„Krótka opowieść o miłości” to rzeczywiście krótka historia osadzona w czasach drugiej wojny światowej. Realia wojenne utrudniają codzienne życie mieszkańcom Szwecji, zwłaszcza dzieciom, ich ojcowie musieli bowiem pojechać na front. Nie inaczej jest z Fredem, którego imię oznacza po szwedzku „pokój”, choć – jak sam mówi – inspiracją dla rodziców był piosenkarz Fred Astaire. Jego utwór „Cheek to Cheek” często rozbrzmiewa w domu rodzinnym bohatera, bo zbliżają się święta Bożego Narodzenia, trudne zwłaszcza ze względu na nieobecność taty, za którym tęskni nie tylko chłopiec, ale też jego mama Edith, spodziewająca się kolejnego dziecka. W tym ponurym czasie nie brakuje jednak humoru, którym dziecięcy bohater, a jednocześnie narrator, rozbraja ponurą rzeczywistość, a także tytułowej „miłości”, wypełniającej tekst. Stark, słynący z podejmowania tematów wrażliwych i intymnych, o których pisze z niezwykłą prostotą, także w przypadku „Krótkiej opowieści o miłości” postawił na uproszczony, nieraz rozbrajający szczerością obraz zakochania, który można odczytywać na kilku poziomach. 

Różne oblicza miłości

Czym jest „miłość”, o której „krótko” postanowił opowiedzieć Stark? Odpowiedź nie jest jednoznaczna, sam narrator kieruje uwagę osób czytających na wieloznaczność „miłości”: „[…] rozmyślałem o przytulaniu. O tym, jak zupełnie inaczej odczuwałem przytulenie przez mamę i przez Elsę. A przecież obie kocham” [s. 103]. Tę wieloznaczność widać też na przestrzeni całego utworu. Przede wszystkim Fred w nieco już konwencjonalny dla historii kierowanych do młodej publiczności sposób spotyka po kolei różne osoby, z którymi nie tyle rozmawia o miłości – ten temat rezerwuje tylko dla najbliższych – ile dowiaduje się, co jest dla nich ważne i cenne. I właśnie skupienie się na codziennych przyjemnościach, kultywowanie świątecznych tradycji czy ludzka uprzejmość to kwestie, które zdają się budować uczucie, jakie główny bohater kieruje ku klasowej koleżance. W pierwszej kolejności chodzi właśnie o miłość Freda do Elsy, jednak geneza uczucia pozostaje niewyjaśniona, o czym Stark pisze wprost: „Po prostu nie było żadnego wyjaśnienia” [s. 19] dla zakochania się akurat w Elsie. Bohater stwierdza też, że „od miłości można stać się bardzo nerwowym” [s. 74] i te nerwy widać, choćby w nieudolnych zalotach czy bójce w obronie dobrego imienia ukochanej. 

W prostych słowach o rzeczach ważnych

Choć może to brzmieć górnolotnie, Stark – nie po raz pierwszy w swojej twórczości, o czym pisałem przy okazji „Uciekinierów” [1] – traktuje poważnie nie tylko osoby czytające, ale też uczucia i wrażliwość swojego bohatera, który próbuje odnaleźć się w sytuacji romantycznej. Zresztą, podobnie stwierdza chłopięcy narrator podczas jednej z rozmów z nieobecnym ojcem, gdy odgłos wydobywający się z wywietrznika w połączeniu z ubraniami wiszącymi w szafie traktuje jako namiastkę kontaktu z rodzicem: „Dobrze było porozmawiać z tatą […] Poważnie potraktował moje zakochanie. Nie wyśmiał mnie, że jestem na to za młody” [s. 13]. Te słowa można traktować jako manifest do zapamiętania przez dorosłych, którzy nieraz infantylizują i ignorują uczucia i przekonania dzieci.

Zresztą język, jakim posługuje się Stark – świetnie oddany przez tłumaczkę Katarzynę Skalską – to największy atut tej krótkiej powieści. Autor potrafi w poetycki – a jednocześnie, jak mi się wydaje, bliski dziecięcemu postrzeganiu świata – sposób ubierać w proste słowa rzeczy ważne. Podczas rozmowy z Elsą narrator stwierdza: „Widziałem niebo. Było szare. Żadnych przelatujących wróżek w zasięgu wzroku. Ale też żadnych bombowców” [s. 94]. Metafora zauroczenia jako czegoś magicznego pojawia się na równi z drugą, odwołującą do niepokoju wojennego (mowa jest o „obrażeniach wojennych” [s. 97], jakich bohater doznał w trakcie obrony dobrego imienia Elsy), a Stark w umiejętny sposób ukazuje, z czym musi mierzyć się Fred.

W prozie Starka „miłość” niejedno ma imię, autor zestawia chłopięce zakochanie z miłością syna do ojca, tęsknota za nieobecnym w domu tatą towarzyszy bowiem Fredowi nieustannie. Podobnie wyczuwalne są emocje Edith, która tęskni za mężem, choć nie daje tego po sobie poznać i tworzy Fredowi jak najlepsze warunki do życia, mimo trudnych wojennych czasów. Mam wrażenie, że osadzona w chłodnej grudniowej Szwecji historia oferuje osobom czytającym bardzo dużo ciepła, a zarazem nieco utopijne i przewidywalne zakończenie, które mnie trochę rozczarowało. 

Książka jak ciepły kocyk

Choć skandynawska literatura dziecięca przyzwyczaiła nas do podejmowania tematów tabu i mówienia o sprawach najtrudniejszych, to prozę Starka – w „Krótkiej opowieści o miłości” zbyt polukrowaną jak na moje gusta – można umiejscowić na przeciwległym biegunie. Służą temu też subtelne ilustracje Idy Björs, harmonijnie towarzyszące tekstowi, choć mam wrażenie, że równie dobrze mogłoby ich nie być. Nie jest to zarzut, bo trudno uznać „Krótką opowieść o miłości” za książkę obrazkową, w której warstwy werbalna i wizualna są ściśle związane i równoważne, jednak proza Starka bierze w niej górę. Skromna, niewielka w swoim formacie książka zaprasza raczej do powolnej, refleksyjnej lektury, idealnej na zimowe wieczory i przedświąteczny czas.

 

Przypis:

[1] Krzysztof Rybak, „Między przeszłością a przyszłością. Recenzja «Uciekinierów» Ulfa Starka”, „Kultura Liberalna”, nr 778.

Książka:

Ulf Stark, „Krótka opowieść o miłości”, il. Ida Björs, przeł. Katarzyna Skalska, wyd. Zakamarki, Poznań 2024.
Proponowany wiek odbiorcy: 6+

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.