Komiks, opublikowany w zeszłym roku w polskim przekładzie przez lubelskie wydawnictwo Warsztaty Kultury, stawia sobie za cel ukazanie szerokiego obrazu ukraińskiego feminizmu. W narracji, prowadzonej w tle przez samych autorów, z jednej strony opowiadają oni losy kolejnych bohaterek, z drugiej – uzupełniają je o komentarz, zapoznający czytelnika z kluczowymi postaciami, wydarzeniami oraz ideami związanymi z ruchem feministycznym w Ukrainie.

Struktura komiksu jest logicznie przemyślana i przejrzysta. Poszczególne części poświęcone są kolejnym okresom historycznym, nurtom myśli feministycznej oraz postaciom, co pozwala na płynne prześledzenie rozwoju ukraińskiego feminizmu. Opisane są tu zarówno czasy radzieckie, jak i walka o niepodległość – kluczowa dla feministycznych aktywistek. Jest też dużo o roli feminizmu w ukraińskiej literaturze. Oprócz tego pojawiają się współczesne wstawki, poprzez „Interludium”, w którym autorzy próbują polemizować z przeciwnikami feminizmu.

Czytelnik poznaje między innymi historyczne postacie, takie jak Natalija Kobrynska, Łesia Ukrainka, Olha Kobylanska i Milena Rudnycka, a także współczesne aktywistki, takie jak Tamara Marceniuk – wykładowczyni i badaczka – oraz żołnierka Marija Berlinska.

„Krótka historia ukraińskiego feminizmu” to projekt wielu autorów. Są nimi Mykola Jabczenko, specjalista ds. alfabetyzmu cyfrowego w ramach Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju w Ukrainie, profeminista, który współpracuje z organizacjami społeczeństwa obywatelskiego, między innymi Ukraińską Fundacją Kobiet; Illia Strongowski, pomysłodawca idei powstania komiksu, który – jak sam o sobie pisze w nocie o autorach  – od dawna wstawia się za prawami kobiet i walczy o równość; wreszcie ilustratorzy Julija Wus (jej komiksy były drukowane między innymi w „The Washington Post”) oraz Iwan Kypibida (który jak sam mówi, odkrywa dla siebie feminizm).

Przystępnie i na temat

Największą zaletą tego albumu jest dla mnie jego koncepcja. To doskonały wstęp do zgłębiania tematu ukraińskich działaczek oraz ich twórczości. Szczególnie warto docenić tematyczny układ książki, podział na okresy historyczne, nurty i czołowe postacie. W rozdziałach poświęconych współczesności znajdziemy również bogatą listę książek, projektów, mediów i blogów, z którymi można się zapoznać po lekturze komiksu. Dowiadujemy się na przykład o blogu „Gender w szczegółach” czy o ruchu „Niewidzialny batalion”, który skupia się na zwiększeniu widoczności kobiet w wojsku, ich problemach i potrzebach. 

Autorzy dobrze wybierają informacje, które mają przekazać – skupiają się na kluczowych faktach, bez zbędnego rozwlekania treści, co jest zgodne z zapowiedzianą w tytule kompaktowością komiksu (chodzi o „krótką” historię). Na uwagę zasługuje także strona wizualna. Z wielką przyjemnością oglądałam rysunki Juliji Wus i Illi Strongowskiego. Jeśli któraś z opowiedzianych historii zasługuje na szczególną pochwałę, to należałoby wskazać na odważne przedstawienie relacji queerowej między Łesią Ukrainką a Olhą Kobylańską. Obie pisarki wymieniały się pełnymi ciepła, intymnymi, a nawet erotycznymi listami. To ważny wątek, zwłaszcza w kontekście podobnych dyskusji w polskim feminizmie na temat bliskiej relacji Marii Konopnickiej z Marią Dulębianką. Warto zauważyć, że wszystkie te autorki żyły w dość podobnym okresie historycznym.

Feminizm tak, ale z aprobatą mężczyzn

Komiks ma jednak również swoje wady. Pod pewnymi względami budzi on bowiem mieszane uczucia. Przede wszystkim prawie wszystkimi autorami i pomysłodawcą tego dzieła są… mężczyźni. Jedyną kobietą w zespole, wymienioną w sekcji „O autorach”, jest ilustratorka Julija Wus – jedna na cztery osoby. Jak na książkę o feminizmie trochę zbyt zmaskulinizowany to skład Pod tym kątem szczególnie zabawny jest początek komiksu, gdzie widzimy, jak postacie mężczyzn-autorów rozprawiają o tym, jak będą wyjaśniać na dalszych stronach feminizm i go omawiać. W innym z kolei fragmencie ci sami mężczyźni uczą innych mężczyzn, że nie powinni sobie feminizmu przywłaszczać. Jest w tym pewien niezamierzony komizm. 

 

Oprócz tego, w komiksie autorzy dosyć często szukają męskiej aprobaty dla działań feministek. Nie brakuje przykładów, gdzie działalność kobiet jest doceniana głównie dlatego, że została pochwalona przez znanych mężczyzn. Jakby samo to, o co walczą kobiety, nie miało większego znaczenia, dopóki nie zostanie poparte męskim autorytetem. Stąd znajdziemy tu fragmenty o tym, jak Boris Hrinchenko opisywał działania Hanny Barwinok, jak Iwan Franko wspierał feminizm, a nawet o aprobacie Baracka Obamy czy António Guterresa. W efekcie feminizm nadal ukazywany jest przez męską perspektywę – kobiece słowa zyskują wagę, gdy otrzymają męskie poparcie.

W komiksie pojawiają się także drobne błędy związane z tłumaczeniem, na przykład kontrowersyjne wydaje się również przetłumaczenie wyrażenia „ruch narodowowyzwoleńczy” jako nacjonalizm. Jest to istotne, ponieważ w polskim języku słowo „nacjonalizm” ma raczej negatywne konotacje, podczas gdy w komiksie omawiana jest wspólna walka o niepodległość i prawa kobiet. Słowo „nacjonalizm” w ukraińskim rozumieniu jest bardziej zbliżone do polskiego przymiotnika „narodowy” używanego w neutralnych pojęciowo nazwach jak Narodowy Bank Polski. Podobnie nazwę ukraińskiego banku centralnego (Nacjionalny Bank Ukrajiny) przetłumaczymy jako Narodowy Bank Ukrainy, a nie nacjonalistyczny.

W polskim tłumaczeniu brakuje również rozwinięcia pewnych skrótów, takich jak GPU (sowiecka policja polityczna), oraz wyjaśnienia, kim były omawiane postacie. Oryginalny komiks skierowany jest do ukraińskich czytelników, dla których tożsamość i historia osób takich jak Iwan Franko czy Borys Hrinczenko są oczywiste. Dla polskiego odbiorcy mogą one jednak stanowić pewną trudność. Trudnością dla polskiego czytelnika może być także zrozumienie historyczno-społecznego kontekstu. Szczególnie gdy dotyczy on walki Ukrainy o niepodległość czy kwestii związanych z rosyjskim imperializmem i kolonializmem. Znów, to, co dla ukraińskiego czytelnika jest oczywiste, dla polskiego może pozostać niejasne.

Oprócz tego w rozdziale poświęconym okresowi radzieckiemu – wbrew zapowiedziom autorów – odebrano kobietom sprawczość. Czytamy więc o tym, że kobietom „nadano” prawa wyborcze, „pozwolono” na większą samodzielność, pokazując kobiety jako bierne odbiorczynie, a nie jako czynne uczestniczki ruchu, który te prawa wywalczył. To 40 tysięcy kobiet, które uczestniczyło w manifestacji w 1917 roku w Piotrogrodzie, wywalczyło sobie prawa wyborcze, a nie je łaskawie otrzymało.

W Ukrainie książka została wydana w sierpniu 2022 roku, są w niej niewielkie pojedyncze nawiązania do obecnie trwającej wojny, jak słynny mem z Łukaszenką, który tłumaczy, gdzie był przygotowywany atak. Niestety zabrakło tematu udziału kobiet w wojnie po 2022 roku. Kobietom-żołnierkom poświęcony jest jeden rozdział, opisuje on jednak krótki okres po 2014 roku (aneksję Krymu przez Rosję).

Kontekst historyczny zamiast obrony

Podsumowując, „Krótka historia feminizmu” to ciekawa propozycja dla osób chcących zapoznać się z kluczowymi postaciami i wydarzeniami ukraińskiego ruchu feministycznego. Komiks przystępnie porządkuje najważniejsze informacje i daje podstawową siatkę pojęciową, która pozwala zorientować się w temacie. Mimo pewnych niedociągnięć książka spełnia zatem swoje zadanie jako wstęp do dalszych lektur. Niemniej jednak, komiks mógłby zyskać na wartości jako lektura proponowana poza granicami Ukrainy, gdyby autorzy zdecydowali się niektóre fragmenty „Interludium” – głównie przerywniki z dyskusjami z przeciwnikami feminizmu – zastąpić czymś bardziej istotnym, na przykład wstawkami wyjaśniającymi kontekst społeczno-historyczny lub fragmentami twórczości ukraińskich poetek. To, paradoksalnie, o wiele bardziej przyczyniłoby się do zrozumienia, a przez to obrony feminizmu. Teraz zagraniczny (na przykład polski) czytelnik jest skazany na równoległe sięganie do innych źródeł. Pozostaje mieć nadzieję, że pozytywne strony komiksu go do tego skłonią.

Komiks:

Mykoła Jabczenko, Iwan Kypibida, Julija Wus, „Krótka historia ukraińskiego feminizmu”, przeł. Andrij Saveneć, Wydawnictw Warsztaty Kultury, Lublin 2024.

* W pierwotnej wersji tekstu pojawił się zarzut użycia skrótu USRR (rusycyzm) zamiast ZSRR. To oczywista pomyłka. W komiksie użyto skrótu USRR (Ukraińska Socjalistyczna Republika Radziecka), który nie jest ani rusycyzmem, ani błędem. Usunęliśmy z tekstu tę uwagę  (poprawka w dniu 26.01.2025) – redakcja.