0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > Letnie nienasycenie. Wokół...

Letnie nienasycenie. Wokół filmu „Tamte dni, tamte noce” Luki Guadagnina

Mateusz Góra

Sukces „Tamtych dni, tamtych nocy” przejawia się nie tylko w pozytywnych recenzjach czy w nominacjach do Oscarów, ale i w niezliczonej liczbie memów i wirtualnych westchnień kierowanych przez fanki i fanów w stronę bohaterów. W jaki sposób tej pozornie prostej i schematycznej historii udało się z takim powodzeniem trafić do szerokiej widowni?

W najnowszym filmie Luki Guadagnina pokazuje gorące włoskie wakacje w latach 80., czym rozpalił wyobraźnię współczesnych widzów. Być może stało się tak dlatego, że w „Tamtych dniach, tamtych nocach”, jak na najlepszej klasy melodramat przystało, nie chodzi wyłącznie o subtelne odwołania do filmowych klasyków ani bezsprzeczne piękno bohaterów i otaczającej ich rzeczywistości, ale o płomienną miłość – nadal, bez względu na upływ czasu i nadprodukcję kiczowatych obrazów, wartość pożądaną przez odbiorców. Czy Guadagnino wyrasta więc na odnowiciela gatunku?

Pogrobowiec klasycznego melodramatu

Pierwsze spojrzenie, pierwsze słowa, w końcu upragniony pocałunek, dramatyczne rozstanie, płomienne noce po odkryciu wzajemnego uczucia i bezsenne noce rozłąki – to wszystko, co od zawsze rządziło strukturą narracyjną melodramatu, można zgodnie z oczekiwaniami znaleźć w filmie Guadagnina. Za scenariusz „Tamtych dni, tamtych nocy” odpowiada zresztą James Ivory, reżyser „Maurycego”, kultowego w kinie gejowskim melodramatu z 1987 r., w którym główne role zagrali James Wilby i Hugh Grant.

Historia jest prosta: kiedy do willi rodziców nastoletniego Elia (Timothée Chalamet) przyjeżdża Oliver (Armie Hammer), chłopak nazywa przybysza od razu „uzurpatorem”, bo, tak jak w latach poprzednich, musi odstąpić mu swój pokój. To tradycja rodziny, że w wakacje przyjmują pod swój dach studentów, żeby ci pomagali ojcu, który jest profesorem (Michael Stuhlbarg), w katalogowaniu biblioteki. Młody chłopak nie jest zadowolony z obecności gości, bo zazwyczaj go po prostu nudzą, uzurpując sobie prawo nie tylko do jego przestrzeni, ale też sprowadzając na niego przykry obowiązek oprowadzania po okolicy i wspólnego spędzania czasu. Jednak już w scenie, w której Elio wychylony z okna swojego pokoju dostrzega pięknego Olivera wychodzącego z samochodu, można zauważyć, że ten utarty schemat w tym przypadku się nie powtórzy.

Kadr z filmu. Materiały dystrybutora

Kadr z filmu. Materiały dystrybutora

Perlmanowie, otwarta i postępowa żydowska rodzina intelektualistów, świetnie bawią się ze swoimi gośćmi. Wspólne posiłki, leniwe popołudnia nad brzegiem basenu i niekończące się kolacje są dla nich codziennością. Nie muszą skupiać się na zwyczajnych czynnościach, które wykonuje za nich służba. Mogą za to toczyć rozmowy o życiu i miłości, flirtować oraz poznawać powoli swoje sekrety. Widzowie dzięki temu mogą na chwilę uciec do świata upalnych dni w idyllicznych włoskich sceneriach oraz, niedoświadczanego przez wielu na co dzień, bogactwa i beztroski.

Podobnie jak w większości filmów Luchino Viscontiego, które są dla Guadagnina inspiracją, w tym spojrzeniu na rzeczywistość nie ma miejsca na przeciętność i realizm. Odchodzący świat arystokracji, który utrwalał w swoich filmach mistrz kina włoskiego lat 70., odradza się u Guadagnina w obrazach współczesnych przedstawicieli klasy wyższej – rodziny przemysłowców w „Jestem miłością” (2009), supergwiazdy muzyki w „Nienasyconych” (2015) i bogatych inteligentów w „Tamtych dniach, tamtych nocach”. Fascynacja bogactwem łączy się tutaj dodatkowo z zachwytem stereotypowo ukazaną „włoskością”. Głośni goście odwiedzający rodziców Elia są odrobinę karykaturalni – egzaltowani, przekonani o swojej racji, pełni temperamentu. Trudno nie przywołać więc skojarzenia z kolejnym włoskim mistrzem – Federico Fellinim, do którego twórczości sięga Guadagnino, pokazując nocny spacer kochanków pustymi uliczkami miasta, kiedy napotykają nieznajomych tańczących przy katedrze. W „Tamtych dniach, tamtych nocach” pod pozorami prostej historii o wakacyjnym romansie kryje się świadomie skonstruowana gra z konwencją melodramatu i odniesieniami do klasyków kina.

Platoński romans

Nowoczesność i aktualność zapewniają „Tamtym dniom, tamtym nocom” pełni życia, spontaniczni bohaterowie. Elio i Oliver stają się nie tylko piękną parą – i jednego, i drugiego trudno nie pokochać za inteligencję, poczucie humoru i wrażliwość, a jeśli nawet okazują sobie gniew czy zazdrość, mają ku temu powody. Wydają się inni niż większość bohaterów kina gejowskiego – nie zmagają się ze swoją orientacją z powodu zinternalizowanej homofobii, ich uczynki nie zdają się też podyktowane presją społeczną (chociaż ostatecznie wydaje się, że Oliver jej ulega). Po prostu zakochują się w sobie i spędzają razem koniec wakacji. Być może zatem sekretem powodzenia filmu jest wielopoziomowa idylliczność – nawet jeśli wiemy, że nie wytrzymałaby próby realizmu, oglądamy go jako wcielenie swoistego rodzaju marzenia. Idylla dotyczy tu nie tylko malowniczego kontekstu historii – piękna włoskich scenerii, zaspokojonych potrzeb materialnych bohaterów, zawieszenia w czasie młodości i rozkwitającego pożądania. Dotyczy także poczucia akceptacji bohaterów – zarówno przez siebie nawzajem, jak i rodzinę Elia.

Kadr z filmu. Materiały dystrybutora

Kadr z filmu. Materiały dystrybutora

Co więcej, chociaż „Tamte dni, tamte noce” są filmem gejowskim (słusznie redakcja dwumiesięcznika „Replika” zwróciła na Facebooku uwagę recenzentom, którzy pomijają ten fakt w swoich tekstach), bohaterowie nie są gejami. To dwóch biseksualnych mężczyzn, wchodzących w relacje z kobietami, którzy mają romans, nie bez powodu – i nie z powodu homofobii – nazywany przez ojca Elia „przyjaźnią”. W świecie Guadagnina spełnia się to, do czego dążył Rupert (Alan Bates) w „Zakochanych kobietach” (1969) Kena Russela, gdy cytował Platona swojemu przyjacielowi Geraldowi (Oliver Reed). W filmie brytyjskiego reżysera homoseksualne pożądanie pomiędzy bohaterami, leżącymi nago przy kominku po krótkiej rundzie zapasów, ukazane jest jako dopełnienie przyjaźni, jej najwyższa forma. W klasycznym i antycznym – jak sugerują reżyserowie – ujęciu głębokie połączenie intelektualne i duchowe pomiędzy bohaterami wymaga niejako cielesnego zespolenia. Ojciec Elia przyznaje, że nie odważył się w przeszłości (podobnie jak ostatecznie Gerald wobec Ruperta) na podobne doświadczenie „przyjaźni” z innym mężczyzną. Radzi synowi, żeby przeżył ból związany z utratą kochanka, dzięki czemu zachowa także wszystkie dobre wspomnienia i nie stanie się emocjonalnym bankrutem.

Nowoczesność i aktualność zapewniają „Tamtym dniom, tamtym nocom” pełni życia, spontaniczni bohaterowie. Elio i Oliver stają się nie tylko piękną parą – i jednego, i drugiego trudno nie pokochać za inteligencję, poczucie humoru i wrażliwość, a jeśli nawet okazują sobie gniew czy zazdrość, mają ku temu powody.

Mateusz Góra

W podobny sposób tę relację widział zapewne Oliver, który po miesiącach rozłąki przekazuje Eliowi przez telefon informację o swoich zaręczynach. Młody Perlman, wpatrując się w zakończeniu w ogień płonący w kominku, najwyraźniej inaczej potraktował to, co inni mogą uznać za specyficzną „przyjaźń” lub przelotny romans. Wydaje się, że w rytm rzewnej piosenki Sufjana Stevensa przeżywa to, co większość bohaterów melodramatu – utratę miłości swojego życia. W tym momencie Guadagnino znowu igra z klasyczną formuła melodramatu. Nie wiadomo, czy rzeczywiście Elio nadal tęskni za Oliverem, czy może po prostu brakuje mu wspaniałego uczucia zauroczenia? To pytanie pozostaje nierozstrzygnięte – główny bohater nieustannie zmaga się ze zrozumieniem własnego doświadczenia i sam musi je oswoić.

Miłość do eightiesów

Chociaż może wydawać się to paradoksalne, film będący hołdem dla lat 80. stał się idealną odpowiedzią na oczekiwania współczesnej publiczności. Być może chodzi o żywy w ostatnich latach fetysz analogowości, dającej szansę na realne spotkanie z drugim człowiekiem, niezapośredniczone przez wirtualne środki komunikacji, które bywają dla nas obecnie tyleż użyteczne, co męczące. Okazuje się, że współczesna publiczność nadal chce tańczyć, jak bohaterowie w scenie potańcówki, do „Love My Way” The Psychedelic Furs z 1982 r. i fascynuje ją chłopak nierozstający się ze swoim walkmanem.

Kadr z filmu. Materiały dystrybutora

Kadr z filmu. Materiały dystrybutora

Retro nostalgia obok gry z idyllicznością scenerii i archetypicznością relacji jest z pewnością jednym z elementów, które zapewniły sukces „Tamtym dniom, tamtym nocom”. Podobnie jak sekwencja zamykająca film, świetna ścieżka dźwiękowa oraz słynna scena z brzoskwinią, w której Elio przy pomocy owocu eksploruje na strychu swoją seksualność. Istnieje duża szansa, że dzieło Guadagnina szybko zyska status kultowego; jego pojedyncze fragmenty już krążą w internecie w postaci memów lub krótkich klipów na YouTubie, a bromance’em Timothée Chalameta i Armiego Hammera żyją serwisy plotkarskie. Zresztą aktorzy świetnie odnaleźli się w roli świetnych kumpli i okazują to na każdym kroku, przyczyniając się do wzrostu zainteresowania filmem. To w dużej mierze dzięki nim – co zostało dostrzeżone w nominacji ekranowego Elia do Oscara – prawdziwość, szczerość i bezpretensjonalny ton, które świadczyły o jakości książki André Acimana, znalazły swoje godne podziwu odzwierciedlenie na ekranie.

 

Film:

„Tamte dni, tamte noce”, reż. Luca Guadagnino, Brazylia, Francja, USA, Włochy 2017.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 477

(9/2018)
27 lutego 2018

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj