0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > O snuciu opowieści....

O snuciu opowieści. Recenzja „Spotkania w Positano” Goliardy Sapienzy

Katarzyna Krzyżanowska

Jeśli uważacie, że o kobiecej przyjaźni wszystko powiedziała ostatnio Elena Ferrante, to grubo się mylicie. Wizja przyjaźni według Goliardy Sapienzy, również Włoszki z południa – tym razem nie z Neapolu, ale Sycylii – jest o wiele bardziej przekonująca i po prostu zdrowsza.

Zamiast nieznośnej rywalizacji i porównywania się, ciągłego kontrolowania przyjaciółki i jej znajomych, dramatycznych rozstań i zejść, u Sapienzy mamy do czynienia z ofiarowaniem czasu i swojego ucha z jednej strony, a opowiadaniem swoich losów z drugiej: „nikt nie powinien milczeć o sobie przez całe życie, bo zwariuje”. Innymi słowy, według Sapienzy przyjaźń to otwartość kobiety na drugą kobietę, przyjęcie jej taką, jaka po prostu jest, zaoferowanie możliwości zbudowania opowieści szczerze i bez upiększeń.

W ten sposób zyskuje się nie tylko przyjaciółkę, ale też wzrasta samodzielnie, dojrzewa i poznaje, czym jest człowieczeństwo. Jak mówi Goliarda, jedna z bohaterek „Spotkania w Positano” i imienniczka autorki: „Wejść w inną osobę, co za wolność! Karmić się nią, a potem wrócić do własnego «ja», ale już jako ktoś odnowiony. To była prerogatywa przyjaźni i czyniła ją ona może nawet czymś większym niż miłość”. To zupełnie inna koncepcja kobiecej relacji (która jest tak bliska i intymna, że przez to bywa niezrozumiała – przez powieściowych mężczyzn była odbierana jako relacja homoseksualna).

Trzeba tu przy tym zaznaczyć, że przyjaźń opisywana przez Sapienzę rozwija się pomiędzy dojrzałymi kobietami, które zdążyły zabezpieczyć sobie dobrobyt wcześniej – w latach pięćdziesiątych. U Ferrante fabuła rozgrywa się właśnie w tym czasie, a neapolitańskie dziewczęta jeszcze mają przed sobą wyszarpanie swojego statusu materialnego. A jednak w obu przypadkach żadna z przyjaciółek nie jest w stanie fizycznie uratować tej drugiej (choć może zaoferować coś innego). Ale po kolei.

Ostatnia powieść

Sapienza napisała „Spotkanie w Positano” w 1976 roku, tuż po ukończeniu swojego głównego dzieła – „Sztuki radości” (w Polsce wyszła ona również w tłumaczeniu Tomasza Kwietnia ledwie trzy lata temu). Jak pisze wdowiec po autorce i opiekun jej spuścizny literackiej, Angelo Pellegrino, ta krótka powieść, stworzona jeszcze w euforii po wielkim dziele, była jej ostatnim tekstem literackim. Sapienzę ogarnęło ogromne zniechęcenie po tym, jak „Sztukę” odrzucały kolejno wielkie włoskie wydawnictwa. Później pisała już tylko wspomnienia z pobytu w rzymskim więzieniu Rebibbia, gdzie spędziła krótki czas po oskarżeniu jej o kradzież w domu znajomego – sama zresztą wcześniej wyprzedawała, co mogła, by utrzymać się przez trudny czas pisania powieści.

Choć w „Spotkaniu” nie nawiązuje do tych wydarzeń, to i tak można znaleźć w losach powieściowej Goliardy pewne elementy autobiograficzne, choćby pracę w przemyśle filmowym – pisarka była aktorką i tworzyła scenariusze – czy obracanie się wśród rzymskich elit kina skupionych wokół Viscontiego i Pasoliniego. Samo Positano na wybrzeżu amalfitańskim zostało wybrane jako tło powieści z sympatii autorki do tego miejsca, do którego przyjeżdżała już w czasach tuż powojennych. Losy drugiej bohaterki, Eriki Beneventano, nazywanej przez positańczyków „księżną”, są częściowo wzorowane na historii rzeczywistej przyjaciółki Goliardy Sapienzy, która podobnie jak jej literacki odpowiednik popełniła samobójstwo.

