Na wstępie zaznaczę, że nie rozumiem nic z tego, co wydarzyło się w „Szkle kontaktowym” – nie wiem, dlaczego Krzysztof Daukszewicz odszedł z programu i dlaczego wraz z nim odeszli Robert Górski i Artur Andrus. Nie wiem, choć przedarłam się przez wiele wypowiedzi, interpretacji, cytatów, wpisów i komunikatów. Nie układa mi się to w spójną całość i jestem przekonana, że jest drugie dno tej sytuacji, którego po prostu nie znamy.
Przypomnijmy, że Krzysztof Daukszewicz powiedział w „Szkle kontaktowym” żart, który uraził Piotra Jaconia, ojca transpłciowej córki, a cała sprawa tak ewoluowała, że w jej efekcie Daukszewicz odszedł na zawsze ze „Szkła kontaktowego”, a wraz z nim w geście solidarności Robert Górski i Artur Andrus.
Środowiska osób transpłciowych nie zajmowały się specjalnie żartem Daukszewicza. Dowiedziałam się o nim z wpisu na Facebooku znanej transpłciowej aktywistki Mai Heban, która napisała, żeby nie wałkować już tematu, bo osoby transpłciowe mierzą się na co dzień ze znacznie gorszym hejtem niż ten głupi tekst, za który Daukszewicz zresztą od razu przeprosił. Rzeczywiście, organizacje osób LGBT od jakiegoś czasu spodziewają się ataku na siebie ze strony PiS-u jako elementu kampanii wyborczej, przypominają, że w przestrzeni publicznej powraca temat zakazu tranzycji, czy też znacznego jej ograniczenia, co w polskiej sytuacji byłoby dla osób transpłciowych katastrofą. Jakie przy tym gabaryty ma spór Daukszewicza z Jaconiem? A to właśnie jemu media poświęcają wiele uwagi.
Wygląda więc na to, że emocje rozgrzały głównie osoby cis płciowe, które z różnych powodów zaangażowały się w dyskusję, czy Daukszewicz skrzywdził Jaconia transfobicznym żartem, czy też Jacoń Daukszewicza urazą.
Uwierająca poprawność
Ciekawa jest natomiast pewna reakcja, która uruchomiła się w odpowiedzi na zajście po stronie liberalnej (bo po prawej nie dziwi). Można ją sprowadzić do wpisu na Twitterze publicysty Tomasza Lisa: „Polityczno poprawne szaleństwo poszło już za daleko”. Pisano również, że to: „polityczna poprawność podniesiona do granic absurdu”, „stróże moralności”.
A więc poprawność poprawnością, ale normalność musi być po naszej stronie.
Nie chodzi o to, czy Daukszewicz sam odszedł, czy został wypchnięty z TVN, czy Jacoń robi z siebie ofiarę, czy stacja wywarła na satyryka presję. Chodzi o poprawność polityczną, z której w dzisiejszych czasach wypada już tylko drwić po prawej stronie. Wystarczy jednak kryzys, sytuacja zapalna i okazuje się, że więzy politycznej poprawności po stronie liberalnej też wielu uwierają i ulgę sprawia im zrzucenie ich pod jakimś pretekstem.
Sprawa Daukszewicza i Jaconia to jedna z wielu, które ujawniają ten mechanizm. Podobnie było przy okazji sprawy Margot i kolektywu Stop Bzdurom. Niebinarna osoba Margot wywoływała odruch solidarności po stronie liberalnej, bo była dyskryminowana przez stronę prawą i szykanowana przez aparat władzy i TVP. Jednak z Margot trudno było się solidaryzować, bo przeklinała, żartowała z Polski, bywała porywcza i nieuprzejma, ogólnie – kontrowersyjna.
I wtedy włączał się mechanizm, jak przy sprawie Daukszewicza – chcieliśmy pomóc osobom dyskryminowanym, ale to, czego oczekują, to już jakieś szaleństwo, więc przykro nam, straciliście w nas sojuszników.
Nie muszę cię lubić, żeby cię akceptować
Rzecz w tym, że nie można „trochę być” za równością. Sprawa Daukszewicza jest niejasna, Margot budzi kontrowersje, ale jeśli traktujemy to jako powody do warunkowej zgody na dyskryminację, to znaczy, że za równością nie jesteśmy. Nie muszę lubić znajomego geja, żeby popierać jego prawo do zawierania związków małżeńskich. Nie muszę lubić Jaconia, żeby popierać prawo jego córki do szacunku i akceptacji.
„Nie zgadzam się z twoimi poglądami, ale po kres moich dni będę bronił twego prawa do ich głoszenia” – zacytowali zdanie przypisywane Wolterowi Karolina Wigura i Tomasz Terlikowski na wstępie ich wspólnej książki „Polka ateistka kontra Polak katolik”. Sympatia do Daukszewicza, Andrusa i Górskiego nie usprawiedliwia nazywania równych praw i szacunku do innych „szaleństwem”.
Polityczna poprawność jest oczywistym tematem żartów. Szczególnie prawicy, która lubi heheszkować ze szwedzkich znaków drogowych, które respektują równość płci, z parytetów w zarządach firm czy na listach wyborczych jako awansu z przydziału, z „oszalałych feministek”, które mówią głośno o menstruacji. Stronie liberalnej tego nie wypada, więc robi to wtedy, kiedy puszczają hamulce. Jednak umowa, że akceptujemy innych niż my, nie przestaje obowiązywać, kiedy ci inni przestają nam się podobać. Kiedy dajemy sobie prawo do obśmiewania poprawności politycznej, dajemy innym i sobie prawo do dyskryminowania kogoś.
Tę umowę różnie się nazywa. Teraz więcej uwagi poświęca się woke – przebudzeniu, które odrzuca wszelką dyskryminację. Dla alarmistów tego zjawiska jest ono niebezpieczne, bo powoduje cancel culture, czyli kulturę unieważniania. Lubią o tym grzmieć, kiedy trwają dyskusje na przykład o tym, czy można żartować z tranzycji albo czy można nią straszyć.
Woke to społeczne osiągnięcie
A poprawność polityczna czy woke to społeczne osiągnięcie. Również te zjawiska mogą ulec wynaturzeniu, na co zwracał niedawno uwagę Konstanty Gebert z naszej redakcji, ale w Polsce wciąż są one zbawienną awangardą. Dzięki nim nikt poważny nie będzie publicznie żartował na przykład z Zagłady, nie będzie nawoływał do odebrania praw wyborczych kobietom czy do terapii konwersyjnych dla lesbijek.
Jak widać – jest to osiągnięcie nietrwałe. Wystarczy, że Daukszewicz odejdzie z telewizji w budzących emocje okolicznościach, a cały wysiłek budowania akceptacji zaczyna się chwiać.
Można zgodzić się z tym, że Daukszewicz, mówiąc swój żart, nie chciał źle, że nie żartował z osób transpłciowych, tylko z Jarosława Kaczyńskiego, który na nienawiści zbija kapitał polityczny, że potem wydarzyło się wokół niego wiele i skończyło to się źle.
Jednak Daukszewicz nie padł ofiarą poprawności politycznej. Godząc się na takie postawienie sprawy, fałszujemy ją. A czego ofiarą padł, jak już wspomniałam na początku – nie wiemy.
* Zdjęcie użyte jako ikona wpisu: facebookowy profil Szkła Kontaktowego.