Szanowni Państwo!

Co nam mówią o najbliższej przyszłości polskiej polityki rechot prezesa PiS-u Jarosława Kaczyńskiego z potrzeby i prawa osób transpłciowych do korekty płci oraz wcześniejsze sugestie na temat świadczeń dla rodzin, być może w postaci 700 plus? To, że głosy wyborców w przyszłorocznych wyborach PiS będzie najprawdopodobniej zdobywało starą, sprawdzoną metodą: z jednej strony wskazaniem publicznego wroga, a z drugiej – przekazami pieniężnymi dla obywateli. 

Wrogiem, jak widać, po raz kolejny będą osoby LGBT, a zwiększone świadczenia mają skłonić obywateli do zmniejszenia oczekiwań wobec władzy, by coś zrobiła z inflacją. 

Pod tym względem nic się nie zmieniło – jak widać, partia rządząca wciąż uważa, że „dziel i daj” to najskuteczniejszy sposób prowadzenia polityki. W dzisiejszych czasach wojny i widma kryzysu gospodarczego ta taktyka jest szczególnie niebezpieczna, bo od rządu bardziej niż zwykle należy oczekiwać rozsądnego działania. 

Do tego dochodzi trzeci ważny w polskim krajobrazie element, czyli praworządność. Pod tym względem zmieniło się wiele. Podobnie jak polski złoty, tak praworządność padła ofiarą inflacji. Jej waga zmalała zarówno w negocjacjach z instytucjami Unii Europejskiej, jak i w odbiorze samych Polaków. 

Obwarowane zasadą „pieniądze za praworządność” środki na Krajowy Plan Odbudowy być może zostaną Polsce przekazane, mimo że Sejm znowu wybrał całą Krajową Radę Sądownictwa, wbrew orzeczeniom Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który uznał, że tak wybrana KRS jest niekonstytucyjna, a sędziowie nadal są dyscyplinowani z powodów politycznych.

W odbiorze polskich obywateli praworządność zeszła na dalszy plan, gdy na pierwszy wysunęły się rosnące ceny i lęk przed tym, że będzie już tylko gorzej. Niezależne sądy w tej piramidzie potrzeb są na wyższym miejscu niż codzienne zakupy, czy nawet wyjazdy na wakacje. Oznacza to, że także społeczeństwo przestaje wywierać presję na władzę, by uwolniła wymiar sprawiedliwości spod wpływów politycznych.

Jeszcze w ubiegłym roku, nawet jeśli masowe demonstracje w obronie niezależnych sądów już zrzedły, obrońcy wymiaru sprawiedliwości przed motywowanymi politycznie pseudoreformatorami byli rozpoznawalnymi powszechnie i ważnymi postaciami życia publicznego. Sędzia Rzepliński, sędzia Tuleya, aktywiści prawniczy z Wolnych Sądów patrzyli na czytelników z okładek dzienników i tygodników, brali regularnie udział w objazdach po Polsce i spotkaniach z obywatelami.

Nadeszła jednak wojna oraz inflacja i, jak pokazują różne badania, większość Polaków jest gotowa przymknąć oko na bezprawie w instytucjach sądowych, byle Polska dostała pieniądze na KPO. Jakoś muszą się dogadać – to wyraźny nastrój także wśród wyborców nie-PiS.

Rzeczywiście czasy wymagają działania. Inflacja to tylko jedna z palących potrzeb. Inna to nowe źródła energii w związku z sankcjami nałożonymi na Rosję i przez Rosję, bo przecież Gazprom wstrzymał dostawy gazu do Polski. W tej sprawie rząd i opozycja powinny działać wspólnie nawet z czystego egoizmu, bo skutki kryzysu energetycznego dotkną każdego, kto wygra przyszłoroczne wybory.

Opozycja także ma słabą propozycję na przeprowadzenie Polaków przez ten trudny czas. Ten, kto myśli o przyszłorocznych wyborach, nie ma przestrzeni na plany, bo musiałby powiedzieć obywatelom, że będzie źle. A obywatele nie lubią słuchać takich rzeczy, zwłaszcza kiedy wyczekują, aż będzie lepiej. 

W najnowszym numerze „Kultury Liberalnej” rozmawiamy o tym, czy gospodarka i sprawiedliwość przegrają z polityką.

„Wojna w Ukrainie jest tylko kolejną fazą pewnego ciągu wydarzeń, którego początkiem była pandemia. A jego konsekwencją jest znaczący kryzys, który dopiero się zaczyna. Moim zdaniem największy po tym z okresu transformacji lat dziewięćdziesiątych. Mówię o sytuacji gospodarczej, ale ona automatycznie oddziałuje na tę społeczno-polityczną” – mówi w rozmowie z Katarzyną Skrzydłowską-Kalukin politolog, profesor Antoni Dudek. „W tej sytuacji należałoby oczekiwać, że politycy ograniczą swoją naturalną skłonność do konfliktu na rzecz kooperacji. W sytuacjach kryzysowych, jeśli demokratyczny system polityczny ma przetrwać, logiczne jest takie działanie. U nas niestety nic na to nie wskazuje. Mam wrażenie, że przyszłoroczne wybory parlamentarne będą wręcz apogeum rywalizacji. A największe problemy nie zostaną przez to rozwiązane”.

„Po raz kolejny potwierdza się, że ważniejsze są kwestie ekonomiczne niż ideowo-ustrojowe. Do tego doszło zmęczenie tematem” – tłumaczy małe zaangażowanie obywateli w kwestie związane z praworządnością profesor Dudek. „Sytuacja jest patowa i taka pozostanie. […] Do wyborów nic się nie zmieni. Do tego czasu odradzałbym politykom opozycji nadmierne eksponowanie tego tematu. Budowanie kampanii na kwestii praworządności jest drogą donikąd. Większość ludzi nie chce o tym słyszeć, nie uważa tego za ważne i ma to w nosie”.

„Ostatnie pięć miesięcy spędziłem, pracując w European University Institute we Florencji. Patrząc na polski wymiar sprawiedliwości z dystansu, nabrałem przekonania, że traktuje się go jak kartę przetargową” – mówi w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem prawnik i działacz społeczny Jarosław Gwizdak. „W pierwszej kolejności w sensie naparzanki między mężczyznami w rządzie, że tak powiem. A jednocześnie jest to sposób, żeby zaakcentować naszą odrębność w Europie – pokazać, że nie musimy imitować krajów zachodnich. Tyle że teraz Polska zachowała się niezwykle hojnie i solidarnie w obliczu wojny w Ukrainie. […] W języku prawników można powiedzieć, że jest w tym jakaś okoliczność łagodząca, że ten oskarżony się dobrze prowadzi”

„Dzieje się coś niepokojącego” – mówi dalej Jarosław Gwizdak. „Mamy na przykład świeżą informację o powołaniu sędzi Joanny Lemańskiej – nominowanej przez neo-KRS i będącej prezesem nowej izby Sądu Najwyższego – w skład Komisji Weneckiej. Tej samej Komisji Weneckiej, która była w swoich raportach krytyczna wobec systemu stworzonego przez obecne władze z powodu zagrożenia dla praworządności. […] Poza opowieścią prawników, jest też świat polityki. I być może polityka tu wygrywa”.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”