Świąteczna powieść pióra reprezentantki mniejszości szwedofińskiej składa się dwudziestu czterech rozdziałów, każdy będący opisem jednego dnia przed Bożym Narodzeniem roku 1975, przeplatanym relacjami z przeszłości – fragmentami listów z 1961 roku. Bohaterką wątku bliższego współczesności jest nastoletnia Flora, która wraz matką przeprowadza się okresowo do opuszczonego dworu w Helmersbruk, a właściwie do jednego z budynków przynależących do ogromnego kompleksu dworskiego. Obie szukają pocieszenia w środowisku poza domem rodzinnym, który kojarzy się silnie z niedawno zmarłym ojcem głównej bohaterki. Wkrótce obie czują, że dwór staje się im zdecydowanie bliższy, niż się tego spodziewały.
Osią tej powieści z dreszczykiem, jest, jak można się spodziewać po tytule, odkrywanie tajemnicy ogromnej posiadłości, mieszczącej się gdzieś nad skandynawskim morzem, a należącej niegdyś do zamożnych właścicieli lokalnej huty szkła, rodu von Hiems. Flora, bo to przede wszystkim jej perspektywę poznajemy, krok po kroku odkrywa, że Helmersbruk spełnia zdecydowanie więcej oczekiwań niż jej dawne miejsce zamieszkania.
Poczucie niedopasowania
Jednak na samym początku zmiana związana z przeprowadzką nie jest dla dziewczyny łatwa. Bohaterka czuje się wyobcowana – nie tylko względem nowego miejsca zamieszkania, lecz także rówieśników. Jak czytamy: „Flora widziała z łóżka swoje odbicie w lustrze. Też tu nie pasowała. Jak na swój wiek była wysoka, miała szerokie ramiona i okrągłą twarz. Kolor jej włosów wydawał się pospolity, nijaki. Te fajne dziewczynki z jej szkoły, które jeździły konno, nazywały go mysim” [s. 17]. W tym miejscu można zwrócić uwagę na „nieidealny”, a przynajmniej niekonwencjonalny wygląd Flory. Podobnie jak dwór nie przystaje już do ogólnie przyjętych standardów ówczesnej architektury, tak i nastolatka czuje, że nie pasuje do swojego otoczenia. Choćby z tego względu dziewczyna nawiązuje z posiadłością w Helmersbruk pewnego rodzaju relację – jeśli można mówić o tego typie zażyłości między człowiekiem a budynkiem. Zaczyna również słyszeć szepty komentujące jej zachowanie, spotyka dziwnie ubranego młodzieńca w staromodnych okularach, odkrywa w sobie niespodziewanie zdolności ogrodnicze, a licznym jej przygodom towarzyszy biała wiewiórka o czerwonych oczach, której wizerunek znajduje się również na froncie głównego budynku.
Miłość do starego domu
Wszystkie wydarzenia mają związek z Dworem, który staje się Florze coraz bliższy.
Okrążając posiadłość, „Flora w mgnieniu oka poczuła, że kocha każdy milimetr kwadratowy tego starego domu. Mimo że poranek był mroźny, zrobiło się jej przyjemnie ciepło. Czy to właśnie takie uczucie towarzyszy zakochaniu? Czy jest dziwna, bo zakochała się w jakimś zapuszczonym dworze, chociaż nigdy dotąd nie była zakochana w żadnym człowieku?” [s. 23].
Bohaterka czuje, że w końcu jej pragnienia o życiu w ubiegłym wieku się spełniają i wykraczają poza granice wyobraźni – oto tajemniczy dwór podsyca jej fantazje o życiu panny Flory wśród służby i falbaniastych sukien. Budynek zaś zdaje się kusić dziewczynę świąteczną melodią niemieckiej „O Tannenbaum, o Tannenbaum / Wie treu sind deine Blätter!”, płynącą ze starej pozytywki. Jak antyczna syrena zwodzącą zagubionych żeglarzy na pewną zgubę.
Niczym bohaterka gotyckiej powieści, Flora i otaczające ją środowisko stają się jednością, a tkwiąca w nim przeszłość pomaga bohaterce w budowaniu swojej tożsamości. A może Flora jednak się tylko przesłyszała?
„Tajemnica Dworu Helmesbruk” nie jest pozbawiona intertekstualnych odniesień. Pierwszym skojarzeniem, gdy słyszymy o duchach i Bożym Narodzeniu, byłaby „Opowieść wigilijna” Charlesa Dickensa, jednak nie jest to kontekst istotny dla głównego wątku. Flora wspomina, że momentami czuje się jak tytułowa bohaterka „Ani z Zielonego Wzgórza”, z którą z pewnością łączą ją bujna wyobraźnia i zamiłowanie do odkrywania tajemnic wśród przyrody i starych budynków. Kolejnym ważnym kontekstem jest „Tajemnicza wyspa” Julesa Verne’a, którą Flora wspomina jako ulubioną lekturę ojca.
Literackie klucze
Nie zabrakło też mrugnięcia okiem do znawców i znawczyń baśni. Flora sama przyznaje, przymierzając nowo odnaleziony, wściekle czerwony kapelusz (w kluczu Bettelheimowskim oznaczającym miesiączkę): „Czy nie wygląda nieco… doroślej? Tylko pomyśleć, że mogła zacząć rosnąć tak szybko jak pędy na rabatce przy dworze!” [s. 85]. Literatura faktu prowadzi bohaterkę do rozwiązania zagadki dworu, a znajdująca się w nim wieża jest jednocześnie biblioteką, w której dziewczyna po raz pierwszy wysłuchuje historii swojej rodziny. Książki stanowią dla Frantz nie tylko źródło literackich zabaw, lecz także są kluczem do zdobycia wiedzy niezbędnej to poznania zarówno otaczającej rzeczywistości, jak i własnej tożsamości, często uśpionej przed bolesną przeszłością.
Z każdym kolejnym rozdziałem, „Tajemnica…” odsłania następne oblicza historii rodu niegdyś zamieszkałego w tytułowym dworze. Nie jest to jednak jedynie prosty horror osadzony w zimnym klimacie skandynawskiej miejscowości nadmorskiej. Na kartach swojej powieści Frantz buduje wzruszającą historię generacyjną, zawierającą wątki klasowe, migracyjne, wprowadza konwencję detektywistyczną i powieść epistolarną. Złożoność strategii i chwytów literackich sprawnie składają się na świąteczną historię dla dzieci, choć słowo „świąteczna” zdecydowanie zyskuje tu nowe oblicze. „Tajemnica Dworu Helmersbruk” ma sobie potencjał do przeistoczenia się w świąteczny klasyk. Przynoszący pociechę nie za pomocą skomercjalizowanych ciepła i radości, ale głosów duchów przypominających o tym, że gdzieś z pewnością czeka na nas nasz prawdziwy dom.
Książka:
Eva Frantz, „Tajemnica Dworu Helmersbruk”, il. Elin Sandström, przeł. Agata Teperek, wyd. Widnokrąg, Piaseczno 2023.
Proponowany wiek odbiorcy: 10+
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.