Nagrodzony na festiwalu w Gdyni pełnometrażowy debiut Bojanowskiego to kolejny – po „Błaznach” [2023] Gabrieli Muskały – głos w dyskusji na temat mobbingu panującego na polskich uczelniach filmowych i teatralnych. To też cios w pokutujące wciąż przekonanie o koniecznym mariażu pracy twórczej i psychicznej destrukcji, na którym opierają się ikoniczne dwudziestowieczne metody aktorskie. W dobie rosnącej świadomości dotyczącej zdrowia psychicznego tracą już one rację bytu.
Kiedy pieczę nad spektaklem dyplomowym studentów ostatniego roku aktorstwa przejmuje Jacek (Tomasz Schuchardt), znany reżyser, który wraca do pracy po długiej nieobecności, nastroje wśród grupy są entuzjastyczne. Zachęceni przez Jacka, na kilka tygodni przed premierą decydują się zamienić ćwiczoną „Antygonę” na „Makbeta”. Rolę Lady Makbet zagra Maja (świetna Nel Kaczmarek, znana z ról w serialu „Rojst” i „Lanym poniedziałku”), która po serii castingowych niewypałów właśnie zdecydowała się rzucić aktorstwo. Teraz jednak zaczyna wierzyć, że fatum się odwróciło. Wyczuwając desperację i ambicję dziewczyny, Jacek zaczyna manipulować nią i resztą grupy, wyciągając od Mai poufne informacje o kolegach, które później w drastyczny sposób wykorzystuje w trakcie prób. Stopniowo nastawia grupę przeciwko niej, zręcznie igrając z nadziejami i aspiracjami każdego z osobna. Jego metody podminowują solidarną dotąd grupę, zamieniając ją w przestrzeń toksycznej rywalizacji i wzajemnej nieufności. Maja, chcąc zdemaskować brutalne wybiegi Jacka, z czasem sama ucieka się do coraz bardziej drastycznych chwytów – aż, niczym grana przez nią postać, stanie na skraju paranoi.
Historia przemocy
Bojanowski pokazuje, jak rodzi się błędne koło przemocy psychicznej stanowiącej plagę środowisk twórczych. Ci z wykładowców, którzy normalizują wśród studentów przemocowe metody, przysposabiają kolejne pokolenia do traktowania jej jako legitymizowanej techniki pracy, niezbędnego elementu „poważnego” podejścia do zawodu i do stosowania tego samego mechanizmu wobec innych w przyszłej pracy. „Ja was muszę zgwałcić, żeby was życie później nie zgwałciło” – jak głosi otwierający film cytat z jednego z polskich aktorów przemawiającego do swoich studentów.
Ramy fabularne nadaje filmowi Bojanowskiego sam Szekspir i inscenizowany przez studentów „Makbet”: dramat o wyniszczającym wewnętrznie dążeniu do władzy i zdradzie przyjaciół w jej imię. Posługując się tekstem Szekspira, Bojanowski pokazuje, w jak złą stronę niewłaściwy pedagog może obrócić ambicję młodych aktorów, sprawiając, że skierują ją oni przeciwko sobie nawzajem. Niektórzy profesorzy, sami będąc artystami – jak Jacek – mogą sobie na to pozwalać we własnych celach, aby kosztem psychiki swoich podopiecznych szybko osiągnąć na scenie emocjonalny efekt, pod którym będą mogli się podpisać. W miejsce bardziej czasochłonnych aktorskich metod, opartych na stopniowym budowaniu postaci w czasie prób i improwizacji, uciekają się do „prostych i skutecznych” sposobów na wywołanie u początkujących aktorów skrajnych emocji, każąc im odtwarzać traumatyczne wydarzenia i wykorzystując ich życie prywatne.

Upadek
„Utrata równowagi” to też opowieść o utracie niewinności. Stojąca na rozdrożu kariery Maja, wraz z rozbudzoną przez Jacka nadzieją na odmianę losu, uruchamia w sobie nieznane dotąd pokłady bezwzględności. Już w pierwszej scenie filmu dziewczyna pada ofiarą manipulacji ze strony koordynatora castingu, który w rozmowie telefonicznej podstępnie wyciąga od niej zgodę na wykorzystanie w filmie wymyślonej przez nią sceny, a dopiero później informuje ją, że jednak nie została wybrana. Początkowo sama będąc manipulowana, z czasem uczennica przerasta mistrzów, a film przeradza się w kino zemsty.
Bojanowski umiejętnie buduje napięcie i drobiazgami zapowiada eskalację konfliktu: skaleczenie i krew na rękach Mai tuż przed pierwszą próbą, jej stopniowe oswajanie się z autodestrukcją na rzecz odnajdywania swojej drogi do granej postaci. To film niezwykle sprawny warsztatowo, dynamicznie zmontowany, który ogląda się z niesłabnącym zainteresowaniem. Duża w tym zasługa świetnie prowadzonych przez reżysera młodych aktorów oraz języka wizualnego. Przemyślane kadry Jakuba Czerwińskiego estetyzują codzienność i mocno eksploatowaną w okresie prób cielesność aktorów: pot, skołtunione włosy, podkrążone oczy, skacowane twarze. Format obrazu 4:3 dodatkowo zacieśnia kadr, skupiając uwagę widza na aktorach, a minimalizując znaczenie tła. Ziarnista, pastelowa stylistyka scen dziennych i hipsterski powab nocnych imprez ma w sobie coś z wczesnych filmów Xaviera Dolana, zwłaszcza „Wyśnionych miłości” [2010], również opowiadających o grupie dwudziestoparolatków ze światka artystycznej bohemy.
W tym szaleństwie jest Metoda
Ale „Utrata równowagi” to nie tylko komentarz do niebezpieczeństw związanych z hierarchią władzy i łatwym zacieraniem się granic na uczelniach artystycznych. Bojanowski uderza w pokutujący wciąż mit, że do tworzenia poruszającej sztuki potrzeba oprawcy i ofiary, traumy, ryzykownych transgresji. To cios w legendarne, ale dziś już anachroniczne metody pracy aktorskiej, takie jak metoda Strasberga, której przykład demonstruje Jacek na jednym ze studentów, przywołując w trakcie próby traumatyczne wspomnienia, aby na potrzeby sceny wzbudzić w nim skrajne emocje.
Młode pokolenie aktorów coraz częściej nie chce pracować w ten sposób. Wiedzą, że można to zrobić inaczej, nie okupując pracy twórczej miesiącami wyciętymi z życia czy kryzysem psychicznym. Coraz częściej chcą uczynić współistnienie ze sztuką funkcjonalnym, a nie dysfunkcyjnym. W szkole chcą uczyć się, jak godzić ją z życiem, a nie z życiem ją zderzać i dla niej poświęcać. I chcą udowodnić, że bez tego wyniszczającego oddania mogą jednocześnie dojrzewać i rozwijać się jako artyści, tworząc zapadające w pamięć role.

Metody Stanisławskiego i Strasberga, oparte na przekopywaniu własnych przeżyć w poszukiwaniu tych rezonujących z postacią, retraumatyzacji czy wielomiesięcznym fizycznym i psychicznym „wchodzeniu w rolę”, spotykają się zresztą coraz częściej z krytyką. Wynika ona nie tylko z ich psychicznych reperkusji, ale też krótkowzroczności – nie są one przystosowane do współczesnego rytmu pracy, zwłaszcza na planach filmów i seriali, wymagających powtarzalności i rozciągniętych w czasie na wiele lat. Popularne stają się mniej inwazyjne techniki aktorskie, oparte przede wszystkim na rozwijaniu wyobraźni, improwizacji, obecności tu i teraz oraz reagowaniu na partnerów w scenie, jak metoda Meisnera [1] czy Czechowa [2] (z tej pierwszej korzystał między innymi Casey Affleck w czasie przygotowań do filmu „Manchester by the Sea”).
„Utrata równowagi” stoi jednak nie tylko wagą społeczną swojego tematu i nie jest publicystycznym manifestem. Bojanowskiemu udaje się zawrzeć w filmie młodzieńczą energię, bezkompromisowość i spontaniczność – zarówno w warstwie wizualnej, w inscenizacji, jak w montażu i dialogach – tak, że pozostajemy ciekawi dalszych losów jego bohaterów.
Przypisy:
[1] Metoda Meisnera – powstała w latach trzydziestych XX wieku metoda aktorska skupiająca się na działaniu w chwili. Aktorzy uczą się słuchać, obserwować i reagować autentycznie, a nie tylko „grać emocje”. Meisner wywodził się z kręgu Group Theatre, inspirowanego pracami Stanisławskiego. Por.
[2] Metoda Czechowa – rozwijana w latach trzydziestych i czterdziestych XX wieku, opiera się na wyobraźni, gestach psychologicznych i ciele jako nośniku emocji. Aktor tworzy postać przez ekspresję fizyczną i obrazy wewnętrzne, nie korzystając z osobistych wspomnień emocjonalnych. Por.