Kinga Sochacka
Kobiety-gladiatorki: kręćmy filmy!
Kino kocha kobiety walczące – bojowniczki serca, gotowe w imię miłości postawić wszystko na jedną kartę. Uwielbia dziewczyny romantyczne i rozważne – rozbrajającą wdziękiem Bridget Jones czy Elizabeth Bennet, inteligentną i błyskotliwą bohaterkę Jane Austen z „Dumy i uprzedzenia”. Kobiety z wielkiego i szklanego ekranu to kobiety-magnesy, zabójcze femme fatale przynoszące zgubę mężczyźnie, kobiety-modliszki, kobiety-syreny i kobiety-sfinksy, anielice i samarytanki, kobiety pracujące i przepracowane, męczennice i czarownice, Joanny d’Arc w zbroi i w spódnicy.
Jak to zatem możliwe, że mimo tej kobiecej obfitości czuję filmowy niedosyt? Od dłuższego czasu szukam w światowym i rodzimym kinie wątku konsekwentnie przez producentów marginalizowanego, a upamiętniającego początki ruchu kobiet: pierwsze masowe demonstracje w USA i w Europie na rzecz przyznania im praw politycznych i ekonomicznych. Brakuje mi bohaterek sufrażystek, feministek, buntowniczek. Pochód filmowych wcieleń Elizabeth Bennet z „Dumy i uprzedzenia” otwiera na srebrnym ekranie siedmiokrotnie nominowana do Oskara Greer Garson, a zamyka w 2005 roku urocza Keira Knightley. Pierwsza filmowa adaptacja „Dumy i uprzedzenia” Jean Austin trafiła na ekran już w 1938 roku tylko po to, by co dekadę powracać tam pod postacią coraz bardziej schlebiającą gustom masowej publiczności. W przeciwieństwie więc do postaci fikcyjnych, autentycznych bohaterek na szklanych i kinowych ekranach w XXI wieku ze świecą trzeba szukać.
Jest 4 czerwca 1913 roku. Emily Davison rzuca się pod pędzącego konia króla Jerzego V! Ile ta scena kryje w sobie dramatyzmu? Obraz wbija w fotel. Co bardziej wrażliwi widzowie zakrywają oczy, aby nie widzieć, jak koń w ułamku sekundy tratuje ciało Emily. Przed chwilą stała jeszcze przy barierce i przyglądała się gonitwie. Teraz leży nieprzytomna, nieopodal śmiertelnie ranionego konia, który runął obok wraz z królewskim jockeyem na grzebiecie. Cichnie wrzawa. Widzimy, jak do nieprzytomnej Emily podbiegają ludzie…
Trudno to sobie wyobrazić, ale film fabularny o Emily Davison nigdy nie powstał, chociaż zdarzenie to jest autentyczne. Co więcej: zostało zarejestrowane i czarno-biały obraz dokumentujący gonitwę derby na Tattenham Korner, w tym moment, w którym Emily rzuca się pod kopyta konia Anmera, jest powszechnie dostępny w sieci. Znaczy to, że istnieje dokumentalny, prawomocny zaczątek historii, tzw. inspiracja dla twórców. I co z tego?
Emily Davison, brytyjska sufrażystka, poniosła śmierć w wyniku obrażeń, jakie odniosła w wypadku 4 czerwca. Historia jej życia jest niezwykła, podobnie jak historie innych kobiet pikietujących czy paradujących po ulicach Londynu czy Nowego Jorku: sufrażystek wybijających młotkami szyby w oknach czy podpalających skrzynki na listy. Czy powstał film upamiętniający tzw. incydent golfowy z brytyjskim premierem Herbertem Asquithem w roli głównej? Grupa bojowniczek po obezwładnieniu premiera na polu golfowym zaczyna go rozbierać do naga. Przed całkowitym upokorzeniem broni Herberta Asquitha jego córka, Violetta, przepędzając sufrażystki golfowym kijem. Co za scena!
Chlubnym wyjątkiem jest obraz z 2004 roku w reżyserii Katji von Garnier „Iron Jawed Angels”, opowiadający historię Alice Paul, znanej bojowniczki o prawa kobiet (z sukcesem zagrała ją Hilary Swank). Czy ktoś widział ten film? Czy w Polsce znalazł dystrybutora? Czy był w kinach?
Wdzięczna będę za wszelkie informacje, w tym za tytuły filmów opowiadających historię kobiet odważnych, kobiet-gladiatorek. A korzystając z okazji, na nadchodzący Dzień Kobiet życzę Nam wszystkim, aby takich filmów powstawało jak najwięcej: żeby były i ważne, i piękne.
* Kinga Sochacka, organizatorka festiwalu Warszawa jest kobietą!. W latach 2005-2008 współpracowała z Teatrem Wytwórnia, gdzie była odpowiedzialna za promocję i kontakty z mediami. Współtworzyła trzy edycje Praskiego Przeglądu Teatralnego „Hajdpark”. Od 2008 współpracuje z Domem Spotkań z Historią.
„Kultura Liberalna” nr 111 (8/2011) z 22 lutego 2011 r.