Po co opowieść, gdy nie ma słuchaczy?

Elementy autobiograficzne nie powinny dziwić. Sapienza chciała stworzyć cykl powieści, które opierałyby się na jej doświadczeniach. Tak, by nie tylko czytelnicy, ale i ona sama mogła się przejrzeć w swoim pisarstwie. Jej podejście dobrze oddają słowa Eriki, które warto tu przytoczyć w całości: „Życie, jeśli pozostaje w nas pogrzebane, jest jak nienapisana powieść. A ja wierzę w literaturę. Przetrwa tylko to, co napisane, z czasem samo stanie się życiem, jedynym możliwym do odczytania, nawet jeśli z przeróżnych punktów widzenia, i choć wydaje się to paradoksalne, jedynym absolutnie prawdziwym”.

Sama Erika zachęca powieściową Goliardę do spisania jej życiorysu, by w ten sposób utrwalić swoje istnienie. Goliarda również zwierza się ze swojego życia, ale jej opowieść zredukowana jest jedynie do kilku słów: „Powiedziałam jej wszystko, nawet rzeczy, które wstydziłabym się wyznać mojemu mężczyźnie”, i zdawkowego wspomnienia, że nienawidziła ojca, była w ruchu oporu i zabiła niemieckiego żołnierza. Te fragmenty są bardziej dezinformacją, próbą zbicia nas z tropu, niż przybliżeniem nam postaci Goliardy: jakbyśmy jako czytelnicy nie byli godni wysłuchania jej, bo nie zaskarbiliśmy sobie jej przychylności. Nie chcieli czytać Sapienzy ze „Sztuki radości”, zdaje się mówić pisarka, to tu nie przeczytają o niej wcale.

Co ważne, powieść kończy się prośbą cukiernika positańskiego, by Goliarda opowiedziała, co u niej słychać – ta jednak nie odpowiada, bo nie ma już przyjaciółki, która by szczerze była zainteresowana odpowiedzią, zrozumiałaby niuanse i sensy szczegółów jej historii. Wraz ze śmiercią przyjaciółki umiera też ktoś, kto pomógłby nadać znaczenie przygodom, pomóc je zinterpretować i zrozumieć – więc lepiej milczeć. Ocalona zostanie jednak pamięć o Erice. Choć ta sama siebie zgładzi, to jej przyjaciółka ocali ją od całkowitego wymazania (podobnie zresztą jak zrobi to z pamięcią o swojej przyjaciółce Elena w tetralogii neapolitańskiej): opowie dokładnie jej losy, unieśmiertelni ją w literaturze, która – odczytana na różny sposób przez kolejne pokolenia – nada jej losom nowe znaczenia.

Bo co z tego, że ktoś opowie swoją historię, jeśli nie będzie słuchaczy? Ten unieśmiertelniający gest przekazania innym opowieści powtarza zresztą sam Pellegrino, dbając o to, by po śmierci Sapienzy jej wszystkie dzieła zostały opublikowane. Żyjemy o tyle, o ile ktoś może nas słuchać.

Co może kobieta

Wiemy już, w jaki sposób „Spotkanie w Positano” odsłania nam sens przyjaźni i literatury. Jednak co właściwie dzieje się w tej powieści?

Dwie kobiety opowiadają sobie swoje życie w pięknej willi na wzgórzach w Positano. Goliarda, pochodząca z sycylijskiej burżuazji (córka adwokata, jak Sapienza), fascynuje się spotkaną na plaży w Positano piękną i tajemniczą Eriką Beneventano. Wraz z każdym kolejnym spotkaniem w tej małej miejscowości kobiety otwierają się przed sobą coraz bardziej, co wkrótce zamienia się w przyjaźń odnawianą kilka razy do roku. Positano w tym czasie się zmienia, pojawiają się turyści i przemysł turystyczny; zmieniają się też te dwie kobiety – przez sukcesy, nowe związki. Z każdym rokiem są w innym miejscu życia, ale są sobie potrzebne do zrozumienia siebie. Jak mówi Goliarda: „Jak można w nauce życia zyskać świadomość tego, kim byłaś i kim się stałaś – nie mając dzieci – bez przyjaciół, jedynych świadków twojego dojrzewania?”.

W rzeczywistości poznajemy tylko historię Eriki: zamożnej wdowy, średniej z trzech sióstr niegdyś zamożnych sycylijskich rodziców, wychowujących córki we Florencji w dość staroświecki sposób.

Historia Eriki jest po trosze opowieścią o wymaganiach, jakie włoskie społeczeństwo stawiało przed kobietami kilkadziesiąt lat temu. Nieprzypadkowo Erika wspomina, że jedną z powieści, na których wychowywała się z siostrami, była „Come le foglie” Giacosa, w której heroiczna siostra ratuje rodzinę przed finansową katastrofą. Ona sama, już jako nastolatka i potem dojrzała kobieta, ciągle czuła się odpowiedzialna za obie siostry po śmierci obojga rodziców (przy czym ojciec zostawił im niespodziewane długi po wystawnym życiu). Erika nie mogła pogodzić się z samobójstwem najstarszej siostry (obwiniała siebie, że jej nie uchroniła przed śmiercią, choć obiektywnie rzecz biorąc, robiła wszystko, co mogła, by zarobić na utrzymanie ich trzech); wyszła za mąż tylko po to, by uzyskać pieniądze na posag dla najmłodszej z trójki, Olivii. Z wyklętym w rodzinie stryjem homoseksualistą nawiązała kontakt tylko po to, by uratować siostrę i siebie przed finansową katastrofą. Ten krok, będący zdradą ojca, przyniósł Erice wreszcie i spokój, i rozwój, bo to wuj zajął się jej edukacją kulturalną i nauczył fachu marszandki. Pod wpływem wuja, Erika przyznaje sama przed sobą: „Rygorystyczna moralność może być zabójczą bronią niszczącą nas i innych”. W ten sposób odżegnuje się przynajmniej od niektórych zasad wpajanych jej przez konserwatywnego ojca.

Mężowie jako źródło cierpień

Związki Eriki z mężczyznami również nie przyniosły jej ulgi ani zrozumienia. Była wychowana do tego, by wierzyć, że „mężczyzna potrafi wszystko”, a rolą kobiety jest jedynie znalezienie odpowiedniego kandydata i zawierzenie mu swojego losu.

Takie zresztą oczekiwania będą mieli wobec niej jej partnerzy. Małżeństwo Eriki polegało na wyrzekaniu się siebie i swoich potrzeb: to na żądanie męża Beneventano dokonała aborcji, której nie chciała i przez którą nigdy potem nie mogła mieć upragnionych dzieci. On też zmusił ją do porzucenia pracy zarobkowej dającej jej dużo satysfakcji (i pieniędzy, czyli niezależności). Jak się potem okazało, mąż doprowadził również do ruiny finansowej jej wuja, co popchnęło go do samobójstwa, całkiem osamotniając siostry. Następny związek Eriki, już po śmierci męża, z jej dawną nastoletnią miłością, malarzem, z początku idylliczny i odsuwający Goliardę w cień, przyniósł tylko nowy rodzaj cierpienia – stała się przedmiotem wyrachowanych manipulacji mających dowieść jej zepsucia. To, co Erica wyjawiła partnerowi w tajemnicy, stało się przedmiotem szantażu z jego strony, którego stawki Beneventano nie była w stanie znieść i popełniła samobójstwo.

Tę tajemnicę znała oczywiście Goliarda. Raz jeszcze przekonujemy się, że opowiadanie życia nie służy niczemu innemu, jak tylko samej opowieści. Wykorzystywanie jej do własnych celów czy do politykowania wypacza jej sens i zabija samą istotę człowieka. Nie chodzi o to, by swoją opowieścią kogoś do siebie przekonać – choć, jak mówi Erica, „chęć nakłonienia innych do własnych idei jest czymś nieuniknionym” – lecz raczej o to, by kogoś na siebie otworzyć. Sapienza swoją książką doskonale to robi z czytelnikiem.

 

Książka:

Goliarda Sapienza, „Spotkanie w Positano”, przeł. Tomasz Kwiecień, Wydawnictwo Kobiece, Białystok 2021.

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 660

(35/2021)
31 sierpnia 2021

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj