0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > O potencji. Recenzja...

O potencji. Recenzja książki Jacka Bartosiaka „Najlepsze miejsce na świecie. Gdzie Wschód zderza się z Zachodem”

Bartłomiej Gajos

Nie mam wątpliwości, że Jacek Bartosiak stworzył dzieło wybitne. Gdybym miał określić jednym słowem głównego bohatera, to powiedziałbym, że jest wieszczem, powieść zaś cechuje wielowymiarowość interpretacyjna. Jej czytelnik musi być człowiekiem myślącym i niebojącym się zatrzymać w zadumie przy jednym zdaniu na kilka minut.

Teoretycy literatury przestrzegają, by nie utożsamiać autora z narratorem. W przypadku najnowszej książki Jacka Bartosiaka bardzo łatwo o tym zapomnieć. Po pierwsze dlatego, że narrator, będący głównym bohaterem, występuje w pierwszej osobie. Po drugie – ponieważ jest to znakomite dzieło literackie, w którym rzeczywistość przenika się ze światem wyobrażonym. Przytłacza ono jednocześnie swoją wielowymiarowością. Łączy w sobie elementy thrillera politycznego, osobistych dzienników, poradnika życiowego, literatury podróżniczej, wykładu historycznego, traktatu militarnego oraz futurystycznego, pardon, futurologicznego. Nie jestem zdziwiony, że publikacja ukazała się nakładem renomowanego Wydawnictwa Literackiego. Bartosiak dołączył do noblistów: Miłosza, Szymborskiej i Tokarczuk. Szczerze gratuluję i nie będę ukrywał, że zazdroszczę.

Czemu poświęcił swoje kolejne dzieło Bartosiak? „Najlepsze miejsce na świecie” jest książką o problemach z potencją. Jeśli ktoś z czytelników w tym momencie pomyślał o seksie, to – proszę wybaczyć – świadczy to tylko o nim. W książce roi się co prawda – jak mawiano w PRL-u – od tak zwanych „momentów”, ale dotyczą one czołgów, samolotów, artylerii, dronów, balonów stratosferycznych i laserów. Główny bohater stwierdza, że bezpieczne życie „to prawdziwa gra dla dorosłych”. Najważniejsza dla niego jest Potencja Państwa Polskiego (pojęcie moje). Środkiem do jej budowy jest z kolei Armia Nowego Wzoru.

Tajemniczy główny bohater

Główny bohater ma na imię Jacek. Nie znamy jego nazwiska. Wiemy za to, że mieszka w Warszawie, na Powiślu. Dużo podróżuje, w szczególności do Stanów Zjednoczonych. Bywał również w Chinach, na Litwie oraz Łotwie. Jest niezwykle oczytany: świadczą o tym przywoływane w książce cytaty wierszy Baczyńskiego, Herberta i Miłosza. Ten ostatni zresztą zainspirował go, by nazwiska rzeczywistych polskich polityków zaszyfrować literami greckiego alfabetu: „Myląc tropy, ukryłem te osoby – mam nadzieję – nieco lepiej niż Miłosz…”. Trzeba przyznać, że ten chwyt wyszedł znakomicie. Pomimo wielu prób nie byłem w stanie ustalić, kim jest tajemniczy Alfa, który wywiera „przemożny wpływ na polskie państwo” i mieszka we własnym domu na północy Warszawy. Gdyby chodziło o południe, to byłbym gotów postawić dolary, że chodzi o podwójnego Mi Mi (grecka – μ), ale w tym przypadku ja, jak i zapewne większość czytelników, rozłoży ręce w geście bezradności.

Skoro już o kierunkach świata mowa, to trzeba podkreślić, że Jacek znakomicie orientuje się w geografii: „Spotkaliśmy się w Katowicach, położonych kompromisowo między Warszawą a Dolnym Śląskiem, by porozmawiać o współpracy”. Nie obcy mu jest również relatywizm geograficzny: „Amerykanie są zatem tu (lub tam, w zależności od tego, gdzie jesteśmy, czytając te słowa)”. Język angielski opanował na poziomie C4: „Zapewne nie bez przyczyny funkcjonuje tyle odnoszących się do oceanu określeń w języku angielskim: maritime highway (morska autostrada), thoroughfare (arteria komunikacyjna), conduit (kanał), transit route (trasa tranzytowa), global common (dobro powszechnego użytku)”. Jego orientacja w historii i lekturach powstałych przed setkami lat może wzbudzić zazdrość niejednego profesora: na pamięć zna traktaty Sun Tzu, Wegecjusza czy hetmana wielkiego koronnego Jana Tarnowskiego. Zanurzenie w przeszłości nie przeszkadza mu jednak w snuciu odważnych wizji przyszłości: „Wydaje się, że XXI wiek będzie należał do inżynierów”. Jacek jest myślicielem i chciałby słowo przełożyć na działanie.

Sporo dowiadujemy się także o preferencjach dotyczących ubioru głównego bohatera. Na wszelkie oficjalne spotkania z pewnością nie założyłby trampek, dżinsów i t-shirtu. Zwłaszcza jeśli do tych spotkań dochodzi w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego. Preferuje garnitur, marynarkę i białą koszulę. Zawsze w pakiecie z kamizelką. Nawet jeśli coś go uciska, to nie dba o swój komfort. Liczy się wrażenie, jakie chce wywrzeć na swoim rozmówcy: „Stojąc na dziedzińcu na Rakowieckiej, czułem uwieranie marynarki, spodni, a nawet ciasnej białej koszuli – nad jeziorem wyraźnie zaniedbałem ćwiczenia fizyczne…”. Oficjalny ubiór pasujący do wieczornych przyjęć nie przeszkadza mu jednak zachowywać się nonszalancko: „Ja tradycyjnie podpierałem nogą murek [budynku Sztabu Generalnego WP – przyp. BG] (w szkole na apelach też tak robiłem)”.

Tutaj mamy małe potknięcie w kreacji głównego bohatera. Ćwiczenia fizyczne średnio idą w parze ze słabością Jacka do cygar i zamiłowaniem do „samego gęstego” (whisky, koniak?). Cygara pojawiły się na spotkaniu z kolegą Albertem Świdzińskim (postać realna) oraz Phillipem Karberem (postać realna) – szefem amerykańskiej The Potomac Foundation. Tutaj czapki z głów dla autora za mały plot twist, polegający na przemieszaniu tego, co dostępne publicznie, z tym, co ukryte za dymem unoszącym się z cygar. O ile z łatwością znajdziemy informacje o samym Karberze, to czytelnik może mieć wątpliwości, czym tak naprawdę Amerykanin się zajmuje. Gdy wpiszemy w przeglądarkę adres internetowy http://potomacfoundation.com/, to pokaże nam się Error404. Czyżby Jacek obcował z przedstawicielem głęboko zakonspirowanego deep state (tzw. głębokie państwo) jądrowego mocarstwa tylko dla niepoznaki upozorowanego na think-tank-krzak? To są te „momenty”.

Wyjazdy do USA i kontakty z Amerykanami są jednym z kluczowych wątków całej książki. Główny bohater zostaje natychmiast przez nich dostrzeżony: „Wzięli nas ze sobą [Amerykanie – przyp. BG], a my mieliśmy się zajmować wojnami, geopolityką, strategiami wojskowymi i koncepcjami operacyjnymi – uważali nas za obiecujące «młode strzelby»”. Jacek „młoda strzelba” w trakcie jednego z pobytów nad Potomakiem – jak się później okaże – zostanie zamieszany w aferę szpiegowską. Po jednej z gier wojennych rozegranych w Waszyngtonie, w której Polska pokonała armię rosyjską, Rosjanie zaczęli formować 1. Gwardyjską Armię Pancerną. O tym, co się wówczas wydarzyło i działaniach Jacka, miała donieść Moskwie ukraińska tłumaczka, która „z niedowierzaniem patrzyła, jak koroniarze tudzież Lachy bez kompleksów planują pobić, a potem biją Rosjan”. Nie wiem, czy dostrzegliście państwo tę zmysłową grę słów i wysoką świadomość semantyczną autora: zastosował on słowo „tudzież” będące synonimem spójnika „oraz”. Wojska rosyjskie były bite zatem przez „koroniarzy”, czyli wojska polskie, i „Lachów”, czyli wojska polskie. Armia polska w dwóch postaciach w podwójnej przewadze – to chyba najbardziej prawdopodobna interpretacja tego fragmentu.

O wiele ważniejszy jest jednak kolejny wyjazd do USA. W lutym 2022 roku główny bohater wraz ze swoim zespołem pojechał do Waszyngtonu, zabierając ze sobą kilka plików prezentacji w PowerPoincie. Jacek – jeśli dobrze rozumiem jego intencje – chciał zinstrumentalizować Amerykanów, by ci zinstrumentalizowali Polaków, by ci wprowadzili pomysł głównego bohatera w życie. Możemy sobie tylko wyobrażać, jakie emocje mogły targać głównym bohaterem, gdy zdobył się na tak ryzykowną grę, której nadał kryptonim „Amerykański gambit”. Wszak nacisk na ojczyznę rękami obcego mocarstwa źle kojarzył się nad Wisłą. Jackiem kierowało jednak „poczucie misji wobec ojczyzny”. Plan nosił nazwę Armia Nowego Wzoru.

Wielki plan

Jacek zdecydował się na taki krok, gdyż pomimo swego niewątpliwego geniuszu strategicznego oraz militarnego został niezrozumiany i odrzucony nie tylko przez polityków partii rządzącej oraz opozycji, lecz także analityków pracujących w polskich instytucjach państwowych i think tankach. Nazywa ich „mądralami”, a wysuwane przez nich argumenty są „idiotyczne”, „sprzeczne z logiką i życiowym doświadczeniem”. 

Rozumie go za to „prominentny chiński strateg”, którego poznaje w Hongkongu dzięki „francuskiemu teściowi swojej siostry”. Rozumieją go Amerykanie: wspomniany Karber czy Nick Myers (postać prawdziwa). Jego geniusz dostrzega doskonale ksiądz, którego spotkał w parafii nad Dźwiną, a także siostra zakonna Michaela poznana w Wilnie. Jej wystarczyło spojrzenie, by odkryć, czym tak naprawdę zajmuje się główny bohater: „«Co to właściwie za wycieczka?» – zapytała mnie siostra Michaela i widziałem w jej mądrych oczach, że już wszystko wiedziała, choć nie znała naszej działalności w Polsce”. Pomysły Jacka wzbudzają także ogromne zainteresowanie w mediach społecznościowych: „sześćset tysięcy wejść na naszą prezentację na YouTubie nadal robi wrażenie. Ponad milion trzysta tysięcy razy nasz raport Armii Nowego Wzoru był oglądany przez ludzi na samym tylko Twitterze, nie wspominając o Facebooku, Instagramie i LinkedInie, gdzie mamy swoje konta społecznościowe”.

Co jest misją życiową głównego bohatera? Chciałby dokonać reformy wojska polskiego oraz stworzyć dla całego państwa strategię. Armia jego zdaniem jest bowiem w opłakanym stanie, a strategia istnieje tylko teoretycznie. To ogromne przedsięwzięcie nazywa Armią Nowego Wzoru. Premiera koncepcji nastąpiła w jednym z najbardziej prestiżowych miejsc w Polsce: nie był to Amfiteatr Tysiąclecia w Opolu ani Opera Leśna w Sopocie. Jacek zrobił to w „Złotych Tarasach w Warszawie, w topowym miejscu miasta, w największej tamtejszej sali kinowej”.

Tak wielka popularność i sprawczość głównego bohatera sprawiła, że o Armii Nowego Wzoru było głośno nie tylko w Polsce i Stanach Zjednoczonych. Z jego wielką koncepcją – co Jacek sugeruje między wierszami – miał zapoznać się nie kto inny jak generał Walerij Załużny. Tutaj po raz kolejny mamy mistrzowsko przeprowadzony manewr przemieszania rzeczywistości ze światem wyobrażonym: „Oczywiście bardzo nas cieszy, że pod Kijowem wygrała ukraińska Armia Nowego Wzoru, prowadząc bitwę obronną na zasadach bardzo podobnych do tych z naszych propozycji bitwy manewrowej w obronie Warszawy i linii Wisły”. Autor pozostawia jednak wyobraźni czytelnika odpowiedź na pytanie, czy głównodowodzący ukraińskimi wojskami przeczytał wersję tekstową Armii Nowego Wzoru, czy zapoznał się z jedną z prezentacji, którą Jacek zabrał ze sobą do Waszyngtonu. Ta najdłuższa „liczyła prawie pięćset slajdów”. 

Na czym polega koncepcja Armii Nowego Wzoru? Oddajmy głos głównemu bohaterowi: „Polska i siły kosmiczne. Polska i aktywna obrona na przedpolu, polskie strategie nuklearne, siły powietrzne z prawdziwego zdarzenia, drony, robotyka i sztuczna inteligencja”. Porty kosmiczne miałyby się znaleźć „w okolicach Ustki”. Z kolei „stanowiska startowe dla horyzontalnych startów nad morzem”. Wdrożenie jego rozwiązań miałoby zapewnić Polsce bezpieczeństwo i jednocześnie umożliwić wykonanie prewencyjnego uderzenia subiektywnie ofensywnego, lecz obiektywnie defensywnego na wschód, gdyby pojawiło się tam jakieś niebezpieczeństwo. Głównym zagrożeniem jest oczywiście Rosja.

Nie mam wątpliwości, że Jacek Bartosiak stworzył dzieło wybitne. Gdybym miał określić jednym słowem głównego bohatera, to powiedziałbym, że jest wieszczem. I jak to w przypadku natchnionych geniuszy bywa: w ich własnym kraju zazwyczaj nie są oni zrozumiani. W tym objawia się po raz kolejny jeden z największych walorów książki: intertekstualność. Trudno odrzucić od siebie myśl, że główny bohater jest postacią niemal biblijną. „Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie”, jak powiada Ewangelia świętego Łukasza. To jednak nie wszystko: autor „Najlepszego miejsca na ziemi” znakomicie wyważył granice pomiędzy światem rzeczywistym i wyobrażonym. Do tego wzorowo operuje słowem. Jego zapożyczenia z angielszczyzny są w pełni uzasadnione. Sprawiają, że język polski ociera się o ideał (czołg jako efektor). Wielowymiarowość interpretacyjna objawia się z kolei w takich genialnych zdaniach jak: „To bardzo trudne zadanie, ale nie ma wyjścia, drogi czytelniku, jeśli chcemy żyć bezpiecznie i dostatnio – prawdziwa gra dla dorosłych i przytomnie myślących, często kończąca się wojną”. Co w tym przypadku jest grą? Konflikt? Życie bezpieczne i dostatnie, czy trudne zadanie? A jeśli trudne zadanie, to co jest trudnym zadaniem? Jeśli czytelnik weźmie do ręki książkę Jacka Bartosiaka, to musi być to czytelnik myślący i niebojący się zatrzymać się w zadumie przy jednym zdaniu na kilka minut. 

Osobiście nie mogę się doczekać kolejnej części przygód tajemniczego Jacka. Zastanawiam się, czy rozczarowanie politykami oraz analitykami nie sprawi, że weźmie on sprawy w swoje własne ręce. Chyba najwyższy czas, by sam spróbował sił w polityce, o którą przecież już kiedyś się otarł, będąc szefem Centralnego Portu Komunikacyjnego. Wszystko rzecz jasna dla ojczyzny.

Książka:

Jacek Bartosiak, „Najlepsze miejsce na świecie. Gdzie Wschód zderza się z Zachodem”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 743

(14/2023)
4 kwietnia 2023

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj