Według zapowiedzi rosyjskich polityków afgańscy talibowie zostaną już niebawem wykreśleni przez władze Rosji ze spisu organizacji terrorystycznych. To logiczna konsekwencja polityki Kremla zapowiedzianej wiosną tego roku przez Władimira Putina. Zdaniem rosyjskiego dyktatora talibowie poczynili istotne postępy w walce z przejawami terroryzmu w Afganistanie (którego nieuznawana na świecie nazwa brzmi obecnie Islamski Emirat Afganistanu) i dlatego należy uznać ich za wiarygodnych partnerów dialogu. Putinowi nie przeszkadza fakt, iż państwo rządzone przez talibów stosuje terror wobec własnych obywateli, a zakres wolności obywatelskich jest w nim niewyobrażalnie ograniczony.
Wiosenne zapowiedzi Putina są realizowane tej jesieni. Grupa rosyjskich deputowanych złożyła w Dumie Państwowej projekt, na mocy którego Taliban przestanie być w Rosji uważany za organizację terrorystyczną. Widnieje na liście takich organizacji od roku 2003 z powodu oskarżeń o wzniecanie islamskich tendencji separatystycznych na północnym Kaukazie. Według doniesień z Moskwy procedowanie projektu jest już na ukończeniu. Natomiast przebywający pod koniec listopada w Kabulu Siergiej Szojgu, sekretarz rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa, zapowiedział swoim afgańskim rozmówcom, iż Rosja chce dobrych relacji z Afganistanem rządzonym przez talibów. Chce wymiany gospodarczej z tym krajem, a także współpracy w sferze bezpieczeństwa.
Azja Centralna ma kłopot z talibami
Deklaracje te padły na kilka dni przed spotkaniem przywódców Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, które odbywało się w Astanie, stolicy Kazachstanu. Dla członków OUBZ, w tym dla Białorusi, Kazachstanu, Kirgistanu, a także Tadżykistanu, był to wyraźny sygnał, iż Kreml życzy sobie normalizacji stosunków z rządzonym przez fundamentalistów islamskich Afganistanem. Dla tych krajów będzie to jednak niełatwe.
Po pierwsze, władze w Kabulu są izolowane na arenie światowej i poza Pakistanem, Arabią Saudyjską, Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi oraz separatystami z Czeczenii nikt nie uznaje Talibanu za prawowity rząd Afganistanu. Natomiast kraje Azji Centralnej balansują między Rosją a światem zachodnim, legitymizacja przez Moskwę relacji z talibami będzie więc dla nich dyplomatycznym wyzwaniem. Po drugie, wśród elit krajów Azji Centralnej, wywodzących się częściowo z dawnych elit sowieckich, silne są obawy przed ekspansją fundamentalizmu islamskiego. Sygnały o potrzebie nawiązania relacji z talibami mogą być więc dla nich trudne do zaakceptowania. W krajach Azji Centralnej żywa jest raczej koncepcja utworzenia wokół Afganistanu pasa bezpieczeństwa. Ideę tę zaczął propagować w roku 2022 prezydent Tadżykistanu Emomali Rahmon. Ostatnio propozycję taką ponownie poparły azjatyckie kraje OUBZ.
Ponadto podczas ostatniego szczytu OUBZ w Astanie przyjęto deklaracje, w których sąsiedzi Afganistanu apelują do władz w Kabulu o wywiązywanie się ze zobowiązań dotyczących przestrzegania praw człowieka, swobód obywatelskich ze szczególnym uwzględnieniem praw kobiet. Trudno w tej chwili stwierdzić, czy deklaracje te są wyrazem rzeczywistej troski o praworządność w Afganistanie, czy też są jedynie listkiem figowym, który ma usprawiedliwiać rosyjskie dążenia do pełnej normalizacji stosunków z krajem rządzonym przez reżim talibów. Apel o przestrzeganie praw człowieka formułowany przez kraje takie jak Rosja, Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan czy Białoruś brzmi co najmniej zaskakująco.
Afganistan jak Korea Północna
Chęć normalizacji stosunków rosyjsko-afgańskich wpisuje się w obecną politykę Moskwy mającą na celu szukanie partnerów, którzy albo nie potępiają jej napaści na Ukrainę, albo nie zabierają w tej sprawie głosu. Takich krajów nie jest, wbrew pozorom, zbyt wiele. I są to w większości państwa i reżimy, które od dłuższego czasu nie funkcjonują w orbicie świata demokratycznego, przestrzegającego zasad pokojowego współistnienia oraz prawa międzynarodowego.
W grupie tych krajów znajdziemy Koreę Północną Kim Dzong Una, Birmę rządzoną przez juntę wojskową, Afganistan właśnie pod rządami talibów, Syrię pod dyktatorskimi rządami Baszszara al-Asada, czy wreszcie kilka państw afrykańskich, w których władzę sprawują nieobliczalni watażkowie. To są współcześni partnerzy Moskwy. Dzięki kontaktom z nimi Kreml wmawia swojemu społeczeństwu, iż Rosja nie jest izolowana, że rozwija współpracę międzynarodową i buduje wielobiegunowy porządek światowy negujący przywództwo Stanów Zjednoczonych i krajów zachodnich. Jednocześnie coraz częściej okazuje się, że partnerstwo z tymi krajami otwiera drogę do rekrutowania ich obywateli do walki na froncie ukraińskim. Czas pokaże, czy w szeregach „ochotników” do walki w imię interesów Rosji nie pojawią się nieoczekiwanie także Afgańczycy.
Wykreślenie talibów z listy ugrupowań terrorystycznych otworzy Moskwie możliwości szerszej współpracy z Kabulem, zarówno w sferze gospodarczej, jak co niemniej istotne dla Kremla, w sferze bezpieczeństwa. Moskwa zdaje się doceniać działania talibów, którzy przystąpili do powolnej, ale konsekwentnej konfrontacji z Państwem Islamskim Chorasanu. Przypomnijmy, iż to właśnie bojownicy tego ugrupowania byli odpowiedzialni za atak w marcu tego roku na halę koncertową Crocus City Hall w Krasnogorsku, mieście odległym o niecałe 30 kilometrów od Moskwy. W wyniku ataku i wywołanego nim pożaru zginęło niemal 150 osób. Działania władz w Kabulu, które przystąpiły do zwalczania bojowników tego ugrupowania z całą pewnością zostały z zadowoleniem przyjęte w Moskwie. W lipcu tego roku rosyjski ambasador w Kabulu Dmitrij Żyrnow stwierdził, iż talibowie są sojusznikami Rosji w walce z terroryzmem. Inny powód, dla którego Moskwa widzi korzyści ze współpracy z talibami, to chęć ograniczenia eksportu narkotyków z Afganistanu na północ.
Afganistan – odwieczny cel Rosji
Afganistan od stuleci był celem działań Rosji: Imperium Carskiego, Związku Sowieckiego, a obecnie Federacji Rosyjskiej. Moskwa chciała podporządkować sobie ten kraj, a w każdym razie włączyć go do swojej sfery wpływów. Jeszcze kilkanaście lat temu Władimir Żyrinowski, nieżyjący już lider rosyjskich ultranacjonalistów, twierdził, iż to przez Afganistan wiedzie rosyjska droga ku wodom Oceanu Indyjskiego. I chociaż wypowiedzi Żyrinowskiego należało traktować z dystansem, to wielu ekspertów było zdania, że polityk mówił głośno to, o czym szeptano w korytarzach Kremla.
Jednocześnie Moskwa jest w pełni świadoma, iż afgańscy fundamentaliści byli i są w stanie rozpalić islamski radykalizm w krajach Azji Centralnej. A region ten uznawany jest od lat przez rosyjskich, a wcześniej sowieckich analityków za miękkie podbrzusze Rosji. Rozdmuchanie islamskiego fundamentalizmu na tym obszarze byłoby niebezpieczne dla stabilności Federacji Rosyjskiej. Muzułmanie stanowią bowiem niemal 12 procent ludności Rosji, a w siedmiu podmiotach federalnych są zdecydowaną większością. W samej Moskwie zamieszkuje około 2 milionów wyznawców Proroka. Radykalizm islamski płynący na północ z Afganistanu poprzez Azję Centralną ku Rosji uznawany jest przez władze rosyjskie za istotne zagrożenie.
Nieudana i tragiczna w skutkach sowiecka interwencja zbrojna w Afganistanie w 1979 roku pozostawiła w Rosji ślady odczuwane do dziś. Pozostawiła świadomość, iż z mieszkańcami Afganistanu należy się ułożyć poprzez działania dyplomatyczne i nawiązywanie obopólnie korzystnych interesów. Zbrojne interwencje w kraju afgańskich koczowników kończą się zwykle niepowodzeniem i tragedią sił interweniujących. Niewykluczone, że wnioski wyciągnięte przez Kreml z wojny afgańskiej sprawiły, iż nawet w okresie wojny prowadzonej przez talibów z wojskami NATO w latach 2003–2021, Moskwa cały czas utrzymywała kontakty z ich reprezentantami. Płynęły z niej wówczas także sygnały, że Sojuszowi nie uda się wygrać starcia z talibami.
Dążąc do realizacji swoich zapowiedzi o usunięciu talibów z listy ugrupowań terrorystycznych, Kreml chce, by Rosja ponownie odgrywała rolę w kraju afgańskich koczowników. „Wielka gra” o Azję Centralną i Afganistan trwa, a głównymi rywalami Rosji w tej grze są Chiny, a także Indie.