Tomasz Sawczuk: Dlaczego „zielony konserwatyzm”, a nie liberalizm albo socjalizm?
Jakub Wiech: To głównie prawica ma problem z akceptacją ustaleń naukowców w kwestii zmiany klimatu. I to głównie prawica jest hamulcowym działań na rzecz przebudowy gospodarki w kierunku zmniejszenia jej ciężaru środowiskowego.
Jako że sam identyfikuję się ideologicznie z konserwatyzmem, w książce „Globalne ocieplenie. Podręcznik dla zielonej prawicy” postanowiłem zebrać argumenty, których można użyć w dyskusji w kręgach prawicowych, żeby poprawić tę sytuację i przygotować prawicę do wyzwań nowoczesności. Zmiana klimatu nie cofnie się wobec oskarżeń o lewactwo. Będzie za to coraz silniej odciskać swoje piętno na naszym codziennym życiu. Prawica, która nie dostosuje się do tych obiektywnych warunków, zajmuje pozycje z góry stracone – i skazuje sama siebie na polityczny rezerwat.
A dlaczego konserwatyzm nie był dotąd zielony?
Konserwatyzm pierwotnie był zielony. Wśród pierwszych aktywistów środowiskowych byli działacze ruchu konserwatywnego, zachowawczego, którzy sprzeciwiali się zmianie modelu życia człowieka związanej z rewolucją przemysłową. W polskim kontekście można wspomnieć Jana Gwalberta Pawlikowskiego, który wywodził się z obozu narodowego, był konserwatystą pełną piersią, a jednocześnie postulował działania na rzecz zachowania środowiska naturalnego i tworzenia parków narodowych.
Ideał zachowania przyrody w stanie nienaruszonym to jeden z nurtów myśli ekologicznej.
I wpisuje się to jak najbardziej w konserwatywne postrzeganie rzeczywistości. Natomiast w późniejszym okresie konserwatyści, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, zaczęli koncentrować się na ochronie działalności gospodarczej przed ograniczeniami. W konsekwencji opowiadają się dzisiaj przede wszystkim za wolnością od regulacji czy obciążeń fiskalnych związanych z kwestiami środowiskowymi.
Niestety, dużą rolę odgrywa w tym kontekście wpływ polityczny oraz ideologiczny biznesu. W książce pokazuję, w jaki sposób rozmaite podmioty, takie jak spółki energetyczne czy wydobywcze, finansowały przez lata instytucje, które szerzyły nieprawdę dotyczącą zmiany klimatu, a także podkopywały zaufanie społeczeństwa do naukowców. W Stanach Zjednoczonych istniał bardzo rozbudowany proces tworzenia instytucji, nawet wyspecjalizowanych think tanków konserwatywnych, które w swojej agendzie umieszczały pełno fake newsów, nieprawd na temat zmiany klimatu – tylko w tym celu, żeby osłabić wysiłki na rzecz jej wyhamowania.
Do Polski przywędrowało to z opóźnieniem, kiedy w debacie publicznej pojawiła się kwestia globalnego ocieplenia. Zaczęliśmy po prostu…
Kopiować argumenty.
Te same argumenty, te same instytucje, te same osoby, które zabierały głos w Stanach Zjednoczonych, zaczęły pojawiać się w polskiej debacie.
Przykładem może być artykuł z 2019 roku zamieszczony w tygodniku „Do Rzeczy”, który posługiwał się argumentami wziętymi bezpośrednio od amerykańskich negacjonistów klimatycznych. Te argumenty były już dawno obalone, zostały skrytykowane przez naukę, jest dokładnie opisane, na czym polegał ich błąd – a mimo to zostały powtórzone w jednym z największych polskich tygodników konserwatywnych. Jest to dla mnie bardzo smutne. I jest to coś, na co nie można wyrazić zgody, co trzeba szybko poprawić.
Zielony konserwatyzm to bezpieczne wyjście, które pozwala prawicy zachować twarz i dostosować się do rzeczywistości. | Jakub Wiech
W debacie po prawej stronie często powraca zaczerpnięte z Biblii stwierdzenie, że człowiek powinien czynić sobie ziemię poddaną. Jeśli ktoś wierzy w to, że człowiek jest władcą Ziemi, to może również wierzyć, że Ziemia działa w taki sposób, żeby chronić jego interesy. Być może istnieje jednak pewien związek między konserwatywnym światopoglądem a negowaniem zmian klimatu?
Środowisko konserwatywne skupia się tylko na jednym cytacie z Księgi Rodzaju, zgodnie z którym Bóg polecił człowiekowi, żeby czynił sobie ziemię poddaną. Tymczasem w tej samej Księdze Rodzaju, nieco dalej, bo w rozdziale drugim, znaleźć można fragment, który głosi, że Bóg wziął człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, żeby go uprawiał i doglądał.
Użycie tych czasowników nie jest przypadkowe. Nie chodzi tylko o to, żeby korzystać z naturalnego otoczenia, lecz także doglądać, wyrażać troskę. Czasownik „doglądać” zazwyczaj pojawia się w Starym Testamencie w kontekście służby, ochrony, zachowywania i dbania o to, żeby coś zostało takie, jakie jest.
Oczywiście, współczesna tradycja chrześcijańska zasadza się też na nauczaniu Kościoła. Można tu zwrócić uwagę na postać papieża Franciszka…
Czy ekologiczna encyklika Franciszka jest lewicowa czy konserwatywna?
Encyklika „Laudato si’” prezentuje wizję ekologii integralnej w wydaniu papieża Franciszka. Nie umieszczałbym jej raczej w kompasie politycznym. Myślę, że jest ona dobrym przykładem tego, jak można połączyć pewne z pozoru przeciwstawne punkty widzenia i dostosować się do wyzwań, które czekają przed ludzkością jako ogółem. Nie widzę więc powodu, dla którego jakakolwiek część konserwatywnej prawicy miałaby z gruntu odrzucać encyklikę papieską, nawet jeżeli mówimy konserwatystach niechrześcijańskich.
Załóżmy, że konserwatyzm znowu staje się zielony. Na czym miałby polegać konserwatywny wkład do debaty?
Moja książka nosi tytuł „Podręcznik dla zielonej prawicy”, dlatego jej postulaty dotyczą nie tylko konserwatystów. Jako że w toku rozwoju światowej sceny politycznej doszło do zbliżenia między różnymi obozami politycznymi, traktuję prawicę bardzo szeroko. Obejmuje ona tradycjonalistów i konserwatystów katolickich, ale też liberałów czy libertarian gospodarczych, którzy identyfikują się z prawicą, ponieważ stawiają nacisk na kwestie gospodarcze, a nie obyczajowe.
Oznacza to, że istnieje duży zasób, wiele możliwości co do pozytywnej agendy prawicowej na rzecz klimatu. Mamy tu więc na przykład instrumentarium związane z tradycją chrześcijańską, czyli pewnego rodzaju powściągliwość, hamowanie destrukcyjnych popędów, krytyka konsumpcjonizmu. Z drugiej strony, warto pamiętać, żeby w tym wszystkim zachować zasadę proporcjonalności. Bardzo rozbudowane zakazy czy próby głębokiego przemodelowania dotychczasowego życia, a nawet uderzenia w kapitalizm, mogą przynieść skutki odwrotne do zamierzonych.
Model współczesnego kapitalizmu jest bardzo obciążający środowiskowo i w kontekście klimatycznym i środowiskowym prowadzi do bardzo wielu zagrożeń związanych z istnieniem naszej cywilizacji. Natomiast ten sam model potrafił drastycznie obniżyć odsetek ludzi żyjących w skrajnej nędzy. Miał także wiele innych sukcesów. Nie powinniśmy więc z niego tak łatwo rezygnować – powinniśmy raczej dążyć do redukcji jego ciężaru środowiskowego.
Idee konserwatywne kojarzą się z akceptacją jedynie powolnej zmiany. Współcześnie mówi się jednak o kryzysie klimatycznym i potrzebie szybkiego działania. Jak to pogodzić?
Wychodzę z założenia, że zmiana i tak nastąpi. Będzie tak albo wskutek naszych przemyślanych działań, albo wskutek odciskania się piętna zmiany klimatu. Lepiej mieć plan, który przygotuje nas na następstwa, których już teraz nie unikniemy, a także pozwoli nam uchronić się przed jeszcze głębszym kryzysem klimatycznym.
Istnieje takie przekonanie, że konserwatyści chcą zatrzymać świat, który przemija, zakonserwować pewne wartości, układy czy instytucje bez względu na otaczającą rzeczywistość. A w związku z tym są na straconych pozycjach. Ale to jest tylko częściowo trafne. Konserwatyzm dąży do pewnej zachowawczości, ale podobnie działa szereg instytucji społecznych. Medycyna chce zachować nas w zdrowiu – a przecież i tak kiedyś umrzemy, a ona może jedynie przedłużyć nam czas na tej Ziemi.
Uważam, że naczelnym celem konserwatystów jest staranie się o to, żeby pewne instytucje, które uważają za potrzebne i dobre, funkcjonowały najdłużej jak tylko się da. W kontekście zmiany klimatu oznacza to założenie, że instytucje takie jak rodzina, porządek społeczny, porządek międzynarodowy są na tyle ważne, żebyśmy uchronili je przed katastrofą klimatyczną.
Wydaje się, że współczesna prawica jest coraz mniej konserwatywna. Czy nie jest tak, że rewolucyjny populizm zmiótł konserwatywną politykę?
W sferze idei nie ma końca historii. Uwarunkowania ideologiczne w tej czy innej grupie politycznej wciąż podlegają zmianom. Myślę, że potrzeba bardziej racjonalnej prawicy i bardziej racjonalnego konserwatyzmu, który nie będzie grał tylko na nutach populistycznych.
Pandemia pokazała, jak bardzo oderwane od rzeczywistości są niektóre środowiska prawicowe. W czasie kryzysu zdrowotnego straszyły one teoriami spiskowymi, żerowały na niewiedzy ludzi i odciągały od działania na rzecz poprawy ich własnego bezpieczeństwa. Pojawiały się teorie o „plandemii”, zaprzeczające istnieniu wirusa i sugerujące, że kryzys został wywołany intencjonalnie.
To wszystko jest przyczynkiem do debaty o tym, jak zmieniać prawicę, unowocześnić ją i dostosowywać do wymogów współczesności, także w kontekście kryzysu klimatycznego. Jest to zadanie bardzo trudne, ponieważ na prawicy znajduje się wiele osób, które od lat utrzymują niezmienne stanowisko w kwestiach klimatycznych. Ich poglądy stały się częścią wizerunku politycznego stronnictw politycznych.
Zielony konserwatyzm to wehikuł polityczny, który pozwala zachować prawicy konserwatywny wizerunek, a jednocześnie odpowiedzieć na postulaty wysuwane przez lewicę w kwestiach klimatycznych. Jest bezpiecznym wyjściem, które pozwala zachować twarz i dostosować się do rzeczywistości.
Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: Pixabay; Źródło: Pexels