KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Feminizując] Gwatemala: Kobiety...
[Feminizując] Gwatemala: Kobiety po wojnie
Wojna to nie tylko męska przygoda. Nigdy nią nie była. Mógł się o tym przekonać każdy, kto jakiś czas temu przyszedł na niezwykle ciekawą debatę w „Kulturze Liberalnej”. Wydaje się, że paneliści omówili sytuację kobiet na wojnie w niemal każdej konfiguracji: korespondentka wojenna (jak zauważyła Maria Wiernikowska, walczący żołnierze często wchodzili w rolę szarmanckich mężczyzn, traktując ją jak królewnę), żołnierki-powstanki warszawskie, bojowniczki kurdyjskie, matki zabitych i rannych żołnierzy, zbrodniarki wojenne, dorównujące, a nawet przewyższające okrucieństwem i sadyzmem mężczyzn oraz wreszcie last but not least sanitariuszki i robotnice produkujące broń czy kobiety świadczące usługi seksualne oddziałom dziarskich wojaków.
I chyba tylko przez przypadek przeoczono najważniejszą, a z pewnością najpowszechniejszą, rolę – a raczej niedolę – jaka przypada kobietom w czasie konfliktów zbrojnych jak świat długi i szeroki: bezimiennych i bezbronnych ofiar ślepej, acz systematycznej przemocy seksualnej, gwałtów i mordów dokonywanych na kobietach niemal wyłącznie w celu upokorzenia ich mężów i ojców oraz zbezczeszczenia godności ich i grupy, do której przynależą. A chwilę wcześniej lub później ci sami żołnierze po szarmancku traktują białą panią dziennikarkę z bogatej Europy. Fenomen stary jak wojna. I też przemilczany przez historię.
Po obu stronach frontu w zasadzie to samo:
Brak prądu. Rowerowe kręci się dynamo.
Słuchają kaset z głosem sąsiada i wroga:
„Właśnie rżnę ci żonę! O śmierć prosi Boga.
Zabiję cię, bracie! Córkę ci zgwałciłem!”
Słuchają bez końca. Wściekłość daje siłę. (cyt. Reportaż, Jacek Kaczmarski)
Tak się składa, że tegoroczny maj dla obrońców praw człowieka w całym hiszpańskojęzycznym świecie mijał pod znakiem wspominania i świętowania pierwszej rocznicy wyroku gwatemalskiego sądu na generale Efrainie Ríos Montcie. 10 maja w prawie wszystkich stolicach latynoamerykańskich, Madrycie oraz kilku miastach Stanów Zjednoczonych odbyły się seminaria i spotkania, na które licznie przybyli wybitni adwokaci, dziennikarze i obrońcy praw człowieka, którzy czytali i omawiali historyczne orzeczenie.
Dlaczego historyczne? W trwającym niecałe dwa miesiące procesie na ławie oskarżonych zasiadł generał Efraín Ríos Montt oskarżony o zbrodnie ludobójstwa i czystek etnicznych. Na mocy jego rozkazów i za jego wiedzą wojsko dopuściło się masakry 1771 Indian ludu ixil, masowych gwałtów na kobietach z tego ludu, a także innych zbrodni w zachodnio-północnej części kraju. W czasie procesu zeznawało setki świadków, ofiar, krewnych ofiar, ekspertów, obrońców praw człowieka, byłych żołnierzy, dziennikarzy i antropologów. Po raz pierwszy pozwolono wypowiedzieć się publicznie ofiarom – część z nich ich nawet nie mówiła po hiszpańsku – zwłaszcza kobietom brutalnie gwałconym i torturowanym przez żołnierzy za sam fakt bycia ixil. Ich głos został wreszcie usłyszany i wysłuchany. Po 30 latach od wydarzeń.
Ludność majańską w Gwatemali dotknęły masakry, tortury i masowe wysiedlenia. Na ich oczach niszczono się ich domy i wioski, zmuszeni byli uciekać wysoko w góry, by ratować życie. Przemoc w szczególny sposób dotknęła kobiety i dziewczynki. Były gwałcone przez żołnierzy, zmuszano je do niewolnictwa seksualnego, torturowano, a kobietom w ciąży rozcinano brzuchy i wyciągano żywe płody. Zmasakrowane i rozczłonkowane zwłoki kobiet porzucane były na widok publiczny, by wszyscy mogli oglądać ich hańbę i pogardę dla ixil.
Sąd potwierdził w swoim wyroku, że kobiety ixil doświadczyły wyjątkowo okrutnej przemocy seksualnej, że czyny te miały charakter systematyczny i miały za cel przerwanie tkanki społecznej oraz destrukcję całej grupy etnicznej ixil. Tym samym w świetle prawa międzynarodowego stanowiły zbrodnie przeciw kobietom oraz ludobójstwo. Sąd uznał czyny przemocy seksualnej wobec kobiet jako ludobójstwo i obarczył za nie odpowiedzialnością generała Efraina Rios Monttę. Za to i za inne zbrodnie wojenne wymierzył mu łączną karę 80 lat pozbawienia wolności.
Chociaż może zaskakiwać, dlaczego taką wagę przywiązano do jednego wyroku sądu w jednej z bananowych republik w Centralnej Ameryce skazującego po 30 latach byłego dyktatora (kierował państwem w latach 1982-83) na 80 lat więzienia za popełnione zbrodnie, że w rocznicę jego ogłoszenia cały latynoamerykański świat go świętuje, w istocie dla ofiar i obrońców praw człowieka była to niewiarygodne zwycięstwo. Czy dlatego, że osądzane zbrodnie były tak wyjątkowe i koszmarne? Bynajmniej, wszak niemal wszystkie kraje w regionie mają podobne doświadczenia. Traumatyczną i jeszcze nierozliczoną przeszłość oraz trudną teraźniejszość. Może więc właśnie dlatego?
Wydanie takiego wyroku stanowiło niewątpliwe zwycięstwo dla kruchej demokracji gwatemalskiej, która do dzisiaj nie może się uporać z brzemieniem minionych dekad- trwającej 36 lat wojny domowej, dyktatury i zacofania cywilizacyjnego. Kraj jest przeżarty korupcją, jego struktury są niewydolne, przemoc i przestępczość biją światowe rekordy, podobne jak nierówności społeczne. Wyrok był znakiem, że po 20 latach od przywrócenia demokracji (nominalnie), kraj stać na osądzenie zbrodniarzy odpowiedzialnych za masowe zbrodnie przeciwko swojej ludności. Wyrok miał być przykładem dla innych krajów, że jednak się da.
Być może 80 lat więzienia i to tak mało za życie 1771 istot ludzkich i krzywdę tysięcy zgwałconych i okaleczonych kobiet [1]. Ale jest to przynajmniej namiastka, dająca wrażenie, że jednak został, przynajmniej symbolicznie, ukarany. Niestety i tak radość nie trwała długo. Dokładnie 10 dni po ogłoszeniu wyroku gwatemalski Trybunał Konstytucyjny unieważnił wyrok i część procesu. Sędzię Yassmin Barrios, która wydała wyrok, zawieszono w wykonywaniu funkcji, prokuratorów wydalono z prokuratury, a generał Rios Montt dożywa w spokoju swoich ostatnich dni (ma już wszak 88 lat) w domowym zaciszu.
Dlaczego więc cieszymy się i celebrujemy wyrok, który obowiązywał zaledwie 10 dni? Zapytani o to obrońcy praw człowieka, którzy brali udział w procesie, uzasadniają to krótko: proces przynajmniej doszedł do skutku. Wydano wyrok, udało przekonać ofiary, by pokonały strach i odważyły się opowiedzieć o traumatycznych doświadczeniach. Po raz pierwszy uznano w sposób prawnie wiążący, że czyny te miały miejsce, nazwano je po imieniu, nie skazano szeregowych żołnierzy, którzy dopuszczali się mordów, tortur i gwałtów, ale głównodowodzącego całą armią. Uznano krzywdę kobiet – również tych, które ocalały – za ludobójstwo i zbrodnię wojenną w świetle prawa międzynarodowego. I zrobił to sąd krajowy. Po raz pierwszy. To dlatego jego rocznicę świętuje się pod hasłem „Tak, było ludobójstwo!”.
Proces był relacjonowany na cały świat i chociaż wyrok unieważniono Gwatemala i reszta świata wiedzą, że ludobójstwo miało miejsce, a bezimienne i bezbronne ofiary gwałtów w czasie wojny domowej chociaż raz zostały zauważone, a ich krzywdy opowiedziane i wysłuchane.
Przypis:
[1] 1771 ofiar to i tak tylko symbol zbrodni, których dopuścił się Rios Montt. Działająca pod mandatem ONZ Komisja Wyjaśniania Historycznego szacuje, że wojsko pod dowództwem Rios Montta oraz paramilitarne grupy Patrole Samoobrony Cywilnej dopuściły się 334 rzezi, 19 tys. zabójstw i wymuszonych zniknięć, zniszczyli 600 wiosek i zmusili ponad milion osób do przesiedlenia.
Skoro tu jesteś...
...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa
Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.
Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!
PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU
KOMENTARZE