William Faulkner zapisał: „Przeszłość nigdy nie jest przeszłością” [1]. Jakże trafne to spostrzeżenie dla zrozumienia i docenienia roli historii i pamięci w stosunkach między narodami oraz państwami Europy Środkowo-Wschodniej.

W relacjach z Ukrainą pod powierzchnią oficjalnych wizyt i przyjaznych oświadczeń prezydentów, licznych konferencji historyków i organizacji pozarządowych, utrzymują się toksyczne napięcia na tle pamięci o mordach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej oraz, z drugiej strony, o polityce w II RP i o Akcji „Wisła”.

Mimo wszystko zdumiewa incydent z sierpnia. Ówczesny minister spraw zagranicznych Ukrainy, Dmytro Kułeba przyrównał krwawą czystkę etniczną do wysiedleń w ramach Akcji „Wisła”, a brak zgody na ekshumacje ofiar zbrodni wołyńskiej wyjaśnił brakiem odpowiednich działań władz RP w upamiętnianiu grobów Ukraińców na terenie Polski. W sposób prawdziwie drastyczny zareagował premier Donald Tusk, który oświadczył, że: „Ukraina i Ukraińcy, przy naszym wielkim szacunku i wsparciu ich wysiłków zbrojnych, muszą zrozumieć, że wejście do Unii Europejskiej to jest także wejście w obszar standardów dotyczących politycznej i historycznej kultury. […] Dopóki nie będzie respektu dla tych standardów ze strony Ukrainy, nie stanie się częścią rodziny europejskiej” [2].

Minister Radosław Sikorski z kolei stwierdził, że kwestia historyczna „jest problemem w naszych relacjach, który, mam nadzieję, Ukraina rozwiąże w duchu wdzięczności za pomoc, którą Polska jej świadczy” [3]. Kilka dni później w Kijowie prezydent Wołodymyr Zełenski obcesowo potraktował ministra Sikorskiego, zarzucając Polsce nazbyt małą pomoc oraz hamowanie procesu przystępowania Ukrainy do UE, na co ten miał potwierdzić, że pomoc Polski jest zaiste warunkowa.

Polska rzeczywiście spotyka się nad Dnieprem z brakiem zrozumienia dla swojego bólu i pamięci, gdyż ukraińskie doświadczenia XX wieku ścierają się z polskim dążeniem do uznania prawdy historycznej, a jest ono wzmacniane przez płynące z Warszawy oficjalne oskarżenia o ludobójstwo na obywatelach II RP. Uczynił to Sejm i Senat w 2016 roku [4]. O ludobójstwie mówi również uchwała Sejmu o rzezi wołyńskiej z lipca 2023 roku, za którą głosowali także posłowie Platformy Obywatelskiej i PSL-u [5].

Ukraińscy historycy wyjaśniają, że szczególnie w warunkach wojennych po 2014 roku, odwoływanie się do tradycji walk UPA wynika głównie z jej antysowieckiego i antyrosyjskiego, a nie antypolskiego ostrza. Naciski Polski, ich zdaniem, nie pomagają, gdyż „trzeba dać czasowi czas”.

Pamięć historyczna i współczesna wojna

Mamy do czynienia z zaognieniem napięć, wręcz z kryzysem. Ważna jest historia, i choć od niej nie da się uciec, ważniejsze są bieżące konsekwencje polityczne. Jeśli wcześniej, wielokrotnie zasadnie, ogłasza się, że Ukraińcy, płacąc najwyższą cenę, heroicznie walczą i o własne, i o nasze bezpieczeństwo, to wysoce problematycznym jest uznawanie za priorytetową zmianę stanowiska Ukraińców zgodną z oczekiwaniami Polski „w duchu wdzięczności” w sprawach dotyczących interpretacji wydarzeń sprzed osiemdziesięciu lat. Jest też takim zaznaczanie, że wsparcie Polski jest warunkowe.

Można wątpić, czy sensowne jest czynienie tego wszystkiego w warunkach wojennych, jeśli jesteśmy świadomi katastrofalnych dla polskiego bezpieczeństwa konsekwencji ewentualnej klęski Ukrainy w wojnie z Rosją? Gdy potwierdzamy, że w interesie Polski jest integracja Ukrainy w NATO i w Unii Europejskiej, czy stosowne jest uzależnianie członkostwa w UE od zmiany stosunku do przeszłości? Tym bardziej że, jak zaznacza Piotr Buras, „nie ma i nie powinno być żadnych «standardów kulturowo-politycznych», jakie spełnić mają kraje kandydujące do UE, poza tymi, które wynikają z zasad i metodologii polityki rozszerzenia zdefiniowanych przez Unię. A te dotyczą niezależności sądów, trójpodziału władz czy wolności wyborów” [6]. Tym bardziej że trudne do wyobrażenia jest występowanie Polski u boku Węgier w blokowaniu postępów w negocjacjach Ukrainy z Unią.

Wojna Rosji z Ukrainą przewartościowała istotne elementy polskiej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Obecne napięcie między Polską a Ukrainą zapewne uda się osłabić, ale z pewnością w obu krajach pozostanie w pamięci, wzbudzając wzajemną nieufność, jeśli nie niechęć. Podobnie jak wcześniejszy konflikt na tle blokowania sprzedaży ukraińskich produktów rolnych na rynku unijnym. Nie przypisuję władzom RP jednostronnej odpowiedzialności za napięcia, gdyż w ich unikaniu nie pomaga brak zrozumienia i porywcza asertywność Zełenskiego i jego otoczenia w stosunkach z Polską, niemniej czołowe osobistości rządowe RP nie mogą nie brać pod uwagę odmiennych sytuacji obu państw.

Prometeiści, a polityka wschodnia

Istnieje ogromna literatura akademicka i analityczna poświęcona polskiej polityce zagranicznej po 1989 roku. Polityce wschodniej ważną książkę poświęcił niedawno Paweł Kowal [7], analizując wpływy koncepcji prometeistów na politykę wobec Ukrainy, Litwy i Białorusi, także, choć w mniejszym stopniu, wobec Rosji. Koncepcjom prometeistów przypisuje autor podstawę polityki wschodniej III RP, jak głosi podtytuł książki.

Koncepcje prometeizmu w II RP zmierzały do budowy wspólnego, wyzwoleńczego frontu zniewolonych narodów imperium rosyjskiego. Kowal wnikliwie bada aktywność ruchu prometejskiego i jego poszczególnych wariantów koncepcyjnych i środowiskowych w II RP oraz po wojnie (neoprometeizm), w tym dorobek i wpływ „Kultury” paryskiej na przyszłe stosunki z Ukrainą, Litwą i Białorusią (ULB). Na tym tle analizuje również przemyślenia działaczy opozycji demokratycznej z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku, a także inne postawy ideowo-polityczne, w tym endecki (neoendecki) oraz realistyczno-serwilistyczny władz PRL, choć nie tylko ich. Autor ważną rolę w polityce wschodniej przypisuje Kościołowi katolickiemu i osobiście Janowi Pawłowi II.

Aczkolwiek bliskie mi są intencje Kowala, analiza wydarzeń skłania do zanegowania jego wniosków. W II RP ruch prometejski, przy całej jego cennej i przebogatej publicystyce i podejmowanym działaniom, poniósł klęskę po opanowaniu Ukrainy i Białorusi przez bolszewików. Jedocześnie prometejska wizja roli Polski i formułowane przez Piłsudskiego plany federacyjne odrzucane były przez ogromną większość elit ukraińskich, białoruskich i litewskich, które postrzegały w Polsce i w Polakach równorzędne z Sowietami źródła swoich narodowych nieszczęść i poddaństwa.

Gdy Piłsudski proklamował „Zadanie Polski jest na wschodzie”, po 1989 roku, zaczynając od rządów Tadeusza Mazowieckiego i Krzysztofa Skubiszewskiego, polityka wschodnia podporządkowana była zachodnim priorytetom: ucieczce ze wschodu oraz integracji w strukturach euroatlantyckich jako źródła przyszłego bezpieczeństwa i rozwoju.

Odmiennie od wektora zachodniego, polityka wschodnia często przybiera w dyskusjach niemal mistyczny charakter, zaś zarzut „zdrady Giedroycia” uchodził za wyrok przesądzający.

„Doktrynę” Jerzego Giedroycia–Juliusza Mieroszewskiego formułowaną w licznych tekstach łamach paryskiej „Kultury” w sprawie pożądanej polityki polskiej wobec Ukrainy, Litwy i Białorusi (ULB) wyznaczały trzy główne przesłania. Po pierwsze, uznanie powojennych granic Polski i brak roszczeń terytorialnych wobec sąsiadów. Po drugie, wspieranie prawa narodów podbitych przez ZSRR do samodzielnego bytu państwowego. Po trzecie, przyjazna współpraca z przyszłą nie-imperialną Rosją.

Należy dostrzec, że Giedroyć–Mieroszewski nie uznawali za niezbędne, by na przykład Ukraina była państwem demokratycznym bądź uznała swoje historyczne winy wobec Polaków…

Z narodami na Wschodzie Polskę łączył wspólny lęk przed rosyjsko-sowieckim imperializmem. Dzielić zaczęły młodo-stare nacjonalizmy białoruskie, litewskie i ukraińskie, które swoją tożsamość narodową i państwową budowały na potencjalnie wybuchowym koktajlu tradycji, historycznych mitów narodowych oraz rzeczywistych przeszłych antagonizmów, także w przepełnionej nieufnością opozycji wobec Polski. Toteż na przykład odwoływanie się, także przez Jana Pawła II, do tradycji jagiellońskiej i Rzeczypospolitej Obojga Narodów, okazało się nieskuteczne, gdyż nowe elity państw ULB tradycje te interpretowały raczej jako objawy przeszłej polskiej hegemonii czy polonizacji.

Oceniając po latach przebieg wydarzeń, nasuwa się wniosek, że pozostając ogromnie ważne, propozycje Giedroycia–Mieroszewskiego uzupełniały, ale tylko uzupełniały koncepcyjno-polityczne myślenie o Wschodzie oraz działania przed i po 1989 roku. Decydujące były wydarzenia i zmieniająca się konstelacja geopolityczna, głównie przemiany w ZSRR.

Dopiero na tym tle należy rozpatrywać, wyzbywając się zbędnej mitologizacji, konstrukty polityczne Giedroycia–Mieroszewskiego jako uzupełnienie dla myśli i działań ówczesnej opozycji w kraju. Dlatego zawsze wydawały mi się oderwane od realiów politycznych i dyplomatycznych toczone co czas pewien dyskusje, na ile polityka wschodnia poszczególnych rządów III RP odchodziła od koncepcji „Kultury”. Jerzy Giedroyć celnie skwitował: „Polityka i programy to nie są sakramenty” [8].

Wspólnota a nie cierpiętnictwo

Wieloletnia odmowa Litwinów i Ukraińców uporania się z historią w sposób, który, choćby stopniowo, spotykałby się „w duchu prawdy” z oczekiwaniami Polaków, jak również odległe od przyjętych celów strategicznych reakcje w Polsce, ukazują realia, w jakich przyszło kolejnym polskim rządom prowadzić politykę wschodnią po 1989 roku. Wpływają zatem na jej skuteczność, postrzeganą jako rezultat zaplanowanych własnych działań, a nie wyraz intencji, wizji, nadziei, ambicji, a już z pewnością nie jako następstwo nieprzewidzianych incydentów.

A owe realia po 1989 roku to: konieczność zapewnienia bezpieczeństwa dla przemian w samej Polsce; strategiczny interes Polski w utrzymaniu i wzmacnianiu niepodległości i niezależności od Rosji państw ULB; odległe często od prometejskich inspiracji priorytety kolejnych rządów w Warszawie; brak zdolności politycznych, gospodarczych czy wojskowych Polski do prowadzenia samodzielnej i skutecznej polityki na wschodzie; uwzględnianie polityki wobec Rosji Stanów Zjednoczonych, a także największych mocarstw europejskich; odmienne hierarchie celów, także oceny roli Polski, ze strony partnerów na wschodzie, którzy prowadzą własną politykę i liczą się z własną, a nie polską wizją stosunków oraz z własną opinią publiczną.

Jest godne ubolewania, że liczni Polacy, także i zajmujący najwyższe stanowiska państwowe, mimo niezwykłych sukcesów rozwojowych ostatnich trzydziestu lat, uznają za niezbędne, podobnie jak w stosunkach z Niemcami, utrzymywanie w świadomości społecznej poczucia historycznej krzywdy i kształtowanie tożsamości narodowej przez homo patiens – człowieka cierpiącego. A winni zamiast tego budować wspólnotę obywatelską, umiejącą racjonalizować i werbalizować swoje wartości i interesy.

Potrzebujemy wszyscy w regionie pokoju, spokoju i czasu – po to, by historia nie wpływała na łączące nas plany przyszłego rozwoju oraz na wypracowanie niezbędnych form i narzędzi służących realizacji wspólnych celów strategicznych.

Dyskusje nad polityką wschodnią przypominają pragnienie uwolnienia się Guliwera, gdy ciało jest uwięzione w ziemskich realiach. Cele własne zderzały się często z mającymi ostatecznie większe znaczenie priorytetami naszych partnerów, tak na Zachodzie, jak i na Wschodzie. Dla mocarstw zachodnich w centrum uwagi znajdowała się Moskwa, gdyż „Testament Prometeusza” dokonał się mocą tamtejszych przemian, otwierając drogę do przekształcenia całego regionu. Dla nowych republik na Wschodzie był to problem ich bezpieczeństwa oraz podstawy władzy nowych elit, także w zakresie określania tożsamości narodowej i państwowej. Polska rewolucja solidarnościowa odegrała w tym procesie ważną rolę, głównie poprzez podążanie na Zachód a później ogromny sukces gospodarczy i społeczny, ukazując szanse rozwojowe dla innych państw i społeczeństw w regionie.

Skuteczność oddziaływania Polski na Wschodzie okazała się zależna od zdolności angażowania zachodnich sojuszników, na przykład w formie Partnerstwa Wschodniego. Przyszłe wpływy, przy założeniu pomyślnego zakończenia wojny w Ukrainie, zależeć będą od rozwoju Polski w ramach Unii Europejskiej i NATO jako partnera przyjaznego, przewidywalnego i atrakcyjnego dla swoich sąsiadów. Także od zrozumienia, że czas biegnie inaczej u nich niż u nas, a i zagrożenia są odmienne. 

Zdradzony Giedroyć

Nieprzemyślanym i wysoce szkodliwym, a nade wszystko nieskutecznym okaże się niedawno zgłoszony szantaż polityczny i moralny, warunkujący poparcie Polski dla członkostwa Ukrainy w Unii Europejskiej. Nie można wykluczyć, choć nie sformułowali tego publicznie, że celem działań Tuska–Sikorskiego jest przekonanie partnerów w Kijowe, iż nie powinni jednostronnie realizować swoich celów, lekceważąc polskie. Przedkładanie poczucia polskich krzywd nad cele strategiczne, podbudowane podejrzeniem o kierowanie się bieżącymi względami politycznymi, byłyby prawdziwą „zdradą Giedroycia”.

A co z Prometeuszem? Ktoś go ponoć widział na Mazowszu, gdzie miał leczyć wątrobę wyżeraną nie przez sokoła, lecz przez żal po nieziszczonych marzeniach i przy ognisku o zachodzie słońca nucić z zadumą:

Ona biedna tam została

Przepióreczka moja mała,

A ja tutaj w obcej stronie

Dniem i nocą tęsknię do niej.

Bardziej jest prawdopodobna opowieść innych, którzy utrzymują, że rozczarowany Polakami Prometeusz wyemigrował i z bronią w ręku walczy w obronie Ukrainy.

 

To jest krótka wersja obszernego eseju Eugeniusza Smolara. Pełną treść można przeczytać klikając w ilustrację poniżej.

Przypisy:

[1] „The past is never dead. It’s not even past” – William Faulkner, „Requiem for a Nun”, 

„The New Republic”, 1919.

[2] Donald Tusk reaguje na słowa ukraińskiego ministra. „Jednoznacznie zła ocena”, „Onet” 30 sierpnia 2024 [https://wiadomosci.onet.pl/kraj/dmytro-kuleba-mowil-o-wolyniu-jest-reakcja-donalda-tuska/2nd1617].

[3] Tamże.

[4] Uchwała Sejmu w sprawie oddania hołdu ofiarom ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na obywatelach II RP w latach 1943–1945, Sejm RP, 22 lipca2016 [https://www.sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/komunikat.xsp?documentId=2D76E3019FA691C3C1257FF800303676].

[5] Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 11 lipca 2023 roku w 80. rocznicę Rzezi Wołyńskiej [https://www.sejm.gov.pl/media9.nsf/files/MPRA-CTMNFJ/%24File/Uchwa%C5%82a%20Sejmu%20w%2080.%20rocznic%C4%99%20Rzezi%20Wo%C5%82y%C5%84skiej.pdf].

[6] Piotr Buras, „Co ma Wołyń do rozszerzenia UE”, „Rzeczypospolita”, 14 września 2024 [https://www.rp.pl/opinie-polityczno-spoleczne/art41124121-piotr-buras-co-ma-wolyn-do-rozszerzenia-ue]. Por. też Piotr Pacewicz, „Tusk i Kosiniak-Kamysz szantażują Ukrainę, że jej nie wpuszczą do Unii. Polacy, co się z nami stało?”, „OkoPress” 14 września 2024 [https://oko.press/tusk-i-kosiniak-kamysz-szantazuja-ukraine-ze-jej-nie-wpuszcza-do-unii-polacy-co-sie-z-nami-stalo].

[7]  Paweł Kowal, „Testament Prometeusza. Źródła polityki wschodniej III Rzeczypospolitej”, 2019.

[8] Barbara Toruńczyk, „Rozmowy w Maisons-Laffitte 1981”, Warszawa 2006