0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > Poligon relacji. Recenzja...

Poligon relacji. Recenzja serialu „Tacy właśnie jesteśmy” w reżyserii Luki Guadagnino

Ada Minge

Guadagnino w swoim serialowym debiucie udowadnia, że nawet osadzając swoją opowieść w placówce militarnej, umie stworzyć barwną, hedonistyczną odę do wolności jednostki.

Reżyser nominowanego do Oscara „Tamte dni, tamte noce” ponownie zabiera widzów na włoską prowincję, ale przestrzeń, którą wybiera tym razem, jest bardzo specyficzna. Amerykańska baza wojskowa w sennej, nadmorskiej miejscowości Chioggia niedaleko Wenecji staje się areną doświadczeń inicjacyjnych grupy nastolatków z wojskowych rodzin. Nomadyczne życie ich rodziców dzieli dorastanie dzieciaków na geograficzne i mentalne interwały: rozprasza je na różne kontynenty, społeczności, języki. Tymczasowość wpisana jest w ich kod genetyczny: w żadnym miejscu nie zostają dłużej niż trzy lata, często jest to tylko kilka miesięcy. Guadagnino pokazuje, jak tymczasowość może rugować z naszych wyborów posmak nieodwracalności, czyniąc z życia przestrzeń eksperymentu. Przecież następnego dnia, na drugim końcu świata, będzie można już być kimś zupełnie innym.

Fot. Materiały prasowe HBO

Czuły ekscentryk

W bazie w Chioggi krzyżują się losy nastolatków, Frasera i Caitlin. Caitlin jest tu już od jakiegoś czasu, Fraser przyjeżdża z Nowego Jorku razem z matką – Sarą i jej żoną Maggie. Ta pierwsza (w tej roli wspaniała Chloë Sevigny) została właśnie awansowana do stopnia generała i mianowana nową dowódczynią bazy.

Bohaterem serialu jest zarówno zbiorowość (przeplatające się na małej powierzchni światy nastolatków i dorosłych), jak i jednostki: poszczególne wątki poświęcone są pojedynczym relacjom. Znajdziemy wśród nich próbującą zrozumieć siebie i swoją seksualność Caitlin i jej konserwatywnego ojca; sfrustrowaną małżeństwem z Sarą Maggie, która ulega zauroczeniu matką Caitlin; młodego żołnierza Craiga i jego miłości do pochodzącej z Chioggi Valentiny. Centralne dla opowieści pozostają jednak postaci Frasera i Caitlin. Tych dwoje „odmieńców” z czasem odkryje w sobie bratnie dusze i stanie się dla siebie towarzyszami poszukiwań, eksperymentów, spontanicznych prób samopoznania.

Fraser (świetny Jack Dylan Grazer), od momentu, kiedy pojawia się w bazie i roztaczając swoją aurę zblazowanego, nowojorskiego hipstera zaczyna jej nonszalancki obchód, bezpardonowo wtykając nos, gdzie popadnie i wlepiając we wszystko spojrzenie swoich szeroko otwartych, brązowych oczu, ma w sobie coś z szekspirowskiego Puka i młodego Rimbauda jednocześnie; łączy poetycką aurę ekscentryka z przenikliwością bacznego obserwatora, swobodnie manewrującego po tym mikroświecie, wchodzącego w śmiałe kolizje z jego porządkiem. Ekscentryzm Frasera zawiera się nie tylko w jego ubiorze, ale i emocjonalności: pod prowokacyjną pozą kryją się pokłady uważności i czułości, którymi bohater obejmuje wszystkich z wyjątkiem matki. Jego stosunek do niej balansuje nieustannie między miłością a nienawiścią, podczas gdy nieugięta i egotyczna skądinąd Sara okazuje synowi uległość. Relacja tych dwojga to, obok przyjaźni Frasera z Caitlin, jeden z najciekawszych wątków serialu.

Płynna tożsamość nastoletnich bohaterów ulega nieustannym przeobrażeniom, których areną jest ściśle uregulowana i funkcjonalna przestrzeń bazy wojskowej. Z tej pozornie zamkniętej, poddanej ścisłej kontroli przestrzeni czynią oni swoją domenę wolności i transgresji.

Ada Minge

Miłość w nie-miejscu

Płynna tożsamość nastoletnich bohaterów ulega nieustannym przeobrażeniom, których areną jest ściśle uregulowana i funkcjonalna przestrzeń bazy wojskowej. Z tego pozornie zamkniętego, poddanego ścisłej kontroli uniwersum czynią oni swoją domenę wolności i transgresji. Wbrew pozorom, sposobów na to jest wiele. „Co tu można robić?” – pyta Fraser. „Jeśli masz przyjaciół, to wszystko” – odpowiada mu Britney. Na terenie bazy anonimowość nie istnieje, ale wystarczy związać włosy, wsunąć na głowę czapkę z daszkiem i wskoczyć na rower, żeby po kilkunastu minutach w podrzędnym miasteczkowym barze podrywać dziewczyny, podając się za chłopaka, jak robi to Caitlin (która sama sobie nadaje imię Harper). Można, jak robią to Maggie i Jenny, zanurzyć się w tłumie Włochów podczas procesji z okazji lokalnego festynu i włóczyć się po miasteczku, aby z dala od spojrzeń rodziny dać rozkwitnąć zauroczeniu. Można, po skończonych lekcjach, wsiąść w autobus i resztę dnia (oraz noc) spędzić, imprezując na plaży. Można, jak zakochany w Jonathanie (asystencie swojej matki) Fraser, wsiąść do samochodu i dać się wywieźć na byłe pola bitewne, a potem wydzierać razem z Włochami przy karaoke w lokalnej restauracji. To, jak trajektorie bohaterów swobodnie promieniują poza bazę, jak wchodzą oni w, choćby krótkie i nieznaczące, interakcje z członkami lokalnej społeczności, są tym, co nadaje serialowi autentyzmu, rozmachu i kolorytu. Podobnie jak bogactwo etni i akcentów: mamy tu zarówno Włochów, jak i Amerykanów pochodzenia nigeryjskiego (rodzina Caitlin), brazylijskiego (Maggie) czy izraelskiego (Jonathan).

Fot. Materiały prasowe HBO

Jednocześnie baza wojskowa to typowe „nie-miejsce”, jak Marc Augé nazwał neutralne, sterylne, w jakiś sposób eks-terytorialne i typowe dla zglobalizowanego świata przestrzenie pozbawione lokalnych wyznaczników, takie jak dworce, lotniska czy globalne sieciówki. Cały teren bazy przypomina lotniskową strefą wolnocłową: to przestrzeń tranzytu, w której niemożliwe jest zapuszczenie korzeni i gdzie każdy jest tylko przelotnym rezydentem. „Wszystkie supermarkety w bazach wojskowych wyglądają tak samo. Te same półki, te same rzeczy, wszystko jest dokładnie w tym samym miejscu. Podobno po to, żebyśmy nie czuli się zagubieni” – informuje Frasera jego rówieśniczka Britney w czasie przechadzki po supermarkecie, podjadając czereśnie bezpośrednio ze stoiska, jakby była we własnym salonie. Jednocześnie jest tu trochę jak w „Truman Show”: to makietowy świat, w którym każdy ma swoją wyznaczoną rolę; żołnierza, bibliotekarki, pracownika poczty, nauczyciela, prezenterki mieszkań… Tylko nastolatki (z wyjątkiem Craiga) są tu po prostu nastolatkami.

Choć odrębne, mikrokosmosy nastolatków i dorosłych nachodzą na siebie i przecinają się. Guadagnino potęguje wrażenie symultaniczności, zagęszczenia bodźców, osób i wrażeń na niewielkiej przestrzeni, inscenizując poszczególne sceny z charakterystyczną dla siebie polifonią (w warstwie akustycznej) i wielowarstwowością (w warstwie wizualnej). Ruch w kadrze odbywa się prawie zawsze na kilku planach na raz, a głosy postaci z różnych planów nakładają się na siebie. Wykrzykiwane żołnierskie komendy przecinają dyskusję o problemach miłosnych Britney i Sama, a kiedy Caitlin czyta w czasie lekcji wiersz, za oknem żołnierze grają w piłkę.

Serialowa przestrzeń ma więc kompozycję szkatułkową: mikrokosmos nastolatków w uniwersum militarnej bazy, umieszczonej z kolei, jak ciało obce, w obrębie włoskiej prowincji.

„Amerykanie mogą być szczęśliwi tylko w Ameryce” – stwierdza Fraser. „To jest Ameryka” – poprawia go Maggie.

Na tej makietowej matrycy, gdzie wszystko wydaje się miniaturowe (sklep, szkoła, biblioteka, kino, nawet pola do ćwiczeń) bohaterowie wchodzą ze sobą w skomplikowane, niejednoznaczne relacje, zderzając się, łącząc w pary, to znowu odpychając jak atomy. Odbicie tej dynamiki zawiera w sobie wiersz Walta Whitmana, który Caitlin czyta na głos, kiedy Fraser widzi ją po raz pierwszy: „Czy wszelka materia, w bólu, nie przyciąga się wzajem? Tak samo moje ciało ciąży w kierunku tych, które napotkało”.

Fot. Materiały prasowe HBO

Fraser, Caitlin i Sarah to fascynujące postaci – każde z nich wymyka się kategoryzacjom i nie daje się zaszufladkować, podobnie jak to, co ich łączy. Przyjaźń, miłość, toksyczne rodzicielstwo, narcyzm, stosunki władzy, nawet mitomania – wszystko to pojawia się w konfiguracjach, które tworzą. Co i rusz odsłaniają nową twarz, okazują się zdolni do gestów, o które nikt by ich nie podejrzewał, a podłoża wielu z ich zachowań pozostają zagadkowe. Czasami wywołuje to poczucie niedosytu, jak w przypadku relacji Frasera z matką czy romansu Maggie i Jenny (podporządkowanej mężowi gospodyni domowej i matce Caitilin). Te dwa wątki aż proszą się o rozwinięcie i ostatnie dwa odcinki serialu rozczarowują nieco zbyt łatwym ich porzuceniem. Nie wszystkie postaci są jednak równie intrygujące, część z nich wypada nieco zbyt schematycznie, jak chociażby zwolennik Trumpa, maczystowski ojciec Caitlin czy jej przechodzący fascynację islamem brat.

Serialowa przestrzeń ma więc kompozycję szkatułkową: mikrokosmos nastolatków w uniwersum militarnej bazy, umieszczonej z kolei, jak ciało obce, w obrębie włoskiej prowincji.

Ada Minge

Tożsamościowa anarchia

Płynność tożsamości bohaterów „Tacy właśnie jesteśmy” realizuje się przede wszystkim w sferze płciowości i seksualności. Caitlin stopniowo odkrywa tożsamość transgenderową, na czym cierpi jej dotychczas doskonała relacja z ojcem; heteronormatywna matka Caitlin ulega urokowi Maggie. Z kolei Fraser nie określa się jako gej pomimo swojej fascynacji Jonathanem – twierdzi, że bycie wychowanym przez dwie lesbijki nie oznacza, że sam musi być homoseksualistą. Guadagnino z wdziękiem i subtelnością inscenizuje wszystkie te relacje i pozostawia je otwarte, bo bardziej interesuje go samo „performowanie” tożsamości niż wyciąganie wniosków na jej temat, jej dookreślanie i nazywanie. Jest to o tyle przewrotne, że jednocześnie umieszcza swoich bohaterów w przestrzeni, w której muszą się nieustannie legitymować – dosłownie okazywać dowód swojej tożsamości; czy to przekraczając teren bazy czy wchodząc do poszczególnych budynków.

Ten element performansu zostaje dosłownie wpleciony w fabułę w formie swoistego wideoklipu, kiedy Caitlin i Fraser odtwarzają na sali gimnastycznej teledysk do piosenki „Time Will Tell” zespołu Blood Orange, która jest jednocześnie leitmotivem serialu i mantrą dwójki bohaterów.

Aura hedonizmu i wpisany we wszystko posmak pożegnania zamienia życie bohaterów Guadagnino w taniec przed apokalipsą; w piękny koniec świata.

Ada Minge

Piękny koniec świata

„Tacy właśnie jesteśmy” ma podobną wymowę do „Tamtych dni, tamtych nocy”. Tutaj również każda chwila jest w jakiś sposób naznaczona zapowiedzią końca i zawiera w sobie jego przeczucie. W tym tkwią źródła impulsywności bohaterów, teatralności ich zachowań; wrażenie to potęguje dodatkowo sama tymczasowość przestrzeni, w której przebywają. Guadagnino co jakiś czas kończy ujęcie, zamrażając bohaterów w stopklatce, jakby chciał zatrzymać dla nich ten moment, przedłużyć go. Aura hedonizmu i wpisany we wszystko posmak pożegnania zamienia życie bohaterów Guadagnino w taniec przed apokalipsą, w piękny koniec świata. Jak spontaniczna orgia, w którą przechodzi pożegnalna impreza Craiga w przededniu jego podróży na front: Eros i Tanatos odprawiają swoje bachanalia w luksusowej willi Rosjan, do której włamują się nastolatki. Zawieszone gdzieś w powietrzu przeczucie, że rozstanie (również to ostateczne, czyli śmierć) jest już w drodze i nieuchronnie nadejdzie – podkręca barwy każdej chwili, wyjaskrawia ją, a jej uczestników popycha do ryzyka, działania bez skrupułów i strachu. „Czas pokaże, czy uda ci się to zrozumieć i rozwiązać”, śpiewają Blood Orange, ale do tego konieczne jest działanie, nieustanne przekraczanie; mówiąc słowami Gombrowicza: „pewna zawziętość w przeżywaniu”.

W swoim telewizyjnym debiucie Luca Guadagnino po raz kolejny kreuje zmysłowy, plastyczny i pełen niepodrabialnej energii świat. Zderza ze sobą zmysłową anarchię i wojskowy rygor, kodeks i emocjonalną brawurę, a wszystko to przesyca przeczuciem końca.

 

Serial:

„Tacy właśnie jesteśmy” [We Are Who We Are], reż. Luca Guadagnino, USA–Włochy 2020.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 627

(2/2021)
12 stycznia 2021

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj