Po kilku miesiącach od zaprzysiężenia czterdziestego siódmego prezydenta Stanów Zjednoczonych (jest on tożsamy z czterdziestym piątym prezydentem USA, a niedawno oznajmił, że pragnie utożsamić się także z czterdziestym ósmym prezydentem tego kraju) połowa świata (ludzkiego przynajmniej) stoi na krawędzi załamania nerwowego, a druga połowa obserwuje to z niekłamaną przyjemnością.
Po kilkudziesięciu latach względnego spokoju ta cywilizacyjna nerwowość jest w pełni zrozumiała. Jednak z perspektywy dłuższej niż jednowieczna widać jasno, że stan niepewności, permanentnego konfliktu i nieustających płynnych rozgrywek jednocześnie politycznych, społecznych i militarnych jest dla naszej cywilizacji raczej normą – a poczucie spokoju, stabilizacji i pewności co do dalszego rozwoju sytuacji jest czymś wyjątkowym. Druga połowa XX wieku (też zresztą niewolna od zaburzeń, lęków i kryzysów, które dziś przykryte są już niepamięcią publiczności skupiającej uwagę na bieżących wydarzeniach) była bardzo szczególnym czasem w dziejach ludzkości lub, powiedzmy ostrożniej, w dziejach jej sektora zamieszkującego Europę i Amerykę Północną.
Średniowieczne mroki?
Przełom XIV i XV wieku jest jednym z bardziej zajmujących i obfitujących w afekty okresów w dziejach Europy. Podręcznikowo był to schyłek średniowiecza. Feudalne struktury polityczne i społeczne miały wprawdzie trwać jeszcze kilkaset lat (obecnie zaś w szybkim tempie odradzają się w sprzyjającym im kapitalizmie cyfrowym), lecz właśnie w tamtym okresie zaczęły się po raz pierwszy silnie chwiać w posadach, zwłaszcza w Europie Środkowej.
Życie czeskiego bohatera narodowego, sławnego wojownika Jana Žižki (około 1360–1424) przypadło właśnie na ten okres. Na obszarach podporządkowanych ówczesnej Rzeszy – coraz bardziej niewydolnej jako organizm polityczny, rozdzieranej konfliktami i walkami toczonymi przez rywalizujące stronnictwa polityczne, z których żadne nie było w stanie zdobyć decydującej przewagi nad pozostałymi – rodziły się poglądy kwestionujące zasady oraz powiązania władzy świeckiej i kościelnej, jakich chrześcijaństwo nie widziało od czasu swoich trudnych początków w późnym antyku. Postacią emblematyczną dla tych zjawisk był Jan Hus (1370–1415), myśliciel i teolog czeski, który ostro kwestionował zarówno dominację władzy kościelnej nad świecką, jak i zepsucie zasad życia kleru. Zaproszony na sobór powszechny w Konstancji, został tam za odmowę wyrzeczenia się swoich poglądów teologicznych skazany na śmierć i spalony na stosie. Według legendy, widząc, jak jakaś staruszka próbuje podsycić ogarniające go płomienie gałązką chrustu, umierający Hus miał powiedzieć „o, sancta simplicitas” („o, święta naiwności” – wedle tradycyjnego przekładu, chociaż „simplicitas” oznacza też prostotę umysłową). Jego śmierć spowodowała bardzo poważne następstwa – w szybkim tempie rozwinął się silny ruch społeczny husytów, którzy wywołali szereg długoletnich krwawych wojen toczonych na terytorium dzisiejszych Czech, Niemiec, Austrii i Polski z wojskami cesarskimi.
Śmierć za idee
Husyci, w tym ich radykalny odłam zwany taborytami (ich wodzem był Jan Žižka), walczyli o idee społeczne a jednocześnie religijne. W owej epoce oba te pola napięć i konfliktów były nierozdzielne. Były to czasy, kiedy bieg ludzkiego życia, a nierzadko także jego gwałtowny kres zależały od deklaracji, czy wierzy się w ten lub inny szczegół doktryny, który dziś jest zrozumiały tylko dla specjalistów. Zależało ono też od tego, jaką formę komunii się uznaje, którą formułę sakramentalną się wypowiada, a której wypowiedzenia się odmawia. Niech jednak nie wydaje nam się dziwna taka skłonność ludzi sprzed sześciuset lat do walki na śmierć i życie z powodu jakichś symboli, abstrakcyjnych idei. Nasze konflikty szybko zmierzają bowiem w tym samym kierunku, chociaż idee i pojęcia, które nas obecnie gorączkują, mają nieco inną proweniencję.
Jan Žižka, który zginął w trakcie jednej z kampanii husyckich, podobno chciał, żeby po jego śmierci zrobić z jego skóry naciąg na bęben bojowy – w ten sposób mógłby bowiem nawet po śmierci straszyć wrogów. Tę historyjkę puścił w obieg znany i wpływowy w tamtych czasach włoski humanista Eneasz Sylwiusz Piccolomini, który potem został papieżem Piusem II i dla którego Žižka był, delikatnie mówiąc, postacią niesympatyczną. Makabryczna plotka utrwaliła się jednak w historii, świadcząc o wieczystej sile nienawiści i uprzedzeń. Wojny husyckie do dziś stanowią przykład potęgi, z jaką ujawniają się w ludzkim świecie negatywne emocje podsycane tkwiącymi w naszych głowach wyobrażeniami. A powtarzający się wciąż w dziejach scenariusz rewolucji społecznej dowodzi tą powtarzalnością, że zaślepiona własną sprawczością i pazernością elita polityczna i ekonomiczna wywołuje swoimi poczynaniami gniew i bunt warstw uboższych bez względu na epokę i fazę rozwoju technologicznego.
W Polsce Jan Žižka nie jest chyba postacią powszechnie rozpoznawalną, chociaż z widzenia zna go każdy, kto widział „Bitwę pod Grunwaldem” Matejki. To ten srogi wojownik w pancerzu, który rzuca się z mieczem na wroga po prawej (z perspektywy widza) stronie wielkiego księcia Witolda. Kilka lat temu ukazała się natomiast w jego ojczyźnie tysiącstronicowa biografia stworzona przez Petra Čorneja. Jest to biografia z rodzaju „ultymatywnych”. Jej objętość świadczy o sile zaangażowania. Takie biografie pisze się przez długie lata, bardziej chyba z wewnętrznej potrzeby niż tylko z ambicji naukowych, do czego zresztą autor przyznaje się otwarcie w zakończeniu, ale nie znaczy to, że nie wykonał roboty fachowo – z tysiąca stron jedną czwartą zajmują bowiem przypisy i bibliografia. Opisane jest tam wszystko, co wiadomo na temat Žižki, zwłaszcza zaś jego sławetne w dziejach umiejętności militarne. Nie jestem pewny, czy którykolwiek ze znanych polskich rycerzy średniowiecznych doczekał się porównywalnej pracy badawczej. Z jakiejś nieodgadnionej przyczyny (może z miłości do „Bitwy pod Grunwaldem”?) w Państwowym Instytucie Wydawniczym zdecydowano o przetłumaczeniu tej olbrzymiej książki i wydaniu jej w serii „marmurkowej” jako pierwszego w dziejach tej serii tytułu dwutomowego. Spośród stu kilkudziesięciu postaci, które się w niej dotychczas pojawiły, Žižka jest jedną ze słabiej w Polsce znanych, chociaż należy do bliskiego nam obszaru geograficzno-historycznego. Nie sądzę, że ta publikacja będzie miała wielu odbiorców, lecz tym bardziej należy docenić bezinteresowność jej edytorów.
Książka:
Petr Čornej, „Jan Žižka. Życie i czasy husyckiego wojownika”, przełożyła Anna Dorota Kamińska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2024, seria Biografie Sławnych Ludzi, tom 1–2 (ss. 580+400).