0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Pawłowski we wtorek]...

[Pawłowski we wtorek] Tresowanie Biedronia

Łukasz Pawłowski

W ostatnich dniach wiele mediów w Polsce zażarcie broniło prawa obywateli do organizowania parad równości. I słusznie. Ale te same media jednemu z niewielu otwartych gejów w krajowej polityce zabraniają dokładnie tego, czego domagają się uczestnicy parady równości. Prawa do bycia sobą.

Kiedy Robert Biedroń udziela wywiadu większości mediów po stronie przeciwnej PiS-owi, wiadomo z pewnością, że zostanie spytany o to, dlaczego „po prostu” nie przyłączy się do Koalicji Obywatelskiej. Każdego, kto nie chce się zapisać do podziału na partię rządzącą i opozycję, grupa publicystów natychmiast przywołuje do porządku i każe stanąć w równym szeregu. Wszystko w imię obrony demokracji liberalnej. Problem w tym, że jednym z fundamentów demokracji liberalnej jest właśnie ochrona prawa do bycia innym.

„Sorry, taki mamy system”. Na pewno?

Rozmowa Biedronia z Dominiką Wielowieyską w Radiu Tok FM nie była pod tym względem wyjątkiem. Prowadząca po raz kolejny twierdziła, że działania na własną rękę de facto sprzyjają PiS-owi, ponieważ nasz system rzekomo promuje największe partie. Celowo piszę „rzekomo”, bo ten argument jest prawdziwy tylko w ograniczonym stopniu. Gdyby bowiem w poprzednich wyborach parlamentarnych startowały tylko dwie partie – PiS i Platforma Obywatelska z Ewą Kopacz na czele – przewaga Kaczyńskiego w parlamencie była prawdopodobnie jeszcze większa niż jest obecnie.

Nieszczęśliwy wynik lewicowej koalicji w poprzednich wyborach dał Zjednoczonej Prawicy sejmową większość. Ale gdyby ani lewica, ani żadne inne ugrupowanie poza Platformą w ogóle w wyścigu nie brało udziału, sukces PiS-u byłby jeszcze wyraźniejszy. Kiedy więc po raz kolejny usłyszymy wezwania do zjednoczenia podparte twierdzeniem: „sorry, taki mamy system”, warto pamiętać, że jest to argument dalece ograniczony.

Nieszczęśliwy wynik lewicowej koalicji w poprzednich wyborach dał Zjednoczonej Prawicy sejmową większość. Ale gdyby ani lewica, ani żadne inne ugrupowanie poza Platformą w ogóle w wyścigu nie brało udziału, sukces PiS-u byłby jeszcze wyraźniejszy.

Łukasz Pawłowski

Wyborca nie jest przechodni

Oczywiście, co bardziej radykalni unioniści twierdzą, że gdyby na scenie politycznej zostały tylko dwa bloki, wówczas wszystkie głosy, które w innych warunkach trafiłyby do Biedronia, Zandberga, Śpiewaka itd., karnie powędrowałyby na kontro anty-PiS-u, a jego liderzy mogliby ze spokojem patrzeć na rosnące słupki. Nic bardziej mylnego! Już nieraz pisaliśmy na tych łamach, że polityka to nie matematyka i – dajmy na to – 10 procent poparcia dla Roberta Biedronia nie równa się 10 procentom poparcia dla Roberta Biedronia w sojuszu z PO i Nowoczesną. Poparcia dla odrębnych politycznych bytów nie można po prostu zsumować po połączeniu się tychże bytów. W ostatnich amerykańskich wyborach prezydenckich Bernie Sanders ostatecznie poparł kandydaturę Hillary Clinton, ale nie wszyscy jego wyborcy zrobili to samo. Zgodnie z hasłem „Bernie or bust” [Bernie albo nic] część została w domu, a część – ta najbardziej antysystemowa – czując się zdradzona, wybrała Trumpa.

Nie trzeba zresztą sięgać za ocean, by zobaczyć, że sumowanie poparcia nie działa. Także w naszych wyborach, kiedy jakaś partia lub kandydat rezygnują ze startu i zachęcają do głosowania na innego kandydata, nie cały ich elektorat owych zachęt słucha. Niektórzy wyborcy po prostu zostają w domach, ponieważ po odpadnięciu „swojego” kandydata nie widzą dla siebie oferty. Gdyby Biedroń rezygnował z własnego szyldu na rzecz Koalicji Obywatelskiej, byłoby podobnie.

Hola, hola! – odpowie unionista – jeśli z grupy wyborców lewicy choćby tylko połowa trafiła do obozu anty-PiS-u, a reszta została w domach, to i tak lepiej, niż gdyby te głosy miały trafić do mniejszej partii prezydenta Słupska, bo wtedy jest ryzyko ich „zmarnowania”. I to nie do końca prawda. Demobilizacja części wyborców oznacza bowiem niższą frekwencję w ogóle, a w takiej sytuacji każdy głos – niezależnie na jaką partię oddany – waży więcej. W państwie złożonym ze 100 ludzi głos każdego znaczy więcej niż w takim, gdzie głosuje tysiąc osób. Obniżając frekwencję, pomagamy więc partii, której elektorat jest najbardziej zdyscyplinowany. A znaczna część elektoratu PiS-u taka właśnie jest.

Polityka to nie matematyka i – dajmy na to – 10 procent poparcia dla Roberta Biedronia nie równa się 10 procentom poparcia dla Roberta Biedronia w sojuszu z PO i Nowoczesną.

Łukasz Pawłowski

Krótko mówiąc, pragmatyczne argumenty „unionistów” na rzecz zjednoczenia mają wiele słabości. Oczywiście, gdyby PiS miało przeciwko sobie 20 małych partyjek, to z pewnością byłoby mu łatwiej. Ale w tej chwili takiej sytuacji nie ma.

Poczekajcie na „lepsze czasy”

Pragmatyzm to jednak nie wszystko – jest jeszcze kwestia wiarygodności. Obrońcy liberalnej demokracji i związanych z nią wolności w tej chwili nawołują do ich ograniczenia: schowania części poglądów do kieszeni w imię „wyższej wartości”, jaką jest odsunięcie PiS-u od władzy. Wyobraźmy sobie, że – mimo jej wszystkich wad – ta strategia zadziała i wielka Koalicja Obywatelska, od Romana Giertycha po Roberta Biedronia, pokona PiS w wyborach europejskich i parlamentarnych. Czy wtedy będzie się mogła podzielić? Absolutnie nie, bo jeśli to zrobi, PiS zdominuje parlament. A poza tym w kolejnym roku czekają nas wybory prezydenckie i tu też należałoby wystawić jednego, wspólnego kandydata, żeby żaden głos „się nie zmarnował”, a PiS nie wygrało.

Z walką o swoje postulaty Biedroń i jemu podobni muszą więc poczekać na „lepsze czasy”, kiedy zagrożenie ze strony PiS-u zniknie. Kiedy to będzie? Nie wiadomo. Do tego czasu mogą mieć swoje poglądy, ale lepiej, żeby się z nimi nie wychylali, w imię społecznego spokoju i mglistej obietnicy, że kiedyś będzie lepiej. Zabawne. Jeszcze kilka lat temu dokładnie to samo mówiono organizatorom pierwszych parad równości.

 

Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: UM Słupsk.

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 510

(42/2018)
16 października 2018

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj