Końcówka grudnia to zmora większości redaktorów działów literackich. Zaczyna się tworzenie list, zestawień i rankingów najlepszych najlepszości wydanych w mijającym roku.

Kto nie ma skrupułów, zazwyczaj dobrze się bawi. Kto je ma – cierpi katusze. Jak bowiem ułożyć ranking, kiedy jesteśmy przekonani, że powinno być sześć pierwszych miejsc ex equo? Albo, co gorsza, że być może tej najlepszej książki – najciekawszej, najbardziej odkrywczej, poruszającej i językowo najlepiej skrojonej – jakimś dziwnym trafem nie przeczytaliśmy?

Można powiedzieć, że to ryzyko pracy redaktora, który powinien jednakowoż spełnić oczekiwania czytelniczek i czytelników i przedstawić swoje preferencje lekturowe. Niniejszy tekst jest odpowiedzią na ten branżowy imperatyw i jednocześnie swego rodzaju unikiem. Nie przedstawię w nim najlepszych książek beletrystycznych 2022 roku (takie zestawienie pojawi się w odniesieniu do debiutów w styczniu), podpowiem za to, co uważam za crème de la crème literatury francuskiej.

Zresztą pomysł nie jest przypadkowy. W naszym zangielszczonym, a raczej do cna zamerykanizowanym redaktorskim środowisku co i rusz natykam się na pełne pobłażliwości kiwanie głowami nad francuskim dorobkiem literackim.

Przykłady? Proszę bardzo. Niedawno jeden z tłumaczy (oczywiście z języka angielskiego), który jest jednocześnie wydawcą, krytykiem i poetą, bez mrugnięcia okiem sprowadził wiek XIX we Francji do dwóch pisarzy: Stendhala i Flauberta. Dwóch innych moich szacownych kolegów – pisarze, w tym jeden przekładający (tym razem również z języka francuskiego) – oświadczyło, że w literaturze francuskiej liczy się właściwie tylko Rabelais, Flaubert, Stendhal, szkoła OuLiPo i Ionesco. Innymi słowy, Francuzi są passés i niewiele się z nich ostało.

Mam trochę inne zdanie, czego świadectwem niech będzie poniższa lista francuskich autorów i autorek, których dzieła warto według mnie czytać i do nich wracać. Dużo na niej oczywistości. Dużo też klasyki. Do pisarzy i pisarek, dodałem również filozofów, wcisnąłem Becketta, bo pisał po francusku, dwóch Szwajcarów i dwoje Belgów.

Pewne nazwiska niezwykle niegdyś popularnych pisarzy pominąłem specjalnie. Nieznajomość ich twórczości nikogo nie zuboży. Dziś zajmują się nią tylko badacze danej epoki i niech tak zostanie. Do tego rodzaju literatury należą m.in. powieści André Gide’a czy Anatola France’a. Z kolei nad niektórymi dziełami długo się wahałem, ale ostatecznie nie zdecydowałem się ich umieścić na liście, ponieważ niechęć przeważyła nad zachwytem. Wolter jest nudny, choć napisał jedno dziełko, które wciąż bawi i się nie zestarzało – „Kandyda”. „Wyznania” Rousseau są przełomowe, tak jak i „Nowa Heloiza” (kto to dziś czyta?), ale sam autor to najbardziej irytująca osobowość wszech czasów, co niestety wyłazi ze wszystkich jego książek.

Muszę też zawczasu zrobić zastrzeżenie dżenderowe: nie przyjmuję zażaleń, że na liście znalazły się tylko trzy kobiety. Je n’y peux rien, jak mówią Francuzi. Nic na to nie poradzę. Na siłę dopisywać nie będę. No, może Madame de La Fayette z jej „Księżną de Clèves”.

A oto moje typy w porządku chronologicznym wraz z hasłowym uzasadnieniem w nawiasie. Lista jest, rzecz jasna, dziurawa jak ser szwajcarski, a raczej francuski, ale uznajmy, że to zaleta. Lista jest po prostu otwarta. Każdy może tu dopisać lub wykreślić to, co uzna za stosowne, do czego w tym karnawałowym okresie wszystkich serdecznie zachęcam:

— Guilhem, IX hrabia Poitiers, książkę Akwitanii [wszystko, co po nim zostało] (trubadurów śpiew – miłość, cielesność i pożądanie)

— Chrétien de Troyes „Percewal z Walii czyli opowieść o Graalu” (surrealistyczne opowieści o rycerzach, dzieweczkach i zwodzonych mostach),

— François Villon „Wielki testament” (łobuz, ale utalentowany)

— François Rabelais „Gargantua i Pantagruel” (żyjcie w weselu)

— Michel de Montaigne „Próby” (ciut dużo cytatów ze starożytnych, ale eseista pierwszorzędny)

— Kartezjusz „Rozprawa o metodzie” (Kartezjusz zmarł też już, jak pisał Barańczak, ale wciąż żyleta)

— Blaise Pascal „Myśli” (głębinowy, do wpisów w sztambuchach)

— Molier „Świętoszek”, „Mieszczanin szlachcicem”, „Chory z urojenia” (znakomicie mówi prozą)

— Jean-Baptiste Racine „Fedra” (fantastyczne zwroty akcji, rosnące napięcie)

— François de La Rochefoucauld „Maksymy i rozważania moralne” (za sarkazm)

— Louis de Rouvroy, książę Saint-Simon „Pamiętniki” (na salonach o salonach)

— Pierre Choderlos de Laclos „Niebezpieczne związki” (erotico, erotico!)

— Denis Diderot „Kubuś Fatalista i jego pan” (za postać Kubusia i kompozycję otwartą)

— Stendhal „Czerwone i czarne”, „Pustelnia parmeńska”, „Kroniki włoskie” (wiadomo)

— Victor Hugo „Contemplations” [Kontemplacje] (oceaniczny, poezje wciąż dają radę, zwłaszcza po francusku)

— Alexis de Tocqueville „Dawne rządy i rewolucja”, „O demokracji w Ameryce” (pójdź, demokrato, szlachta prawdę ci powie)

— Charles Baudelaire „Kwiaty zła”, „Paryski spleen. Poematy prozą” (on nam daje, sztuczne raje)

— Alexandre Dumas ojciec „Trzej muszkieterowie” (mistrz dziewiętnastowiecznego sitcomu)

— Gustave Flaubert „Madame Bovary”, „Szkoła uczuć”, „Bouvard i Pécuchet” (oko mizantropa, pióro szlifierza)

— bracia Goncourtowie „Dziennik” (więcej niż zjadliwi, w „Dzienniku”, bien sûr),

— Arthur Rimbaud „Sezon w piekle”, „Iluminacje” (O!)

— Jules Renard „Dziennik” (za styl i zapiski jak haiku)

— Marcel Proust „W poszukiwaniu (s/u)traconego czasu” (bawi, nużąc, nuży, bawiąc… żartuję, kłączasty i zjawiskowy)

— Alfred Jarry „Ubu król” (grówno, co wciąga)

— Guillaume Apollinaire „Alkohole”, „Wiersze dla Magdaleny” (nasz alkoholowo-liryczny Cointreau-Whisky)

— Louis-Ferdinand Céline „Podróż do kresu nocy”, „Z zamku do zamku” (za „Podróż do kresu nocy”, przede wszystkim)

— Blaise Cendrars „Kroniki” (cykl): „Rażony gromem”, „Odcięta ręka”, „Od portu do portu” „Gwiezdna Wieża Eiffla” (czar przygody)

— Simone Weil „La Pesanteur et la grâce” [Ciążenie i łaska] (mistyka bez kompromisów)

— Antoine de Saint-Exupéry „Ziemia, planeta ludzi” (za liryzm tej prozy, ja sentymentalny jestem)

— Albert Camus „Obcy”, „Pierwszy człowiek” (głównie za pierwszą i ostatnią powieść)

— Marcel Pagnol „Wspomnienia z dzieciństwa” [cykl]: „Chwała mojego ojca”, „Zamek mojej matki”, „Czas tajemnic”, „Czas miłości” (bo śmieszy)

— Samuel Beckett „Czekając na Godota”, „Końcówka” (bo smuci)

— Raymond Queneau „Zazi w metrze”, „Pierrot, mon ami” (zazazazaZazi)

— Marguerite Yourcenar „Pamiętniki Hadriana” (animula vagula blandula)

— Romain Gary „Życie przed sobą”, „Obietnica poranka” (za Ajara i wspomnienia o mamci)

— Nicolas Bouvier „Pustka i pełnia. Zapiski z Japonii 1964–1970” (przygody czar)

— Roland Topor „Chimeryczny lokator” (młodzieńcza fascynacja, więc dopisuję)

— Georges Simenon [którykolwiek Maigret i którakolwiek romans durs] (za komisarza z fajką i człowieka, który patrzył na przejeżdżające pociągi)

— Georges Perec „Życie. Instrukcja obsługi”, „W albo wspomnienie z dzieciństwa” (za szarady z drugim dnem)

— Annie Ernaux „Miejsce”, „Pewna kobieta”, „L’événement” [Zdarzyło się] (Francus[z]ka gra w klasy)

— Michel Houellebecq „Cząstki elementarne”, „Mapa i terytorium” (melancholijny mizogin, ale może się podobać)