0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Krzyki, a w...

Krzyki, a w nich nasze imiona wypowiadane nie do nas. Wawa, Białka [Na punkty]

Wojciech Albiński

Dziennik umiarkowanie wewnętrzny pisany na bieżąco, acz publikowany z niewielkim opóźnieniem. Dla integracji i przykładu przedstawiany poza mediami społecznościowymi.

1. Od kilku dni jestem w takim sklejeniu ze światem i zawiścią zarazem, że drżę. Po oddaniu U. do przedszkola włączam uspokajającą muzykę. Włączam i nagle świat odzoomowuje się jak w kamerze filmowej. Daleko, a najdalej ludzie.

2. Dochodzące do łącznika w metrze nogi zwalniają same. Jest przecież tłok, droga głowo, mówią nogi. Tu dowiaduję się dziś po raz pierwszy, że jestem automatem. Taki pomysł na zwierzęta miał Kartezjusz i ja teraz na siebie.

3. Wyławianie rzeczy z pamięci. Kupuję w galerii seriami spodnie, koszule i przypomina mi się, jak kiedyś robiłem już to samo: tworzyłem formę, kupując sztruksy i bluzy, bo od jutra miałem uczyć socjologii. Sztruksy, nawet to się nie zmieniło. 

4. Za szybą antykwariatu Nabokov. Przy nim może nie płakałem, ale głęboko mnie poruszył. Zauważyłem: ilekroć dotykam momentów, kiedy płaczę, zawsze czuję wstyd, że o tym piszę.

5. A może? Napisać tak: pierwszy raz płakałem przy czytaniu tej książki… Drugi raz na tym filmie… Trzeci płakałem przy… Aż do ostatniego. Tak ze sto stron, śmieję się, maszynopisu. Tylko o ślozach. 

6. Pizza jedzona w deszczu, sikanie na zewnątrz. Warszawa w lutym. 

7. Złość, którą muszę rozsmarować po świecie jak dżem. Co nie oznacza, że nie mogę przy okazji powiedzieć czegoś słusznego. W Polsce nic się nie zmieni bez wymiany elit, a wszystko, co nie jest tym, jest mydleniem oczu. Pojęcie to jest znowu oksymoronem. Bez rewolucji i głów na ziemi, rewolucja będzie wyglądać jak żenujący kabaret. 

8. Oglądamy z U. jakiś vlog o ślubie. A gdyby taki vlog nagrać o rozwodzie? Tyle smutku!

9. „Panie, daj nam z radością modlić się do Ciebie”, wypada gdzieś z informacyjnych czeluści.  

10. Ochroniarze z metra, aby nie było im zimno, siedzą na kopertach. Gdzie chcecie zostać wysłani?

11. Odległe już wspomnienie wakacji sprzed miesiąca. Ten tańczący chłopiec na placu Jemaa el-Fnaa w Marrakeszu. Jego ruchy. Misterium. Był zjarany, jak wszyscy tam. Widziałem krążące stale jeden, dwa jointy pomiędzy nimi, jego czochratą, dobrze przyciętą fryzurkę, miękkie, wdzięczne ruchy i gesty, jakby naśladował kobietę w jej krańcowej świadomości, że może się podobać. Był w tym jak ptak, jak natura w zalotach; patrzył się na znajomych muzyków, tańczył i się uśmiechał. 

12. Miłość w piosenkach mnie złości, ja, który jej nie mam, muszę o niej słuchać.

13. Tłusty czwartek, cieszę się, że w Vincencie nie ma kolejek do pączków. Pączków za dziewięć złotych. 

14. Adam Curtis. Serial dokumentalny BBC o Rosji lat dziewięćdziesiątych – „Traumazone” – wieczorami po odcinku. To jest tak podane, jakby chcieli pokazać, że rewolucja, zmiana, tąpnięcie jakiejś struktury (zwłaszcza dużej) to nie jest nadmuchana torebka, którą się strzela, opona, która nie zniosła ciśnienia, ale długi proces ciszy i zagubienia, w którym ludzie przede wszystkim próbują przeżyć, a momenty, kiedy wydają energię, są tak mocne, bo przez długi czas odkładali ją w sobie. 

15. Magda Koryntczyk (skarżę tu na nią) na fb narzeka, że zrzucił ją algorytm i wstawia jakieś głupie zdjęcie o pierdołach, żeby sprawdzić, czy dalej jest widziana. Ale czy nie mamy tak wszyscy?

16. Pod koniec tygodnia wyjeżdżamy do Białki na narty. Na trzy dni z U., R. i M. 

17. Wsiadam do samochodu prowadzonego przez M. i już po półgodzinie chce mi się wymiotować. Szarpnięcia, zrywy, kołysanie tym autem są o jej poruszaniu się między ludźmi. Żywo, mocno, trudno. 

18. Blokady rolników, korki, poczucie dziwnego przedwiośnia jak z Kafki. 

19. Na miejscu odbieram maile z pracy i nagle widzę, jak bardzo lubię tę pracę i jak powinienem się jej oddać, a ja jestem na nartach, gdzie tego nie zrobię. 

20. Wczepianie się w ludzi. Albo zawiść i uraz, bo nie dają, albo kontrola do bezwolności. Uczę U. jeździć na nartach i cały czas do niej mówię: bliżej, nogi prosto, szybciej, ani chwili ciszy. 

21. Te notatki mogą być niebezpieczne także dla ciebie. 

22. Jeszcze o tych stanach-wczepieniach. Jeśli nie znajdzie się nikogo, żeby się wczepić – samotność. Jeśli się znajdzie – rozpłynięcie w kimś, jak trupa na kanapie. 

23. Długa rozmowa z R. w aucie o redukcji napięcia przez alkohol. Nie piję nawet kieliszka po terapii, przestało mi się chcieć, tak samo jak palić. Ale dziś piwo grzane, a po piwie narty. Lekko na rauszu zadaję sobie głośno pytania i głośno odpowiadam. Na każde z nich, wielkie tak. 

24. Narty w środku lata. To jest niezwykłe. Nieoczywistość tego śniegu, kontrast do łąki obok, z której już przebija zieleń. Dodawanie do śniegu skrobi, aby wiązała wodę to piekło. Który to krąg?

25. Konkurs skoków na snowboardzie. Wyskakują w powietrze, jakby mieli już nigdy z niego nie wrócić. 

26. Makijaż na twarzach kobiet jak śnieg pod nogami. Permanentny. 

27. Połowa tych notatek musi być poddana cenzurze. Rodzina! 

28. Kawiarnia przed sauną. Do kawy pani proponuje ciastko. I mówi jeszcze: gdybyś chciał zmienić nawyki żywieniowe, musiałbyś zatrzymać ziemię.

29. Sauna. Tak jak ja teraz puszczam pot, tak musi się czuć matka Ziemia, gdy rodzi na wiosnę. 

30. Podsłuchane rozmowy. Wszyscy nadają na Unię, wszyscy są za rolnikami i wszyscy uważają, że są okłamywani. 

31. „Mnie mówili, że nie można jeść jajek, a jem dziesięć dziennie i nie mam złego cholesterolu” i w ten deseń. Dwa razy po piętnaście minut. Wiem, widzę klepsydrę. 

32. Staram się nie odzywać, ale mądrze sapię.

33. Tacy wszyscy mądrzy, a jak pytam o kolejność wchodzenia do sauny mokrej, suchej, później tych brodzików, to nikt nie wie, nikt nawet się nie chce dowiedzieć. 

34. Basen z lodowatą wodą. Orzeźwienie, oświecenie, trzeźwość, to są rzeczy trudne, ale za darmo. 

35. Ranek i znowu narty. Siadam na wyciągu i od razu moczę pupę. Ale nic to. Całe narty to jedna wielka mobilizacja: kijki, kaski, zbroja i jej noszenie. A jak się rycerz zesra w gacie, to co? To jest na służbie. 

36. Pod wyciągiem pierwsza bitwa pod Grunwaldem, szczęk oręża. Wszyscy pchają się do przejścia. Potem na stoku turnieje rycerskie, ten zakręcił tak, ten tak. 

37. Rzecz w tym, że nikt tego nie ogląda, nie ma już dam. 

38. Zawiść – teraz mi się skleiło… Otóż zawiść bierze się z dostępu do matki: małego albo z konkurencją, albo w ogóle ze złej relacji z piersią (pytajcie Melanie Klein). To sprawia, że dopiero gdy dorastamy i społeczeństwo staje się matką, przenosimy tę relację na innych. Truizm.

39. Wieczorem znowu sauny. W basenie z kołyszącą się do zabawy w fale wodą dzieci mówią do mnie wujek. Wujek?

40. Zaraz obok strefa relaksu. Bar w wodzie, na świeżym powietrzu. Tutaj już inne zasady, drink, negliż i zbłąkane spojrzenia kobiet, gdy mężczyźni są zajęci interesami. I tu też nie pasuję. 

41. Sauny, narty, łyżwy, hotele, tu chodzi o zemstę na przyrodzie. Wywiercenie tych term, w ogóle kurort, to nic innego niż walka z przyrodą. Ty nas więziłaś całe tysiące lat w swoich rytmach, temperaturach, teraz my Ci pokażemy. I jeb, narty w lato, basen w zimie. 

42. Sen: jadę na rowerze. Teren jest podmokły, rower się telepie przez drewniane zamoczone kładki, aż dojeżdżam do zalanej łąki, na której siedzą przy stolikach dzieci po kostki w przeźroczystej wodzie. Piękna pani obok, wychodzi też ojciec. I pytają, czy chcę zostać. Tak. 

43. Skąd się wzięło przeskakiwanie po kłodach i co ten sen znaczy. Znaczenie – milczeć, ściśle tajne, ale przeskakiwanie? Wczoraj byliśmy na spacerze na przełomie Białki i też musieliśmy skakać. 

44. Smak muzyczny R. – Kanye West. Słucham tych płyt, dziwią mnie. Jak w formie, która nie jest Twoja, znaleźć coś swojego? 

45. Ktoś uderzył na wyciągu butem o but i tak spadł śnieg.

46. Naliczyłem aż dwadzieścia jeden pustych butelek po wódce przy jednym wjeździe wyciągiem (a znaczna część trawy jeszcze pod śniegiem). 

47. Ktoś leży na stoku. Pytam, czy nie pomóc, chłopak siedzi, masuje kolano. Nie pomóc. Ale zaraz przyjeżdża skuter i bandażują mu całą nogę. Bandaż, śnieg i twarz chłopaka są białe.

48. Oto nasze ofiary w walce z przyrodą. 

49. Facebook (social media) jako matka. W sensie – jeśli społeczeństwo jest tą podstawioną, przeniesioną matką, a znowu społeczeństwa upatrujemy w fb, jego opiniach i koteriach, to władza, jaką ma ten niebieski portal (czy pokrewne), jest ogromna, nieskończona właściwie. 

50. Nikogo nie biorę na poważnie, ponieważ samego siebie nie biorę na poważnie. 

51. Ciągłe moje dopytywanie: ile to kosztuje. Tu chodzi o pieniądze, ale nie moje, tylko ich.  

52. Kolejna osoba leży na stoku. Podjeżdżam, może potrzeba pomocy? Nie, on tylko leży na śniegu, jak na otomanie i bawi się kulką śniegu. 

53. Oczywiście są też ludzie z GoPro na głowie. 

54. Sprzedawcy w barach przy stokach są na ogół grubi, na tyle mocno, by się wyróżniali nawet wśród zwyczajnie grubych. Długie i przykre domysły. Podjadają!

55. Krzyki w tłumie – nasze imiona wypowiadane nie do nas.

56. Wieczorem na stoku są już tylko Ukraińcy, Anglicy i my, z czego najwytrwalsi jesteśmy my.

57. Gaśnie mi komórka. Poczucie bezpieczeństwa, które dają pieniądze na karcie (jest w lewej kieszeni), nagle okazuje się niczym. 

58. Co jest prawidłowe, godne i zbawienne. 

59. I w końcu powrót do Warszawy. Kocham kuszetki! Za głowę na torach, za sen poza domem. Kocham. 

60. Opowiadanie: o człowieku, który mógł spać tylko w drodze. 

61. Gdyby pomyśleć, że lotniska, metro, a nawet dworce mają swoje osobowości, bylibyśmy, my, ludzie, tylko pokarmem dla tych cielsk pełnych własnych trzewi. 

62. Sen. Jestem nurkiem w programie przyrodniczym i wpływam pomiędzy dwie wielkie ryby. Przemyślny korzystam z tego, że ryba na górze ma imitację oka w okolicach ogona i płynę obok niego, bezpieczny przed rybą na dole. Gdy przepływam dalej, okazuje się, że ryba na dole też miała imitację oczu. Jestem zadowolony, że przeżyłem. Doskonale wiem, o czym jest ten sen już w trakcie, a przepływanie trwa raz po raz, mniej więcej od Włoszczowej do Skierniewic. 

63. Rano wychodzę prosto do pracy w ciemne jeszcze ulice Śródmieścia. Jest ciepły luty, w półcieniu bramy śpi na wózku bezdomny. W pracy myję zęby i robię pierwszą kawę. 

64. Z internetu dowiaduję się, że w innej bramie dzień wcześniej zmarła kobieta i kupuję dwa bilety na „Strefę interesów”.


Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 796

(15/2024)
9 kwietnia 2024

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj