0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Feminizując] Kupa na...

[Feminizując] Kupa na salonach

Katarzyna Kazimierowska

Kto jest bardziej roszczeniowy – matki z małymi dziećmi czy bezdzietni klienci restauracji? A może cała dyskusja wokół przewijania dzieci w miejscach publicznych to sztuczny problem? Głośny felieton Agnieszki Kublik komentuje Katarzyna Kazimierowska.

Z ogromnym rozbawieniem przeczytałam felieton Agnieszki Kublik pt. „Pampers z niespodzianką”, który – jak każdy tego typu tekst – wywołał w Polsce spór prawie tak silny, jak ten, czy był wybuch w Smoleńsku, czy też go nie było. Z jeszcze większym rozbawieniem śledziłam dyskusję, którą uważam za burzę w szklance wody.

Tym, którzy jakimś cudem nie dotarli do szeroko komentowanego i równie szeroko „hejtowanego” felietonu, przybliżę jego treść. Otóż bardzo przeze mnie szanowana dziennikarka i publicystka „Gazety Wyborczej” (tej samej, która mocno promuje akcje typu „Rodzić po Ludzku”, „Kawiarnie przyjazne dzieciom” etc.) dała na swoim blogu upust frustracji wywołanej tym, co zobaczyła podczas wizyty w pewnej włoskiej restauracji w Warszawie. A zobaczyła matkę przewijającą swoją córkę na restauracyjnej kanapie. Oburzona była Agnieszka Kublik, oburzeni jej amerykańscy, choć polskiego pochodzenia, znajomi. Wstrząs odebrał apetyt, no bo przecież odechciewa się jeść, gdy widzi się – nie bójmy się tego słowa – kupę na salonach (autorka nie nazwała rzeczy wprost, ale inteligentny czytelnik wyczyta prawdę między słowami).

Felieton Agnieszki Kublik odbił się szerokim echem, jak zawsze, gdy chodzi o kwestie typu „cośtam” a sprawa polska – w tym przypadku „cośtam” śmiało możemy zastąpić słowem „kupa”. Jej tekst dał upust ogromnej niechęci wobec szarogęszącej się wszędzie roszczeniowej mniejszości, jaką są matki z dziećmi. Komentarze pod jej felietonem, w większości pisane męską dłonią, wyraźnie dawały do zrozumienia, gdzie tę mniejszość najchętniej byśmy widzieli, a właściwie nie widzieli, bo powinna siedzieć w domu, a nie ludziom życie uprzykrzać w miejscach publicznych. Wiele osób podjęło się też polemiki z tekstem autorki, czasem nie ustępując ilością wylewanej na nią złości. Wśród nich swoje mocne słowa dodała również poważana przeze mnie (przede wszystkim za wywiad w „Wysokich Obcasach”) Małgorzata Terlikowska, komentując podejście Kublik i popierających jej tekst hejterów prostym przekazem, który z niego płynie: „Urodziłaś to siedź w domu”.

Wśród moich znajomych krąży dowcip: „Macie przewijak w restauracji? Nie? A bywa u was Agnieszka Kublik?”. To tylko żart, ale pokazuje, że jednak jesteśmy wrażliwi na krytykę.

Katarzyna Kazimierowska

Rozumiem dziennikarkę „Gazety Wyborczej”. Jeszcze dwa lata temu sama pewnie patrzyłabym na przewijanego dzieciaka ze zgrozą. Dziś za to rozumiem matki, bo mnie samej wielokrotnie zdarzyło mi się przewijać syna na kanapie czy stoliku restauracyjnym, gdy już w trakcie kolacji okazywało się, że co prawda krzesełko i kącik dla dziecka są, ale przewijaka jednak nie ma, choć pani podczas rezerwacji telefonicznej mówiła co innego… I choć każde takie przewijanie nadal wiąże się z dużym stresem, to nigdy nie spotkałam się z ostracyzmem ze strony otoczenia. Raczej ze zrozumieniem.

Zgadzam się też z red. Kublik i prof. Zbigniewem Mikołejko, że matki bywają roszczeniowe i opresyjne. Sama na takie matki się natykam: na takie, które pouczają mnie po lekturach poświęconych rodzicielstwu bliskości (że niby nie jestem dość „bliska”) i takie, które naigrawają się ze mnie, że jestem za „bliska”; takie, które krytykują mnie, że nie robię dziecku kluseczek sama i nie biegam na zajęcia muzyczne dla niemowlaków; oraz takie, które dziwią się, że nie uciszam mojego syna, kiedy według nich za głośno gaworzy. Są różne matki, tak samo, jak są różni ludzie. Są matki beztrosko patrzące, jak ich dziecko wyrywa serwetki gościom ze stolika obok i takie, które pocą się z nerwów, gdy ich niemowlę za głośno odezwie się w miejscu publicznym. Takie, które karmią piersią w pierwszej ławce w kościele i takie, które wolą je nakarmić w toalecie w galerii handlowej, by nikomu nie robić kłopotu.

Każda z nas – matek, miała szansę być ofiarą innych matek, tak samo, jak bywa ofiarą nadgorliwych staruszek, które wiedzą lepiej, czy prychających panów, którzy nie ustąpią miejsca w tramwaju, komentując: zrobiłaś bachora, to teraz stój. A także wykształconych pań z lepszych sfer w średnim wieku, jak pani Kublik, które nie podejdą i nie powiedzą wprost, choć uprzejmie, że przeszkadza im widok i zapach niemowlęcej kupy, ale zacisną usteczka i obsmarują matkę (no bo nie ojca przecież, on zwykle nie zmienia pieluch) na łamach ogólnopolskiej gazety.

Nie rozumiem dlaczego redaktor Kublik – wyjaśniająca w swojej hurtowej polemice, że zależy jej tylko na poszanowaniu praw innych – jako inteligentna dziennikarka, która sama ma doświadczenie macierzyństwa, nie potrafi z życzliwością spojrzeć na inne matki. Jak tłumaczy, ona także chodziła z dzieckiem do restauracji, ale nie zmuszała innych do oglądania kupy. Rozumiem, że wolała przewinąć dziecko na podłodze łazienki lub na desce klozetowej, albo kazała mu siedzieć z zabrudzoną pieluchą aż do powrotu do domu – w obu przypadkach: gratuluję. Tylko czy tu nie należy upomnieć się o prawa dziecka do czystej pupy i prawa do zmiany pieluchy w czystym otoczeniu?

Jeśli mamy szanować swoje prawa, to uszanujmy prawo matek do wyjścia z domu. Nie twórzmy sztucznie kolejnej grupy wykluczonych.

Katarzyna Kazimierowska

Cokolwiek byśmy w tej sprawie nie napisali, uważam, że problem został sztucznie rozdmuchany. Chodzimy do miejsc publicznych, widzimy w nich rodziny z dziećmi, ale czy nasze radary naprawdę każą nam zwracać uwagę na karmienie dziecka piersią, przewijanie go na kanapie czy stoliku? Matki zwykle dyskretnie karmią albo przewijają swoje dzieci – naprawdę nie potrzebują w takich sytuacjach cudzej atencji. Prawda jest taka, że zwykle nie zwracamy na to uwagi. Chyba że bardzo chcemy. I wydaje mi się, że Agnieszka Kublik bardzo chciała to zobaczyć i zapragnęła, by cała Polska też to zobaczyła. Czyżby wcześniej nigdy nie była świadkiem takiej sytuacji? A może to obecność amerykańskich znajomych polskiego pochodzenia tym bardziej wyczuliła ją na standardy estetyczne, jakie powinny panować w polskich restauracjach? Tak czy siak, postanowiła uczynić ofiarą swojej frustracji anonimową matkę i wywołała tym samym taką falę wrogości. Teraz kolejna matka długo będzie się zastanawiała, czy popełnić ten sam „błąd”, czy może lepiej przetrzymać swoje dziecko z kupą w pieluszce aż do powrotu do domu.

Wśród moich znajomych zaczął krążyć dowcip: „Macie przewijak w restauracji? Nie? A bywa u was Agnieszka Kublik?”. To tylko żart, ale pokazuje, że jednak jesteśmy wrażliwi na krytykę. Bo wiemy dokąd ona prowadzi – do stworzenia kolejnej grupy wykluczonych. Wykluczonych nie z powodu barier technicznych, których i tak w przestrzeni publicznej jest dużo (brak wind, wysokie krawężniki, kładki bez podjazdów dla wózków), ale z powodów obyczajowych – bo „to fe” przyjść z dzieckiem do restauracji. Jeśli mamy szanować swoje prawa, to uszanujmy prawo matek do wyjścia z domu. A że nie mogą lub nie chcą wychodzić bez swoich dzieci – wszak dziecko też człowiek. Nie twórzmy sztucznie kolejnej grupy wykluczonych i nie każmy matkom wstydzić się za swoje dzieci.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 312

(0/2015)
5 stycznia 2015

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

PODOBNE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj