0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > KAZIMIEROWSKA: W poszukiwaniu...

KAZIMIEROWSKA: W poszukiwaniu arkadii. O „Chmurdalii” Joanny Bator

Katarzyna Kazimierowska

W poszukiwaniu arkadii – o „Chmurdalii” Joanny Bator

Książka Bator to hołd oddany trudnej sztuce pamiętania i jej siostrze – równie trudnej sztuce podróży, a wreszcie ukłon w stronę jednej z najtrudniejszych: sztuki opowiadania.

Zacznę od tego, co najbardziej uderzyło mnie w drugiej części historii o rodzinie z „Piaskowej Góry”*. Nie ma tu już zbiorowego portretu Polaków, nie ma oglądania pod lupą komórki społecznej, osiedlowej wspólnoty czy narodu. Rezygnujemy z oglądu makro, by przyjąć perspektywę mikro. Teraz za każdym z bohaterów podążamy dokładniej, przyglądamy mu się uważniej, pozwalamy istnieć jako pojedynczemu atomowi, zależnemu jedynie od czasoprzestrzeni, w jakiej się znajduje. Idziemy za Dominiką Chmurą, za Sarą Jackson, za Eulalią Barron, za Grażynką Rozpuch, za Czarną Wenus, za kobietami właśnie. Każda z nich rozpoczyna własną odyseję, której cel jest mniej lub bardziej określony. Nawet jeśli w tej historii pojawiają się mężczyźni, to nie potrafią dotrwać do końca, odpuszczają gdzieś w przedbiegach. Kobiety – w ich drodze – napędza życie we wszystkich jego przejawach. Penelopa, zamiast czekać na Odysa, sama postanowiła sprawdzić, co jest po drugiej stronie oceanu. I rozkwitła.

Wątek podróży jest w „Chmurdalii” centralny. Joanna Bator otwarcie bawi się archetypem homeryckim, świadomie wkładając ster w ręce kobiety. Mamy tu różne podróżnicze tropy, od podróży w ucieczce przed czymś lub kimś, po podróż do, wreszcie za czymś, ale też tę najtrudniejszą do zrozumienia – podróż bez celu. Brak celu jest jednak pozorny, bo jeśli niczego nie szukamy w drodze, to w końcu i tak coś lub kogoś odnajdujemy, a jeśli mamy szczęście, to samych siebie. Dominika Chmura, która w „Chmurdalii” jest odźwiernym, otwierającym drzwi do kolejnych magicznych historii, rozwija cudze opowieści, niczym szlachetne dywany z baśni tysiąca i jednej nocy. A w tych opowieściach, jak mantra, przewijają się motywy podróży i pamięci. Każdy z bohaterów wypuszcza własną nić Ariadny, która prowadzi nas przez labirynt wątków, meandry zwrotów akcji, by przy kolejnym motku wełny pokazać, że wszystkie te historie zapętlają się, jedna o drugą ocierają. Świat jest dramatycznie mały, choć w „Chmurdalii” jest to wyjątkowo pocieszające, bo ludzi odszukują ich historie.

Podróż może być ucieczką, potrzebną, by oderwać się od niechcianego losu, ale też tułaczką w poszukiwaniu lepszego życia. Jednak w obu przypadkach, podczas cumowania w kolejnych portach i odjeżdżania z kolejnych stacji, tym, co sprawia, że nie zmieniamy się jak miejsca, które poznajemy, jest pamięć – siebie, miejsc i ludzi, których spotkaliśmy. A za tą pamięcią kryje się wspomnienie nas samych sprzed podróży, ten ciemny schowek tuż przy sercu, rdzeń naszej tożsamości, coś, co sprawia, że Dominika Chmura, zmieniając łóżka, prace, partnerów, nie zapomina, skąd wyruszyła i kto tam na nią czeka. Pamięta też Eulalia Barron, która mówi, że jesteśmy tym, co pamiętamy, w pamięci kryje się nasza tożsamość, nasze byłam – jestem – będę. Jestem tym, co w sobie noszę, jestem żywym albumem ze zdjęciami z przeszłości. Pamięć trzyma nas na powierzchni życia. Każdy człowiek u Bator to gotowa księga rodzaju, na nowo napisana Biblia.

U polskiej Penelopy, bohaterskiej Dominiki Chmury, podróż jest całym życiem, podróży podporządkowuje wszystko. Migracje na zewnątrz przenikają się z wewnętrznymi, przekraczanie granic państwowych ułatwia przekroczenie własnych barier. Dominika uwiecznia chwile, momenty przekroczenia, kolejne miejsca i ludzi w swoim życiu aparatem fotograficznym. Zdjęcie utrwala pamięć, ale nie dla niej samej. Pamięć zapisana nie ma wartości, bo nie można jej przefiltrować przez emocje. Obiektywny zapis świata jest więc w rzeczywistości nieprawdziwy.

Dominikę Chmurę gna przez świat nieutulona potrzeba ruchu, jej ciało nie znosi statyki, ukojenie znajduje jedynie w podróży. Jak bardzo ruchliwa Dominika różni się od nieruchomej mamy Jadzi, która całe życie spędza w mieszkanku na dziewiątym piętrze mrówkowca! Ale choć wybierają skrajne modele życia, nie mogą zaznać spokoju. A tak naprawdę krzątająca się w kółko Jadzia i zataczająca większe kółka w czasoprzestrzeni Dominika poszukują tego samego. Wbrew pozorom, wszyscy tego szukamy. Zapętleni w chaosie własnych pragnień i ambicji, w wiecznym niedoczasie, niedojedzeniu, niedospaniu, w ambicjonalnym podejściu do życia, by było inne, lepsze, jakieś, łapczywie połykamy ludzi, haustami chwytamy powietrze. Traktujemy siebie nawzajem jak pewnik, choć wchodzimy z butami do cudzego życia jak goście na imieniny. Więcej – myślimy, że zostaniemy.

„Nie mam partnerów, tylko towarzyszy podróży” – taka deklaracja wydaje mi się najrozsądniejsza, łatwiej się wówczas przygotować na kolejną myśl: że nic nie jest na zawsze. Dominika ćwiczy się w utracie rzeczy i ludzi, odrabia pracę domową z nieposiadania, bo najcenniejsze – pamięć – nosi w sobie. A jednak jej nienazwana arkadia, jej niematerialna kraina szczęśliwości, którą każdy z nas nosi w sobie i której podświadomie szuka, ma szansę zostać odkryta szybciej niż nam się wydaje.

„Jest tak spokojnie, tak spokojnie” – tymi słowami kończy swoją książkę Joanna Bator. Czy spokój to kwintesencja szczęścia? Czy może zapchać spełnieniem naszą zachłanność na więcej? Pisząc o „Piaskowej górze” zaryzykowałam, deklarując, że może ona stać się głosem trzeciego pokolenia, obecnych trzydziesto-, czterdziestolatków. Dziś, mając w rękach „Chmurdalię” – podtrzymuję moje słowa. Jest tu więcej o nas i naszej zachłanności na życie, w której ukrywamy zwykłą potrzebę spokoju, niż nam samym może się wydawać.

Książka:

Joanna Bator, „Chmurdalia”, W.A.B., Warszawa 2010

* Dla niewtajemniczonych: „Chmurdalia” to ciąg dalszy historii, którą Joanna Bator z mistrzowską wprawą snuje w „Piaskowej górze”. Podobnie recenzja ma swój ciąg dalszy (https://kulturaliberalna.pl/2009/07/06/kazimierowska-polska-nasza-prowincjonalna-o-%E2%80%9Epiaskowej-gorze%E2%80%9D-joanny-bator/).

** Katarzyna Kazimierowska, redaktorka kwartalnika „Res Publica Nowa”. Stale współpracuje z „Kulturą Liberalną”.

„Kultura Liberalna” nr 82 (32/2010) z 3 sierpnia 2010 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 82

(31/2010)
3 sierpnia 2010

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj