Szanowni Państwo!

Z ostatniego spotkania prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim w Białym Domu zwycięsko wyszedł agresor rosyjski –Putin. Dowodem na skuteczność polityki dyplomatycznej Kremla były amerykańskie naciski na uległość Ukrainy wobec Rosji.

Putin jednocześnie zdobywa punkty w wojnie psychologicznej z Europą. Każdy głos za tym, by Ukraina przestała walczyć na swoich warunkach, a Europa osłabiła swoje zaangażowanie w pomoc, jest efektem prowadzonej przez Rosję wojny dezinformacyjnej. Jej siła rażenia nie byłaby tak duża, gdyby jej efektów nie potęgowali politycy, którzy, podsycając nastroje antyukraińskie, budują jednocześnie poparcie dla siebie. Putinowi w wojnie z Ukrainą i z Europą pomagają więc ci, którzy wroga widzą w Ukrainie, a nie tam, gdzie on faktycznie jest – czyli w Rosji.

Zachowanie prezydenta Stanów Zjednoczonych wpisuje się w ten schemat. Jeden z najpotężniejszych przywódców na świecie i największy gwarant bezpieczeństwa militarnego Europy próbuje zmusić walczącą Ukrainę do nieuzasadnionych i nadmiernych ustępstw wobec agresora. 

Taka postawa ma siłę rażenia rakiet – budzi strach przed oporem. 

Jednak konsekwencją tego strachu może być nie tylko zagrożenie dla Ukrainy. Może on także wpływać na nastroje społeczne Europejczyków z Zachodu, gdzie wyborcy mogą zacząć oczekiwać od swoich rządów bierności wobec działań Rosji. To z kolei oznacza realne niebezpieczeństwo dla Europy Wschodniej, w tym Polski. Część ekspertów zwraca bowiem uwagę, że celem Putina w rozmowach z Trumpem jest między innymi forsowanie ładu sprzed rozszerzenia NATO o kraje dawnej strefy wpływów ZSRR.

Nie zapominajmy, kto jest wrogiem

Politycy robią to, co według sondaży im się opłaca. Jednocześnie kształtują nastroje społeczne. W nowym numerze „Kultury Liberalnej” nasz stały publicysta Ben Stanley, badacz populizmu i autorytaryzmu, pisze o tym, jak ewoluowały nastroje antyukraińskie w Polsce. Momenty zaostrzenia tych nastrojów nakładały się na eskalację kryzysów politycznych między Polską a Ukrainą. Niechęć podsycana była również antyukraińską kampanią wyborczą w Polsce.

„W obliczu rosnącego niepokoju ekonomicznego elity polityczne odegrały kluczową rolę w kształtowaniu postaw społecznych” – pisze Stanley. „Początkowo poparcie dla ukraińskich uchodźców było przedstawiane jako imperatyw moralny i geopolityczna konieczność w sytuacji rosyjskiej agresji. […] Inflacja negatywnych wypowiedzi w sferze publicznej może być najważniejszym czynnikiem napędzającym zmianę postaw. Na początku wojny wspieranie ukraińskich uchodźców było niemal uniwersalną normą społeczną i szeroko rozpowszechnioną praktyką. Późniejsza zmiana w dyskursie elit, narracjach medialnych i dynamice mediów społecznościowych stworzyła nowe normatywne środowisko, w którym sprzeciw wobec wsparcia dla uchodźców stał się akceptowalny, a nawet – stał się głównym nurtem. Jak ujęła to profesor Małgorzata Kossowska, Polacy «przestali się bać Rosjan, a zaczęli się bać Ukraińców»”.

Czy chwiejna, czasami napastliwa postawa Trumpa wobec Ukrainy i jej prezydenta wpłynie na zachodnie społeczeństwa do tego stopnia, że cytowane słowa psycholożki społecznej Małgorzaty Kossowskiej staną się ogólną diagnozą europejską? Dla Europy byłoby to bardzo groźne. Akceptacja dla działań Rosji tylko bardziej ją ośmieli. Nie ma więc powodu, by kwestionować do znudzenia powtarzany slogan, że Rosja rozumie tylko język siły. Zwycięstwa w wojnie dezinformacyjnej, efekty wzmacniania politycznego chaosu w Europie i wpływ na postawę strażnika NATO – Ameryki – tylko podnoszą zagrożenie wojną militarną.

Na odpowiedzialną politykę amerykańskiego przywódcy, niestety, trudno liczyć. Jednak zagrożenie ze strony Rosji mieszkańcy Europy poczują na własnej skórze. Dlatego świadomość odpowiedzialności tutejszych polityków jest szczególnie ważna. Zwłaszcza tych z obozów liberalno-demokratycznych. Polscy politycy powinni o tym pamiętać. I dobrze rozróżniać, kto jest prawdziwym wrogiem.

Zapraszam państwa do czytania tekstu Bena Stanleya i innych tekstów w nowym numerze.

Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin,

Zastępczyni redaktora naczelnego „Kultury Liberalnej”