycięstwa PiS-u. Sondaże partii zaczęły pikować po jego odejściu.
Niemożliwe jest również odtworzenie Platformy z szerokimi skrzydłami, Platformy, która jest za, a nawet przeciw niemal w każdej istotnej kwestii społecznej. To prawda, jak powiedział Tusk, że ludzie interesują się programem, wtedy, kiedy wierzą, że dana partia ma szansę wygrać. W zwycięstwo Platformy po zawiedzionych nadziejach związanych z Rafałem Trzaskowskim trudno było uwierzyć. I Tusk ma szansę to zmienić. Jednak poza świetną formą musi pokazać równie dobrą treść.
* Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: profil facebookowy Platformy Obywatelskiej.