„Opowiadanie snów – to ulubione zajęcie kucharek, starych bigotek i nałogowych kłamców” [1], przekonywał Słonimski w recenzji „Snu” Felicji Kruszewskiej – dramatu ekspresjonistycznego, nasyconego poetyckim obrazowaniem i nowatorskiego z wielu powodów. Złośliwie „zabawnemu” krytykowi nie udało się jednak zniechęcić publiczności do teatralnej realizacji tekstu Kruszewskiej. Dramat, wystawiony po raz pierwszy w marcu 1927 roku w wileńskiej Reducie, osiągnął sukces do tego stopnia, że na ulicach Wilna sprzedawano zielone pajacyki, zaprojektowane na wzór bohatera dramatu – koszmarnej zabawki, która powinna wisieć na lampie [2].


Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku…
W obliczu szybko zmieniających się technologii i mediów nie pozostajemy bierni. Aby móc nadal dostarczać Ci jakościowe treści, prosimy o podzielenie się swoją opinią na temat pracy Kultury Liberalnej i wypełnienie anonimowej ankiety.
Dołącz do nas i współtwórz Kulturę Liberalną — wypełnij ankietę >> 

Felicja, emancypantka

Zacznijmy jednak od początku. Kim była Felicja Kruszewska i dlaczego została wymazana z historii literatury? Pisarka urodziła się w szlacheckiej rodzinie o patriotycznych tradycjach. Młodej dziewczynie zależało przede wszystkim na zdobyciu wykształcenia, dlatego najpierw podjęła naukę w Szkole Handlowej Żeńskiej w Warszawie, następnie uczyła się w Petersburgu. Po powrocie do Warszawy studiowała na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Warszawskiego, jednak trudna sytuacja rodzinna i finansowa zmusiła ją do przerwania studiów. Pisarka rozpoczęła wtedy edukację wieczorową, zapisując się do prywatnej Szkoły Nauk Politycznych i przez cały czas pracując zarobkowo. Następnie wróciła na Uniwersytet Warszawski, a Gałczyński, student filologii angielskiej, pisał o niej „Felicja, słodka poetka” [3]. W ramach stypendium naukowego przebywała także w Paryżu i Londynie. Przez całe życie chorowała na dysplazję stawu biodrowego, później też na depresję. W latach trzydziestych zrezygnowała z aktywnego życia w środowisku literackim. Podczas wojny była łączniczką. Poszukiwana przez gestapo, prawdopodobnie zażyła truciznę.

Jedna z pierwszych studentek Uniwersytetu Warszawskiego, jak widzimy, wiodła życie samodzielne, stawiając czoła wielu problemom, z którymi mierzyły się ówczesne wyemancypowane kobiety. Izolda Kiec, biografka i badaczka twórczości Kruszewskiej, zauważyła, że pisarka była nieśmiała i „pragnęła przezroczystości”, jednak pomimo braku pewności nie rezygnowała z wyznaczonych sobie celów, w tym także z pisania [4]. W 1923 roku zadebiutowała tomem „Przedwiośnie”, później oddając do druku jeszcze trzy książki poetyckie: „Stąd dotąd” [1925], „Siano” [1927] i „Twarzą na zachód” [1932]. Teksty artystyczne i publicystyczne ogłaszała między innymi na łamach „Skamandra”, „Bluszczu”, „Wiadomości Literackich” czy „Nauki Polskiej”. Pisała także prozę oraz literaturę dla dzieci. 

Wyjątkowym utworem, przemyślanym formalnie i nowoczesnym, jest przede wszystkim „Sen”. Dramat złożony z siedmiu obrazów przedstawia historię Dziewczynki, która otrzymuje zadanie od Wysłańca (pod koniec akcji postać staje się Robotnikiem), aby poprzez złożenie czerwonych kwiatów obudzić zastygłego w pomniku Księcia Józefa Poniatowskiego. Jedynie książę (Piłsudski?) może ocalić kraj przed Czarnymi Wojskami (faszyści?). Dziewczynce w osiągnięciu celu przeszkadza demoniczny Zielony Pajac, biurokratyzacja jak u Kafki, a także postaci, które nie żyją – choć są obecne w umyśle Dziewczynki, między innymi ukochany i jej brat. 

Krytycy najczęściej przyporządkowywali „Sen” do nurtu dramaturgii symbolicznej poświęconej sprawie narodowej (Wyspiański). Był też czytany jako utwór zainspirowany teorią Czystej Formy S.I. Witkiewicza. Poetka w przeciwieństwie do Witkacego nie dążyła jednak do kompletnego odrealnienia opisanych wydarzeń czy postaci. Zręcznie skonstruowała dramat o charakterze onirycznym, w którym – jak to we śnie – zdarzyć może się wszystko. Powinowactw ze „Snem” należałoby raczej szukać w późniejszej polskiej literaturze, skądinąd zainspirowanej myślą Witkacego, czyli w „Ślubie” Gombrowicza. W utworze tym została przedstawiona historia przejęcia władzy przez Henryka. Bohatera, który we śnie, wraca do domu i podejmuje próbę stworzenia nowego porządku.

„Sen”, „Ślub” i literackie powidoki

Czy Gombrowicz znał „Sen”? Mam wrażenie, że jako wnikliwy obserwator i uczestnik życia literackiego Warszawy musiał o nim słyszeć. Mógł go też przede wszystkim przeczytać, gdyż w 1928 roku dramat został wydany w formie książki. „Ślub” Gombrowicza został napisany dwadzieścia lat później [5], choć, jak sam autor zauważa, na początku pracy nad tekstem nie do końca wiedział, co chciał przelać na papier:

„[i]dea [ukazania ludzkości w jej przejściu od Kościoła Boskiego do Kościoła Ludzkiego] nie była dana mojemu utworowi od samego początku, ja na scenę rzuciłem naprzód garść wizji, zalążków, sytuacji, i powoli, kulawo, to mnie prowadziło do owej idei. Jeszcze w połowie drugiego aktu nie wiedziałem, o co mi chodzi. A to kulawe, jakby pijane, czy senne, czy szalone, tworzenie się mojej «Missa sollemnis» z napięć formy, z jej związków, kombinacji, rytmów wewnętrznych, wydawało mi się odpowiednikiem stwarzania się Historii, która też posuwa się naprzód, jak pijana i senna” [6]. 

Rytmy wewnętrzne sennej wizji Gombrowicza w dużej mierze odpowiadają rytmom „Snu”, który – podobnie jak historia Henryka – stwarza się sam. Nie tylko forma jest podobna, oba teksty mówią też w pewnym sensie o rewolucji i niepokoju wynikającym ze zmian społeczno-politycznych. „Ślub” zresztą w pierwotnej koncepcji miał być dramatem znacznie bardziej osadzonym w realiach. Wystarczy wspomnieć, że jeden z bohaterów, Pijak, w pierwszej wersji dramatu, wydanej w języku hiszpańskim, jest ambasadorem samego Hitlera [7]. W postaci uśpionego Księcia Józefa odbiorcy „Snu” Kruszewskiej dopatrywali się z kolei Marszałka Józefa Piłsudskiego, o którym notabene pisał też w niedokończonym dramacie Gombrowicz. Kruszewska, podobnie zresztą jak w późniejszych wersjach „Ślubu” autor „Ferdydurke”, zrezygnowała z dosłownych nawiązań do polityki, skupiając się na budowaniu napięć formalnych w opisywanej historii.

Kolejnym ważnym podobieństwem, obecnym w dwóch dramatach, jest świadomość głównej bohaterki/głównego bohatera na temat tego, że śni. Sen stwarza sam siebie, ale tworzy się albo w głowie – Dziewczynki, która śni („Sen”), albo Henryka („Ślub”). O śniącym Henryku już napisano dużo, dlatego odsyłam do klasycznych tekstów Błońskiego i Głowińskiego [8], a teraz zatrzymajmy się na moment przy „Śnie”. Kruszewska przedstawiając postaci swojego dramatu, przypisała im dookreślenia, pochodzące bezpośrednio z pragnień i uczuć Dziewczynki, na przykład Zielony Pajac, który – według tej postaci – powinien wisieć na lampie, czy Człowiek, którego Dziewczynka w życiu kocha. Dziewczynka, która wie, że śni, z powodu swojej świadomości jest postacią napędzającą wszystkie wydarzenia, twórczynią bohaterów i snu. Gdy znika ze sceny, gaśnie światło, kiedy pojawia się w kolejnym obrazie, światło – często zielone – migocze. Podczas zakończenia akcji, według uwag zamieszczonych w didaskaliach, rozbłyska „potop czerwonych blasków, jakby łuna zalewa salę. Lampy zgasły” [9]. Dziewczynka podkreśla, że nie chce się obudzić, choć wie, że przestaje śnić. Światło gaśnie, ona się budzi, następuje koniec akcji.

Ograniczone potrzeby męskiej publiczności

Warto podkreślić, że „Sen” może być analizowany na wiele sposobów – nie tylko w narracji historiozoficznej dramatu symbolicznego czy odczytań psychoanalitycznych, ale i interpretacji feministycznych. Główną bohaterką jest przecież niepewna siebie Dziewczynka, która prowadzi nierówną walkę z systemem (scena w biurze), elitami i własnymi namiętnościami. Wie, że musi wykonać polecenie Wysłańca, choć ciągle jest ograniczana przez mało istotne konwenanse i formę własnego snu. Tego typu feministyczne odczytanie na pewno nie spodobałoby się Słonimskiemu, obśmiewającego programowo to, co kobiece: „kobieta napisała, kobieta wyreżyserowała i kobieta zrobiła dekoracje. Wszystko jest rodzaju żeńskiego […]. Brakuje tylko sensu, bo sens jest rodzaju męskiego, brakuje dowcipu, bo to też rodzaj męski, jest natomiast nuda rodzaju żeńskiego” – pisał o innym spektaklu, „Typie A”, Marii Morozowicz-Szczepkowskiej [10].

Mizoginistyczna krytyka Słonimskiego nie stanowiła wyjątku, a wymazywanie twórczości kobiet stało się świadomą praktyką krytyków literackich. Czyżby teatr zaangażowany w myśl emancypacyjną nie był potrzebny męskiej publiczności? Wymieńmy już na koniec warte przypomnienia nazwiska polskich dramatopisarek feministycznych, na przykład wspomnianą Marię Morozowicz-Szczepkowską, której „Sprawa Moniki” była grana aż 300 razy (!), bijąc rekordy popularności, a także sfilmowana przez Warner Bros. jako pierwsza amerykańska ekranizacja literatury polskiej. Dlaczego nikt nie pamięta o ważnym ze względów politycznych dramacie „Sprawiedliwość” Marceliny Grabowskiej, ukazującym losy biednej dziewczyny, ofiary systemu, która zaszła w ciążę, nie będąc w związku małżeńskim? Przywołajmy także ostrzegające przed totalitaryzmami dramaty Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej – „Mrówki” czy „Babę-Dziwo”. Utwory te, choć cieszyły się sporym zainteresowaniem i odegrały dużą rolę w budowaniu myśli feministycznej, nadal są mniej znane od jej „kobiecych” liryków.

„Sen”, jak i inne dramaty autorstwa polskich pisarek, od czasu do czasu wychodzą z piekła kobiet, choć nadal zjawisko to dzieje się na niewielką skalę. Nazwisko Kruszewskiej powinno być wymieniane obok Gombrowicza, Witkacego, Mrożka, Różewicza – a z wcześniejszych: Wyspiańskiego, Słowackiego, Krasińskiego… Zatem odpowiadając na pytanie zawarte w tytule, przytoczę wypowiedź samego Gombrowicza – „«Ślub» jest snem” [11] – a przed nim śniła (równie genialnie!) Felicja Kruszewska. My natomiast powinniśmy odzyskać należyte „Snowi” miejsce w przestrzeni literackiej i podarować przedwojennym dramatopisarkom czerwone kwiaty, które obudzą ich uciszany głos.

Przypisy:

[1] A. Słonimski, „«Sen» Kruszewskiej” [recenzja], „Wiadomości Literackie” 1928, nr 22, s. 4.
[2] Zob. rozmowa z Izoldą Kiec, biografką Kruszewskiej i badaczką jej twórczości.
[3] K.I. Gałczyński, „Włożę spodnie czarne, cmentarne” [w:] tegoż, „Dzieła w pięciu tomach. Poezje, t. 1”, Warszawa 1979, s. 19.
[4] I. Kiec, „Pisane wiatrem na skórze. Utwory wybrane z biografią w tle”, Poznań 2022, s. 19.
[5] W „Kronosie” notuje: „[z]aczynam pisać Ślub”. Jeśli wierzyć autorowi, to prace nad tym wyjątkowym dramatem rozpoczął 21 lat po powstaniu „Snu”, zob. W. Gombrowicz, „Kronos”, Kraków 2023, s. 111.
[6] W. Gombrowicz, „Testament. Rozmowy z Dominique de Roux”, Kraków 2012, s. 82–83.
[7] Wspomina o tym chociażby Konstanty Jeleński, zob. tegoż, „Od bosości do nagości. (O nieznanej sztuce Witolda Gombrowicza)” [w:] W. Gombrowicz, „Dramaty”, Kraków 2015, s. 455.
[8] J. Błoński, „Ślub jako tragedia psychoanalityczna” [w:] tegoż, „Forma, śmiech i rzeczy ostateczne. Studia o Gombrowiczu”, Kraków 2003; M. Głowiński, „Komentarze do «Ślubu»” [w:] „Gombrowicz i krytycy”, oprac. Z. Łapiński, Kraków 1984.
[9] F. Kruszewska, „Sen”, Warszawa 1928, s. 101.
[10] A. Słonimski [recenzja „Typu A” Marii Morozowicz-Szczepkowskiej] [w:] tegoż, „Gwałt na Melpomenie”, t. 2, Warszawa 1959, s. 212.