Tłumaczono mi, że decyzja Kongresu Międzynarodówki z czerwca 1989 r. wynikała z pragnienia przyczynienia się do stabilizacji pokojowej na Bliskim Wschodzie, że bardzo zależało na tym izraelskiej Partii Pracy, że wreszcie, Partia Narodowo-Demokratyczna nie jest jedynie pasem transmisyjnym systemu prezydenckiego Mubaraka, ale także szerokim, wielonurtowym ruchem narodowym, skupiającym wielu ludzi oświeconych, o nastawieniu liberalnym i prozachodnim, z którymi warto mieć kontakt i czekać na lepsze czasy. List Luisa Ayala, sekretarza generalnego Międzynarodówki z 31 stycznia tego roku, informujący o pozbawieniu Partii Narodowo-Demokratycznej statusu członkowskiego w Międzynarodówce Socjalistycznej ukazuje jednak dramatycznie, w jak małym stopniu tradycyjne, europejskie ośrodki polityczne są przygotowane do działania w nowych warunkach globalnych.

Problem rzecz jasna nie dotyczy tylko partii lewicowych, ale właśnie na lewicy kryzys jest najwyraźniej widoczny, choćby z tego powodu, że lewica od zarania konstytuowała się w perspektywie uniwersalnej. Charakterystyczne dla socjaldemokracji połączenie liberalizmu politycznego z kwestią socjalną zaowocowało po II wojnie światowej ogromnym osiągnięciem w postaci państwa dobrobytu, sukcesem, którego politycznym wyrazem był powrót pod koniec XX wieku na łono Międzynarodówki Socjalistycznej partii postkomunistycznych. To swoją drogą fascynująca historia: „socjaldemokratyzowanie” się ruchu komunistycznego, wyraźne od pojawienia się eurokomunizmu w latach siedemdziesiątych. Socjaldemokracja uzyskała wielkie, historyczne zwycięstwo przede wszystkim w Hiszpanii, gdzie w okresie transición po śmierci generała Franco w listopadzie w 1975 roku, w przeciągu paru lat partia socjalistyczna usunęła w cień potężną wcześniej partię komunistyczną. Do zwycięstwa wyborczego Gonzalesa przyczyniła się pomoc logistyczna i finansowa Międzynarodówki i europejskich partii socjalistycznych, w głównej mierze niemieckiej SPD. To był wielki czas lewicy europejskiej.

Natomiast w Europie Środkowo-Wschodniej w 1989 roku socjaldemokracja nie odegrała poważniejszej roli politycznej, a partiom postkomunistycznym, poza wyjątkiem Republiki Czeskiej i Estonii, udało się zmonopolizować lewą stronę sceny politycznej. Transformacji demokratycznej towarzyszył w tej części Europy uwiąd duchowy i intelektualny lewicy, jakieś skarlenie, a w ostatecznym rachunku, w Polsce i na Węgrzech, upadek polityczny. Powody leżą zarówno po stronie społeczeństw środkowo-wschodnioeuropejskich jak i zachodniej socjaldemokracji, w jej nieuświadomionej obawie przed interiorem. W niezrozumieniu a może i lęku przed ciemnymi masami Lewantu czy Europy Środkowo-Wschodniej, prowadzącym do sytuacji, w której za partnerów politycznych wybiera się z sekularyzowanych despotów czy aparatczyków po PRL. Rewolucja demokratyczna w krajach Bliskiego Wschodu tworzy dla lewicy wyzwanie przemyślenia na nowo problemów religii i demokracji, sekularyzacji i wolności a także powiązania międzynarodowego ładu politycznego z rządami prawa oraz z gwarancjami przestrzegania praw człowieka.