Szanowni Państwo,
Pisarka i publicystka Anne Applebaum, opisując w swojej najnowszej książce współczesne autokracje i powiązania między nimi, nazywa je „Koncernem Autokracja”. Jak pisze, nie są to już państwa, na których czele stoi despota podporządkowujący sobie przemocą społeczeństwo. Dziś autokracjami rządzą sieci władzy. Na ich straży nie stoi już tylko tradycyjny aparat przemocy, lecz także propaganda, inwigilacja i kleptokratyczny system finansowy. A niektóre elementy reżimów mają charakter ponadpaństwowy, łącząc się z innymi autokracjami, na przykład poprzez wspólne farmy trolli czy wzajemne wspomaganie armii. Między innymi dlatego protesty obywateli w Białorusi czy Wenezueli nie odnoszą zwycięstwa – nie walczą z nimi tylko ich własne reżimy.
Kolejnym ważnym elementem „autokratycznej korporacji” jest to, że poszczególne z nich różnią się od siebie, a „łączy je nie ideologia, ale bezwzględna i ślepa determinacja, aby uchronić indywidualne majątki i władzę”. A więc nie to, co łączyło kiedyś komunistów czy faszystów z różnych państw, ale chciwość.
To, co wydaje się kluczowe, to wspólny wróg wszystkich tych różniących się między sobą autokratycznych systemów. „Tym wrogiem jesteśmy my” – pisze Applebaum. – „Świat demokratyczny, Zachód, NATO, Unia Europejska, właśnie miejscowi demokratyczni oponenci oraz liberalne idee”.
Globalnym głosem „nie-Zachodu” stała się grupa BRICS+, jak pisał w „Kulturze Liberalnej” Michał Lubina, podsumowując ostatni szczyt tej grupy w Kazaniu: „Na globalnym Południu wielu wierzy, że dominacja Zachodu właśnie dobiega końca i że nadchodzi ich czas, ich chwila, ich moment”. BRICS zrzesza nie tylko autokracje, jednak ważną rolę odgrywają w niej Chiny i Rosja, a więc najpotężniejsze państwa tego typu, których wspólnym wrogiem jest Zachód.
Ważną cechą tych posttotalitarnych dyktatur jest coś, co czytelnik tego tekstu mógłby nazwać „modyfikacją” społeczeństw Rosji i Chin. Nie zostały podporządkowane sieciom władzy w swoich państwach tylko terrorem, ale i innymi technokratycznymi sposobami. To one dodatkowo wzmacniają te reżimy do tego stopnia, że ich obywatele nie buntują się przeciwko nim.
Być może dowodem na poparcie tych tez jest to, że prawie 80 procent Rosjan popiera wojnę toczoną przez ich państwo w Ukrainie, a co trzeci Rosjanin uznałby atak jądrowy na Ukrainę za usprawiedliwiony (dane według Centrum Lewady). Czy to poparcie dla władzy to tylko efekt terroru i propagandy, czy rzeczywiście zmian, o których w DNA społeczeństwa rosyjskiego i chińskiego pisze dziś Tokarski?
Za główne elementy tych zmian uważa zbiorową niepamięć zbrodniczego charakteru reżimów totalitarnych panujących w Chinach i Rosji w XX wieku. Drugi element to wyjałowienie moralne, „cynizm, brak wiary w jakiekolwiek szczytne hasła czy moralne ideały”. Pustkę stworzoną przez historyczną amnezję i zapaść moralną władza zapełnia według Tokarskiego, „odwołując się do mocarstwowej dumy, resentymentu, potrzeby «chleba i igrzysk», czyli najprostszych, najgłębiej zaszytych w ludzkiej naturze instynktów”. I dalej, jak pisze Tokarski: „Obrazu obydwu «posttotalitarnych bliźniąt» dopełnia trwający w nich karnawał konsumpcjonizmu, oparty na przemocy, seksie i kulcie bogactwa. To konsumpcja oraz rozrywka, a nie ideologia czy religia pełnią rolę swoistego «opium dla ludu»”.
Właściwa diagnoza systemów największych antyzachodnich państw wydaje się tym bardziej ważna, że „koncern autokracja” zrzesza nie tylko niedemokratyczne reżimy, jak pisze Applebaum, ale i „łagodniejsze autokracje i demokracje hybrydowe, które czasami nazywa się demokracjami nieliberalnymi”, jak na przykład Węgry. Kiedy rządy antyliberalne przedłużają się, zmieniają trwale państwo i jego ustrój, ale także społeczeństwo. I to wydaje się szczególnie interesujące w kontekście polskim.
Nasze społeczeństwo też zostało w pewien sposób zmodyfikowane po ośmiu latach rządów populistów. A ustrój i instytucje państwowe zmienione, co stworzyło szczególne warunki postpopulizmu, w których rządzi obecna koalicja, jak pisali w „Kulturze Liberalnej” Jarosław Kuisz i Karolina Wigura. Jan Tokarski analizował to z kolei z perspektywy „momentu populizmu”, w którym wciąż tkwi Polska.
Dzięki wyborom 15 października 2023 w Polsce nie wydarzyły się Węgry i zmiany spowodowane przez populistów są wciąż odwracalne. Natomiast charakter najpoważniejszych antyzachodnich autokracji sprawia, że Zachód oraz jego ideały, które próbuje wskrzesić u siebie Polska, stają się zagrożone. Szczególnie biorąc pod uwagę wynik wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, o konsekwencjach których pisali dla nas Jakub Bodziony i Piotr Buras.
Polecam serdecznie esej Jana Tokarskiego oraz inne teksty z nowego numeru,
Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin,
zastępczyni redaktora naczelnego „Kultury Liberalnej”