Jak zarobić na ambitnej książce? To proste. Bierzemy dzieło któregoś z autorów modern classics. Jeśli jest ono napisane w języku obcym, a nie było dotąd tłumaczone, zlecamy jego przekład, następnie je drukujemy i inwestujemy w jego dystrybucję. Na końcu podejmujemy najważniejszy wysiłek – modlimy się żarliwie o Nobla dla pisarza lub ekranizację tekstu przez słynnego reżysera. W modelu mniej ryzykownym, choć bardziej kosztownym, publikujemy książkę, o której już wiemy, że będzie ekranizowana przez któregoś z magów kina.
„Milczenie”, najwybitniejsza powieść japońskiego pisarza Shūsaku Endō, zostało wydane w Polsce według tego ostatniego wzoru. Zamiast zamówić autorski projekt okładki, wydawca na jej pierwszej stronie posłużył się plakatem filmu Martina Scorsese. Na ostatniej natomiast zestawił ze sobą synopsis powieści oraz bombastyczną zapowiedź „filmowego arcydzieła mówiącego o zderzeniu dwóch cywilizacji i religii”. Na pierwszy rzut oka publikacja wygląda więc jak reklama ekranizacji, ale cel tych wszystkich zabiegów od początku jest jasny: to film ma sprzedać książkę, a nie odwrotnie, bo pies z kulawą nogą nie zwróciłby uwagi na nikomu nie znanego autora z dalekiej Japonii.
Jest w tym wszystkim żelazna rynkowa logika, ale też sporo prawdy o polskiej recepcji twórczości Shūsaku Endō. Choć jego powieści były wydawane nad Wisłą od końca lat 50., konia z rzędem temu, kto potrafiłby wymienić tytuł choć jednej z nich. Publikowane przez katolicki „Pax” wizualnie nadal kojarzą się z zalegającymi w peerelowskich księgarniach zagranicznymi egzotycznymi ramotkami, których główną cnotą była albo idealizacja socjalistycznych haseł, albo krytyka świata zachodniego. W przypadku pisarstwa Endō takie zestawienie byłoby jednak głęboko niesprawiedliwe. Jego pełna religijnego napięcia proza broni się do dziś, zaś sam Endō – zarówno w Kraju Kwitnącej Wiśni, jak i na Zachodzie – pozostaje jednym z najważniejszych powojennych japońskich powieściopisarzy. Dość powiedzieć, że jego kandydaturę rozważał w 1994 r. Komitet Noblowski [1]. Wybór padł wówczas jednak na innego Japończyka – Kenzaburō Ōe.
Japoński katolik
Czym wyróżnia się twórczość tego autora? Jej głównym tematem jest wewnętrzny konflikt, którego Endō, będący japońskim katolikiem, doświadczał przez całe swoje dorosłe życie. W eseju „Nihonteki kanjo no soko ni aru mono” (Korzenie japońskiego odczuwania) wspominał, że w jego osobie splatają się nierozerwalnie Japończyk, chrześcijanin i pisarz, jednak „nierozerwalnie” nie oznacza „bezkonfliktowo” [2]. W kraju, w którym liczba chrześcijan nie przekracza 1 proc. populacji, Endō zawsze czuł się wyobcowany. I to nie z własnej woli. Chrześcijaństwo nie było jego świadomym wyborem. Chrzest przyjął w wieku jedenastu lat pod wpływem matki, która po rozwodzie przeszła głęboką duchową metamorfozę i nawróciła się na katolicyzm.
Pomimo tego Endō nigdy nie odrzucił wiary. Nie zdobył się na ten krok nawet wtedy, gdy presja otoczenia była wyjątkowo silna. W latach 40. zapisał się na kurs przygotowawczy na Uniwersytecie Keiō. Równolegle rozpoczął pracę w fabryce amunicji. „Zarówno studenci, jak i robotnicy – pisze w «Historii literatury japońskiej» Mikołaj Melanowicz – odnosili się do niego podejrzliwie, gdy dowiedzieli się, że jest chrześcijaninem – w ich rozumieniu był wyznawcą wiary wrogów” [3]. Pomimo nacisków kolegów przyszły pisarz zdecydował się jednak kultywować swoją odmienność i zamieszkać w bursie dla studentów chrześcijańskich.
Francuska lekcja
Będąc obcym w Japonii, Endō pozostawał także obcym w chrześcijańskiej Europie. W 1950 r. jako pierwszy japoński stypendysta znalazł się we Francji. Zanim do tego doszło, z zapałem zabrał się za studiowanie francuskich pisarzy katolickich: Mauriaca, Bernanosa, Claudela, Juliena Greene’a. Opublikował również kilka dłuższych eseistycznych prac, w których zestawiał ze sobą japońską i zachodnią religijność. Wyjazd traktował jako szansę na zanurzenie się w całkowicie chrześcijańskim świecie. „Podczas mojego pobytu we Francji – pisał w opublikowanym w latach 60. tekście «Watashi to kirisutokyō» (Chrześcijaństwo i ja) – tym, czego najbardziej zazdrościłem [temu krajowi], był fakt, że chrześcijaństwo przeniknęło każdą jego cząstkę. Długa chrześcijańska tradycja – jej zapachy, zwyczaje, sposób odczuwania itd. – zakorzeniły się tu głęboko we wzgórzach, polach, ziemi” [4].
Po pierwszych euforycznych miesiącach szybko przyszło otrzeźwienie. Po latach we wstępie do powieści „Ryūgaku” (Studia zagraniczne) Endō będzie wspominał pobyt w Europie z nutą goryczy w głosie: „Zaczynałem optymistycznie wierzyć w to, że udało mi się zrobić pierwszy krok ku zrozumieniu Europy. Nagle, gdzieś w połowie drugiego roku, dowiedziałem się, że pomiędzy wzgórzami, na które się wspinam, leży olbrzymia góra, za nią zaś jeszcze większa. Zacząłem się zastanawiać, czy kiedykolwiek przybysz z Dalekiego Wschodu będzie w stanie zrozumieć Francję. Jako Japończyk, przed którym stanęła cała tradycja, bogate kulturowe dziedzictwo i tajemnica Europy, poczułem niewyobrażalne wyobcowanie” [5].
Europejskie doświadczenia potwierdziły zresztą to, co Endō przeczuwał na długo przed wyjazdem. W 1947 r. opublikował esej „Kagami to kami” (Bóg i bogowie), gdzie porównywał panteizm Rilkego i zmarłego na początku lat 50. japońskiego poety Tatsuo Horiego. „Różnica pomiędzy Rilkem a Horim – pisał autor «Milczenia» – którzy obaj stwierdzają istnienie panteistycznego uniwersum, polega na tym, że Rilke jest dziedzicem światopoglądu, w którym człowiek ma na zawsze ustalone miejsce na drabinie bytów: nie może stać się ani aniołem, ani ptakiem. Innymi słowy, człowiek musi walczyć z aniołami i ujarzmiać naturę, przyjmować aktywną postawę. Dla Horiego, posługującego się tym samym panteistycznym oglądem, człowiek należy do grona bogów; nie istnieje żadne uświadomione rozróżnienie pomiędzy egzystencją bogów a egzystencją człowieka” [6]. Chrześcijański, europejski sposób odczuwania i japońska wrażliwość są zatem nie do pogodzenia ze sobą. W najlepszym przypadku stanowią światy równoległe, które tylko pozornie stykają się w kilku punktach.
Nieprzystawalność Zachodu i Wschodu będzie ożywiać całą twórczość Endō, począwszy od jego pierwszych tekstów. W debiutanckich opowiadaniach „Shiroi Hito” (Biały człowiek) i „Kiiroi Hito” (Żółty człowiek; oba teksty zostały wydane w 1955 r.) powieściopisarz przedstawia czasy II wojny światowej. Bohaterem pierwszego autor uczynił Francuza, kolaboranta towarzyszącego nazistom w przesłuchaniach młodego kleryka. W drugim główną postacią jest Japoński katolik, który traci wiarę i w listach do francuskiego misjonarza opisuje swoje duchowe zwątpienie. Oba stanowią dyptyk, w którym chrześcijaństwo nabiera innych barw w zależności od szerokości geograficznej. Dla francuskiego zdrajcy nawet na dnie upodlenia pozostaje ono obietnicą odkupienia. Dla Japończyka staje się czymś głęboko obcym i sztucznym. Pytanie o uniwersalizm chrześcijańskiej wiary samo ciśnie się tu na usta.
Tajna misja portugalskich jezuitów
Za opowiadanie „Biały człowiek” młody Endō otrzymał prestiżową Nagrodę Akutagawy. Kolejną książką nagrodzoną równie doniosłym japońskim literackim laurem – Nagrodą Tanizakiego – było o dziesięć lat późniejsze „Milczenie”. Akcja tej powieści rozgrywa się w Japonii w latach 30. XVII w. Jest to czas konsolidacji władzy w rękach rodu Tokugawów, którzy zjednoczyli nękany wojną domową Archipelag Japoński. Główny bohater, młody portugalski jezuita Sebastião Rodrigues wyrusza wraz z innym misjonarzem i jednocześnie kolegą ze szkolnej ławy ojcem Francisco Garrpe do Japonii. Ich misja jest sekretna. W Kraju Kwitnącej Wiśni co najmniej od 1614 r., a więc od momentu ogłoszenia edyktu Ieyasu Tokugawy, na mocy którego wszyscy chrześcijańscy kapłani mieli zostać wydaleni z wysp, katoliccy duchowni nie byli tam mile widziani. Pod rządami kolejnego szoguna, Iemitsu (1623–1651), intensywnie zwalczani są również nawróceni na chrześcijaństwo Japończycy. Nieliczni europejscy padres muszą się ukrywać. Ci, którzy zostali ujawnieni, są poddawani torturom i nakłaniani do wyrzeczenia się wiary. Podobnie rzecz się ma z japońskimi kirishitan – chrześcijanami.
Sprawdzianem skuteczności apostazji zarówno Europejczyków, jak i Japończyków jest podówczas tzw. fumi-e, czyli podeptanie świętego wizerunku, najczęściej Jezusa lub Matki Boskiej. Do bardziej okrutnych sposobów wymuszania odstępstwa od wiary należą również podtapianie we wrzącej wodzie gorących źródeł oraz wymyślona przez słynnego namiestnika szoguna Inoue Chikugo tortura ana tsurushi. Jak pisze historyk Stephen Turnbull, polegała ona na „wieszaniu ofiary na wiele dni głową w dół w zatęchłej cuchnącej jamie” [7]. Torturowanym nacinano przy tym skronie, by zmniejszyć ciśnienie krwi i przedłużyć ich męki. Ten wyrafinowany sposób zadawania bólu jest niezwykle skuteczny. To dzięki niemu Chikugo udaje się zmusić do apostazji Portugalczyka, ojca Cristóvão Ferreirę, co stanowi jeden z największych sukcesów w jego karierze.
Zarówno Chikugo, jak i Ferriera są obok młodych jezuitów kluczowymi postaciami „Milczenia”. To właśnie plotki o odrzuceniu przez tego ostatniego chrześcijaństwa i przyjęciu przez niego buddyzmu sprawiają, że Rodrigues i Garrpe postanawiają przedostać się do Japonii, odnaleźć księdza i na własne oczy przekonać się, czy to, co usłyszeli, naprawdę ma miejsce. Oprócz niepokoju o konfratra kieruje nimi również troska o japońskich chrześcijan pozostawionych bez duszpasterskiej opieki. Po dotarciu do archipelagu nieopodal Nagasaki dwaj ojcowie trafiają do chrześcijańskiej wioski, gdzie się ukrywają, poznając przy okazji religijne zwyczaje miejscowych chłopów. Ci ostatni są gorliwymi katolikami, ich wiara ma jednak w sobie coś magicznego. Są przywiązani do jej materialnych oznak (krzyżyki, różańce), nie zawsze dobrze rozumieją katolickie nauki. Jednak w chwili próby, gdy zostają schwytani przez żołnierzy namiestnika, dzielnie znoszą swój los i w znakomitej większości są gotowi ponieść śmierć w imię wiary.
Ojcu Rodriguesowi, dzięki którego listom poznajemy większość wydarzeń, udaje się w końcu dotrzeć do Ferreiry. Dzieje się to w dość nieoczekiwany sposób. Młody jezuita wpada w ręce ludzi Chikugo, zostaje wtrącony do więzienia, zmuszony do asystowania w torturach i egzekucji chrześcijańskich chłopów, a następnie skonfrontowany z Ferreirą przez samych Japończyków. Cel tej konfrontacji jest jeden – Ferreira, noszący po apostazji japońskie imię Chuana Sawano, ma przekonać Rodriguesa o bezsensie misyjnych wysiłków.
Światy równoległe
Historia obu księży ma u Endō wiele warstw. Ustami młodego jezuity pisarz stawia pytania o sens trzymania się dogmatów w obliczu cierpień innych osób, granice duchowych ustępstw na rzecz bliźnich, właściwą miarę poświęcenia, prawdziwy charakter chrześcijańskiej agape. Jednak najważniejsze pytanie, które pada w powieści, dotyczy samego Boga. Kim jest? Dlaczego milczy wobec bezmiaru zła, którego doświadcza człowiek? W jakiej mierze jest Bogiem bezgranicznego miłosierdzia? A jeśli nim jest, dlaczego nie każe Rodriguesowi i innym misjonarzom dać sobie spokój z nawracaniem Japończyków, skoro kończy się to dla nich cierpieniem i śmiercią? „Chrystus z pewnością wyrzekłby się dla nich wiary – stwierdza Ferreira w jednej z najbardziej dramatycznych scen powieści. – […] Chrystus wyrzekłby się wiary. Z miłości. Poświęciłby siebie całego” [8]. To z pewnością dzięki tego typu religijnym dylematom Shūsaku Endō zyskał na Zachodzie przydomek „japońskiego Grahama Greene’a”.
Rozważanie istoty Boga i sensu misyjności pociąga za sobą u autora „Milczenia” jeszcze jedno obsesyjne pytanie: co jeśli to wszystko, a więc męczeństwo, poświęcenie i cały trud japońskich chrześcijan, odbywa się w imię nie tyle prawdziwego Boga, ile jego zniekształconego fantomu? Co jeśli chłopi spod Nagasaki umierają w imię kogoś lub czegoś, co tylko zewnętrznie przypomina Chrystusa? „Japończycy nie są w stanie wyobrazić sobie Boga będącego czymś całkowicie odmiennym od ludzi – mówi powieściowy Ferreira. – Japończycy nie potrafią wyobrazić sobie bytu ponadludzkiego” [9].
W słowach tych pobrzmiewa stara wątpliwość Endō, czy chrześcijańskie przesłanie rzeczywiście jest uniwersalne i czy religijne języki Zachodu oraz Wschodu da się przełożyć jeden na drugi. Zresztą pisarz przywołuje w powieści chyba najbardziej obrazowy przykład duchowych nieporozumień pomiędzy oboma światami. Kiedy św. Franciszek Ksawery, pierwszy chrześcijański misjonarz na japońskiej ziemi, zaczął nauczać mieszkańców archipelagu katolickich prawd wiary, Japończycy łacińskie słowo Deus przełożyli jako Dai-Nichi. U buddyjskich mnichów zen oznaczało ono zasadę życia, u szintoistów – jednego z bogów objawiającego się pod postacią Wielkiego Słońca [10]. Deus Portugalczyków i Dai-Nichi Japończyków siłą rzeczy poruszali w ich głowach dwa różne zbiory skojarzeń.
Próba empatycznego zrozumienia
W całym tym pomieszaniu pojęć i wzajemnym niezrozumieniu jest jednak światełko nadziei. Po pierwsze, jego uosobieniem jest sam Shūsaku Endō, który potrafi doskonale wyrazić wewnętrzne niepokoje człowieka zarówno Wschodu, jak i Zachodu. Jest on jednym z niewielu japońskich pisarzy umiejących stworzyć w swojej prozie wiarygodną postać nie-Japończyka. Ojcu Rodriguesowi wierzymy w każdym momencie jego wędrówki. Jest jednym z nas – obcym, który za wszelką cenę stara się zrozumieć otaczający go świat.
Po drugie, bohaterowie Endō koniec końców stawiają sobie pytania, poddają krytyce własne sądy, dopuszczają istnienie odmiennych punktów widzenia. Nawet jeśli ceną jest zachwianie wewnętrznej równowagi, duchowy niepokój, wykroczenie poza bezpieczne, utarte schematy. Ani ojciec Rodrigues, ani Ferreira z powieści Endō nigdy nie zachowaliby się tak jak XIX-wieczni francuscy misjonarze, którzy przyjechawszy do Japonii tuż po otwarciu jej granic, odnaleźli zakonspirowane wspólnoty tzw. kakure kirishitan – ukrytych chrześcijan, które przetrwały na wyspach bez kontaktu z oficjalnymi władzami Kościoła ponad 250 lat. Kakure kirishitan kultywowali katolickie ryty w formie daleko odbiegającej od oficjalnej nauki Watykanu. Posługiwali się zniekształconą łaciną, a w ich religijnych rytuałach mieszały się elementy katolicyzmu, buddyzmu i szintoizmu [11]. Francuscy księża bardzo rygorystycznie podeszli do tych praktyk. „W rezultacie – pisze cytowany już Stephen Turnbull – choć wielu «ukrytych chrześcijan» przyjęło chrzest warunkowy i przyłączyło się do wspólnoty Kościoła katolickiego, to tysiące tego nie uczyniły” [12].
Czy XVII-wieczni portugalscy jezuici z powieści Endō poradziliby sobie z podobną sytuacją? Trudno powiedzieć. Być może kakure kirishitan i tak pozostaliby odosobnioną, hermetyczną grupą. Bohaterowie Endō wykonaliby jednak z pewnością jeden z najważniejszych chrześcijańskich gestów – próbę empatycznego zrozumienia.
Przypisy:
[1] Por. Eric Pace, „Shusaku Endo Is Dead at 73; Japanese Catholic Novelist”, „New York Times” z dn. 30.09.1993 [dostęp: 21.02.2017].
[2] Por. Francis Mathy, „Endo Shusaku: White Man, Yellow Man”, „Comparative Literature”, Vol. 19, No. 1 (Winter, 1967), s. 60.
[3] Mikołaj Melanowicz, „Historia literatury japońskiej”, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2012, s. 424.
[4] Cyt. za: Takao Hagiwara, „Return to Japan: The Case of Endō Shūsaku”, „Comparative Literature Studies”, Vol. 37, No. 2, East-West Issue (2000), s. 127.
[5] Cyt. za: J. Thomas Rimer, „That Most Excellent Gift of Charity: Endō Shūsaku in Contemporary World Literature”, „The Journal of the Association of Teachers of Japanese”, Vol. 27, No. 1 (Apr., 1993), s. 62.
[6] Francis Mathy, dz. cyt., s. 63.
[7] Stephen Turnbull, „Samurajowie i sacrum”, przeł. Justyn Hunia, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2012, s. 131.
[8] Shūsaku Endō, „Milczenie”, przeł. Izabela Denysenko, korekta przekładu Barbara Słomka, Wydawnictwo Znak, Kraków 2017, s. 230.
[9] Tamże, s. 206.
[10] Por. Jean Lacouture, „Jezuici”, tom 1 „Zdobywcy”, przeł. Halina Lubicz-Trawkowska, Oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa 1998, s. 165.
[11] Por. Stephen Turnbull, dz. cyt., s. 140.
[12] Tamże, s. 139.
Książka:
Shūsaku Endō, „Milczenie”, przeł. Izabela Denysenko, korekta przekładu Barbara Słomka, Wydawnictwo Znak, Kraków 2017.