Kiedy jeszcze opinia publiczna trwała w kolejnym oszołomieniu po ujawnieniu informacji o „Ziobrolimitach” z Funduszu Sprawiedliwości, na medialną scenę wkroczył właściciel firmy produkującej koszulki patriotyczne Red is Bad, Paweł Szopa. Z ustaleń Jacka Harłukowicza opublikowanych w Onecie wynika, że w czasie rządów PiS-u jego firmy dostały z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych (RARS) pół miliarda złotych na zlecenia i zakupy po zawyżonych cenach, bez przetargów. W ten sposób Szopa zarobił setki milionów złotych. Z 351 milionów złotych przekazanych na zakup agregatów prądotwórczych dla Ukrainy, dla firmy Szopy zostało na przykład ponad 280 milionów zysku.
„Ziobrolimity”, o których napisała „Gazeta Wyborcza”, to z kolei ujawniony przez Krzysztofa Mraza, byłego pracownika Funduszu Sprawiedliwości, system rozdzielania pieniędzy dla organizacji wskazanych przez polityków Suwerennej Polski. Za pieniądze politycy ci mieli kupować głosy w wyborach albo finansować kampanie wyborcze. Odcinek o „Ziobrolimitach” to kolejny z serialu publikowanego w mediach na temat bezprawnego uwłaszczenia przez partię Zbigniewa Ziobry pieniędzy dla ofiar przestępstw.
Minister sprawiedliwości Adam Bodnar poinformował pod koniec maja, że skierował już wnioski o uchylenie immunitetu politykom, którzy mają dostać zarzuty za ustawianie konkursów. Prokuratura wyjaśni więc te sprawy i jeśli zakończą się one wyrokami, winni poniosą konsekwencje, a będą nimi, jak wszystko wskazuje, politycy Suwerennej Polski.
Dla partii Zbigniewa Ziobry może to być krytyczny moment. Gdyby najważniejsi politycy stracili immunitety albo zostali skazani, będzie to kryzys wizerunkowy – ale i polityczny. Wśród scenariuszy dalszego rozwoju wypadków jest i taki, że może to być koniec partii, z której PiS przejmie polityków niezwiązanych z aferą, a reszta pójdzie do więzienia albo zostanie bez pracy w polityce.
Tropy prowadzą do premiera Morawieckiego
W przypadku afery z Red is Bad konsekwencje polityczne mogą być znacznie poważniejsze – tu tropy prowadzą do Mateusza Morawieckiego, bo to jego ekipa współpracowała z Szopą. Szefem RARS był bliski współpracownik Morawieckiego jeszcze z czasów bankowych, Michał Kuczmierowski. Pieniądze, które przelewano z państwowej instytucji, były nieporównywalnie większe niż te wydawane po linii partyjnej w innych aferach typu „Willa plus” w Ministerstwie Edukacji; związanej z Funduszem Patriotycznym w Ministerstwie Kultury; czy ze wspomnianymi dotacjami z Funduszu Sprawiedliwości.
Cytowany przez TVN24 poseł KO Michał Szczerba powiedział wręcz, że „wygląda to na pralnię brudnych pieniędzy”.
Inna skala niż fundusze
Red is Bad, miała też zupełnie jawne powiązania z obozem władzy. Koszulki patriotyczne tej marki nosili prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki.
Ujawniane teraz wysokości przelewów, niejasne powiązania, informacje o możliwych gigantycznych łapówkach w zamian za zamknięcie firmy, która nie składała sprawozdań finansowych, jest bardzo szkodliwa dla byłej władzy.
I chociaż wciąż wychodzą na jaw kolejne informacje o przejmowaniu na partyjne cele publicznych pieniędzy, to afera z Red is Bad jest wyjątkowa. Tu już nie chodzi ciułaczy mieszkań, willi, dotacji czy o kupowanie głosów. Oczywiście wszystko to koniecznie należy wyjaśnić i rozliczyć odpowiedzialnych. Jednak ta sprawa wygląda na zorganizowany proceder na wielką skalę. Na coś, co powinno podciąć fundamenty partii w to zamieszanej poprzez jej najważniejszych polityków.
Ciężki czas dla PiS-u
Oczywiście, w związku z polaryzacją i wynikającym z niej zjawiskiem aferoodporności PiS-u, przekręty w RARS nie doprowadzą do wizerunkowego kryzysu w tej partii wśród jej wyborców. Jednak kiedy śledztwa doprowadzą do prawnych konsekwencji i ujawnią powiązania winnych z ludźmi z obozu władzy, partii Kaczyńskiego grozi poważny kryzys polityczny.
Załóżmy, że do odpowiedzialności zostaną pociągnięci ludzie z otoczenia premiera Morawieckiego – jego pozycja w partii spadnie, skorzystają z tego jego konkurenci. I tak już osłabiony walkami wewnętrznymi PiS w takiej sytuacji zapłonie.
A w niedalekiej perspektywie planowana jest przecież kampania przed wyborami prezydenckimi – to nie jest czas, który łagodzi spory. Dlatego w tym kontekście dla PiS-u śledztwo w sprawie Red is Bad może mieć fundamentalne konsekwencje.
Co z żołnierzami wyklętymi?
Na koniec refleksja obyczajowa. Ciekawe, jakie konsekwencje będzie miała sprawa Red is Bad dla kultu żołnierzy wyklętych, który patriotyczne koszulki afirmowały w znaczący sposób, oraz w ogóle dla demonstrowania wzniosłych patriotycznych uczuć.
Czy skandal we flagowym prawicowym i patriotycznym biznesie może skompromitować taką postawę? Czy może czeka nas teraz słuszne oburzenie i masowe publiczne odcinanie się od Red is Bad i niszczenie odzieży tej marki?
Tylko jak tu zniszczyć koszulkę z wzniosłym symbolem? Może więc jednak wstydliwie ukrywać ją w szafie? Ale ukrywać w szafie żołnierzy wyklętych? Naprawdę spory dylemat.
* Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: facebookowy profil Red is Bad.