PiS-owi wyraźnie nie idzie z uczynieniem Karola Nawrockiego kandydatem obywatelskim. Ta droga pnie się stromo od samego początku i PiS wciąż się potyka o wystające kamienie.

Zaczęło się jeszcze przed niedzielnym spotkaniem w hali Sokół w Krakowie, na którym ogłoszono nazwisko kandydata na prezydenta popieranego przez PiS, ale nie kandydata tej partii. Na nie-partyjnym spotkaniu mieli być najważniejsi politycy PiS-u, jednak partii bardzo zależało, żeby mówić o nim „obywatelskie”. W żadnym wypadku – wiec czy kongres.

Poinformował o tym na portalu X poseł Jan Mosiński, kopiując, chyba zbyt pochopnie, esemesa z przekazem dnia, jaki dostał w tej sprawie od partii. Obywatelska genealogia kandydata zachwiała się więc, zanim jeszcze ogłoszono jego nazwisko.

Później odbyło się „spotkanie obywatelskie” w krakowskiej hali Sokół. Znany z sympatii do PiS-u i prawicowych poglądów krakowski historyk profesor Andrzej Nowak ogłosił nazwisko kandydata Karola Nawrockiego i wygłosił na jego cześć przemówienie. Po Nowaku przemawiał prezes PiS-u Jarosław Kaczyński, jednak partia nadal podkreślała, że to nie ona wystawia Nawrockiego, tylko obywatele.

Ten pomysł był czytelny od początku. PiS-owi wytykano, że jego kandydata wskaże autorytatywnie prezes, podczas gdy największa rywalka partii, Koalicja Obywatelska, wybrała go w demokratycznych prawyborach. A kandydat obywatelski to nie kandydat prezesa.

Po drugie, ważniejsze – jeśli Nawrocki nie zdobędzie dużego poparcia do czasu, kiedy prawo wymaga oficjalnego zgłoszenia kandydatów w Państwowej Komisji Wyborczej, można go bez uszczerbku dla wizerunku partii wymienić na innego – tym razem wskazanego otwarcie przez PiS.

„Otwarcie” to słowo klucz, bo nie wiadomo, czy ktoś wierzy, że teraz kandydata nie wskazał Jarosław Kaczyński. Jednak nawet jeśli nikt nie wierzy, to też nikt nie miał dowodów na to, że decydentem nie było obywatelskie gremium.

Na listę komitetu obywatelskiego wpisywać się w PiS-e

Niestety, znowu zemściła się pochopność działania, jak z tym esemesem skopiowanym na X. Tym razem na ostatnią chwilę walizkę kolanem usiłowali domknąć posłowie PiS-u Marek Kuchciński i Piotr Gliński i przeszarżowali, rozrywając suwak. Bo profesor Andrzej Nowak odmówił udziału w paździerzowej szopce.

Na stronie wydawnictwa Biały Kruk, które wydaje książki profesora Nowaka (ale także ks. Dariusza Oko, arcybiskupa Marka Jędraszewskiego czy Antoniego Macierewicza) pojawiło się „sprostowanie” podpisane przez właściciela wydawnictwa, Leszka Sosnowskiego.

Autor tekstu rozesłał go też do mediów. We wpisie znalazł się cytat z wypowiedzi profesora Nowaka, który prostuje informację, jakoby był przewodniczącym komitetu obywatelskiego rekomendującego Nawrockiego na kandydata. Nie to jednak jest najzabawniejsze w tym „sprostowaniu”. Wynika z niego wyraźnie, że kandydat jest obywatelski na przykład dlatego, że prominentni politycy PiS-u są obywatelami.

Z cytowanej wypowiedzi Nowaka wynika więc, że spotkanie w Sokole organizowali posłowie PiS-u Piotr Gliński i Marek Kuchciński. I to oni dali profesorowi Nowakowi listę z członków komitetu obywatelskiego, a Nowak do niego przystąpił. A jeśli ktoś chce się do szacownego grona dopisać, musi zgłosić się do asystenta Glińskiego – „pana Burzyńskiego”, jak czytamy w cytowanej wypowiedzi.

Obywatel Gliński – może byłaby to recepta na sukces koncepcji niepartyjnego kandydata, gdyby nie to, że została zrealizowana jak to w PiS-ie. Bez oglądania się na normy, bez przygotowania, bez finezji i bez „żadnego trybu”.

„Komitet obywatelski powinien być taki nie tylko z nazwy! Żeby zwyciężyć, to nie trzeba działać gorączkowo. Trzeba się przyłożyć organizacyjnie i wyłożyć trochę środków na funkcjonowanie komitetu obywatelskiego (de facto wyborczego)” – pisze, trzeba przyznać rozsądnie, Sosnowski. „Rozumiem zatem, że lista po pierwsze nie jest zamknięta […]. I po drugie, że będzie ona jednak prawdziwie obywatelska. Chodzi o to, by nie zmarnować olbrzymiego potencjału polskiego obozu patriotycznego”.

Wydawało się, że rozkaz prezesa wystarczy, żeby nawet partyjnego kandydata przedstawiać jako niezależnego. Żeby o składzie tego komitetu decydował asystent posła i byłego wicepremiera. Niestety, wiarygodność kandydata PiS-u na prezydenta jako kandydata obywatelskiego została właśnie podważona przez osobę, która ogłosiła jego nazwisko i dała mu publiczne poparcie.

Kaczyński traci impet?

W machinie PiS-u i jego środowiska pojawia się ostatnio więcej piachu. Widać to nawet po mediach, które wspierają PiS. TV Republika rywalizuje o pieniądze od darczyńców z PiS-em, co próbowała ukrócić na jej antenie w programie na żywo posłanka Joanna Lichocka, apelując o wpłaty na partię, a nie telewizję. A druga popierająca PiS telewizja wPolsce24 kłóci się z TV Republika, oskarżając ją o sabotaż (ponoć przetrzymała w programie Nawrockiego, gdy czekano na niego we wPolsce24).

Partię osłabiają też wewnętrzne spory. W takich warunkach sposób działania „bez trybu” nie sprawdza się. Do tego trzeba dyscypliny i monolitu, posłuszeństwa liderowi. Kiedy każdy gra na siebie, to nawet najbardziej zaufane osoby mogą skompromitować kandydaturę Karola Nawrockiego na prezydenta i pozory jej „obywatelskości”.

Zwłaszcza jeśli do promowania tego kandydata wybierze się profesora, który powtarza w mediach, że na stanowisku lidera PiS-u powinna nastąpić zmiana pokoleniowa i że jeśli partia przegra wybory, to Kaczyński powinien zostać obalony.

Albo PiS traci impet, albo inni chętni na posadę kandydata.