0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Temat tygodnia > Niezależni dziennikarze w...

Niezależni dziennikarze w Polsce?

Redakcja „Kultury Liberalnej”

Szanowni Państwo!

Większość ludzi nie ufa mediom głównego nurtu – informują autorzy badania na temat stanu mediów na świecie opublikowanego właśnie przez Reuters Institute for the Study of Journalism. Spośród 70 tys. osób przepytanych w 36 krajach, tylko 40 proc. powiedziało, że „tradycyjne” media skutecznie oddzielają prawdę od fałszu. Fakt, że w odniesieniu do tzw. mediów społecznościowych z powyższym twierdzeniem zgodziło się jedynie 25 proc. badanych, nie jest żadnym pocieszeniem. Facebook czy Twitter, w odróżnieniu od mediów tradycyjnych, nie aspirują do rzetelnego informowania o świecie. To jedynie platformy komunikacji, które ludzie wykorzystują do wyrażania swoich opinii. Nie pracują w nich też zawodowi dziennikarze.

Raport Reutersa pokazuje również, że istnieje silna korelacja pomiędzy brakiem zaufania do mediów a ich – postępującą w oczach odbiorców – stronniczością. Podobne tendencje widzimy także w Polsce. Badanie Millward Brown, opublikowane w czerwcu 2016 r., pokazuje spadek zaufania do niemal wszystkich wymienionych w ankiecie mediów, m.in. radia, telewizji, serwisów internetowych i prasy codziennej. Wyjątkiem były tygodniki opinii – w tym wypadku poziom zaufania nie zmienił się, lecz pozostaje na bardzo niskim poziomie. Na skali od -5 (całkowity brak zaufania) do +5 (pełne zaufanie), tygodnikom przypisano… 1,21 punktu. Żadne medium – łącznie z zajmującym pierwsze miejsce radiem – nie przekroczyło progu 2,5 punktu.

W tym samym sondażu aż 41 proc. respondentów powiedziało, że głównym celem mediów jest „kształtowanie opinii i wpływanie na społeczeństwo”. Tylko 25 proc. uznało, że ich rola polega przede wszystkim na „przekazywaniu informacji”. Stosunek do mediów w Polsce nie odbiega więc specjalnie od zjawisk widocznych w wielu innych krajach – postrzegamy media jako coraz bardziej stronnicze, a w związku z tym coraz mniej im ufamy.

Paradoks polega na tym, że wiele mediów – co w Polsce widać przede wszystkim na rynku prasowym – przekształca się w tzw. media tożsamościowe, które zamiast rzetelnych informacji oraz zróżnicowanych opinii oferują czytelnikowi zestaw jednoznacznych poglądów. Co gorsza, owa tożsamość jest często wyznaczana sympatiami partyjnymi. W rezultacie coraz częściej nie musimy nawet otwierać gazety, by wiedzieć, jaką linię prezentuje w dowolnej kwestii – niezależnie od tego, czy mowa o uchodźcach, przerywaniu ciąży, stosunku do Unii Europejskiej czy dorobku III RP.

Dlaczego tak wiele mediów w tak wielu krajach ewoluuje w ten sam sposób? Ważną przyczyną jest bez wątpienia rozdrobnienie rynku. Wraz z rosnącą liczbą źródeł informacji konkurowanie o klienta staje się coraz trudniejsze, a ujednolicenie i wyostrzenie przekazu przyciąga odbiorcę. „Dobra, wyrazista okładka to jakieś 20–30 tys. sprzedanych egzemplarzy więcej”, mówił w rozmowie z „Kulturą Liberalną” Rafał Kalukin, wówczas pracujący w „Newsweeku”, dziś w tygodniku „Polityka”.

Skutkiem jest jednak postępująca radykalizacja i polaryzacja – bo coś, co dziś szokuje odbiorcę, za tydzień już nie wywoła takiego efektu. Potrzebny jest mocniejszy bodziec i tak spirala się nakręca, a prasa w imię krótkoterminowych skoków sprzedaży na dłuższą metę zniechęca czytelników, zwłaszcza tych, którzy w mediach szukają informacji, a nie gotowej tożsamości. Najchętniej kupowane polskie tygodniki polityczne wciąż sprzedają nieco ponad 100 tys. egzemplarzy, ale to wyjątki, a i w ich przypadku wyraźnie widać tendencję spadkową.

W związku z malejącymi przychodami ze sprzedaży, prasa – ale dotyczy to także innych mediów – jest w coraz większym stopniu uzależniona od reklamodawców. W Polsce jednym z największych reklamodawców są zaś państwowe urzędy i spółki skarbu państwa. Tajemnicą poliszynela jest to, że takie reklamy – podobnie zresztą jak prenumerata prasy przez instytucje państwowe – są narzędziem wspierania mediów przyjaznych władzom i to niezależnie od tego, kto ową władzę sprawuje.

Czy wyjściem z tego pata jest stworzenie dobrze dofinansowanych i niezależnych mediów publicznych, które nie musiałyby brać udziału w brutalnej rynkowej grze? Marzenia o „polskiej BBC” powracają regularnie od końca PRL-u, ale dziś – w świetle przemeblowania, jakiego w Telewizji Polskiej dokonuje Jacek Kurski – budzą raczej gorzki śmiech niż nadzieję. Poza tym powołanie niezależnych, publicznych mediów wymagałoby ponadpartyjnej zgody, a na tę nie ma w najbliższym czasie szans. Nikomu się to bowiem nie opłaca – dosłownie i w przenośni.

Jedno jest jednak pewne – droga do naprawy polskich mediów nie wiedzie przez ich postępującą radykalizację i polaryzację. Dzielenie dziennikarzy na dwa obozy, pro-PiS i anty-PiS, oraz wezwania do zwierania szeregów nie tylko nie uratują polskich mediów politycznych, ale jeszcze przyspieszą ich agonię, w dodatku grzebiąc ostatecznie zaufanie do „czwartej władzy” jako siły kontrolującej polityków.

„Sytuacja jest faktycznie dosyć niezwykła w trzydziestoletniej historii polskiej demokracji. Ale nie jest tak, że dziennikarz nie ma wyboru i musi dołączyć do jednej ze stron sporu. Odrzucam takie myślenie”, mówi Konrad Piasecki, który w roku 2015 został „Dziennikarzem Roku” magazynu „Press”. „Ja będę stał tam, gdzie stoję, i nie mam zamiaru zapisywać się do żadnego obozu politycznego”, mówi Piasecki w rozmowie z Jarosławem Kuiszem i Łukaszem Pawłowskim.

„Sytuacja w Polsce wykroczyła poza normy zwykłego sporu politycznego”, uważa z kolei Ewa Siedlecka. „Trzy tygodnie temu usiadłam na Krakowskim Przedmieściu na trasie pochodu smoleńskiego w akcie obywatelskiego nieposłuszeństwa, ponieważ czuję się doprowadzona do ostateczności. Nie jako dziennikarka, ale jako obywatelka, mieszkanka tego kraju, patriotka”. Czy dziennikarz może w takim stopniu angażować się politycznie? Tak, o ile w imię walki politycznej nie posuwa się do manipulacji. „Cel nie może uświęcać środków”, mówi dziennikarka w rozmowie z Adamem Puchejdą i Karoliną Wigurą.

Kłopot w tym, że granica, jaką stawia Siedlecka, jest trudna do uchwycenia. Co gorsza, nawet jeśli dziennikarz zdaje sobie sprawę z manipulacji, może być przekonany, że jedynie odpowiada na manipulacje z drugiej strony. Piotr Skwieciński z tygodnika „wSieci” w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim wyjaśnia, w jaki sposób politycy PiS-u uzasadniają bezpardonowe przejęcie mediów publicznych: „[Mówią] To prawda, opanowaliśmy media publiczne w sposób zdecydowany, a nawet brutalny. To prawda, nie są one obiektywne. Ale gdybyśmy tego nie zrobili, mielibyśmy do czynienia ze zjednoczonym frontem mediów prywatnych walących w PiS jak w bęben i mediami publicznymi krytykującymi PiS nieco mniej”. „Nie jestem w stanie zanegować takiej interpretacji rzeczywistości” – stwierdza Skwieciński choć jednocześnie przyznaje, że „plemienny podział”, który wytworzył się w Polsce, może mieć wyłącznie negatywne konsekwencje.

Dziennikarze na całym świecie muszą radzić sobie z rozmaitymi wyzwaniami – postępującym szumem informacyjnym, rosnącą konkurencją, spadkiem czytelnictwa, a co za tym idzie: wpływów z reklam. Z tego punktu widzenia strategia polegająca na radykalizacji przekazu jest zrozumiała. „Kłopot w tym, że ta sama strategia coraz bardziej uzależnia dziennikarzy… od polityków”, pisze Adam Puchejda z „Kultury Liberalnej”. I to nie tylko gdy chodzi o finanse, lecz także o kreowanie narracji.

Jedno nie ulega wątpliwości – bieżący stan rzeczy jest na dłuższą metę nie do utrzymania. Polaryzacja i radykalizacja mediów nie może postępować w nieskończoność. Albo znajdziemy sposób, by tę tendencje przełamać, albo debata publiczna, a wraz z nią liberalna demokracja, w końcu się zawali. Wspomniany na początku raport na temat stanu mediów przygotowany przez Instytut Reutersa niesienie przynajmniej jedną dobrą wiadomość – liczba Amerykanów gotowych zapłacić za informacje publikowane w sieci w ciągu roku wzrosła niemal dwukrotnie – z 9 do 16 proc. To wciąż niewiele, a skok widoczny jest tylko w Stanach Zjednoczonych.

Jeśli ta liczba ma wzrosnąć, media muszą zaoferować odbiorcom to, czego ci nie znajdą w innych miejscach sieci – rzetelne informacje wzbogacone o wyjaśniające je komentarze. Jednym z najważniejszych zadań mediów w demokracji jest kontrola polityków. „Media tożsamościowe” – jeśli swoją „tożsamość” budują na sympatiach partyjnych – nie są i nie będą w tej roli wiarygodne.

Zapraszamy do lektury,
Redakcja „Kultury Liberalnej”

 

Stopka numeru:

Koncepcja Tematu TygodniaRedakcja.

Opracowanie: Łukasz Pawłowski, Adam Puchejda, Filip Rudnik, Jagoda Grondecka, Jakub Bodziony.

Korekta: Marta Bogucka, Dominika Kostecka, Kira Leśków, Ewa Nosarzewska, Anna Olmińska.
Ilustracje:  Łukasz Drzycimski.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 443

(27/2017)
4 lipca 2017

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

PODOBNE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj