0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > Seks, kontrakt i...

Seks, kontrakt i owoce morza. O „Pięćdziesięciu twarzach Greya”

Inga Iwasiów

„Pięćdziesiąt twarzy Greya” to ani softporno, ani romans. Sukces filmu wynika z doskonałego wykorzystania mechanizmów kultury popularnej, według których pragniemy tego, czego pragną inni. Czy zatem Christian Grey może wywołać rewolucję obyczajową? I czy nie będzie to rewolucja konserwatywna?

grey_1

Z krytykowaniem „Pięćdziesięciu twarzy Greya”, zarówno wersji filmowej, jak i książkowej, jest ten kłopot, że narażamy się na podejrzenie o elitaryzm. Po krytycznym wpisie na Facebooku dostałam wiadomości pełne oburzenia i rozczarowania moją postawą – „w końcu pisarki, zapewne zazdrosnej” – podobne do tych, które można śledzić pod każdym artykułem w pismach na całym świecie. Grey najwyraźniej dzieli nas na przebudzony lud i sceptycznych arystokratów wyzwolenia seksualnego oraz kultury wysokiej. Jak się może nie podobać, słyszymy, skoro „miliony kobiet na całym świecie doznają objawienia”. Co więcej, napisano setki analiz ukazujących spryt kultury masowej, dysponującej różnorodnymi narzędziami promocyjnymi, której Grey chwilowo jest najgłośniejszym (choć fikcyjnym) beneficjentem. Film na podstawie pierwszej części trylogii E.L. James wywołuje śmiech wśród widzów kinowych, co nie powstrzymuje kolejnych – przed kupieniem biletu na seans.

Dobrą analizę tej sprzeczności daje wydana ostatnio książka Evy Illouz, „Pięćdziesiąt twarzy Greya, bestsellery i społeczeństwo” (2015). Poza oczywistą przyczyną popularności kiepskiej narracji, czyli sprawnym marketingiem zawierającym element „kariery Kopciuszka” (James pisała, przypomnę, pierwszą część swej trylogii erotycznej jako fanfic sagi „Zmierzch”), Illouz analizuje jej adekwatność do potrzeb współczesnych kobiet – socjalizowanych według wzoru uległości i skromności, a jednocześnie bezustannie pobudzanych nowymi wyzwaniami, obrazami i instrukcjami zachowań hedonistycznych. Podobnie wygląda ta sprawa w polskiej rzeczywistości.

Obie instrukcje – posłuszeństwa i wyzwolenia, konserwatyzmu i liberalizmu – paradoksalnie się przenikają, uzupełniają.

Inga Iwasiów

Pęd do czytania/oglądania rzeczy kiepskich, lecz popularnych stanowi powszechny odruch, opisywany w antropologii kulturowej i psychoanalizie jako pożądanie obiektów, które zostały wybrane przez innych. Niepokojące jest to, że wartość tych obiektów ulega niepowstrzymanemu obniżeniu: czym innym był zachwyt erotyzmem Marylin Monroe, czym innym jest ten kierowany ku książkowej Anastasii Steele. Oczywiście, bohaterka stworzona przez James jest współczesną, wykształconą „dziewczyną z sąsiedztwa”, można się z nią utożsamić. I szkoda, chciałoby się dodać, że można to zrobić tak łatwo – najwyraźniej współczesne dziewczyny mają wiele niezaspokojonych pragnień i potrzebę ich usprawiedliwienia. Na film idzie jednak także sporo osób dystansujących się od jego naiwnego przesłania. Część z nich zapewne chce się lepiej poczuć, potwierdzić swoje wyższe kompetencje kulturowe. W latach 80. w studenckich DKF-ach puszczano „Emanuelle”. Rewolucja obyczajowa smakuje zawsze, nawet jeśli jest pozorna.

grey_2

Czy śmiech w ciemności sali kinowej jest kluczem do jeszcze jednej próby – podszytego zdumieniem i zazdrością o powodzenie – opisu tego zjawiska? Śmiech usprawiedliwia naszą obecność w kinie, ale być może pozwala zadać poważniejsze pytania o miejsce, w jakim się znalazł dyskurs głównonurtowy na temat równości i seksualności. Fenomen Greya obnaża, by tak rzec, stan gry o kobiecą seksualność, niewyzwoloną i niewypowiedzianą, nadal instrumentalizowaną.

Za dużo-za mało, czyli dyskurs krytyczny wokół Greya

„Pięćdziesiąt twarzy Greya”, zapowiadane jako najgorętszy film roku, wywołał krytykę ze wszystkich stron, a mimo to bije rekordy popularności i oglądalności. Najcięższe zarzuty wobec obrazu Samanthy Taylor-Johnson padają z przeciwstawnych pozycji ideologicznych: jednym jest „za dużo”, innym „za mało”.

Część środowisk feministycznych zwraca uwagę na przemocowy podtekst wyłaniający się z relacji pary głównych bohaterów. Zwolenniczki i zwolennicy kina erotycznego są rozczarowani brakiem przekonujących obrazów seksu oraz nikłą chemią między kochankami. Nie popieram cenzury obyczajowej, nawet feministycznej; przeciwnie: wierzę w możliwość ingerencji społecznej przy pomocy ostrych narzędzi obyczajowych, używanych systematycznie i konsekwentnie. Kultura masowa szybko nudzi się sama sobą, do bestsellera dołączają kolejne erotyczne harlequiny, tworząc oczywiście jakiś rodzaj „masy krytycznej”, otwierającej temat prawa do zabawy w sypialni, także prawa kobiet do inicjowania seksu. Statystyki Amazona pokazują, że erotyka sprzedaje się jak nigdy, w tym lesbijska, gejowska, sado-masochistyczna. Soft-porno nie potrzebuje tych dyskretnych dostaw przez Internet – zajmuje czołowe miejsca w księgarniach i w przestrzeni miejskiej, opatrzonej fotosami z filmu. Nie ma czasopisma, stacji telewizyjnej, w której by nie rozmawiano o „fenomenie Greya”. Czy to otwarcie tematu zawiera jakiś element przemiany, nowej rewolucji obyczajowej? Istnieje niebezpieczeństwo, że będzie to rewolucja konserwatywna.

Film reprodukuje bowiem schemat przemocowy – właśnie dlatego, że nie pokazuje seksu, który afirmowałby pragnienia, wolność i wybór.

Inga Iwasiów

Powieściowy pierwowzór, choć naiwny i podporządkowany zasadzie nienaruszania stereotypów, respektowanej przez produkcję popularną, otwiera pole wyobraźni. Mimo iż sama nie odczuwam ani ekscytacji, ani zaciekawienia wcieleniami Greya, mogę przyjąć, że dla „czytelniczek na całym świecie” sam pomysł przyzwolenia na eksperyment w sypialni może być wstępem do zrozumienia własnych postaw w związkach, poznania technik seksualnych i potrzeb.

grey_3

W kinie trudno wyjść poza obraz, zwłaszcza że aura oraz gra konwencji odsyła do ugruntowanych, konserwatywnych poglądów na role mężczyzn i kobiet. W życiu, wyobraźni, emocjach, łóżkach, salach tortur. Kobieta jest w nich zawsze „podporządkowaną”, co James oraz Taylor-Johnson delikatnie, zbyt delikatnie, by było to przekonujące, kwestionują: bohaterka jest studentką filologii angielskiej, robi z Greyem wywiad, waha się, gdy ten ją zdobywa. W filmie wszystko toczy się szybko (publiczność kinowa zagrzewa bohaterów do walki, przyszła wszak zobaczyć coś bardzo szybkiego), ale zgodnie z romantycznymi regułami. Christian, niezwykle atrakcyjny (choć Jamie Dorman w tej roli mało wiarygodny), pokazuje pannie Steele własne nieograniczone możliwości: lata z nią różnej wielkości samolotami, zaprasza, pojawia się niespodziewanie z szampanem, kupuje drogie prezenty itp. Piękny, bogaty, nierealny świat ma swoją cenę: Grey wyjawia, że chce podpisać z Anastasią kontrakt, w którym szczegółowo ustalą zasady relacji. W teorii ma to być układ absolutnego podporządkowania. Dziewczyna waha się, studiuje zapisy, jest przerażona i zaciekawiona. Piękne obrazy przechadzek, spotkań, przyjęć stanowią mocny argument za. Z drugiej strony pojawia się luksusowa pieczara sado-maso, w której Grey chciałby realizować swoje fantazje.

Mamy więc dwie, niekoniecznie spójne, linie napięć: wybór Anastasii pomiędzy studenckim życiem, niezależnością oraz skromną pracą a bogactwem, miłością i adoracją. Dialogi i niepokoje bohaterki zapewniają nas, że chodzi o pożądanie i lęk przed perwersją. Perwersja szczęśliwie splata się z bogactwem i skomplikowaniem wewnętrznym wybranka, a wątpliwości można unieważnić poprzez wynegocjowanie odpowiednich warunków oddania w użytkowanie własnego ciała i duszy.

Kontrakt

Kontrakt pojawia się na ekranie w postaci szybko przewijanego tekstu, co ma oddać emocje bohaterki czytającej o technikach podporządkowania, o jakich dotąd nie śniła. Drugi raz zaś, gdy – ubrana tak elegancko i seksownie, że budzi ironiczną powagę w potencjalnym dominancie – negocjuje w jego biurze poszczególne zapisy, wyrzucając z nich właściwie wszystkie ostrzejsze praktyki. Zostaje krępowanie, chłostanie i posłuszeństwo, objawiające się tym, że to ona idzie za nim, a on kontroluje jej dietę, bezpieczeństwo i garderobę. Ważną pozycję w diecie stanowią szampan i owoce morza.

grey_5

Kontrakt nasuwa skojarzenia z kontraktem małżeńskim, kontraktem płci – zbiorem reguł, dających stronom poczucie bezpieczeństwa i zakreślających grancie ich autonomii. Oczywiście James wprowadziła ten motyw jako element wtajemniczenia w subkulturę BDSM, stosującą skrupulatne umowy, by uniknąć zarówno wymknięcia się spraw spod kontroli, jak i ewentualnej odpowiedzialności prawnej w razie wypadku podczas seksualnych rytuałów. Umowa spisana przez Greya jest najbardziej pieprznym scenariuszem w całości książki i filmu – pokazuje co można by zrobić, a do czego nie dojdzie.

Status dokumentu, wywołującego erotyczne sny u bohaterki, jest więc wieloznaczny. Z jednej strony czyni kochanków uczestnikami transakcji, ale takiej, która potwierdza pozycje góry i dołu, pana i niewolnicy, „męża” i „żony”. Z drugiej, pozoruje wejście w mroczny świat zakazanych zachowań BDSM, sprowadzonych zresztą do zabawy akceptowalnej przez większość heteroseksualnych osób. Z trzeciej, symuluje autonomię kobiety, pokazując ją jako tę, która nie podlega transakcji, lecz jest jej stroną. Symuluje, gdyż Anastasia nie ma wyboru – krępują ją nie tyle sznury ze sklepu narzędziowego, co reguły romansu.

Trzy sceny filmu wydają mi się kluczowe dla zbudowania obrazu relacji. Wspomniany już moment negocjacji, poprzedzony malowniczą sceną pierwszego razu: dziewictwo Anastasii zostaje złożone na czymś w rodzaju ołtarza – łoża, filmowanego z góry. Każdy następny raz ma się odbywać w specjalnym pokoju. I scena finałowa, w której Grey używa do chłosty paska, a nie – jednego z wymyślnych pejczy, których jest kolekcjonerem.

Dwa pierwsze momenty wywołują ironiczny uśmiech, trzeci konsternację. Zakończenie filmu ma być czymś w rodzaju uratowania kobiecego honoru, ma pokazać, że Anastasia ma prawo odejść, że ma władzę, ale tylko pogłębia wymowę dwóch pierwszych scen. Pasek, część garderoby, jest w pewnym sensie symbolicznie bliższy prawdy, stanowi narzędzie mniej fantazmatyczne, wydumane i sztuczne od tych kupionych w sex-shopach. Christian bije Anastasię i jej reakcja wydaje się najbardziej autentyczną w całym filmie. Podporządkowana czuje, że nie chodzi o jej przyjemność, że nie ma mowy o żadnej subwersji, po prostu odbiera klapsy. Powinna była to zrozumieć wcześniej? Nie mogła, była zakochana i oszołomiona nowością doznań. W tej sprawie film w niezamierzony sposób odsłania zasady, na których funkcjonuje patriarchat. Dobrowolność, spełnienie, miłość są przykrywką dla nierówności, egoizmu, poświęcenia. Anastasia od początku tylko pozornie ma władzę nad kochankiem, tę władzę, jaką nad górą w relacji sadomasochistycznej ma dół.

Władzę, dodajmy, zbudowaną na dobrowolnym oddaniu. Ich relacja nie ma bowiem nic wspólnego z eksperymentem seksualnym. Przeszkadza temu bajkowo-romansowy kontekst, wychodzący do widzów z ekranu i zgodny z tradycyjnym układem damsko-męskim. On dominuje, gdyż jest bogaty, wpływowy, bardziej doświadczony. Ponieważ mamy do czynienia z baśnią, jest także młody, skomplikowany, przystojny i wydolny. Gdyby był starszy, ubogi lub nieurodziwy albo przynajmniej miał jeden z tych „felerów”, panna Steele miałaby przy podejmowaniu swej decyzji więcej autonomii. Tak więc końcowe klapsy i dramatyczne pożegnanie przy windzie zawierają potencjał samorozpoznania i buntu, niestety zatarty kontekstem całości i nieuchronnym ciągiem dalszym.

 

Film:

„Pięćdziesiąt twarzy Greya”, reż. Sam Taylor-Johnson, USA 2015.

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 322

(10/2015)
10 marca 2015

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj