0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > CZWARTEK [Niemcy] WIGURA:...

CZWARTEK [Niemcy] WIGURA: Wspólna mapa pojęć?

Karolina Wigura

Wspólna mapa pojęć?

Niedawno ukazał się w Niemczech zbiór esejów Petera Sloterdijka „Die nehmende Hand und die gebende Seite”*. Zawiera on teksty, które filozof publikował wcześniej na łamach prasy za naszą zachodnią granicą – między innymi fragmenty dyskusji z innym spadkobiercą frankfurckiej szkoły krytycznej, Axelem Honnethem, na temat sensowności utrzymywania w Republice Federalnej państwa socjalnego.

We wstępie do zbioru autor „Krytyki cynicznego rozumu” wymienia cztery kategorie, które jego zdaniem zdominowały współczesną dyskusję o polityce. Początkowo nazywa je, co prawda, banałami, jednak szybko okazuje się, że owych kategorii nie lekceważy – ostatecznie używa ich, by postawić własną diagnozę politycznej współczesności Europy. Diagnoza ta zaskakuje. Bowiem, choć rozumowanie Sloterdijka jest interesujące, u czytelnika znad Wisły może pozostawić pewien niedosyt.

Pierwszym elementem, o którym pisze Sloterdijk, jest wytworzenie przez zglobalizowany neoliberalizm kwestii socjalnej nieznanego dotąd gatunku. Choć trudno dziś mówić w krajach zachodnich o masowo występującej skrajnej biedzie, coraz poważniejszym problemem zamożnych społeczeństw staje się bieda „umiarkowana”, istniejąca w relacji do ogólnego stanu dobrobytu. Drugi element to przemiany lewicy. Ta tradycyjna – organizowana niegdyś przez pracowników i pracodawców – ustąpiła miejsca tworzonej przez organizacje skupiające wszelkiej maści niezadowolonych. A to mniej więcej jedna piąta bogatych społeczeństw (wystarczająco, pisze autor „Gniewu i czasu”, by partia „Die Linke” mogła istnieć, ale zbyt mało, by socjaldemokracja niemiecka stanęła na nogi). Trzeci element: nowoczesne systemy państwa opiekuńczego wypracowały sposoby, by istniejące „sprzeczności” i „konflikty” przetwarzać na stymulującą społecznie autodydaktykę – ku rozpaczy tych, którzy pokładali swoje nadzieje w pojęciach w rodzaju „kryzysu”, „rewolucji”, czy „katastrofy”. I czwarty element: w obecnej sytuacji szanse wystąpienia protestów społecznych ograniczone są wyłącznie do reakcji na skandale – dlatego dobre wykorzystanie skandalu stało się utopijnym potencjałem, mogącym podtrzymać przy życiu demokrację.

Jeśli przyjrzeć się uważnie czterem kategoriom Sloterdijka z perspektywy polskiej, a może także środkowo- i wschodnioeuropejskiej, można mieć uzasadnione wątpliwości, czy którakolwiek z nich jest dla nas realnym punktem odniesienia. Filozof z Karlsruhe nie pisze o najważniejszych problemach społecznych, ale o kategoriach kształtujących zasadniczy porządek debaty publicznej. Z tej perspektywy, choć globalizacja i neoliberalizm to konteksty w tej części świata do pewnego stopnia obecne, trudno mówić o polskiej biedzie jako o zmiennej obecnej wyłącznie w odniesieniu do ogólnej zamożności społeczeństwa (wystarczy wziąć pod uwagę badania prowadzone przez Wielisławę Warzywodę-Kruszyńską. Rozmowy o tradycyjnej lewicy praktycznie straciły jakiekolwiek znaczenie, wobec konserwatywności sceny politycznej oraz rozczłonkowania lewicowości przez partie typu catch-all. Dalej, choć bieda jest problemem społecznym, mogącym wywoływać protesty, żadna z tych kwestii nie jest rozpatrywana bardzo obszernie.

Gdybym miała zastąpić cztery kategorie Sloterdijka takimi, które odpowiadałyby realnie wyartykułowanym w debacie publicznej w Polsce, na liście znalazłyby się następujące. Po pierwsze: kwestia tożsamości. Ile jest Polsk? Czy niektóre z nich są liberalne, inne solidarne – a może podziały wynikają tylko z walki elit, pomieszania języków i nieznajomości pojęć? Po drugie, jak wygląda rzeczywistość z punktu widzenia poznawczego? Czy to, że nie znamy części faktów o niektórych wydarzeniach, w których brały udział ważne osoby publiczne, sprawia, że powinniśmy myśleć o nich jako o zwiastunach niebezpiecznych tajemnic, czy też czekać ze spokojem na wyjaśnienie pozostałych faktów? Czy niezgoda między różnymi osobami w tej kwestii wynika li tylko z (auto)przełomu nominalistycznego lub jego braku? Po trzecie, jaki charakter powinna mieć polska modernizacja i jak radzić sobie z przestojami w jej realizacji? Po czwarte, jak budować nową kulturę pamięci – gdzie wyznaczyć granicę między ofiarą, bohaterem i sprawcą w jednym polskim ciele?

Przez wiele dziesiątek lat doświadczenia niemieckie wydawały się wyznaczać trajektorię wspólnej przestrzeni duchowej Unii Europejskiej. Niezależnie od tego, czy odbywało się to w ramach nowej niemieckiej kultury pamięci, oktrojowanej przez aliantów demokracji, czy wreszcie w kategoriach gospodarki i ochrony socjalnej, a także odpowiedzi na pytanie, czym jest społeczna „normalność”, Niemcy promieniowały intelektualnie na Europę i w konsekwencji także na Polskę. Dziś kategorie, które proponuje jeden z najpopularniejszych niemieckich myślicieli, by zrozumieć współczesny polityczny dyskurs, wydają się nieodpowiadające rzeczywistości.

Zasadnicze pytanie, które warto sobie w tym kontekście postawić, dotyczy istnienia lub nieistnienia kategorii, którymi można by było opisać dyskusję po obu stronach zjednoczonej Europy – „starej” i „nowej”. Czy istnieją pytania, które w równym stopniu mogą je interesować? I jak doprowadzić do sytuacji, w której pytania i wyzwania będą nie tylko z obu stron formułowane, a także wzajemnie wymieniane – i w rezultacie będą miały szansę wyprowadzić różne społeczeństwa ze stanu wsobnego zadowolenia?

* Peter Sloterdijk, „Das nehmende Hand und die gebende Seite”, Suhrkamp 2010.

** Karolina Wigura, doktor socjologii, dziennikarka. Członkini Redakcji „Kultury Liberalnej” i adiunkt w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Niedawno ukazała się jej książka „Wina narodów. Przebaczenie jako strategia prowadzenia polityki”.

„Kultura Liberalna” nr 128 (25/2011) z 21 czerwca 2011 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 128

(25/2011)
20 czerwca 2011

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj